Rozdział 14
Jin siedział przed salą operacyjną, zaciskając dłonie na materiale spodni. Ręce trzęsły mu się niemiłosiernie. Zdecydowanie nie miał teraz siły na szukanie świeżych poszlak Pożeracza. Seokjin był przerażony, jednak wiedział, że morderca w końcu znajdzie Jimina.
No właśnie, Park... Od dwudziestu minut kucał, skulony, pod ścianą. Kim naprawdę był wdzięczny blondynowi za tak szybką reakcję. Chociaż może nie była to tyle, co reakcja, a zbieg okoliczności. W końcu chłopak zadzwonił do niego, aby przyszedł z nim porozmawiać.
Czarnowłosy spojrzał na łkającego, naprawdę mu współczuł. Życie nie rozpieszczało Jimina. Z pomieszczenia wyszła pielęgniarka. Seokjin zerwał się na nogi i podbiegł do kobiety.
- Przepraszam, czy wiadomo już co z Jungkookiem?- zapytał szybko. Brunetka poklepała go po ramieniu.
- Jego życiu nic już nie zagraża. Niedługo zostanie przeniesiony do sali poznieczuleniowej.
Kim odetchnął z ulgą. Podziękował kobiecie i ruszył w stronę siedzenia. Zmienił jednak zdanie. Ukucnął przed Parkiem, delikatnie go szturchając.
- Jimin, teraz będzie już dobrze.
Chłopak spojrzał na niego. Miał całą opuchniętą od płaczu twarz. Jin skrzywił się, chwycił mniejszego za nadgarstek i pociągnął do góry. Nie mieli za dużo czasu. Niedługo do szpitala zjedzie się cała dochodzeniówka. Nie będą mogli ustalić wersji zdarzeń.
Seokjin zaciągnął blondyna do łazienki, żeby mógł obmyć twarz. Oparł się pośladkami o zlew, po uprzednim sprawdzeniu wszystkich zakamarków. Robili coś nielegalnego, za co mogli zostać ukarani.
- Jungkook na pewno będzie co najmniej upomniany, jeśli ktokolwiek dowie się, że u ciebie bywał.- Kim nie miał zamiaru owijać niczego w bawełnę. Teraz czas był ważny i to jak postanowi postąpić Park.- Będą cię o to pytać na przesłuchaniu, którego przykro mi, ale niestety nie ominiesz.
- Jin, co będzie dalej?- zapytał blondyn, a głos mu odrobinę zadrżał.- Rozdzielą nas?
- Jeżeli będziesz zeznawał tak, jak ci teraz powiem, to nie. Musisz jakoś przekonać śledczych. Powiedz, że zaskoczył cię, kiedy przyszedł zobaczyć co u ciebie- mówił szybko brunet, stukając opuszkami palców o blat.- Musimy wziąć tą wersję zdarzeń.
- A co z rzeczami Jungkooka u mnie w mieszkaniu? Policja będzie chciała je przeszukać.
- Musimy je stamtąd zabrać... Tylko teraz ani ja ani ty nie możemy się ruszyć ze szpitala.- Seokjin ukrył twarz w dłoniach.- Nie pomyślałem o tym!
Drzwi do łazienki uchyliły się i do środka wślizgnęła się szczupła sylwetka policjanta. Jimin zacisnął wargi i opuścił głowę, udając bardzo zainteresowanego swoimi stopami.
- Tae? Nie powinieneś być teraz na komendzie?- zapytał starszy Kim.
- Myślę, że mogę wam pomóc- stwierdził mężczyzna, ukazując swój kwadratowy uśmiech.- Jestem świadomy, dlaczego Jeon był u Jimina. Pilnuje cię, prawda?
Blondyn zwrócił się do Parka, który zaskoczony podniósł wzrok. Kim był ten policjant?
- Skąd wiesz?- Seokjin stał się podejrzliwy.- Byliśmy ostrożni.
- Od samego początku jestem partnerem tego głupka. Do tego pracuje już kilka lat jako śledczy.
- Taehyung...
- No dobra, Jungkook mówił przez sen. Wtedy się tego domyśliłem- burknął obrażony. Jimin powstrzymywał się od parsknięcia. Przed chwilą bał się tego wysokiego chłopaka, ale teraz przejrzał na oczy. Tae miał charakter dziecka i zgrywał się.- Jakiś czas to już trwa.
Jin przeczesał palcami włosy i odetchnął.
- Łamiemy właśnie prawo, jeśli nas złapią...
- Nie jestem dzieckiem, wiem jakie są konsekwencje. Tu chodzi jednak o szczęście mojego przyjaciela.
***
Hoseok wyszedł z pokoju przesłuchań. Był już późny wieczór i większość współpracowników-szczęściarzy wróciła już do domów. Ten dzień naprawdę mu się dłużył. Musiał uczestniczyć w sekcji zwłok, potem przesłuchiwać świadków ataku Pożeracza na funkcjonariusza policji.
Już wiedział, dlaczego oddelegowano go do tej sprawy. Jego ojciec próbował go odseparować od reszty pracowników. Celem seniora Junga było, aby jego syn nie ingerował za bardzo w politykę. Hoseok miał siedzieć cicho, nie wychylać się. Dlatego dostał sprawę, której nie rozwiązał nawet sławny prokurator Choi.
Jung usiadł na jednym z kilku krzeseł na korytarzu i rozluźnił krawat pod szyją. Oparł potylicę o zimną ścianę za sobą. Naprawdę wiele rzeczy w tej chwili musiał, a nie miał już siły. Uchylił powieki, słysząc zbliżające się kroki. Tuż przed nim stanął Min, którego obecność zwiastowała jeszcze więcej akt do sprawdzenia. Westchnął ciężko.
- Przyniosłem wszystkie sprawozdania, które chciałeś- powiedział szatyn, podnosząc do góry karton.
- Dzięki. Możesz położyć to obok, na krześle- odparł prokurator, uśmiechając się słabo.- Zajmę się tym za chwilę.
- Jasne...
Yoongi zostawił pudło we wskazanym miejscu. Przyjrzał się nowemu prawnikowi. Widocznie wszyscy mieli dzisiaj męczący dzień, bo i on wyglądał jak duch samego siebie. Pożegnał szybko Junga, zostawiając go samego z dokumentami.
Odchodząc, na zakręcie instynktownie zerknął na siedzącego Hoseoka, który przysypiał na siedząco. Mruknął pod nosem coś o zaniedbywaniu zdrowia.
Prokurator naprawdę starał nie poddać się senności, ale opadające powieki były coraz cięższe. Oparł wygodniej głowę, obiecując sobie, że to tylko chwila i wraca do pracy.
Rozbudziło go bolesne kopnięcie w piszczel. Stęknął i niezadowolony spojrzał na napastnika, który przy okazji go obudził. Brązowowłosy podał mu kubek z parującą jeszcze kawą. Jung zamrugał zaskoczony, ale z wdzięcznością przyjął napój bogów.
- Nie wypada, aby zasnąć w pierwszy dzień pracy- rzucił Min, po czym szybko się oddalił, zanim tamten zdążył podziękować.
Brunet odprowadził go spojrzeniem, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech.
***
Jungkook uchylił powoli powieki, które nieznośnie mu ciążyły. Przez chwilę miał ochotę znowu zasnąć, ale przed nim pojawiła się zmartwiona twarz Seokjina. Mężczyzna wyglądał jakby miał za sobą nieprzespaną nockę. Cienie kontrastowały z bladą twarzą i potarganymi włosami.
- Nareszcie się wybudziłeś- stwierdził Kim.- Nawet nie wiesz jak nas wystraszyłeś, idioto!
- Też się cieszę, że cię widzę- wychrypiał Jeon. Zamrugał, czując ból w gardle.- Mogę dostać trochę wody?
Seokjin od razu rzucił się do dzbanka, stojącego na stoliczku obok łóżka. Kiedy brunet zaspokoił pragnienie, a język odkleił mu się od suchego podniebienia, poczuł się od razu lepiej. Rozejrzał się po pokoju, w którym leżał tylko on. Nie widział też osoby, której się spodziewał. Próbował zdusić w zarodku, pulsujące rozżalenie. Wyłapał też współczujące spojrzenie Jina.
Jimin nie czekał przy nim. Dlaczego? Czy chłopak wystraszył się na tyle, że nie chciał mieć już z nim nic wspólnego? A może... Tętno czarnowłosego przyśpieszyło, serce kołatało się niespokojnie. Parkowi coś się stało?
- Poinformuję pielęgniarkę, że się obudziłeś. Poczekaj chwilkę.- Kim wstał z niewygodnego taboretu i kaczym krokiem wyszedł z pomieszczenia.
Jungkook pociągnął nosem. Strasznie go bolała głowa, pewnie przez narkozę. Zerknął na kapiącą wolno kroplówkę i aparaturę monitorującą życie. Irytowało go to miarowe pikanie maszyny. Skoro się jednak obudził, to niedługo ją zabiorą.
Do pokoju wrócił Seokjin, a z nim mężczyzna w kitlu, pewnie lekarz dyżurujący. Jeon próbował złapać spojrzenie Kima, ale ten uporczywie spoglądał wszędzie, tylko nie na niego.
- To regulaminowe sprawdzenie czy nie ma żadnych skutków ubocznych- powiedział lekarz, a czarnowłosy pomyślał, że ma on bardzo miły dla ucha głos.- Boli cię coś? Masz nudności?
- Tylko trochę głowa- odparł Jungkook.
- Po południu przyjdzie doktor, który cię operował i sprawdzi szwy...
Jeon przestał zwracać uwagi na mężczyznę w momencie, kiedy drzwi do pomieszczenia przesunęły się. Serce w nim zamarło, jakby w oczekiwaniu. Do środka wślizgnął się chłopak w czarnej bluzie z kapturem. Blondyn wyraźnie się przygarbi, chcąc stać się niewidoczny.
Ale Jungkook go widział i to wystarczyło. Kąciki jego warg uniosły się delikatnie, widząc drobną sylwetkę Parka. Odetchnął z ulgą. Pozwolił, aby ulotniło się z niego całe napięcie i zdenerwowanie, które przed chwilą w sobie kumulował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro