Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 2



Czarnowłosy otworzył szybko powieki, czując się jakby zaspał. Dziwiło go, czemu jeszcze na dworze nie jest chłodno, skoro nie raziło go słońce. Otrząsnął się po śnie. Dopiero wtedy zauważył błąd w toku myślenia. Nie spał na dworze, lecz w jakimś budynku, nawet nie jakimś, ale w remizie.

Szybko wygrzebał się z pościeli, zdezorientowany. Czy tylko mu się to śniło? Cała ta sytuacja pod drzewem? A ta w szatni? To wszystko była nocna mara? Jeonowi zrobiło się przykro.

Wstał jak co dzień z łóżka, ciągle przekonany, że to był sen. Wszedł do łazienki i przejrzał się w lustrze. To go mocno otrzeźwiło. Stał na zimnych kafelkach w czarno-białej koszuli, którą widział dzisiaj u Jimina.

Wyszedł z pomieszczenia i od razu natknął się na inną osobę. Wysokiego chłopaka z pierwszego zastępu.
- Obudziłeś się? To dobrze.- rzekł tamten.- Hyungwon.
- Jungkook. Co się stało?

Przedstawili się sobie szybko. Ciastek czuł się niekomfortowo, przez wzrost tamtego. Wysoki, szczupły i przystojny. Szatyn westchnął ciężko.
- Zostaliśmy odesłani. Sam dowódca o tym zadecydował.
- Park? Czemu miałby nas odsyłać?- czarnowłosy się wkurzył.
- Ja zraniłem się siekierą i rozpraszałem Wohno, który nie chciał za żadne skarby mnie zostawić w spokoju, a ty zasłabłeś z tego co słyszałem. Mam nadzieję, że już się dobrze czujesz.

- Tak, chodźmy z powrotem. Musimy im pomóc.- Kook rwał się do roboty, mimo złości na Jimina.
- Przykro mi, zostaliśmy zawieszeni.- Westchnął mężczyzna. Również nie wyglądał na zadowolonego z tej całej sytuacji.- Poza tym nie wiemy gdzie się teraz znajdują. Zmienili miejsce pobytu.

- Ile czasu minęło?
- Ponad osiem godzin.- mruknął tamten.

W głowie bruneta rozpętała się burza, porównywalna do tej szalejącej właśnie w lesie. Niemożliwe by tyle spał. A Jimin by mu tego nie zrobił, chociaż...

Chłopak spojrzał na swoje obandażowane dłonie i zrozumiał co tu robi. Na pewno rudy uznał, że zbyt mocno się zranił. Nie był w stanie efektywnie pracować, tylko by przeszkadzał.
- Biorę pierwszą zmianę przy radiu.- chłopak naprzeciwko niego powiedział, po czym odszedł w stronę biura. Według Jeona, miał bardzo specyficzny charakter.

Kook włóczył się przez kolejne dwie godziny po całej remizie. Nie mógł powstrzymać pesymistycznych myśli. W końcu znudzony dołączył do Hyungwona, który czekał na raporty. Żadne jednak nie napływały.

Czas mijał. Z braku zajęcia, zaczęli rozmawiać. Na początek sztywno, ale zaczęli się rozkręcać, poruszając coraz to bardziej żenujące tematy. Byle tylko odwrócić swoją uwagę od ponurej bezsilności.

W tym pomieszczeniu spędzili ponad osiemnaście kolejnych godzin, zanim radio litościwie się odezwało. Brunet rozpoznał głos Sugi.
- Największy kryzys zażegnany.- rzekł kolega z zastępu Jeona.- Nie powinno być już zagrożenia dla pobliskich budynków i cywili.
- Przyjąłem.- Odparł profesjonalnie Hungwon. Próbując powstrzymać natarczywego kolegę, ale mu się nie udało.

Jungkook wyrwał mu mikrofon.
- Nic wam nie jest?- spytał.
- Nie martw się Ciastek, tylko zmęczenie.- Tym razem odezwał się Jin.

Młody odetchnął z ulgą, słysząc jego głos.
- Musimy kończyć. W ciągu paru godzin powinniśmy być z powrotem w remizie.- Zastępca dowódcy szybko zakończył rozmowę.

Jednak strażacy nie pojawili się w ciągu najbliższych pięciu godzin. Hyungwon siedział jeszcze bardziej jak na szpilkach. Strasznie martwił się o przyjaciela. W końcu, mimo że Kook był młodszy, wysłał go do sklepu, by mężczyźni jak wrócą mieli coś do jedzenia oraz by zająć go czymś.

Chłopak został sam. Przez tę chwilę samotności zdążył pomyśleć nad swoimi uczuciami do Parka. Nie sądził, że czuje coś głębszego. Przywiązanie? Przyjaźń? Tak, tylko to. Martwił się o Jimina jak przyjaciel, a pocałunek to czysty przypadek, urok chwili, nic więcej.

Tak sobie powtarzał, bo jak można nazwać nagłą namiętność rudego? Wyżyciem się? Gwałt to na pewno nie był. Co to, to nie. Mężczyzna był tak atrakcyjny dla Kooka, że na pewno nie było to molestowanie.

Kooka z ciężkich i filozoficznych myśli wyrwał głos kogoś innego niż Hyungwona, a mianowicie Namjoona, który właśnie wetknął głowę do pomieszczenia.
- Tu jesteś młody. Myślałem, że gdzieś poszedłeś.
- Już skończyliście?- Chłopak zerwał się na równe nogi, uradowany.
- Tylko Tae i ja. Mieliśmy przespać się trzy godziny i wrócić.- Uśmiechnął się Rapciu.- Rozkaz Jimina.
- Akcja trwa już tyle czasu...
- Jeśli miałbym określić mniej więcej w którym miejscu jesteśmy, to byłaby ćwiartka. Zabezpieczyliśmy strefy najbardziej narażone i polaliśmy część lasu. Teraz musimy nadzorować pożar, a następnie będziemy gasić pogorzeliska.- powiedział Monster po czym zaczął ziewać.- Przeproszę cię teraz, zamierzam wykorzystać czas wypoczynku.

Zostawił Jeona. Chłopak zaczął się martwić o kolegów. Tyle godzin gasić pożar i pracować fizycznie? Niemożliwe, by ktokolwiek to wytrzymał.

Przez najbliższe kilkanaście godzin strażacy przyjeżdżali odpocząć. Nadaremno jednak Jungkook wyglądał Jimina przy każdej wymianie. Naprawdę się o niego martwił.

Minęły ponad dwie doby od kiedy dostali zgłoszenie. W końcu brunet się doczekał. Pod remizę zajechały dwa wozy, które wyruszyły na akcję.

Kook wbiegł razem z Hyungwonem do hali garażowej. Z samochodów wręcz wypełzali zmęczeni mężczyźni.
- Dwoje rannych.- mówili między sobą strażacy z pierwszego zastępu. Wyglądali na smutnych. Serce młodego załopotało, tak jakby chciało uciec z piersi. Gdzie jest Jimin? Nie było go nigdzie widać. Po minie Hyungwona stwierdził, że nie tylko on ma takie myśli.
- Właśnie dostałem telefon, że zmarli w drodze do szpitala!- krzyknął Shownu, wychodząc zza wozu.

Koło Jeona rozległ się zduszony okrzyk. Chłopak obrócił się w samą porę, by złapać osuwającego się na ziemię Hyungwona i go delikatnie na niej ułożyć.

- Gdzie jest Wonho?- jęknął omdlały strażak.
- Hej spokojnie...- Kook kucał koło szatyna.- Na pewno jest gdzieś tu.
- Jeon. Dwie osoby martwe. Nigdzie go nie widzę.

Na zewnątrz czarnowłosy wyglądał na spokojnego, ale w środku zaczął panikować.
Nie widział Parka od sytuacji pod drzewem. Nie słyszał tez jego pięknego głosu w radiu, chociaż powinien składać raporty do spisania.

Chłopak na ziemi przytulił się do niego i zaczynał moczyć mu koszulkę łzami. Kooki znosił to z pozornym spokojem. Samemu miał ochotę się rozpłakać, ale nie mógł. Nie miał siły.

- Jungkook! Hyungwon!- Ostatni wysiadł wyczerpany Jin. Wyglądał naprawdę mizernie, jakby stracił dziesięć kilo.
- Gdzie jest jego przyjaciel?- spytał Kook.
- Wonho to jego chłopak. Jest w szpitalu razem z Dowódcą.
- Co się stało?- szatyn wyszeptał.
- Są ofiary. Dwie osoby.
- Czyli...
- Cywile.

Jungkook poczuł ulgę, przemieszaną ze smutkiem.

Na powrót mężczyzny czekał nie całe półtorej godziny. Rudowłosy razem z chłopakiem Hyungwona wyglądali jakby przeszli piekło, co pewnie nie było dalekie od prawdy.

Ciągle brudni i spoceni weszli do remizy przez garaże. Nikogo tam wtedy nie było. Wszyscy umęczeni spali grzecznie na swoich posłaniach.
Oboje byli zdecydowani by iść w ich ślady zaraz po kąpieli.

Wręcz biegiem wpakowali się pod gorącą wodę, zmywając wszystkie trudy. Chwilę później żegnali się na korytarzu.
Jimin miał sypialnię w innej części remizy jako ten bardziej uprzywilejowany. Mimo jego niechęci, musiał sypiać z dala od innych.

Jungkook wychodził właśnie z kuchni, gdy go zauważył. Ruszył wolno za nim.
Mężczyzna wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi.

Park zatrzymał się na środku pokoju, czując wilgoć nad górną wargą. Podniósł rękę i dotknął, by zobaczyć co to.
Zachwiał się widząc krew na palcach. Dopiero teraz poczuł się zmęczony, potwornie zmęczony.

Jimin poczuł jak nogi się pod nim uginają. Padł ciężko na ziemię, zemdlony.

Chwilę później do pokoju dowódcy wparował Kook. Przerażony zauważył nieruchome ciało strażaka. Rzucił się na ziemię koło niego. Miał podstawowe wykształcenie dotyczące pierwszej pomocy. Odwrócił Parka na plecy. Zauważył krew, która delikatnie leciała z nosa.

Rozejrzał się. Nie może pozwolić mu leżeć na ziemi. Chwycił go na księżniczkę i podniósł z zaskoczeniem stwierdzając, że dowódca jest lekki. Ułożył go delikatnie na łóżku.

Park wyglądał tak niewinnie i bezbronnie. Szatyn westchnął, pocierając nos z zawstydzenia.

Chwycił paczkę chusteczek, ocierając mu krew z łuku kupidyna. Jeon naprawdę chciał porozmawiać z rudym, ale zapomniał przy tych całych rozważaniach o zmęczeniu Parka, które teraz miało swoje skutki.

Podciągnął mężczyznę wyżej na łóżko, zdjął buty z jego nóg i pod wpływem impulsu położył się koło niego. Kook miał podstawowe szkolenie pierwszej pomocy, dlatego, słuchając równomiernego oddechu rudowłosego, stwierdził, że mężczyzna potrzebuje tylko odpoczynku.

Jeon zamknął na chwilę oczy, bo czekanie na czerwonowłosego karła było dosyć męczące. Delikatny świst wydychanego przez Parka powietrza wkrótce ukołysał go do snu.

Jimin otworzył rano oczy, z zaskoczeniem stwierdzając, że się wyspał. Od wielu lat nie przespał całej nocy. Obrócił leniwie głowę w lewo i przeciągnął się.
Coś koło niego skwitowało to niezadowolonym mruknięciem.

Mężczyzna zamarł zaskoczony. Na jego piersi, z zarzuconym przezeń ramieniem, spał Jungkook. Park zamrugał szybko, myśląc, że ciągle śpi. Co ten nowy strażak robił z nim w łóżku? I dlaczego rudowłosy czuł się tak wypoczęty? Czyżby ten dzieciak tak na niego działał?

Leżał w bezruchu, patrząc na śpiącego chłopaka. Czuł jak gdzieś w środku robi mu się ciepło.
Czarnowłosy robił wdech nosem, a wypuszczał buzią.
Żal mu było go budzić, dlatego cierpliwie czekał.

Jak się stało, że Kook znalazł się z nim w łóżku? Na pewno do niczego między nimi nie doszło, bo oboje byli w ubraniach.
Pogrążony w myślach spędził pół poranka.

W końcu Jungkook zaczął się wiercić, aż uchylił delikatnie powieki. Miał lekko nieprzytomne spojrzenie, które rozczuliło starszego.
Chłopak widocznie chciał spać dalej, bo wtulił twarz w koszulkę Jimina.

Mężczyzna pokraśniał. Widocznie Ciastek był typem osoby, która mogłaby spać w nieskończoność.
Zaczął delikatnie głaskać Jeona po włosach, przeczesując między palcami czarne kosmyki.

- Musisz już się obudzić.- zamruczał delikatnie do ucha młodszego, na co tamten mruknął coś.
- Chce jeszcze pospać...

Park zmarszczył brwi.
-Myślę, że dowódca nie będzie zadowolony z twoich poczynań, Kookie.- Zbliżył swoją twarz do jego głowy, zginając się niewygodnie.- Nie chcemy go denerwować prawda?

Chłopak drgnął i podniósł się prawie do pionu, mimo nieprzytomności umysłu.

- Co się dzieje? Która godzina?- Przetarł oczy.

- Śpisz jakby nigdy nic ze mną w łóżku i dziewiąta.- Odparł rudy, patrząc poważnie na młodszego.

Jungkook spojrzał na niego lekko wystraszony i jednocześnie zażenowany.

- Przepraszam, jakoś tak samo... Znalazłem cię no i...- zaczął się jąkać. Jeon odsunął się na łóżku tak, by nie dotykać dowódcy.

Jak mógł być tak nieodpowiedzialny? Zasnął z osobą, która zasłabła. Z osobą, która była jego zwierzchnikiem. Z osobą, która go pocałowa... Nie! To tylko przypadek. Na pewno.

Park usiadł i przybliżył się do ucha młodszego.

- Myślisz, że powinienem cię jakoś ukarać?- szepnął czerwonowłosy, wywołując u chłopaka dreszcz. Jimin uśmiechnął się widząc tę reakcję.

- Jeśli tego chcesz to możesz. Chcę powiedzieć, że to się więcej nie powtórzy.- odparł Jeon. Rudy zamrugał kilka razy zdezorientowany. Odchylił się do tyłu by spojrzeć mu w oczy.

Brunet unikał spojrzenia mężczyzny. Na jego policzkach wykwitły rumieńce wstydu. Park westchnął i chwycił twarz młodszego, przytrzymując by jej nie odwrócił.

Zbliżył swoją twarz, patrząc w oczy chłopaka, który dopiero wtedy zwrócił na niego wzrok. Starszy zamarł jakby czekając na nieme pozwolenie. Kook zerknął na pełne wargi dowódcy i sam zainicjował pocałunek.

Nie był taki jak ostatnim razem w szatni, brutalny i namiętny. Tylko delikatny jak muśnięcie motylich skrzydeł.

Park z uczuciem całował bruneta, który zamknął oczy z przyjemności.

Musieli na chwilę przerwać by wziąć oddech. Po chwili Jimin ugryzł dolną wargę Jeona, który spojrzał na niego i się uśmiechnął. Czuł jak motylki w jego brzuchu wariują, ale nie rozumiał tej reakcji swojego ciała, nic do dowódcy przecież nie czuł.

Na tym jednak czerwonowłosy nie skończył. Zaczął całować po kolei kącik ust, żuchwę, w dół szyi, gdzie się zatrzymał. Jungkook odchylił do tyłu głowę, wzdychając. Czuł jak mężczyzna całuje skrawek po skrawku jego skóry.

Do pokoju wpadł zdyszany chłopak z pierwszego zastępu. Jimin oderwał się od bruneta z niezadowoleniem, a sam całowany zaczerwienił się po korzenie włosów i odwrócił, zażenowany.

- Słucham I.M .- wyrwał strażaka z szoku.

- Jesteś proszony.

Rudy zerknął na chłopaka siedzącego przy nim.

- To ważne?- spytał, niechętny zostawić Jeona.

- Myślę, że nawet bardzo. Proszę, pośpiesz się.- rzucił rzekomy I.M na odchodne.

Jimin wstał z posłania. Jeon ciągle miał twarz ukrytą w dłoniach. Mężczyźnie zrobiło się żal zażenowanego chłopaka, więc przykucnął przed nim, odsunął mu ręce i cmoknął szybko w nos. Po czym dosłownie uciekł z pokoju.

_____________________________________________

Idk, postanowiłam podzielić jednak tą część na dwie, bo wyszłoby coś naprawdę długiego :") A wolałabym, by nic wam nie umknęło podczas czytania.

(Nie ustalałam tego podziału z Marcelem, modlę się by mi krzywdy za to nie zrobiła ._. )

[STANDARDOWE ŻULENIE O KOMENTARZE]

Do następnego~ ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro