🥀~Rozdział 30~🥀
🥀~Mężczyzna~🥀
Perspektywa Blooda
Kiedy Livianna zgodziła się mi wybaczyć byłem naprawdę szczęśliwy, jednak to nie trwało zbyt długo. Widziałem, że zaczyna ciężej oddychać zaczynałem się martwić o jej stan zdrowia.
— Co się dzieje? — zapytałem i ją potrząsnąłem. — Livianno?
— Słabo mi — wyszeptała, a ja dotknąłem jej czoła. Była rozpalona.
Delikatnie położyłem ją na podłodze, po czym podszedłem do krat. Musiałem coś zrobić. Gorączka była złym znakiem, jeszcze to pobicie, jej organizm był słaby.
— Ej ty, proszę pomóż nam. Możesz przynieść wodę, albo coś na zbicie gorączki — zapytałem mężczyznę, na szczęście był to ten co był w miarę w porządku.
— Jeśli to Wasza sztuczka — zaczął, ale ja pokręciłem głową.
— Sam zobacz — wyznałem, po czym znów wróciłem do dziewczyny, gdy wszedł do środka.
Klęknął obok niej i przyłożył jej rękę do czoła, skrzywił się tak samo jak ja na jej stan.
— Nie jest dobrze, widziałem jak robi to Adrienne. W waszych jedzeniach musiała coś dosypać. Tobie nic nie jest chłopcze? — zapytał, a ja zmarszczyłem brwi.
— Przecież to jej ciocia? Dlaczego ona... — przerwał mi nagle, po czym wyszedł, zamykając za sobą cele.
— Proszę zostań że mną — wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło.
— Strasznie boli — jęknęła i złapała się mocno za brzuch, tak bardzo chciałem jej ulżyć, wziąść na siebie ten ból.
— Teraz uważnie mnie posłuchaj. Ja nie mogę tutaj być cały czas. Podawaj jej tą tabletkę do puki, będzie ją bolało — powiedział mężczyzna, gdy do nas wrócił.
Pomogłem dziewczynie usiąść, ale widziałem jak ją to wszystko męczy. Na szczęście wzięła tabletkę i znów opadła z sił. Położyłem jej głowę na klatce piersiowej, a tułów objąłem ramionami.
— Jest słaba i przez tabletkę taka może być jeszcze bardziej. Widziałem bardzo dobrze co ta kobieta robi z więźniami. Od zawsze opowiadała jak nienawidzi Livianny i jej mamy, podobne ukradła jej faceta, ojca dziewczyny. Wiesz jak to jest z kobietami. Nigdy nie przebaczyła swojej siostry. Gdyby tata Livianny ożeni ł się z Adreinną kto wie czy byłaby teraz dowodzą mafii.
W ty momencie wiele zrozumiałem, ale było to okrutne, Livianna nic złego nie zrobiła tak samo jak jej mama. Zakochanie jest nagłe.
— Nie wiem jaki facet by z nią wytrzymał, ty jesteś w porządku. Dziękuję, że nam pomagasz.
— Gdybym mógł już dawno bym się wyrwał stąd, ale nie mogę. Nie myśl sobie, że tak robię każdemu, to co to nie, ale wy jesteście dzieciakami. Zasługujecie na normalność. Kto wie, może jeszcze będzie tak.
Po tych słowach wyszedł, najprawdopodobniej miał zmianę, ja zająłem się dziewczyną i co chwila sprawdzałem czy gorączka choć trochę się zmniejsza.
Jednak po kilku minutach usłyszałem strzały i krzyki ludzi. Najgorsze, że nie mogłem jak nas obronić, a wróg już był blisko...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro