Rozdział 4
Tym razem rozdział będzie z perspektywy Hermiony :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hermiona Granger obudziła się z bardzo obolałym ciałem. Dodatkowo bardzo piekł ją przełyk.
Z wielkim ociąganiem brunetka otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie zauważając, że jest...w skrzydle szpitalnym? Jak ona się tu na Merlina dostała?! Nie przypomina sobie przychodzić tutaj o własnych nogach! Czyżby oblivite? Nie...nie czuje luk w wydarzeniach...może Harry ją tu przyniósł? Nie! Przecież leżał obok niej...Harry leżał obok niej!
- Haghy! - Próbowała wykrzyknąć dziewczyna lecz nie udało jej się to przez piekielnie suche gardło.
Po jakichś 2 minutach przyszła do nich pielęgniarka wręczając jej wodę z cytryną. Brązowooka dziewczyna natychmiast wypiła wodę i podziękowała...Zararaz! Kim była ta kobieta? Gdzie się podziała Pani Pomfrey?
- Przepraszam? Jak długo już Pani pracuje? I jak ma Pani na imię? - Zapytała Hermiona
- Mów do mnie Madam Mary drogie dziecko. Pracuję tu już jakieś 20 ładnych lat. - Powiedziała i uśmiechnęła się.
- Oh. Naprawdę? - Hermiona była już pewna, że przenieśli się w czasie. Wciąż jednak nie wiedziała kiedy.
- Tak moja droga. Naprawdę.
- Przepraszam Madame Mary ale czy ma pani może jakiś kalendarz, który mogłabym zobaczyć?
- Oczywiście, że mam ale po co ci kalendarz drogie dziecko? - Zapytała skonsternowana pielęgniarka.
- Proszę! To bardzo ważne!
- Dobrze już dobrze! Tylko nie krzycz tak więcej! Przemęczysz sobie gardło. - Madame Pom- To znaczy Madame Mary poszła po kalendarz, a kiedy wróciła podała Hermionie kalendarz.
- 20 listopada 1942 rok. - Przeczytała z przerażeniem brunetka, a jej twarz automatycznie pobielała.
- Coś nie tak skarbie? - Zapytała ze zmartwieniem kobieta. - Cała pobielałaś.
- T-to nic takiego Madame.
- Jak to nic?! Jesteś cała rozpalona! - Powiedziała kobieta, dotykając jej czoła. - Pójdę po eliksir, a ty patrz czy twój chłopak się nie budzi.
- Jaki chłopak? - Zapytała zdziwiona dziewczyna zanim zrozumiała, iż chodzi o Harry'ego. - To nie mój chłopak! To mój...yyy brat! - Hermiona miała nadzieję, że jej wachanie nie wydało się zbyt podejrzane. Pielęgniarka tylko zmrużyła oczy i wyszła po eliksiry.
Kiedy kobieta wróciła z całą tacą
eliksirów i odłożyła je na pułke odezwała się do Hermiony.
- Z jakiego domu jesteście jeśli można spytać?
- Eee...z żadnego Madame. - Odpowiedziała nie zbyt myśląc brązowooka.
- Jak to z żadnego? - Zdziwiła się kobieta.
- Byliśmy z bratem na nauczaniu domowym. Zostaliśmy przyjęci do tej szkoły ale po długiej podróży karocą byliśmy strasznie wykończeni. - Kłamała jak z nut.
- Karocą?
- Tak. Taką latającą oczywiście! - Hermiona radowała się w duchu, że widziała taką karocę podczas turnieju trójmagicznego.
- Ahh oczywiście! A, więc musicie być z Francji!
- Nie do końca. Nasza ciotka jest z Francji i przez to mamy taką karocę. - Brunetka zaczęła obawiać się co będzie jak obudzi się Harry. Przecież on tego wszystkiego nie zapamięta! Nie mógł nawet zapamiętać wszystkich składników eliksiru na czyraki a co dopiero nowa biografia!
- Ahh rozumiem! Zawsze chciałam pojechać do Francji ale nigdy nie miałam czasu. - Powiedziała kobieta. Tuż po tym jak się wypowiedziała obie usłyszały jęk jakiegoś pacjenta. Pielęgniarka przeprosiła i poszła zająć się pacjentem.
Hermiona postanowiła, że teraz właśnie jest najlepszy moment na to aby obudzić Harry'ego.
- Harry? Harry obudź się! - Nic się nie stało. Chłopak nawet nie drgnął. - Harry na Godryka obudź się! - Zobaczyła jak Chłopak uchyla lekko oczy po czym znów je zamyka.
- Harry nie ma czasu na spanie!
- Jeszcze pięć minut Hermiono...obiecuję, że odrobię pracę z astronomii. - Jęknął chłopak i odwrócił się na drugi bok. Hermiona w tym czasie usłyszała jak ktoś wchodzi do skrzydła szpitalnego pospiesznymi krokami.
Kroki coraz bardziej się zbliżały a Hermiona była prawie pewna, iż nie była to pielęgniarka i z tego też powodu postanowiła udawać, że śpi. Po tym jak szybko położyła się w łożku i przykryła po samą głowę usłyszała otwieranie się kurtyny.
- Jeszcze się nie obudzili? - Zapytał się sam siebie jakiś chłopak.- Wydaje mi się, że do tej pory powinni już być w pełni sił. - Hermiona zaczęła łączyć kropki. Miałoby sens gdyby znalazł ich jakiś uczeń, a potem przyniósł ich tutaj. - No cóż skoro się jeszcze nie obudzili nie mam tu nic do roboty. - Hermiona usłyszała jak chłopak odchodzi.
- No cóż muszę jeszcze obudzić Harry'ego. - Powiedziała cicho i wygramoliła się z kołdry.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
667 słów
Napisałam to szybciej niż myślałam 😅 Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
PS. Dalej nie jestem dobra w interpunkcji i w dodatku znów jestem chora :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro