❝once i'm in there ain't no letting go❞
to: od kiedy jesteś taki cichy, dazai? to do ciebie niepodobne.
to: to nasze ciche dni, przyjacielu?
to: już nie robisz z siebie ostatniego kretyna? rany, a może ostatecznie to przestało być dla zabawne nawet dla ciebie?
to: nudziarz.
to: w takim razie, może chociaż odkryłeś już kim jestem?
to: albo nie?
dazai: proszę, odejdź.
to: no dalej, tchórzu. wiedziałem, że nie masz mojej odwagi.
to: halo? chcesz pobawić się w zgadywanki? ślepe strzały?
to: przecież kiedyś tak uwielbiałeś strzelać. i to bynajmniej nie ślepakami. pamiętasz?
dazai: przestań.
to: nie możesz tylko prosić albo mnie unikać. gdzie w tym wszystkim działanie?
to: gdzie zabawa? emocje?
to: myślisz, że żałosnym błaganiem się mnie pozbędziesz? że cię posłucham? nie pamiętasz już?
to: ja nigdy nie słuchałem. nie słuchałem błagań żadnego z ludzi wykrwawiających się pod moimi stopami. błagań akutagawy... ty tym bardziej nie zasługujesz na litość.
to: skoro ci ludzie nie zasługiwali według ciebie na litość, to ty nie zasługujesz na nic. nawet to, żeby nadal oddychać. dlaczego więc to robisz?
to: przestań.
to: hahahaha! słyszałeś to? zabrzmiałem zupełnie jak ty!
ten śmiech prześladował go zarówno za dnia, jak i o najciemniejszej godzinie nocnej. dazai zwyczajnie musiał sprawdzić, czy przypadkiem nie stało za nim, gdyż w jednej chwili zdawało mu się czuć obcy oddech na własnym karku.
wiedział, że od dawna czyhało na jego złamanie. nawet nie zauważył, gdy zaczął samoistnie ściągać materiał z zasłoniętego, rozbitego lustra. nawet nie spostrzegł, gdy utkwił wzrok w zniekształconym odbiciu.
to: czekaj. co ty masz na twarzy? czy to wyrzuty sumienia? czujesz się winny?
dazai: zamknij się...
to: skoro już zrobiłeś się taki emocjonalny, to co ty na to, żeby porozmawiać o odzie?
dazai: zamknij się, do cholery!
to: wspaniały, wielkoduszny oda sakunosuke. co za epicka postać! nigdy nie dorastałeś mu do pięt, jednak zniżył się na tyle by nazywać cię swoim przyjacielem. stałeś się wadą; jedyną jaką posiadał.
to: dlatego zmieniłeś swoje żałosne życie? dlatego uciekłeś z mafii niczym ostatni tchórz?
to: no tak, zapomniałem. zrobiłeś to żeby ratować ludzi. jasne.
dazai: musiałem spróbować! myślałem, że to mi pomoże się tego pozbyć.
to: pomogło?
dazai: ...
to: czy ta zmiana w bohatera pomogła ci się tego pozbyć?
to: dalej. to nie jest pora na wstyd czy krępację.
dazai: nie.
to: dazai, czego chciałeś się pozbyć? musisz mi to powiedzieć. powiedz to na głos.
dazai: nie!
dazai: nie ma mowy, nie powiem tego.
dazai: po moim trupie.
to: jak ironicznie, mój drogi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro