Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

     Harry usłyszał jak ktoś do niego mówi. - Harry obudź się! - Początkowo nie wiedział kto to jednak po chwili rozpoznał, że była to Hermiona. - Harry na Godryka obudź się! - Czarnowłosy chłopak uchylił jedno oko jednak po tym jak światło dobiegło do jego źrenic natychmiast je zamknął. - Harry nie ma czasu na spanie! - Krzyknęła mu do ucha dziewczyna. - Jeszcze pięć minut Hermiono...obiecuję, że odrobię pracę z astronomii. - Jęknął chłopak i odwrócił się na drugi bok. Po tej miernej próbie obudzenia go Harry poszedł dalej spać, nie zbyt przejmując się ty co działo się w okół niego.
     Po jakimś czasie, który dla zielonookiego wydawał się mniej niż sekundą, Harry poczuł szarpnięcie za ramię. A później jeszcze raz i jeszcze. Nie mógł on być jednak mniej zainteresowany tym kto go szarpał. Pewnie to był wuj Vernon albo ciotka Petunia. To nie ważne. Teraz chce tylko spać.
     Po krótkiej chwili kruczowłosy chłopak poczuł delikatne głaskanie po głowie. Poczuł palce przebiegające przez jego włosy i dotykające jego policzka.
- Harry...Obudź się proszę. - I Harry się obudził. Bo dlaczego miałby tego nie zrobić skoro osoba, która do niego mówiła głaskała go tak delikatnie jakby jej na nim zależało.
Po tym jak Harry otworzył oczy zobaczył lekki uśmiech Hermiony. Wydawała się z jakiegoś powodu szczęśliwa. Tylko dlaczego?
- Już wiem w jaki sposób Cię budzić. - Nagle Hermiona przestała się jednak uśmiechać i spojrzała na Harry'ego poważnie.
- Harry musimy porozmawiać o naszej nowej biografii.
- Słucham? - Zapytał skonfundowany Harry.
- Nasza nowa biografia. Pielęgniarka z tych czasów wypytywała mnie co my tu robimy. Musiałam jej coś powiedzieć.
- Z tych czasów? O czym ty mówisz Hermiona? Czy bliźniacy zrobili na tobie jakiś żart i dodali ci ognistej do herbaty?
- Po pierwsze! Chyba wyczułabym smak ognistej. A po drugie...nie pamiętasz? Przenieśliśmy się w przeszłość. Jest 1942 rok.

- Co? Jaką przeszłość o czym ty mówisz Hermiona? - W przeciągu sekundy Harry'ego uderzyły wspomnienia. To jak pokłócili się o dziwny wisiorek i jak znaleźli się przed Hogwartem z jak to Hermiona stwierdziła ,,Mniejszą ilością drzew". Jedyną jednak rzeczą, która wyszła z jego ust było to:
- Ty piłaś ognistą?!
- To naprawdę jedyna rzecz o jakiej pomyślałeś?! Oh mój drogi Merlinie ja naprawdę otaczam się półgłówkami. - Powiedziała łapiąc się, za kręcone włosy. Harry po tych słowach wpatrywał się w nią a jego oczy porównać by można do 2 złotych galeonów.
- Powiedziałam to na głos?
- Tak. - Powiedział lekko urażony Harry.- To co z tą biografią?
- Ah tak! A więc tak:
Jesteśmy rodzeństwemi i byliśmy na nauczaniu domowym. Zostaliśmy przyjęci do tej szkoły ale po długiej podróży latającą karoca, którą dostaliśmy od cioci z Francji byliśmy strasznie wykończeni.
- Okej...a rodzice? I co zrobimy z faktem, że Dumbledore nie wysłał nam listu z zaproszeniem. - Zapytał chłopak
- Nasi rodzice to będą hm...Myślę, że można by pomyśleć o kimś wydziedziczonym z rodziny Black. Co o tym myślisz?
- To...To dobry pomysł. - Powiedział łamiącym się głosem Harry.
- Kiedy byliśmy w domu Syriusza przestudiowałam jego drzewo genealogiczne. Była tam taki mężczyzna...Marius Balck. Został on wydziedziczony bo był Charłakiem. Mógłby poślubić jakąś mugolke i tak powstalibyśmy my. Ewentualnie moglibyśmy zostać owocem romansu Syriusza Blacka II. Było wiele plotek o jego kochankach. Mógłby zataić nasze istnienie z obawy o to, że zostanie wydziedziczony. - Hermiona skończyła swój wywód i spojrzała pytająco na Harry'ego.
- Co się tak na mnie patrzysz? Ty wybierz. Ja nawet nie słyszałem o kimś takim jak Marius Black.
-...A więc będziemy owocem romansu. Ja mam 17 lat a ty masz 16 co by nam dawało...1925 i 1926. - Powiedziała zadowolona z siebie brunetka.
- Co?
- Nasze daty urodzenia! To znaczy lata. Daty możemy sobie zachować. - Powiedziała brązowooka dziewczyna. - A co do Dumbledora...Co on ma do rzeczy?
- No jest dyrektorem. Chyba będzie pamiętać, że nie przyjmował żadnych nowych uczniów. - Powiedział chłopak.
- Miałbyś rację...gdyby nie to, że to Dippet jest teraz dyrektorem. Dippet to dość głupi człowiek więc nie trudno go będzie oszukać. - Hermiona się usmiechnęła. - Dobra my tu rozmawiamy a ty jeszcze nie dostałeś eliksirów. Pójdę zawołać Madame Mary.

     Po tym zdaniu Hermiona zniknęła i to na dość sporo. Harry nie wiedział ile czasu minęło odkąd poszła po pielęgniarkę ale raczej dość sporo biorąc pod uwagę to, iż znowu stał się śpiący.
    
     Zanim jednak Harry zasnął usłyszał kroki które już skądś kojarzył. Tylko nie bardzo wiedział skąd...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
705 słów

Mam nadzieję, że jakoś wyszło. Kiedyś  sprawdzę błędy i interpunkcję.

Miłego dnia, wieczoru, nocy! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro