Rozdział 8
Obudził mnie dzwonek do drzwi. JiMina już nie było więc za pewne poszedł otworzyć. Po paru minutach zwlokłem się z łóżka i powędrowałem na dół. Stanąłem zszokowany na środku schodów. JiMin stał przywalony do ściany przez jakiegoś czarno włosego chłopaka który go całował! Nagle go od siebie odepchnął.
-Wypierdalaj, nie chcę Cię widzieć na oczy i ty dobrze o tym wiesz -powiedział ostro JiMin. Chłopak wzruszył ramionami po czym wyszedł.
JiMin odwrócił się w stronę schodów gdzie zobaczył drobnego chłopca a mianowicie mnie.
-Ah... Kookie, już wstałeś?
-Kto to jest? Dlaczego się z nim całowałeś? Wczoraj powiedziałeś że mamie kochasz a następnego dnia liżesz się z kimś innym!? -krzyknąłem. Czułem że to bardzo boli...
-JungKook! Do cholery! Posłuchaj na chwilę -krzyknął Starszy
W moich oczach zebrały się łzy, szybko zawróciłem i wbiegłem na górę zamykając się w łazience.
Obsunąłem się w dół po drzwiach. Z moich oczu leciały już samowolnie łzy, nie wiem dlaczego ale to bardzo mnie bolało.
Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi od łazienki.
-JungKookie... otwórz proszę... przepraszam Cię, nie powinienem się tak unosić... obiecuje że wszystko Ci wytłumaczę tylko proszę otwórz -ja jednak siedziałem cicho i w żadnym wypadku nie miałem zamiaru mu otwierać.
-Aniołku proszę... to naprawdę nie tak jak myślisz, YoonGi to mój dawny chłopak który czasami tu przychodzi bez zapowiedzi bo wciąż liczy na to że do niego wrócę... JungKookie... -mówił czułym głosem.
-Takie kłamstwa możesz sobie wciskać ale swoim dziwkom, nie mnie -burknąłem naburmuszony.
Przez chwilę nie słyszałem żadnego odzewu ze strony JiMina do puki nie poczułem silnego walnięcia w drzwi.
Wystraszony odsunąłem się od drzwi patrzæc na nie z przerażeniem w oczach.
-Otwieraj skurwysynie, a jak nie to zaraz wywarzę te pierdolone drzwi i zobaczymy kto wtedy będzie moją dziwką! -wrzasnął JiMin -wtedy już będę Ci mógł wciskać rzekome „kłamstwa"
Ogarnął mnie ogromny strach. Szybko przebiegłem na drugi koniec łazienki siadając i kuląc się w jednym z kątów.
JiMin zaczął walić pięściami w drzwi powodując tym u mnie jeszcze większy strach.
-Otwieraj do cholery! -krzyczał.
-Przestań! -wrzasnąłem już cały we łzach.
-Otwórz drzwi -warknął.
-Nie! Boję się Ciebie! -krzyknąłem jeszcze bardziej się kuląc.
Usłyszałem że JiMin odchodzi... czyli że odpuścił.
Odetchnąłem z ulgą ocierając łzy gdy nagle usłyszałem huk. Drzwi spadły a w progu stanął nikt inny jak Park JiMin.
-N-Nie -jęknąłem -proszę nie -zacząłem się wsuwać w kæt jakby to jeszcze było możliwe.
JiMin podszedł do mnie stanowczym krokiem po czym chwycił mnie za nadgarstek i podciagnął w gorę tak abym stanął na nogach lecz moje kończyny wydawały się jak z cukru, cału się trzęsłem i nie potrafiłem ustać na nogach.
JiMin wycelował drugą ręką na mój policzek wciąż mocno ściskając mój nadgarstek.
Zacisnąłem oczy przygotowując się na uderzenie lecz owe nie nastąpiło. Uchyliłem powieki i ze strachem w oczach spojrzałem na niego. Ten opuścił rękę po czym wypuścił powietrze. Po chwili przyciągnął mnie do siebie i zamknął w swoich ramionach.
Nie wiedziałem co się dzieje lecz nie protestowałem, za bardzo się bałem.
-Nie jestem w stanie Cię skrzywdzić -wyszeptał po chwili.
Nie wiedziałem co na to odpowiedzieć. Stałem cicho nie ważąc się nawet drgnąć zaś ten mocno mnie do siebie tulił.
-N-Nie rozumiem -szepnąłem w końcu -dlaczego mnie tak straszysz a potem przytulasz -powiedziałem drżącym głosem.
-To nie potrzebne nerwy... czasami nie umiem ich opanować, szczególnie gdy jestem zdenerwowany a ktoś mnie zdenerwuje jeszcze bardziej, w tym przypadku to ty mnie zdenerwowałeś, zdajesz sobie z tego sprawę prawda?
-Tak... -powiedziałem prawie nie słyszalnie.
-To dobrze, przepraszam za to wszystko, jesteś zbyt kochany abym był wstanie Cię skrzywdzić Królisiu -powiedział.
Nie pewnie odwzajemniłem pieszczotę wtulając się w mężczyznę.
-Zabiorę Cię na zakupy, dobrze? Pozbędziemy się w ten sposób tej nie miłej atmosfery -powiedział nagle Starszy odrywając się ode mnie.
Kiwnąłem nie pewnie głową na znak że się zgadzam.
-No i w tym czasie mogę zadzwonić też po kogoś aby naprawił te drzwi..........
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro