Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 3~🥀

🥀~Rezydencja~🥀

Perspektywa Livianny

  Strach jest elementem naszego życia. Inni boją się małych rzeczy, a innych duży. Problem dla każdego będzie inny, ale gdy sam musi się zanim zmierzyć już nie jest taki waleczny...

Jak mogłam przypuszczać nigdzie nie było nikogo. Ludzie czasami spoglądali na mnie ze zdziwieniem. Każdy wolał wracać do domu, żeby nie wpaść na coś podejrzanego. Jednak jeszcze miałam nadzieję, został mi ostatni dom do zajrzenia.

Wayne Coleman był moim przyjacielem od przedszkola. Byliśmy jak dwie krople wody. Był zawsze obok mnie i wspierał. Pamiętam wszystko przez co musieliśmy przejść. Jego tata nie zawsze sobie życzył, żeby ich odwiedzała. Nie byłam aż tak bogata i wspaniała jak na niego standardy. Ale to nam nie przeszkodziło. Wayne taki nie był, nie obchodziło go to kto ile ma pieniędzy na koncie. Chociaż inni go tak postrzegali, ja nigdy nie zmienię o nim zdania.

Kiedy doszło do rewolucji, ostatni raz go widziałam, gdy przyszedł obiecać, że nic się między nami nie zmieni. Może byłam głupia, ale do tego momentu wierzyłam, że przyjdzie tutaj i wszystko wróci do normy.

Spojrzałam na rezydencje i skrzywiłam się, brama była wyważona i gdzie nie gdzie ściany były rozwalone. Jakby ktoś to celowo zrobił. Zaczynało się powoli ściemniać i wcale to nie pomagało. Weszłam przez otwarte drzwi, po czym zapaliłam światło, ale to nie był dobry pomysł.

Na podłoże była krew, to nie taka jak z filmów, ale prawdziwa ludzka. Rozsądek kazał uciekać, ale serce wiedziało lepiej. Nie mogłam odejść tak z tego miejsca, co jeśli ktoś potrzebował pomoc? Dlatego szlam dalej, najpierw skierowałam się do pokoju przyjaciela.

Pomieszczenie było w okropnym stanie, wiele rzeczy tak jak piłkarzyki czy telewizor zostało zepsutych. Łóżko, które zawsze było starannie zaścielone teraz było poszarpane, jakby ktoś je ciął nożem.

Przełknęłam ślinę, po czym ruszyłam dalej. Inne pomieszczenia były w lepszym stanie, a nawet nie naruszone, jednak gdy miałam już wychodzić usłyszałam szelest. Postanowiłam iść w tym kierunku, ale to było źle posunięcie. W kuchni leżało bezwładne ciało. Czułam jak łzy zaczynają napływać mi do oczu.

Znałam tą panią była sprzączką w tym domu. Często pomagała mi się wymykać z rezydencji, żeby tata Wayna mnie nie zauważył. Dla kogoś może to być zabawne, ale tak nie było. Wiele razy pracownicy wiedzieli więcej o chłopaku niż jego ojciec. Może dlatego byłam aż tak bardzo przywiązana do nich. Kucnęłam obok kobiety, po czym zobaczyłam, że ma cięte rany. Skrzywiłam się lekko na to. Nie chciałam być tutaj ani minuty dłużej. Zaczęło mnie to wszystko przerażać.

Nigdy nie sądziłam, że taki widok zobaczę. Zaczęłam się wycofywać, ale nagle na coś wpadłam.

Jednak to nie było zwykłe coś tylko czyjś tors...

*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro