WYZNANIE UCZUĆ #Damiano
Wyszliście oboje na spacer po mieście. Dawno nie widzieliście się, bo chłopak był z resztą zespołu w trasie, na którą niestety nie mogłaś pojechać ze względu na swoje nieodwołalne plany. Gdy tylko zobaczyliście się, od razu wpadliście w swoje ramiona, choć bardziej pod względem wzrostu to on ciebie objął mocno, a ty mogłaś śmiało wtulić się w jego tors. Było ciepłe lato, ale nie przeszkadzało wam w tym temperatura, którą od jakiegoś czasu tak czy siak oboje w swoim towarzystwie odczuwaliście jeszcze wyższą niż była faktycznie.
— Tęskniłam za tobą — szepnęłaś.
— Ja również, słonko — zanurzył nos w twoich włosach, a jego dłoń lekko się w nie wsunęła.
Potem odsunęliście się od siebie i ruszyliście ulicami waszego miasta. Poszliście do klimatycznej knajpki na obiad, gdzie nie mogliście przestać rozmawiać, opowiadając sobie wszystko, co w tym czasie wydarzyło się w waszych życiach.
Po posiłku udaliście się do parku, zaczynając się nieco wygłupiać. Śmialiście się aż do łez, czując się bardzo swobodnie. Nawet nie przeszkadzały wam niepochlebne spojrzenia obcych ludzi, których mijaliście w drodze, bo nie braliście tego do siebie. W pewnym momencie niebo zachmurzyło się, a wszędzie zrobiło się szaro i ponuro. Po paru chwilach zaczął padać deszcz, który z każda minutą nabierał sił i intensywności. Nadal przemierzaliście park, ale całe szczęście nie mieliście tak daleko do jakiegoś daszku, gdzie mogliście się schować. Zauważył go Damiano, więc niewiele myśląc złapał cię za rękę, zaczynając biec. Pobiegłaś za nim, gdy wreszcie stanęliście pod ogromnym mostem, pod którym trochę dalej płynęła dość szeroka rzeka. Oparliście się o murowaną "nogę" pomostu, ciężko dysząc po solidnym biegu. Teraz solidnie rozpadało się, więc musieliście przeczekać ta ulewę w tym miejscu.
— Może nie jest zbyt przytulnie, ale zawsze coś — skomentował to Włoch.
— Mi to nie przeszkadza — odparłaś — Niech sobie pada.
— A skąd takie stwierdzenie?
— A ponieważ jestem tutaj w świetnym towarzystwie — uśmiechnęłaś się do chłopaka, który po chwili odwzajemnił twój gest.
— Bardzo miło mi to słyszeć — jego brązowe tęczówki spotkały się z twoimi, kiedy przystanął naprzeciwko ciebie.
— A ty coś powiesz?
— O czym?
— O tej sytuacji...? Nie wydaje ci się jakaś taka...
— Jaka? — przełożył mokry kosmyk twoich włosów za ucho z wielką precyzją.
— Emmm... — przygryzłaś odruchowo dolną wargę — Nie wiem...
— Romantyczna? Intymna?
— T-tak... — zająknęłaś się, orientując się, że twarz wokalisty jest niebezpiecznie blisko twojej.
— To chyba dobrze, prawda, skarbie? — rzekł, a tobie aż zmiękły kolana.
— Chyba... — nieśmiało spojrzałaś w jego oczy, gdy nagle zostałaś przyparta do ściany przez Damiano, a na policzku czułaś jego przyspieszony oddech.
— Nie wiem czy to zauważyłaś, ale szaleję za tobą tak cholernie jak jeszcze nigdy w moim życiu — szepnął głębokim, niskim głosem, po czym wpił się w twoje usta, namiętnie całując.
Oddałaś jego pieszczotę od razu, a on czując od ciebie aprobatę tego ruchu, złapał cię w talii i przycisnął jeszcze mocniej do ściany, sam napierając swoim ciałem na ciebie. Co chwilę przechodziły cię dreszcze, dodatkowo w tle słysząc odgłosy deszczu i jeżdżących nad wami samochodów, co to drugie miałaś gdzieś. Liczył się teraz on i ta chwila. Wasza chwila.
— Ja za tobą też szaleję. Przy nikim nie czułam takich wibracji i dobrego szaleństwa jak przy tobie — wyszeptałaś, kiedy oderwaliście się od siebie, a na jego ustach wpłynął szeroki i łobuzerski uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro