Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Zszokowana stoję nad ciałem mężczyzny, z tyłu głowy pojawiają mi się wszystkie nasze wspólne wspomnienia. To on nauczył mnie odpalać samochód za pomocą kabli. Powiedział, że to na wypadek gdybym zapomniała kluczy od samochodu albo musiała uciekać przed Łowcami i była w stanie odpalić przypadkowy samochód. Jednak niektóre z nich nie były zbyt przyjemne, próbował zabić Scott'a i cały czas nas wszystkich okłamywał.

— Wiesz kto to? — pyta Scott, przyklękając przy mężczyźnie.

— To Peter Hale, mój ojciec —odpowiada za mnie Malia.

— I mój wujek...

Przyklękam przy wuju i patrzę na jego spalone ciało. Nagle otwiera oczy i wpatruję się we mnie z wielkim bólem. Zmartwiona, chwytam go za dłoń i zabieram ból, moje ciało przeszywa niewiarygodny ból, nie jestem w stanie wytrzymać i odsuwam rękę. Ten lekko przekrzywia głowę i wskazuje na swoją dłoń, widzę, że coś w niej trzyma.

— On mnie ugryzł — mówi Scott — Jak mogłem zapomnieć...

Ma rację, Peter był kiedyś alfą. Chociaż dzięki niemu zaczęłam się przyjaźnić ze Scott'em.

— Jak ja mogłam zapomnieć — powstrzymuję łzy — Malia zadzwoń na pogotowie.

Dziewczyna jednak najpierw chwyta go za tę samą rękę co ja i odbiera mu ból, Scott robi to samo. Peter otwiera jeszcze usta by coś powiedzieć, jednak wydaję z siebie tylko cichy jęk i traci przytomność. Nie wiem jakim cudem przeżył, jest cały spalony i jeszcze się z niego dymi.
Malia odchodzi by zadzwonić na pogotowie, a ja zabieram z jego ręki dwie rzeczy. Kluczyki od samochodu i naszyjnik. Na jego widok czuję mocny ucisk w sercu, jest na nim literka L. Czy on jest mój? Chyba tak, czuję to, ktoś mi go musiał podarował z moim inicjałem. Mocno go ściskam, nie dostałam go od Peter'a, jeśli pamiętam resztę wspomnień z nim, to pamiętałabym, że dał mi ten naszyjnik. Musiała mu go dać osoba, z którą był w miejscu, gdzie porwało go widmo. Tylko czemu nie ma przy nim tej drugiej osoby?
Skoro Peter jest cały spalony po wydostaniu się stamtąd to tamta druga osoba, która nie jest wilkołakiem mogła... Nie, na pewno nie, musieli wiedzieć jakie jest ryzyko. Nie zrobiliby takiej głupoty. Peter musiał wiedzieć jak to się skończy, więc wolał sam zaryzykować. To dość do niego niepodobne, ale cieszę się, że wreszcie dobrze postąpił. U niego rzadko się to zdarza.

— Jak on się stamtąd wydostał? — pyta zszokowany Scott.

— Nie mam pojęcia — przygryzam wargę.

— Za chwilę powinni być — za sobą słyszę głos Malii.

Po zabraniu Peter'a do szpitala przez karetkę, jestem tylko ze Scott'em i Lydią, Malia postanowiła pojechać razem z Peter'em by w razie jego obudzenia, czegoś się dowiedzieć.
Teraz nasza trójka siedzi w jeepie. Z lekko drżącą dłonią wkładam kluczyki do stacyjki i próbuję odpalić, jednak się nie udaje. Walę wkurzona o kierownicę i biorę głęboki wdech. Czego mogłam się spodziewać po takim złomie.

— Spróbuj jeszcze raz, na pewno odpali — mówi Lydia.

Patrzę na drugą rękę, w której trzymam naszyjnik i zamykam oczy. Przekręcam znowu kluczyk, modląc się by się udało i jeep chwilę później odpala. Otwieram szczęśliwa oczy i patrzę na dwójkę, Scott jest zaskoczony, a Lydia uśmiechnięta.

— Wiecie co to znaczy? Ten samochód nie został skradziony, należał do Stiles'a! — uśmiecham się — Mówiłam, że on istnieje.

Przez zniknięcie Stiles'a ich wspomnienie z jeepem musiało się zmienić.

— Miałaś rację — mówi cicho Scott.

— Oczywiście, że miałam — rozglądam się po samochodzie — Przeszukajmy go jeszcze raz.

Wkładam rękę pod siedzenie, jednak nic nie znajduję. Scott robi to samo i wyciąga tylko papierek po moim ulubionym cukierku. Może ja go tu jadłam i papierek mi wypadł.

— Z tyłu jedyne co jest to kilka taśm — słyszę głos Lydii. W środku samochód jest trochę nimi obklejony, właściciel chyba nie miał odpowiednich narzędzi to poprzyklejał wszystko taśmą.

Podskakuję przerażona, gdy radio zaczyna głośno szumieć, ktoś musiał połączyć się z tą stacją. Scott od razu chce go wyłączyć, ale chwytam go mocno za nadgarstek i odsuwam.

— Halo? Czy ktoś mnie słyszy? — słyszę czyiś głos, brzmiał bardzo znajomo.

Chwytam szybko krótkofalówkę i przytrzymuję ją przed ustami. Patrzę na resztę, którzy są tak samo zaskoczeni jak ja.

— Stiles? — pytam drżącym głosem.

— Lily? To ty? — głos mu się łamie.

— Tak! Tak to ja! — po policzku spływają mi łzy.

Boże to musi być on. Nie wiem jakim cudem się połączył, ale cholernie się cieszę.

— Pamiętasz mnie?

— To naprawdę ty Stiles? — muszę się upewnić, chociaż i tak to wiem.

— Tak — czuję, że się uśmiecha —Czy Lydia coś ci ode mnie przekazała?

— Tak, kazałeś przekazać... —przygryzam wargę by bardziej się nie rozpłakać — Że zawsze będziesz mnie kochać.

— Zapamiętaj to, proszę — głos mu się załamał.

— Nigdy nie zapomnę.

Patrzę na resztę, nie umiem wydusić już z siebie słowa, bo wybuchnę płaczem.

— Stiles — Scott zabiera mi krótkofalówkę, za co mu dziękuję w duchu — Gdzie jesteś?

— Zapamiętajcie to... Canaan... Musicie znaleźć Canaan.

Co to jest Canaan? Nie wiem czy dobrze zrozumiałam.

— Zrobimy to — mówi Scott, mocno ściskając krótkofalówkę. Boje się, że zaraz ją rozwali.

— Jak najszybciej umiecie, tu jest... Pełno ludzi — wydaje mi się, że pociera teraz twarz — Lily... — na moje imię unoszę głowę —Kocham c... — przerywa.

Wyrywam krótkofalówkę Scott'owi i wykrzykuję do niej imię Stiles'a, jednak ten już się nie odzywa. Wciskam wszystkie guziki, jednak musiał zniknąć u niego zasięg.

— Też cię kocham — głośno szlocham.

Obiecuję, że kiedy spotkam kolejnego Jeźdźca to go zabiję. Odebrali Stiles'a naszego przyjaciela, chłopaka... Nie ujdzie im to, nie pozwolę na to.
Scott i Lydia mocno mnie do siebie przytulają, są także załamani. Teraz chociaż wiemy, że Stiles istnieje i oni nie mogą już zaprzeczyć. Będziemy musieli opowiedzieć o tym Stilinskim, muszą wiedzieć, że mają syna.

Na tym kończymy ten krótki maraton. Mam nadzieję, że rozdziały się podobały i widzimy się w kolejnym!
Papa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro