Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bukiet Czerwonych Róż

Wsiadłam do swojego srebrnego samochodu, po czym odpaliłam silnik i sprawnie wyjeżdżając spod domu, przemknęłam na główną ulicę Nowego Jorku, dziękując innemu kierowcy krótkim włączeniem długich świateł za przepuszczenie mnie na drogę. Kiedy dojechałam do centrum, zaparkowałam auto przed dużą galerią i ruszyłam w stronę wielkich otwieranych bardzo wrażliwym czujnikiem ruchu drzwi. Weszłam do środka i zaczęłam przyglądać się witrynom sklepu. Moją uwagę zwróciła przepiękna czarna bluzka, która z komplecie z moimi ulubionymi spodniami w tym samym kolorze wyglądałaby bosko. Jednak nie to było dla mnie w tej chwili najważniejsze. Niemalże wskoczyłam na ruchome schody i wjechałam nimi na następne piętro. Po kilkunastu krokach znalazłam się w środku sklepu, w którym pracowała moja przyjaciółka z Polski.90

— Zosia! Jesteś! — spojrzała na zegarek — Jak zawsze punktualna — zaśmiała się, podchodząc do mnie i przytulając na powitanie.

— No a jaka bym była, gdybym się spóźniła? — uśmiechnęłam się i odwzajemniłam przytulenie.

— Daj mi tylko kilka minut. Niech no tylko się przebiorę z tych nieznośnych ubrań firmowych, które mnie już do szału doprowadzają. Naprawdę, ja chyba zwolnię się i poszukam pracy, gdzie nie trzeba nosić takich spódniczek do kolanka i eleganckich białych koszuli, idealnie zapiętych — żaliła się, a ja sunęłam wzrokiem po wszystkich  galowych ubraniach, których ceny były obłędnie wysokie. Otrząsnęłam się i wróciłam spojrzeniem na przyjaciółkę, która układała okulary przeciwsłoneczne i zegarki przy kasie.

— Nie narzekaj tak, przynajmniej ty masz pracę, a ja nie. Dodatkowo ty przez tą jakże "wymagającą pracę" zarabiasz prawie krocie, mimo że stoisz za kasą, a raz na jakiś czas pomożesz komuś w doborze jakiegoś ciucha — parsknęłam śmiechem — Jasne, zaczekam. Nie mam zamiaru wybierać się tam bez ciebie.

— Ha! Bo byś nie wytrzymała z nim. To logiczne — dodała — Zaraz wracam! — krzyknęła i zniknęła za drzwiami, na których widniała tabliczka "Tylko Dla Pracowników".

By nie tracąc zbytnio czasu zaczęłam przechadzać się między stoiskami z różnościami odzieżowymi. Wszystko wyglądało bajecznie, ale ceny były totalnym przeciwieństwem. Kiedy Weronika wyszła przebrana, westchnęła z cudownego poczucia "ubraniowej wolności", po czym jako ostatni pracownik sklepu pogasiła wszystkie światła i zamknęła pomieszczenie. Po tym zjechałyśmy na dół, udając się do mojego samochodu, do którego nie za wysoka blondynka wrzuciła swoje niepotrzebne na teraz rzeczy.

— Dzięki, że mogłaś się spotkać dzisiaj. W pracy teraz przykręcili nam śrubkę i nie ma przebacz, ale musisz odpracować wszystkie godziny. Jeśli jednego dnia nie możesz to drugiego siedzisz dłużej. Masakra jakaś. Ale to przez zmianę dyrektora sklepów w mieście. Bo tamten przymykał oko na to...

— Współczuję ci naprawdę, Wera. Ale zanim opowiesz mi całe swoje życie po raz milionowy to wyskoczymy na chwilę do kwiaciarni? Bynajmniej ja muszę, bo mój dom ubolewa nad brakiem jakiegokolwiek kwiatka albo roślinki — odpowiedziałam jej, otwierając drzwi srebrnego Alfa Romeo od strony kierowcy.

— No to prowadź zatem — oznajmiła, siadając na przednie miejsce pasażera — Uwaga wszyscy kierowcy! Zośka na drodze! Chować się kto może! — wybuchła gromkim śmiechem.

— Naprawdę musisz mi to wypominać? Że rok temu przekroczyłam prędkość o prawie 50 kilometrów na godzinę, jadąc do domu główną ulicą? I akurat miałam farta, że za rogiem stał fotoradar i cyknął mi zdjęcie? — z niedowierzania otworzyłam szeroko oczy i wybuchnęłam śmiechem.

— A ja miałam czystą przyjemność widzieć twoją boską minę, gdy zorientowałaś się, co się stało — Weronika zaczęła się perliście śmiać, na co ja tylko wywróciłam oczami — Ty już lepiej nic nie mów, wiesz?

— Ależ oczywiście, że wiem. Ale jest pewien problem...

— Jaki? — włączyłam silnik i wyjechałam z parkingu przy galerii handlowej.

— Że nie mogę się powstrzymać od komentowania!

Zerknęłam na nią szybko, po czym układając wygodniej ręce na kierownicy parsknęłam cichym śmiechem. No tak. Życie z przyjaciółką wariatką, która nawet pijana w trzy dupy i tak ma branie na facetów różnej maści. Wieku również. Tego mogę jej zazdrościć, bo niestety nie mam takiego powodzenia...

Po kilku minutach pojawiłyśmy się pod kwiaciarnią. Blondynka powiedziała, że tym razem ona zaczeka na mnie, więc z tego powodu nie musiałam zamykać auta. Ruszyłam do uroczego budynku, który już przy spojrzeniu się na niego z dalszej odległości wywołał na mojej twarzy szczery uśmiech. Weszłam do środka, rzucając właścicielce sklepu promienne "Dzień dobry!", po czym zagłębiłam się w bajecznych zapachach kwiatów, wyszukując te, które będą idealnie pasować do mojego wnętrza.

*mały skip time*

Zadowolona z wybranych cudowności natury, poszłam do kasy, przy której stał już pewien mężczyzna. Mimo że widziałam tylko jego tył, pomyślałam, że musi być przystojny. Na oko wyglądał mi na bliską 40-stkę, ale mogłam się mylić. Moja przyjaciółka śmieje się, że mam idealne wyczucie, ile ktoś ma lat nawet w momentach, kiedy nie koniecznie widzę czyjąś twarz. Gdy usłyszałam jego głos, nagle na moje ciało wstąpiło milion dreszczy. Przełknęłam cicho ślinę, a serce zabiło mi mocniej niż kiedykolwiek do tej pory. Zarejestrowałam jego dokładny wygląd — miał na sobie niebieską kurtkę jeansową, a pod spodem czarną bluzę, której z tyłu wystawał dość spory kaptur. Na nogach miał zwykłe spodnie z jeansu, dopasowane kolorystycznie do kurtki, lecz jednak nieco ciemniejsze. Czarne buty sportowe, które wyglądały jak przed chwilą kupione w sklepie obuwniczym.

W końcu podniosłam wzrok na kobietę za ladą, która trzymała ogromny bukiet pięknych czerwonych róż. Moje serce momentalnie zmiękło na ten widok, ale po chwili poczułam małe ukłucie. Niestety w życiu nie miałam okazji, by ktoś tak mocno się we mnie zakochał i podarował mi taki prezent na jakiekolwiek święto — czy na walentynki, dzień kobiet lub rocznicę związku. Moje życie miłosne opiewało na TYLKO miłości jednostronnej. Czyli krótko mówiąc zakochiwałam się przez wzajemności. I to mnie cholernie boli.

Mężczyzna chwycił bukiet w swoją dużą dłoń, po czym szybko zapłacił kartą płatniczą. Nagle z moich ust wyrwała się jedna mała uwaga, po której myślałam, że zaraz zapadnę się pod ziemię.

— Zazdroszczę kobiecie, która dostanie ten bukiet i wstawi go do wazonu. Musi być cholernie szczęśliwa, że ma takiego faceta przy swoim boku — mruknęłam.

Nagle mężczyzna odwrócił się w moją stronę, a mnie zamurowało. Wpatrywałam się w jego błękitne oczy, nie mogąc wysłowić się i wyjaśnić to, co przypadkowo palnęłam. W tym momencie spodziewałam się najgorszego. Nawet tego, że rzuci na mnie złowrogie spojrzenie i wyjdzie bez słowa, a moją głowę będzie dręczyć wredne sumienie do końca tego miesiąca. Jakie było moje wewnętrze szczęście, kiedy brunet posłał mi delikatny uśmiech i stanął naprzeciwko mnie.

— Miło mi, że to mówisz... Ale masz coś na myśli?

— Mam, ale...

— To mów. Nie krępuj się — wzięłam wdech, by odpowiedzieć, ale ten zaraz dodał — Jeśli nie będzie na mnie pani zła to zapłacę za te kwiaty — uśmiechnął się szczerze i spojrzał na rośliny, które trzymałam mocno w swoich rękach.

Nie wiedziałam co mam w tym momencie powiedzieć. Ale pozostało mi zrobić to co zaproponował. Podałam właścicielce Moje zakupy, które nabiła na kasę, a po chwili mężczyzna zapłacił za nie kartą. Nie mogłam wyjść z podziwu, bo dobrze go znałam. Znałam go z mediów społecznościowych, spotkań z fanami i filmów. We własnej osobie stał przy mnie Sebastian Stan i płacił za moje kwiaty. Tego to jeszcze świat nie widział i dzięki Bogu, że paparazzi nie wparowało nagle do środka kwiaciarni, bo bym spaliła buraka na twarzy natychmiastowo jeszcze bardziej niż aktualnie wyglądałam.

— Dziękuję, ale nie musiałeś — odpowiedziałam nieśmiało, lekko się uśmiechając.

— Nie ma sprawy, naprawdę — puścił mi oczko, a moje kolana stały się jak z waty, że o mało nie miałam bliskiego spotkania moich pośladków z podłogą sklepu.

Wyszliśmy z kwiaciarni, a ja zaczęłam opowiadać, co mnie podkusiło, by ogłosić swoją opinię o jego czynie kupienia najpiękniejszego bukietu róż w całym mieście. Gdy skończyłam mój nie za długo monolog i doszliśmy do jego samochodu, on rzekł spokojnym głosem:

— Wierzę, że na pewno znajdziesz kogoś, kto bez żadnej okazji wręczy ci taki bukiet, a nawet i piękniejszy. Po tych paru minutach rozmowy wiem, że zasługujesz na to — otworzył samochód i włożył bukiet na tylne siedzenie.

— Dziękuję Ci bardzo. To dla mnie wiele znaczy, gdy ty to mówisz...

— Czekaj... Nie miałem okazji się przedstawić, a ty już mnie znasz?

— Można tak powiedzieć... — zwiesiłam nieco głowę. Mam kilka twarzy, ale teraz zdecydowanie uaktywniła się ta szalenie nieśmiała i bojąca się wszystkiego co się stanie.

— Hej, spójrz na mnie — położył swoje dłonie na moich ramionach zbliżając swoją twarz do mojej. Wykonałam jego prośbę po krótkiej chwili — Jeśli teraz myślisz, że to, że jesteś moją fanką znaczy to, że od razu się odwrócę od ciebie i odjadę z piskiem to wiedz, że się mylisz. Jesteś jedyną taką osobą, jaką spotkałem, która pomimo tego, że mnie zna to nie rzuca się na mnie z milionem pytań i próśb o zdjęcie lub autograf. Naprawdę to w tobie cenię — spojrzałam w jego niebieskie jak ocean oczy, zatracając się na kilka chwil.

Oboje nie odzywaliśmy się. Nastała wokół nas cisza. Ale taka cisza, która mogłaby trwać o wiele dłużej niż faktycznie istniała. Przerwał ją Sebastian, zdejmując swoje dłonie ze mnie i przecierając kark z niezręcznej sytuacji. Na jego policzkach zauważyłam lekkie rumieńce, ale nie byłam pewna, skąd mogłyby się wziąć. Spojrzałam w kierunku mojego samochodu, w którym przyjaciółka otworzyła swoje drzwi i przeglądała coś w telefonie. Kiedy aktor wsiadł do swojego czarnego Jaguara, to oznaczało dla mnie koniec rozmowy. Lekko posmutniałam, ale odwróciłam się i ruszyłam w kierunku swojego auta. Otworzyłam tylne drzwi, by zostawić na siedzeniu kwiaty, gdy nagle Weronika wypadła ze środka jak oparzona.

— Boże, wybacz mi najmocniej Zosia, ale... Cud się stał! Ten Victor, o którym Ci ostatnio mówiłam, właśnie chce bym się z nim spotkała. Akurat na szczęście, że skąd jest niedaleko. Przepraszam cię naprawdę! Spotkamy się później albo w inny dzień. Zadzwonię do ciebie jak tylko wrócę do domu! Obiecuję! — chwyciła torebkę, przytuliła mnie i pobiegła.

Cicho westchnęłam, po czym zamknęłam tylne drzwi od samochodu. Kiedy miałam otworzyć przednie, by wsiąść za kierownicę, nagle za sobą usłyszałam przyjemny i znajomy głos.

— Zosia? — mężczyzna wymówił moje imię, ale wyczuwając pewną trudność i silny amerykański akcent zrobiło mi się ciepło na sercu.

— Tak. Jestem z Polski. Jeśli coś to odpowiednik angielski to Sophie — odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam promiennie.

— Mogę cię tak nazywać? Będzie mi o wiele lepiej — zachichotał uroczo, a na moją twarz wtargnął delikatny rumieniec.

— Tak, jasne — odpowiedziałam, orientując się, że trzyma coś za plecami.

— Głównie to przyszedłem, bo... — wyjął zza pleców ten bukiet pięknych czerwonych róż — Po twoich słowach zrobiło mi się tak... Inaczej. Wyjątkowo. Nigdy nie czułem czegoś takiego... I pomyślałem, że dla ciebie one będą idealne — położył kwiaty na moich rękach i oparł je o moje ramię.

— Ale Sebastian... — ugryzłam się w język — Jeśli mogę mówić ci po imieniu...

— Oczywiście, że możesz.

— To dobrze. To były kwiaty dla twojej dziewczyny, więc jej je daj. Niech się nimi cieszy. A ja...

— Ale chce, byś to ty je dostała — spojrzał na mnie wyrozumiale i opiekuńczo — Byś ty je mogła włożyć do wazonu i cieszyć się ich obecnością.

— To kochane z twojej strony... Naprawdę dziękuję — objęłam je mocniej, a po chwili położyłam na siedzeniu obok kierowcy.

— Zauroczyłaś mnie sobą — rzekł, a serce zabiło jeszcze szybciej niż w momencie, kiedy wasz wzrok spotkał się po raz pierwszy — Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś.

— Też mam taką nadzieję... — uśmiechnęłaś się — Zanim się rozstaniemy to mogłabym spełnić swoje największe marzenie?

— O ile jestem w nie zamieszany to proszę. Jestem do twojej dyspozycji — mruknął, mierząc mnie całą wzorkiem.

Po jego słowach niewiele myśląc przytuliłam się do niego. O tym marzyłam. O tym śniłam. To chciałam poczuć. By móc usłyszeć jego bicie serca.

━━━━━━━ ⦁ ༻★༺ ⦁ ━━━━━━━

Wszystkiego najlepszego, kochana Rozmarzonaaa! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro