Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Jungkook leżał na łóżku, oplatając ramieniem drobną sylwetkę Jimina. W jego głowie cały czas pojawiało się wspomnienie pocałunku, przez które rumienił się i czuł motyle w brzuchu. Jeśli on był zmieszany oraz zdezorientowany, to co dopiero blondyn?

Poczuł jak chłopak zadrżał, mimo grubego golfu na sobie. Po omacku, wolną ręką chwycił za koc i ich opatulił.Oparł skroń o czubek głowy Parka. Włosy Jimina pachniały malinami, miętą i letnim wiatrem. Wypłowiałym wspomnieniem beztroski.

Jeon nigdy nie wiedział jak się zachowywać przy tak bliskim kontakcie z drugą osobą. Czuł wtedy wręcz przygniatające zażenowanie. Teraz jednak sam tego potrzebował. Zwykłego przytulenia. Poczucia bezpieczeństwa, którego w ostatnich dniach nie miał za wiele.

Blondyn oddychał miarowo, Jeon był jednak pewien, że nie śpi. Może rozmyśla tak jak on? Cieszy się, iż tak po prostu leżą czy też wręcz przeciwnie.

- Jimin?

- Jungkook?- zagadnęli w tym samym momencie, Park speszył się.- Dobra, ty zacznij.

- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał brunet, wiedząc, że zadał najgorsze pytanie na świecie.

- Co takiego?

- Pocałowałeś mnie.

Zapadła cisza. Jungkook obawiał się, że blondyn wyczuwa jak jego serce niespokojnie łomocze o klatkę piersiową.

- Właściwie... Nie wiem, nie pytaj mnie o takie rzeczy- jęknął Jimin, chowając twarz w kołdrze. Nachylił się i odkrył koc. Na Jungkooka spojrzały przestraszone, czekoladowe oczy, w których pewnie mógłby utonąć. Park zaczął delikatnie zaciskać usta ze zdenerwowania. 

- To nie jest pytanie. Ja po prostu... Przepraszam i dziękuję.- Brunet był zaskoczony oraz zdezorientowany. To on przed chwilą zadał takie niezręczne pytanie, a teraz.- Jesteś koło mnie, mimo że nie musisz. Pocieszasz. Widziałeś też jak zachowuję się, gdy cierpię.- Zrobił przerwę na oddech i gwałtownie podniósł się do siadu.- A ten pocałunek... Gra hormonów? Kwestia chwili? Uznajmy to za wypadek.

Jeon parsknął i również usiadł. Spojrzenie Jimina wędrowało po całym pokoju, omijając jednak postać policjanta.

- Wypadek?- Jungkook upewniał się, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, nachylił się. Przybliżył twarz do tej blondyna i złożył na jego pełnych wargach szybkie cmoknięcie.- To też możemy uznać za przypadek.

Ponownie pocałował drobniejszego chłopaka w usta, uśmiechając się zawadiacko. Kiedy odsunął się, ujrzał osłupiałego Parka. Chwycił go za zarumienione policzki.

- Powiedzmy, że to było wydarzenie losowe przy pracy- powiedział brunet, a jego uszy się zarumieniły. Oboje siedzieli tak jeszcze przez chwilę, omijając się spojrzeniami. Próbując zrozumieć, co się aktualnie dzieje z ich relacją.

Przez głowę Jungkooka przeleciała myśl, że to idealna chwila, aby zebrać zeznania od Jimina. Możliwe, że chłopak by na to poszedł, gdyby nie ujrzał w czekoladowych oczach Parka łzy. Wzdrygnął się.

- Hej, co się dzieje?- zapytał, jednocześnie bojąc się odpowiedzi. Może on naprawdę nie chciał tego od niego.- Słuchaj, nie musimy tego ciągnąć.

Brunet wstał szybko z łóżka. Bolało go to, ale nie był w stanie nic na to poradzić. Jimin jako ofiara wiele wycierpiał. Jungkook nie zdziwiłby się, gdyby chłopak nie mógł znieść bliskości. Właściwie, pewnie on by tak reagował. Unikał ludzi.

Wyszedł z sypialni, kierując się do kuchni. Przyszykował kubek na kawę, włączył czajnik. Oparł się ciężko o kant blatu i odchylił do tyłu głowę, zamykając oczy.

Czemu on zawsze brnął na tak niebezpieczne rejony? Czemu zawsze wpakowywał się w kłopoty? Nie mógł iść najprostszą drogą do celu? Doskonale znał odpowiedź. Gdyby tak robił, nie byłby sobą. Stałby się zupełnie kim innym, ale czy ludzie się nie zmieniają? 

Westchnął ciężko. Brunet naprawdę nie miał pojęcia, co w tej chwili ma uczynić. Wynieść się z tego domu? Może znowu unikać blondyna za wszelką cenę? Może złożyć dokumenty o przeniesienie? Rozpaczliwe rozmyślania Jeona przerwały ramiona, które objęły go w pasie. Poczuł ciepły oddech na szyi, gdy niższy się w niego wtulił.

- Jungkook- szepnął Jimin, ale jego towarzysz go zignorował.- Spójrz na mnie, proszę.

Między nimi zapadła cisza. Brunet miał uporczywie zamknięte powieki, a ciało Parka coraz częściej drżało. W pomieszczeniu rozległ się szloch. Chłopak mocniej przywarł do pleców wyższego. Jungkook chwycił dłonie jasnowłosego, po czym zaczął go delikatnie kołysać, próbując uspokoić. Jednak ten zaniósł się jeszcze gorszym płaczem.

- Nie chcę cię skrzywdzić- powiedział brunet niepewnie.- Po prostu...

- Po prostu przy mnie bądź- wyjąkał Jimin, patrząc załzawionymi oczami na Jeona.

***

Seokjin wszedł na komendę. Rozejrzał się jakby szukał jakiś zmian, ale żadnych nie ujrzał. Przecież przez ten krótki czas nie mogło się wiele pozmieniać. Kiwnął głową w stronę przechodzącego Chanyeola, który uśmiechnął się radośnie na jego widok. Śnieżnobiała czupryna mężczyzny wyróżniała się wśród tłumu.

Kim mimowolnie porównał jego sylwetkę do drugiego Parka. Jak to możliwe, że byli swoimi przeciwieństwami, pomimo wspólnego nazwiska? Potrząsnął głową, lekko rozbawiony i skierował się w stronę swojego gabinetu. Musiał zostawić swoje drobiazgi. Przecież nie będzie biegał po komendzie z torbą. Z uśmiechem mijał kolegów z pracy, modląc się, aby nie spotkać tej jednej osoby, której nie chciał widzieć.

Otworzył drzwi gabinetu, położył aktówkę z boku biurka i wypakował notebooka, od razu uruchamiając sprzęt. Zanim zdążył usiąść, w pomieszczeniu rozległo się pukanie, a do środka wszedł Namjoon. Na jego widok serce Kima wykonało salto. Zaraz jednak przypomniał sobie, dlaczego wziął sobie wolne.

- Wróciłeś- stwierdził detektyw, spoglądając gdzieś w bok. Naraz jednak wyprostował się dumnie i zaczął powoli podchodzić do lekarza, który mimowolnie się cofał, aż oparł się pośladkami o parapet.

- Czego chcesz?- spytał Jin chłodno, ciesząc się, że głos mu nie zadrżał. Dowódca jednostki kryminalnej stanął tuż przy nim, brunet mógł poczuć jego oddech na swojej twarzy.

- Czemu cię tak długo nie było?

Mniejszy zmrużył gniewnie oczy i odepchnął od siebie mężczyznę.

- Ty powinieneś dobrze wiedzieć, dlaczego- wysyczał wściekle. Seokjin miał już go uderzyć, ale szatyn przytrzymał mu nadgarstki.

- Słuchaj, nie chciałem żeby tak wyszło, naprawdę!

Brunet wbił wrogie spojrzenie w jasno brązowe włosy Namjoona, to on kazał mu wybrać ten kolor, twierdząc, że będzie mu w nim ładnie. Nie mylił się, lecz teraz to nie miało znaczenia.

- Kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi, że jesteś żonaty?!- wrzasnął Kim, wyrywając się mężczyźnie. W końcu mu się to udało. Dysząc ciężko, poprawił włosy, chwycił kitel i skierował się do wyjścia.

Szatyn znowu go zatrzymał, chwytając za ramię.

- Proszę, porozmawiaj ze mną- błagał Namjoon. Wargi Jina zadrżały, jakby zaraz miał się rozpłakać. Zerknął na bok i zaczął wolno brać wdechy oraz wydechy, próbując się uspokoić.- Nie zostawiajmy tak tej sprawy.

Lekarz uchylił usta by odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu osoba, która wkroczyła prężnie do środka. Czarne włosy miał ułożone w artystyczny nieład z przedziałkiem na środku. Jego usta wykrzywione były w radosnym, jak wiosenne słońce, uśmiechu.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam- roześmiał się.

- Nie przeszkadzasz. Co pana tu sprowadza?- zapytał grzecznie Seokjin.

- Jestem Jung Hoseok, prokurator. Zostałem wysłany, aby być przy sekcji zwłok zostawionych przez sławnego "Pożeracza".

Jin i Namjoon spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.

- A co z panem Choi? To on był prokuratorem odpowiedzialnym za tę sprawę- rzekł szatyn, marszcząc brwi.

- Przeszedł na emeryturę, a że ja byłem jego uczniem, to mnie przypadła ta sprawa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro