🥀~Rozdział 26~🥀
🥀~Łzy~🥀
Perspektywa Livianny
Niekiedy zaczynamy myśleć o śmierci, czy jest coś dalej czy też tam cierpimy? Może lepiej skończyć to zanim się zacznie... Prawda jest taka, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem tak samo jak alkohol. Trzeba mieć jeszcze większą odwagę, żeby żyć niż uciekać i tak prędzej czy później nie zdołamy się skryć...
Byłam tym wszystkim przerażona. Chciałam tak bardzo schować się w czyjeś ramiona i zapomnieć o całym świecie. To strasznie boli, ta nie pewność i oglądanie się na wszystkie strony. Życie w ciągłym napięciu nie jest takie łatwe. Czy po tym wszystkim będę w stanie normalnie funkcjonować?
Kiedy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem, dopiero później zrozumiałam. Widziałam łańcuchy, którymi był opleciony Blood. Ja nie miałam aż tak bardzo. Ręce były wolne, ale nogi były związane.
— Blood — wyznałam, gdy jeden z mężczyzn zaczął otwierać drzwi od naszego więzienia.
Nie byłam pewna, ale dostrzegłam na ułamek sekundy współczucie w jego oczach.
Chłopak chciał mnie zasłonić, ale nie pozwało mu na to łańcuchy.
— Cieszcie się, że ja mam dzisiaj zmianę, zjedzcie coś, za chwilę zobaczycie się z bossem — wyznał i podał nam dwie kanapki.
Po tych słowach wyszedł, chciało mi się płakać, czułam jak zaczynam się cała rozpadać. Chciałam się poddać, nie czuć tego co teraz czułam.
— Livianno, Livianno, błagam spójrz na mnie — mówił, a ja pokręciłam głową.
— Tak strasznie się boję — wyszeptałam.
Blood spojrzał na mnie smutno, ale widziałam w jego spojrzeniu determinację. Złapałam za jednak z kanapek i zaczęłam jeść. Przymknęłam na chwilę oczy. Próbowałam przypomnieć sobie miłe wspomnienia.
— Idziemy — znów wszedł do pomieszczenia ten sam mężczyzna, a ja spojrzałam w stronę chłopak. Mężczyzna pomógł nam wstać i zaczął prowadzić. — Bez żadnych numerów i dla waszego bezpieczeństwa będzie lepiej, jeśli nie będziecie jej prowokować. Wielu próbowało, ale nie wróciło do swoich cel.
Szlam obok Blooda i modliłam się, żeby wszystko poszło w porządku. Przeszliśmy do innego większego pomieszczenia, w którym już nie było krat, ale wcale nie było lepiej. Światła się świeciły i było wszystko widać. Gdzie nie gdzie dostrzegłam plany krwi.
— Jestem obok ciebie, zawsze będę — wyszeptał, a ja lekko się uśmiechnęłam.
— Obiecaj, że z tego wyjdziemy, proszę — wyłkałam.
Nie chciałam pokazywać jaka byłam słaba, ale nie umiałam powstrzymać się od tego. Moja psychika w tym momencie siadła, już nie była tak silna jak wcześniej. Kiedy usłyszeliśmy stukot szpilek czułam jak to były nasze ostatnie minuty.
Spojrzałam w oczy w chłopaka, żeby je dobrze zapamiętać, bo nie wiadome czy będzie jeszcze mi dane w nie zaglądać...
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro