🥀~Rozdział 37~🥀
🥀~Pożegnanie~🥀
Perspektywa Wayna
Spojrzałem na siebie w lustrze i się skrzywiłem. Miałem na sobie kamizelkę kuloodporną, musiałem ją przymierzyć, żeby wiedzieć czy była dobra na mnie. To ona mogła uratować mi życie. Ojvuec Livianny prawie od razu na drugi dzień wziął mnie do siebie, żeby wszystko po obgadać. Jeśli miałoby wszystko pójść dobrze, cieprinienie innych mogło się skończyć.
— A jeśli Pana zawiodę? — zapytałem, spoglądając na mężczyznę.
— Jesteśmy tylko ludźmi, każdy popełnia błędy. Ja zrobiłem już ich zbyt wiele. Musimy sami uwierzyć, że nam się uda, ale jeśli nie to musisz mi obiecać, że zjamiesz się Livianna. Będzie cie potrzebować.
— Oboje wyjdziemy z tego. Potrzebuję nas obu, nawet jak jeszcze nie przyzwyczaiła się, że ma ojca to tak naprawdę cieszy się, że Pana odzyskała.
— Zraniłem ją, nie zasługuje na nic, ale mam nadzieję, że pewnego dnia mi wybaczy, dobrze, a teraz już idź do niej i powiedz.
Kiwnąłem głową, po czym oddałem kamizelkę, po czym ruszyłem do Livianny. Wszedłem do środka i od razu zobaczyłem ją jak siedzi na parapecie i przygląda się widokowi za okna. Podszedłem do niej i przytuliłem się. Pogłaskałem ją po głowie, po czym weschnąłem.
— Livianno — zacząłem, ale ona pokręciła głową. Zmarszczyłem brwi, po czym Spojrzałem na nią. Dopiero po chwili zrozumiałem, że płakała.
— Usłyszałam rozmowę żołnierzy, nie możesz tam iść, nie chce cie znów stracić rozumiesz. Dopiero znów cie odzyskałam a teraz. Nie poradzę sobie bez siebie —łkała.
Podniosłem jej podbródek dwoma palcami, po czym pocałowałem ją w usta.
— Nie stracisz mnie, mam do kogo wrócić, kiedy to wszystko się skończy będziemy bezpieczni. Obiecał mi, że będziesz tutaj czekać i niczego nie wymyślisz.
— Chce iść z tobą, razem jesteśmy silniejsi — wyszeptała.
— Nie tym razem skarbie, to muszę zrobić sam, ale jestem tutaj z tobą — Spojrzałem na miejsce gdzie było moje serce.
— Nie chce cie stracić, kocham cie — krzyknęła i spojrzała na mnie znów że łzami.
Serece zaczęło mi mocniej bić, jakby miało zaraz wypaść, przełknąłem ślinę, przeniosłem palce na jej policzek, po czym zacząłem delikatnie głaskać.
— Ja ciebie też kocham. Zawsze byłaś w moim sercu i będziesz. Robię to wszystko, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo — wyszeptałem.
Livianna kiwnęła głową, po czym mocno wtuliła się we mnie. Ja również ją objąłem, żeby pamiętać jej dotyk.
Chwilę tak staliśmy, po czym zeszliśmy na dół jej tata zaczął się żegnać że swoją partnerką. Zrozumiałem już powagę sytuacji. Nie chciałem jednak, żeby Livianna płakała za mną, nie znosiłem jej łez.
Dziewczyna na chwilę oderwała się ode mnie po czym delikatnie objęła ojca, mnie za to przyciągnęła kobietę. Poczułem się tak jakbym mama mnie obejmowała. Jednak później znów wróciłem do Livianny.
Ostatni raz ją pocałowałem i miałem gdzieś to, że jej ojciec na nas spogląda.
Miałem nadzieję, że to nie było nasze ostatnie widzenie i znów będę mógł ją przytulić, ale przyszłość była pod wielkim znakiem zapytania, a ktoś na pewno nie wróci...
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro