♡ 42. RANDECZKAAA ♡
Kurwa horny mood mi spierdolił.
A miałam coś mocnego dziś dojebać.
Chuj, dupa, cyce Wadowice.
No to macie taki rozdział, ja natomiast - spierdalam! Miłego czytania ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Pragnę jeszcze dodać, że scenariusze do większości postaci w tym rozdziale powstały z pomocą -loomi- (nieco fakt faktem ja pozmieniałam, l00miś nie bij, ale po prostu tak jakoś mi wyszło). Dlatego:
1. Dziękujemy temu osobnikowi 🙏✨
2. Dla ciekawskich, pomogła mi ona w scenariuszach z Tanjirō, Zen'itsu i Muichirō.
Nie bijcie mnie, proszę. Wiedzcie, że gdyby nie ta osóbka oraz inna osoba, która zaproponowała mi taki rozdział, to by on w ogóle nie powstał.
Jeszcze raz - Miłego czytania życzę!
,,Perfect" Eda Sheerana do tego rozdziału>>>
~
~Kamado Tanjirō~
- Uważaj, jest tu dosyć ślisko... - powiedział łagodnie chłopak, prowadząc Cię przez małą rzekę.
- Daleko jeszcze? - zapytałaś z pewną niecierpliwością. - Tak właściwie, to dlaczego musimy przechodzić po tych mokrych od wody kamieniach?
- Odpowiem na wszystkie Twoje pytania kiedy będziemy na miejscu. - Kamado posłał Ci promienny uśmiech, po czym przyciągnął Cię bliżej siebie i pomaszerował dalej.
Około kilku minut później, byliście na miejscu. Przepiękne, fioletowe kwiaty zwisające z drzew, czyniły to miejsce magicznym. Nie mogłaś oderwać wzroku od roślin.
- Podoba Ci się? - zapytał Cię z błyskiem w oczach.
- Jest cudownie! - przytuliłaś chłopaka z całej siły.
- To nie wszystko. - Kamado uśmiechnął się i wziął Cię na ręce i zaniósł na koc rozłożony pośród drzew kwiatu wisterii.
Usiadł obok Ciebie i przytulił mocno, delikatnie przy tym całując Cię w usta.
~Agatsuma Zen'itsu~
- Już możesz otworzyć oczy. - powiedział, i dziwo, spokojnie Agatsuma.
- Jesteś pewien? - zapytałaś niepewnie siadając na trawie, nadal mając zamknięte oczy.
- Oczywiście! Nie wierzysz mi, [Y/N]-chan? - Wierzę, tylko nie dramatyzuj... - powoli otworzyłaś oczy i momentalnie się uśmiechnęłaś na widok masy latających świetlików oraz pięknego księżyca w fazie pełni.
- Nie wiedziałam, że znasz takie miejsca...
- Wiesz... - zaczął chłopak. - Tak właściwie to był pomysł Tanjirō.
Powiedział to, patrząc na las, przez który podróżowaliście, żeby dostać się na tę polanę. Zaśmiałaś się cicho.
- Spodziewałam się tego, ale i tak uważam, że gdybyś nie chciał, to byś mnie tutaj nie zaprosił. - po skończonej wypowiedzi delikatnie pocałowałaś Agatsumę w usta. Najwidoczniej chłopak skorzystał z okazji i pogłębił pocałunek. W wykonanej przez niego czynności można było poczuć namiętność jak i miłość i oddanie ukochanej mu osobie, czyli Tobie. Resztę spotkanie spędziliście leżąc na trawie i oglądając gwiazdy, a gdzieniegdzie gwiazdozbiory.
~Tomioka Giyū~
Szliście już dobre parenaście minut w ciszy. Odkąd Twój partner bez prznajmniej dzień wcześniejszej zapowiedzi stwierdził, że wychodzicie. Gdzie? Sama tego jeszcze nie wiedziałaś. Na ten moment po prostu szliście przez dosyć kwiecistą polankę, że aż sama się dziwiłaś, że jeszcze idziecie. Miejsce to już samo w sobie było piękne, więc gdzie prowadził Cię filar wody?
- Już jesteśmy... - mruknął brunet zatrzymując się za Tobą, gdy przeszłaś odrobinę więcej kroków w przód.
- Jest... Jest... Przepięknie! - ostatnie słowo praktycznie wypiszczałaś, przytulając się mocno do niebieskookiego.
Znajdowaliście się tuż na samym końcu kwiecistej łąki, a zaraz niedaleko znajdował się brzeg nie za głębokiej rzeki.
- Naprawdę tak uważasz? - zapytał z lekka zaskoczony. Bał się, że Ci się nie spodoba.
- Jasne! Ale dalej nie wiem, czemu mnie tu przyprowadziłeś. - odpowiedziałaś, ,,odklejając się" od niego i tylko trzymając jego dłonie.
- By spędzić z Tobą ten wieczór. - odpowiedział. - Po prostu Cię kocham...
- Miałeś na myśli randkę? Uroczy jesteś! - zawołałaś, stając na palcach i krótko całując filara wody w usta, dzięki czemu uśmiechnął się lekko.
~Rengoku Kyōjurō~
Niejednokrotnie śmiech Twojego partnera doprowadzał Cię do tego, że na Twoich policzkach pojawiał się rumieniec. Tak też było i tym razem.
- Jesteś taka urocza... - mruknął, przysuwając się do Ciebie. Po chwili ułożył swoją dłoń na Twoim policzku, by móc kciukiem wytrzeć Twoją nieco ubrudzoną twarz, w okolicach ust. Fakt, to ty zainicjowałaś propozycję randki, w miejscu, gdzie filar wyznał Ci miłość oraz postanowiłaś tam zrobić Wam mały piknik. Czując ciepłą dłoń blondyna, próbowałaś coś powiedzieć, jednak nie byłaś w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa, na co ten, spojrzał na Ciebie czule.
Nikt z Was jednak nie spodziewał się, że zaraz się rozpada deszcz. Jęknęłaś z lekka załamana takim stanem rzeczy, że pogoda nagle się zepsuła. Po chwili poczułaś, jak złotooki okrywa Cię swoim haori, tak, abyś nie zmokła, jednak jemu samemu po chwili włosy nieco opadły na twarz.
- Kyōjurō! Przeziębisz się! - zaprotestowałaś, chcąc mu oddać haori, jednak nie pozwolił Ci, przerywając Ci.
- Nie pozwolę by mój płomyczek zgasł. - odpowiedział, nie przerywając z Tobą kontaktu wzrokowego. Nim znów chciałaś coś dodać, filar płomieni połączył Wasze usta razem.
~Tokitō Muichirō~
Lało jak z cebra od dobrych kilku godzin.
- Dlaczego wciąż pada? - powiedziałaś, z wyczuwalnym zmęczeniem w głosie. Nawet nie patrząc na Tokitō siedzącego obok, wystawiłaś rękę na zewnątrz, poza granicę dachu, aby kilka kropel mocno uderzyło w Twoją dłoń. Po chwili cofnęłaś rękę z powrotem i spojrzałaś na mokrą od deszczu część ciała. - Chyba nie uda się dzisiaj z tą randką...
Mruknęłaś, wciąż nie spuszczając wzroku ze swojej dłoni. Chłopak przysunął się bliżej Ciebie i delikatnie przytulił. Następnie wyjął zza swoich pleców wianek i założył Ci na głowę, całując przy tym kącik Twoich ust.
- A czy spędzony razem czas teraz nie może być randką? - wyszeptał do Twego ucha, gładząc Twoje ramię.
- Chyba tak... - Muichirō powoli wstał i wszedł na deszcz wyciągając do Ciebie dłoń.
- Zatańczymy? - zapytał młody filar, patrząc z miłością prosto w Twoje oczy.
- Nie znam kroków, ale... W porządku. - zaśmiałaś się cicho, delikatnie ujmując dłoń jasnookiego. Pomimo pogody cieszyliście się tą chwilą i udaną randką.
~
Pamiętajcie - czasami nawet i sam autor potrzebuje czyjejś pomocy w pisaniu.
Miłego czegokolwiek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro