▬▬▬▬▬▬▬▬
"EPILOG"
▬▬▬▬▬▬▬▬
RĘKAWICA ULEGŁA ZNISZCZENIU, zresztą podobnie jak większość tego uniwersum. Wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, jak szybko znikała większość ludzkości za pomocą jednego pstryknięcia.
— Coś ty zrobił?! — Krzyknął Thor, jednak żądnej odpowiedzi nie otrzymał. Thanos wraz ze zniszczoną rękawicą zniknął pomiędzy pyłami.
Topór upadł, a sam bóg piorunów na twarzy miał tylko jedną emocję. Rozumiał tak wiele, tak szybko i tak dobrze. Wiedział, na czym polegały czyny Thanosa, wszyscy wiedzieliśmy, a mimo to łudziliśmy się, że damy radę.
— Gdzie on jest? — Zapytał Steve. Moje oczy zaszły ponownymi łzami, nagły instynkt we mnie się wzbudził. Wstałam z ziemi z zamiarem odnalezienia wdowy.
To były ostatnie chwilę poświęcone na pożegnanie. — Mamo? — Krzyknęłam w otchłań, zauważając, jak pierwsi ludzie zaczynali znikać.
James zawołał swojego przyjaciela, to była pierwsza osoba, o której pomyślał, zanim zamienił się w proch. Myśl o zniknięciu napawała mnie strachem, a w głowie powtarzałam tylko to samo zdanie. Nie chcę umierać. Nie chce umierać.
W oddali widziałam znikającego Groota oraz cierpiącego z tego powodu Rocketa. Wszyscy, a przynajmniej tak myślałam, zamieniali się w proch, mieszali z gruntem pod stopami innych. Zaczęłam panikować, łzy napływały do moich oczu jeszcze bardziej. Musiałam się pospieszyć, zanim jedna z nas zamieni się w nic niewarty proch.
— Mamo?! — Krzyknęłam, w oddali słysząc pustkę wymieszaną z cierpieniem tych, którzy w niezrozumiały sposób stracili cząstkę siebie.
Oglądając się na boki, wycierałam łzy i przeklinałam je w głowie. Teraz nie były mi one potrzebne. — Isla? Jesteś cała? — Usłyszałam z boku, wraz z Thorem i Steve'em w pobliżu.
Wanda powoli zaczęła obracać się w proch, z ulgą i spokojem na swojej twarzy. Była totalnym przeciwieństwem mnie.
Nie myślałam długo, jedynie wbiegłam w jej ramiona, chcąc zatopić się w nich na stałe. Ukrywałam się przed światem, niczym mała dziewczynka, którą już nie byłam.
— Nie chcę umierać... — Wyszlochałam, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Jeszcze nie rozumiała, co mogło się wydarzyć, szczególnie gdy połowa z nas znikała.
Thanos wygrał. My przegraliśmy.
— O czym ty mówisz, malutka — Jej dłonie zacisnęły się na moich ramionach, chcąc mnie odsunąć i spojrzeć mi w oczy. — Isla..
— Nie puszczaj mnie, proszę.. — Wyszlochałam z przerażonym piskiem. Tak bardzo nie chciałam jej puszczać. Jednak czułam, że to ja będę tą, która zniknie. — Nie puszczaj mnie, mamo.
Nie puściła. Aż do końca trzymała mnie w swoich ramionach, szczelnie otulając w matczynym uścisku, gdy powoli osuwałam się na ziemie, zamieniając się w proch.
— Przepraszam... — Wyszeptałam, a po chwili, gdy oczy całkowicie się przymknęły, a przede mną zapanował mrok, moje ciało zamieniło się ciemny proch.
Bo tylko tak mogłam odkupić winy wyrządzone światu.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.
Po dwóch długich, ciężkich i niezwykle ciekawych latach pierwsza część ATLANTIS dochodzi do końca. Nawet nie wiem, co powiedzieć, bo nigdy nie sądziłam, ze dotrwam do takiego momentu w tej całej hobbystycznej karierze. Dziękuję za każdą gwiazdkę, za każdy komentarz! 🤍
Szczególne podziękowania składam nie tylko czytelnikom, ale i moim cudownym towarzyszkom, które mi w tej przygodzie pomagały.
medeaverse antrositia szklanaklatka tesfayes_ omdlenie i little_flopugh 🎀
Gdyby nie wy, prawdopodobnie książka zniknęłaby z profilu już jakiś czas temu, a tu proszę w przygotowaniach jest druga część!! ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro