🥀~Rozdział 21~🥀
🥀~Złość~🥀
Perspektywa Adamo
Prawda jest taka, że jeśli chodzi o miłość to mozg i serce nie podejmują tych samych decyzji, ciągle jest pomiędzy nimi walka o to, co powinien zrobić człowiek. Jednak z czasem, gdy chcemy o kimś zapomnieć, obrazy takiej osoby zaczynają blaknąć w mózgu, ale kiedy zobaczymy ją na ulicy nasze serce zaczyna szybciej bić, jakby nic się nie zmieniło. Nawet jeśli ta osoba mocno nas zraniła. Czasami się zastanawiam, jakby to wyglądało, gdyby te dwa narządy wzajemnie się słuchały. Może nie byłoby tyle rozstań. Ja niekorzyść również kieruje się serce, znaczy kiedyś to robiłem I mi się udało, ale później wszystko się zmieniło. Mój mozg chociaż uważał, że powinienem sobie kogoś znaleźć, to serce nie potrafiło. Przychodząc zawsze na grób mojej rodziny, wiedziałem, że to ja powinienem tam leżeć, a nie oni. Byli tacy radośni, a ja byłem kompletnym ich przeciwieństwem. Chociaż przy nich starałem się być innych. Jeśli kiedykolwiek będę w stanie kogoś pokochać, to nie tak miłością jak dawanie. Zabawne jest to słowo "miłość", ale już dawno każdy zapomniał co ono tak naprawdę oznacza. Używamy tego przy każdej sytuacji, już nie jest tak wyjątkowe, jak kiedyś. Ale prawda jest taka, że jeśli pochodzi z głębi serce to jest ono prawdziwe. Chyba właśnie ten narząd jest prawdziwy, z niego wychodzą uczucia, które są warte oraz niefałszywe...
Kiedy zacząłem się budzić, ze zdziwieniem zrozumiałem, że spałem dobrze, jak nigdy. Nie budziły mnie żadne telefony oraz nie myślałem o pracy, byłem zaskoczony. Jednak po chwili zaczynało do mnie docierać, dlaczego tak się stało i że spałem na kanapie. Przez chwilę przypomniało ki się, jak pokłóciłem się z żoną i mnie wysłała tutaj, ale teraz jej nie było. Przełknąłem ślinę i przeniosłem całą uwagę na dziewczynkę, która robiła coś w kuchni. Nagle w moim sercu zaczęło się coś dziać, zaczęło bić szybciej niż kiedyś. Nie nawiedziłem tego uczucia, co ja w ogóle wyprawiałem że swoim życiem. Była moim zleceniem, a ja zacząłem się troszczyć o nią, jak o swoje własne dziecko. Na te myśl zaczął się denerwować. Nikt nie będzie w stanie zastąpić mi utraconego potomka. Zacisnąłem dłonie w pięści, po czym ruszyłem do kuchni. Sonia już wszystko przygotowała i znów uśmiechała się w moją stronę. Nie mogłem patrzeć w jej oczy, bo to zawsze źle się kończyło. Zacząłem czuć do niej uczucia, jak do rodziny, a tak nie powinno być. Musiała stąd zniknąć.
— Wszystko w porządku u Pana? Przygotowałam śniadania w podziękowaniu, mam nadzieję, że Pan lubi jajecznicę — w tym momencie czułem, jak pękam. Moja żona zawsze mi ją robiła.
— Powinnaś już iść, najlepiej ,jak spakujesz swoje rzeczy i się stąd wyniesiesz — warknąłem, a ona zrobiła duże oczy.
— Zrobiłam coś złego? — szepnęłam, a ja pokręciłem głową. Musiałem zostać sam.
— Wynocha z mojego domu! — wrzasnąłem, a ona podskoczyłam, po czym spojrzała na mnie ostatnio raz u wybiegła z pomieszczenia.
Szybko pożałowałem swojej decyzji, ale czy mogłem jeszcze naprawić swój błąd...?
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro