Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 6~🥀

🥀~Wróg~🥀

Perspektywa Blooda

  Prawda jest taka, że dobrzy ludzie biorą się z tego, że dużo przeszli. Wiele razy są nie doceniania albo poniewierani. Nie kiedy jest tak, że choćby byli cały czas to i tak będzie to nie wystarczające. Kiedy jednak oni będą mieć słabszy dzień... Nikt ich nie usłyszy.

Nie mogłem zrozumieć tej dziewczyny. Większość osób, które mnie widziała uciekała ode mnie, a ona wpatrywała się we mnie szarymi oczami. Widziałem jednak, że się mnie Bała ale tego nie okazywała. Słuchałem ją jak opowiada o swoim przyjacielu. Jej determinacja była niezwykła. Mało osób stanęłoby po tej stronie.

Nadeszły takie czasy, że mało kiedy ktoś patrzy na dobroć osoby innej niż ona. Patrzymy na siebie i swoje korzyści. Często kogoś wykorzystujemy, ale prawda jest taka, że wszystko ma swoje konsekwencje.

Nie wiem czemu cały czas prowadziłem tą rozmowę, ale nagle zamilkłem i zacząłem nasłuchiwać. Nie mogłem tego dobrze zrobi uprzęż dziewczynę, która już chciała znów zacząć coś mówić, ale jej na to nie pozwoliłem. Przyciągnąłem ją do siebie, po czym położyłem jedną wolną dłoń na jej ustach.

Chciała się wyrwać, ale ja na to nie pozwoliłem, pociągnąłem ją za kolumnę, po czym zacząłem się rozglądać. Nie byliśmy tutaj sami, czułem, że ktoś wszedł do środka.
Spojrzałem na dziewczynę, po czym nachyliłem się do jej ucha.

— Mówiłem, że jest coś gorszego ode mnie. Teraz sieć cicho i się nie wyrywaj. Jeśli się uda w ogóle nas nie zauważą — wyszeptałem i bardziej schowałem się z nią za kolumnę.

Najważniejsze, że już zrobiło się ciemno. Obcy w cale nie mieli latarek, dostrzegłem ich już jak zaczęli chodzić po domu. Skrzywiłem się widząc jak niszczą rzeczy, które jeszcze tutaj zostały. Kiedy jednak weszli do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy wytrzymałem powietrze. Oprócz tej kolumny dobrą skrytkę robiły gruzy ściany, ale nie byłem w stu procentach pewny, że to wystarczy.

— Jesteś pewny, że tutaj ktoś wchodził? — zapytał jeden z mężczyzn.

Dziewczyna również ich usłyszała i spojrzała w moją stronę. Już nie trzymałem dłoni na jej ustach. Zrozumiała powagę sytuacji, ale nie zrezygnowałem z trzymania jej w pasie. Nie chciałem, żeby zrobiła głupstwo.

— Na pewno dziewczyna, Liviana? Przecież ona zawsze tędy chodzi. Szef to dostrzegł przy raportach — prychnął kolejny, a ja zamarłem. Nie było dobrze. Skąd wiedzieli jak ona ma na imię?

— Nie znoszę tego budynku, wiem do kogo należał i emanuje tutaj coś mrocznego. Bez tego właściciela wygląda tak jakby...

— Pokazywał wszystkie swoje sekrety. Dobrze by było w końcu zabrać tą kobietę, jeszcze się szczury zalęgną — pokręciłem głową na te słowa i spojrzałem na dziewczynę, która zaczęła się trząść.

Jednak prawdziwe zagrożenie było za rogiem...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro