Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟎𝟏𝟎.





— - ᴘᴀɪɴ - —

Po waszym pierwszym pocałunku, wasza relacja stała się dość niezręczna i niekomfortowa. Zazwyczaj unikalniście się, omijając tą drugą osobę szerokim łukiem, lub po prostu ignorując jej obecność. Taki stan rzeczy trwał aż do momentu kulminacyjnego, kiedy to po przepracowanym dniu, udałaś się do swojego pokoju i niespodziewanie usłyszałaś ciche pukanie w drewnianą płytę, oddzielająca twoją bezpieczną przystań od ciemnego korytarza.

Jak się chwilę później okazało, to Pain przyszedł cię odwiedzić. Zdziwiłaś się, ale nie skomentowałaś jego czynu, czekając, aż sam wyjaśni ci swoje zamiary. Z jego ruchów i postawy, odczytałaś, że był bardzo niepewny i niezdecydowany. Gdzieś w głębi za to, cieszyłaś się, że mężczyzna wykonał dość duży krok po długiej przerwie, w której to wasza relacja stała się naprawdę niepewna i można powiedzieć, że wisząca zaledwie na jednym włosku. Wracając myślami do zaistniałego stanu rzeczy, zaczęłaś wpatrywać się z niemym oczekiwaniem w postać rudowłosego. Ten za to odchrząknął niezręcznie, zapewne zastanawiając się, jak zacząć rozmowę.

Wyczekiwałaś na jakiekolwiek zdanie wypływające z ust mężczyzny, ale w rezultacie wpatrywaliście się jedynie w siebie nawzajem, trwając w błogiej ciszy. W końcu widząc, że lider nie da rady wykrztusić z siebie ani słowa, postanowiłaś przejąć pałeczkę.

— Słuchaj, więc znaleźliśmy się w dość niezręcznej sytuacji i jeśli mam być szczera, to chciałabym kontynuować rozwój tej relacji. — zaczęłaś pewnie, kompletnie maskując swój niepokój i niepewność.

Pain w odpowiedzi westchnął, tak jakby wszystkie obawy w nim nagromadzone, nagle znalazły swoje ujście. Ponownie odchrząknął, tym razem jednak odpowiadając.

— Jestem takiego samego zdania. — jego głos również wydawał się pewny i opanowany, zresztą jak zawsze, ale zdradziło go jedno zająknięcia. — Cieszę się, że również podzielasz moje nastawienie do tej sytuacji. — kontynuował o wiele ciszej, zapewne mając nadzieję, że tego nie usłyszysz.

Za to ty, zdecydowałaś się na nieco odważniejszy krok, wstając i podchodząc do lidera, chwilę potem mocno do niego przylegając. Niespodziewanie on również odwzajemnił uścisk.

— - ᴅᴇɪᴅᴀʀᴀ - —

Mogłaś być pewna jednego - nigdy wcześniej, nie widziałaś aż tak zdenerwowanego Deidary. Jegomość chodził z niezwykle nadąsana miną, a samo spojrzenie w jego stronę, mogło powodować nagły wybuch. Ciebie za to, skutecznie ignorował. Brakowało ci jego obecności, waszych szczerych rozmów, czy nawet jedynie jego uśmiechu. Widząc w jakim jest stanie, chciałaś dać mu spokój, aby mógł ochłonąć i dopiero zaczęłabyś działać. Niestety, stan jego „oburzenia" trwał już niezwykle długo, a ty powoli nie wytrzymywałaś.

W ten właśnie sposób, znalazłaś się pod drzwiami blondyna, wahając się, czy aby na pewno dobrze postępujesz. Jednak twoje wątpliwości zostały natychmiastowo przerwane, gdy właściciel pokoju otworzył drewnianą płytę i stanął we framudze, a wasze spojrzenia się spotkały. Ujrzałaś w jego niebieskich tęczówkach chwilowe zdziwienie, które szybko zastapił gniewem.

— Co ty tu robisz? — zapytał nieprzyjemnym tonem, przez który po twoim rdzeniu przeszły dreszcze. Twoja odwaga natychmiastowo z ciebie wyparowała, pozostawiając jedynie chęć szybkiej i bezbolesnej ucieczki.

Przełknęłaś głośno nagromadzoną ślinę i starałaś się opanować. Ponownie umieściłaś swoje niepewne spojrzenie w mężczyźnie. Zbierając w sobie determinację, jaka w tobie pozostała, starałaś się skleić w myślach jakąś sensowną wypowiedź.

— Przyszłam w celu wyjaśnienia ostatniej sytuacji. — powiedziałaś w końcu — Na początku chciałam dać ci czas, ze względu na twoje nastawienie, ale myślę, że musimy to ustalić i przedyskutować jak najszybciej.

Deidara w odpowiedzi westchnął, posuwając się na bok, robiąc ci tym samym miejsce, abyś mogła wejść do pomieszczenia. Zmusiłaś swoje skostniałe ciało do wykonania kilku kroków, następnie zajmując najbliższe siedzisko. Wzdrygnęłaś się, czując na sobie baczne i dość wrogi spojrzenie niebieskich, chłodnych tęczówek. Wiedziałaś za to, że skoro zaczęłaś, musisz dalej pociągnąć tą dyskusję.

— A więc, co robimy? Chcesz to całkowicie zakończyć? — zadawałaś pytania, czując, że gula w twoim gardle znacznie się powiększa, a ostatnią część wypowiedziałaś z niemym bólem — A może, chcesz to kontynuować? — dodałaś już o wiele ciszej, mając nadzieję, że tą opcję właśnie wybierze i, że w ogóle to usłyszy.

Nieświadomie wywierałaś na nim presję, wpatrując się w niego wyczekującym, pełnym nadziei i smutku wzrokiem. Nie dawał po sobie jednak tego poznać, usilnie utrzymując kamienny wyraz twarzy. Jego myśli krążyły wokół waszej więzi, której, z zupełnie niewiadomych powodów, za wszelką cenę nie chciał stracić, wręcz przeciwnie, dążył do odbudowania i wzmocnienia jej. Odkąd pojawiłaś się w jego życiu, stało się ono o wiele bardziej skomplikowane, tym samym owe pojawienie się było jakby punktem kulminacyjnym szarej i nudnej rzeczywistości, w której mężczyzna był uwięziony od długiego już czasu. Byłaś nadzieją i czymś ważnym, a na pewno czymś, co chciał przy sobie zachować jak najdłużej. Chciał, abyś trwała przy nim.

— Nie psujmy tego. — odezwał się wreszcie, wyrywając się z wewnętrznych przemyśleń. — Chcę to kontynuować i wzmocnić. — miał wrażenie, że te słowa wypowiedziała osoba stając gdzieś za nim. Nie poznawał sam siebie.

Za to ty zaczęłaś wręcz promieniować szczęściem i radością. Szeroki uśmiech wkradł się niepostrzeżenie na twoje usta, w twarz znacznie rozświetliła. Ten dzień z pewnością będziesz mogła przypisać do kategorii tych najlepszych w twoim życiu.

— - sᴀsᴏʀɪ - —

Postawa mężczyzny niezwykle cię zdziwiła, ponieważ otwarcie mówił o swoich uczuciach. Było to dla ciebie nie lada zaskoczeniem i nie ukrywałaś tego. Sasori był zazwyczaj dość oschły i zamknięty w sobie.

Ale chciałaś tego, a dzięki jego wyznaniu wasza relacja znacznie ewoluowała, co było dla ciebie powodem do głębokiej radości. Spędziliście wspólnie więcej czasu, a sam twórca marionetek często zapraszał cię do pomaganiu mu w pracowni. Tak było i dziś.

— Czyli jeśli chcę przymocować ten fragment — wskazałaś na drewnianą kończynę, leżącą na szerokim stole — to muszę użyć tego narzędzia — podsumowałaś, tym razem łapiąc w dłoń przyrząd przypominający duże szczypce.

— Tak, ale musisz pamiętać jeszcze, aby użyć w pierwszej kolejności tego. — czerwonowłosy podsunął ci pod nos dziwny młotek.

Skinęłaś głową w geście zrozumienia i kontynuowałaś tworzenie swojej pierwszej marionetki. Byłaś z siebie ogromnie dumna. Stwierdziłaś w myślach, że każdy dzień mogłabyś spędzać właśnie w ten sposób.

— - ʜɪᴅᴀɴ - —

Szarowłosy widocznie nie przejął się waszym pocałunkiem, tak jakby było to dla niego normalnością. Ty za to, stałaś się całkowitym przeciwieństwem samej siebie. Gdy tylko mężczyzna pojawiał się w zasięgu twojego wzroku, natychmiastowo odwracałaś wzrok, lub po prostu uciekałaś. Nie poznawałaś sama siebie — zawsze opanowana i pewna siebie (Reader), zmieniła się w zawstydzoną i wystraszoną dziewczynę.

Nie miałaś dawnej odwagi nawet, gdy próbowałaś się nią wykazać. Wiele razy usilnie podejmowałaś próby porozmawiania z Hidanem, niestety za każdym razem kończyły się one fiaskiem. I tym razem się nie udało, przez co zaczęłaś już tracić nadzieję, że kiedykolwiek twój plan odniesie upragniony sukces.

Widocznie Jashinista zniecierpliwił się czekaniem na jakąkolwiek interakcje z twojej strony, więc postanowił przysłowiowo „wziąć sprawy w swoje ręce".

Podskoczyłaś przerażona, czując na swoim ramieniu dużą, ciepłą rękę, która wyrwała cię nagle z chwilowego zawieszenia. Leniwie skierowałaś wzrok w  stronę właściciela kończyny. Odkrywając kto jest nieuprzejmym jegomościem, prawie zeszłaś na zawał. Hidan widząc twoją bladą twarz, posłał ci pokrzepiający uśmiech, który tylko pogłębił twój strach i obawy. Wiedziałaś, że kiedyś dojdzie do waszej rozmowy, ale nie zdawałaś sobie sprawy, iż nastąpi to tak szybko. Niestety, nie mogłaś już od tego uciec, tak jak robiłaś to kilka razy wcześniej. I właśnie ten fakt cię dobijał.

Z braku drogi ucieczki, zaczęłaś wpatrywać się w niego z widocznym wyczekiwaniem. Skoro miał ci coś do powiedzenia, niech zrobi to szybko i będzie po sprawie. To widocznie zadziałało, bo już po chwili Jashinista zabrał swoją dłoń z twojego ramienia, wycofał się kilka kroków w tył, stając dokładnie na przeciw ciebie.

— Co się dzieje? — zapytał wprost. Hidan jakkolwiek głupio by to zabrzmiało, nie wiedział o co ci chodzi. Uważał, że twoje zachowanie było po prostu dziwaczne, przez co zaczął się poważnie martwić. Relacja z tobą, była dla niego czymś, co zaczął traktować poważnie. Chciał pozwolić się temu rozwijać, wzrastać i upadać. Pragnął, abyś po prostu z nim była. Nie wiedział czemu, ale sama twoja obecność dużo dla niego znaczyła. Byłaś dla niego „tym kimś".

I w tym momencie wiedziałaś, że musisz się wziąć w garść. Musiałaś przejąć inicjatywę i dowiedzieć się, co dalej z relacja między wami. Wzięłaś głęboki wdech, licząc, że pomoże ci się to nieco uspokoić.

— Już wszystko w porządku. — wytłumaczyłaś na początku, odpowiadając tym samym na jego pytanie. — Muszę wiedzieć, czy... czy chcesz, aby coś z tego było... — Hidan spojrzał na ciebie zaskoczony, nie wiedząc co odpowiedzieć. — Chodzi mi o to, czy chcesz, abyśmy kontynuowali rozwój tej relacji. — sprecyzowałaś szybko.

— Oczywiście, kurwa! — całe napięcie utworzone między waszą dwójka całkowicie wygasło. Westchnęłaś ciesząc się, że mężczyzna wraca do swojego „typowego" słownictwa.

Nawet nie spostrzegłaś, gdy zostałaś przyciągnięta i zamknięta w jego niedźwiedziem uścisku, z którego za nic nie chciał cię wypuścić.

— - ɪᴛᴀᴄʜɪ - —

Unikanie Uchihy stało się dla ciebie pewnego rodzaju hobby. O ile unikanie osoby, z którą ma się pewne niewyjaśnione sprawy, może być uznawane za swojego rodzaju rozrywkę. Nie, jednak źle to ujęłam — ty po prostu otwarcie uciekłaś przed nim, nie dając nawet szansy na jakąkolwiek rozmowę, lub interakcje. Czarne scenariusze waszej wymiany zdań krążące po twojej głowie, całkowicie uniemożliwiły ci danie Itachiemu choćby szansy. Podświadomie wiedziałaś, iż postępujesz źle, nierozsądnie a wręcz dziecinnie i niedojrzale, ale pomyślnie odsuwałaś od siebie ten głos mądrości, coraz bardziej brnąc w zaparte. Słynęłaś z niezwykłej upadłości, która i tym razem dała o sobie znać.

Ale któregoś pochmurnego dnia (jak widać, również pogoda postanowiła oddać nastrój sytuacji między wami), widząc bardzo zdołowanego mężczyznę, po prostu nie wytrzymałaś. Chciałaś wykazać się resztkami godności, które jeszcze ci pozostały, i sama zainicjować rozmowę. Dopiero teraz uświadomiłaś sobie, że Uchiha zawsze szanował twoje decyzje i zapewne było tak tym razem.

— Itachi, chciałabym wyjaśnić sytuację, która zaszła wcześniej między nami. — powiedziałaś na jednym wdech, stojąc na przeciwko niego.

Itachi podniósł gwałtownie głowę, wybudzają się jakby z pewnego rodzaju transu. Przesunął czarnymi tęczówkami po pomieszczeniu, następnie ulokowując spojrzenie w twojej osobie. Wyraz jego twarz, jak zwykle, zdawał się przerażająco poważny, lecz jego zadowolenie z zaistniałej chwili, przedstawiały jego oczy, w których tańczyły ledwo zauważalne iskierki szczęścia. W końcu odezwał się swoim standardowym tonem.

— Szkoda, że tak późno. — wygarnął szczerze, wzdychając ciężko. Nie zraziło cię to jednak, ponieważ zdawałaś sobie sprawę z niepotrzebnego przeciągania czasu do tej wymiany zdań, która mimo wszystko, kiedyś by się wydarzyła. — Jeśli chcesz znać moje zdanie - myślę, że powinniśmy to kontynuować. — wyjaśnił.

Wewnętrznie właśnie wykonywałaś swój zawiły taniec szczęścia, ale w rzeczywistości jedynie polowałaś energicznie głową na „tak" i uśmiechnęłaś się szeroko.

— - ᴛᴏʙɪ - —

Między wami od tamtej pory praktycznie nic się nie zmieniło, oprócz tego, że staliście się sobie naprawę bliscy. Każda spędzona wspólnie chwila, była dla was wspaniała, a wypady po cukierki nie miały końca. Któregoś dnia dostaliście nawet naganę od lidera, którą jakoś specjalnie się nie przejęliście. Liczyła się tylko wasza dwójka, słodycze, no i może denerwowanie Deidary.

— - ᴋɪsᴀᴍᴇ - —

Całe napięcie nagromadzone między waszą dwójką, zniknęło zaledwie kilka dni po konkretnym incydencie. Nie było niezręcznie, — wręcz przeciwnie, udało wam się przyjemnie spędzić czas. Musiałaś przyznać, że coraz częstsze wycieczki nad jezioro, stały się dla ciebie wręcz codzienną, przyjemną rutyną, na którą niecierpliwie czekałaś. Kisame napewno wprowadził do twojego życia dużo szczęścia i pozytywnej energii, za którą każdego dnia niemo mu dziękowałaś.

— - ᴋᴀᴋᴜᴢᴜ - —

Często próbowałaś zainicjować rozmowę, w której omówicie przebieg i podział majątkowy w waszej relacji, ale Kakuzu usilnie dawał ci do świadomości, że nic z tego. Do tego, za każdym razem, wypierał się waszego pocałunku, mówiąc, że „tylko sobie coś ubzdurałaś".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro