Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 17~🥀

🥀~Krzyk~🥀

Perspektywa Blooda

Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłem kłamców. Nawet jeśli miałoby to być w dobrej woli, to nadal to nie była prawda. Może stało się tak ponieważ cały czas byłem okłamywany w dzieciństwie...?

Kiedy zobaczyłem, że jej nie ma byłem przerażony. Miałem w głowie już najgorsze scenariusze, ale gdy zobaczyłem jak bez niczego wchodzi do środka, krew się we mnie zagotowała.

— Przepraszam, naprawdę przepraszam. Ale musiałam tam iść przyniosłam potrzebne rzeczy. Teraz możesz odłazić sobie ranę i mieć porządny bandaż, jeszcze mam ciepłą...

— Zamilcz! — krzyknąłem, a ona skuliłam się. — Nawet nie wiesz co mogło się stać. Na ulicach nie tylko jest mafia, ale i inni gorsi mężczyźni, co czekają na takie dziewczyny. Nikt by cię nie ochronił!

— Chciałam dobrze — wyszeptała i spuściła głowę.

— Najgorsze, że ktoś mógł cie śledzić i wejść tutaj. Nie dość, że zabrałaś moją broń... Ty w ogóle wiesz jak trzeba się nią posługiwać? — warknąłem.

Dziewczyna już nic nie mówiła, ale jej mowa ciała zdradzała wszystko. Może nie powinni em tak krzyczeć na nią, ale bałem się, że mogę ją stracić, a tego bym sobie nigdy nie wybaczył.

— Przepraszam — wyszeptałem i poklepałem miejsce obok siebie.
Livianna niepewnie usiadła obok mnie i na sekundę dostrzegłem łzy na jej policzkach.

— Masz rację, jestem idiotką, co ja sobie myślałam — wyszeptała, a ja weschnąłem.

— Co tam jeszcze wzięłaś? — zapytałem, a ona choć trochę się rozpromieniła.
Położyła apteczkę obok mnie, po czym zaczęła wyciągać jedzie i ciepłe napoje.

Z apteczki wziąłem bandaż i płyn, po czym zacząłem leczyć ranę. Livianna w tym czasie podała mi kanapkę i nalała cieplej herbaty. Już nie pamiętam kiedy jadłem dobry posiłek, nie wziętego z śmietnika.

— Dziękuję za to. Może było to głupie, ale najważniejsze, że nic ci nie jest. Na skoczyłem na ciebie, bo się bałem.

— Ja też przepraszam, już nie będę tak robić. Ale wiedziałam, że apteczka na pewno się przyda.

— Ja nie znoszę kłamstw, od małego byłem oszukiwany przez najbliższych. Kiedy zobaczyłem jak wchodzisz, a obiecałaś, że będziesz tutaj cały czas coś we mnie pękło — wyszeptałem.

— Błędy rodziców są nie wybaczalne nie które. To oni nas kształtują. Jednak jak już dorośniemy tak w pełni sami będziemy podejmować decyzje, nie musimy w cale się na nich wzorować — wyznała, a ja kiwnąłem głową.

— Nie których sytuacji nie da się tak po prostu wyrzucić z głowy. One są już częścią nas, wracają jak demony, żeby się tym napawać.

— Tak...

Tą odpowiedź wystarczyła, żeby każde z nas pogrążyło się we własnych myślach. Bycie słuchaczem jest dobre w tedy, gdy się miało podobną historię...

*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro