Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🄿🄰🄽 🄿🄾🅃🅃🄴🅁 | 🄳🅁🄰🅁🅁🅈


 Siedział blady i nagi, bezbronnie wpatrując się w wodę. Silny i bezsilny jednocześnie, trzymał swoje dłonie na mokrym piasku. Niby władczy w sobie, a  w bezładzie własnych myśli, czuł na swojej skórze chłód. Gęsia skórka na jego ciele przyprawiała mnie o ekstazę. Patrzyłem, jak siedzi i jak obserwuje świat. Morze było spokojne. Mogłoby się zdawać, że koiło, ale było to złudzenie. Ta przestrzeń, ten bezkres - to wszystko wprowadzało go w większą niepewność. Nic nie pomagało mu oderwać się od rzeczywistości. Czuł się, jak sarna uwięziona w blaskach reflektorów – skazany przez los.

Podchodzę do niego i wplatam palce jednej dłoni w jego jasne włosy. Dociskam opuszki i szarpię głowę lekko do tyłu. Widok jego twarzy mnie satysfakcjonuje. Spod długich rzęs i lekko przymkniętych powiek ukazują mi się szare kryształy, w których centralnej części znalazły się dwa małe węgielki. Słońce oprósza jego lice, a promienie figlarnie odbijają się od wilgotnych warg, które, lekko uchylone, czekają na czułość. Przyglądam się tej lubieżnej twarzyczce, żeby za chwilę drugą dłonią chwycić ją mocno.

Nie spodziewa się tego, lecz nawet gdy palce ściśle przylegają do policzków, jego wzrok mówi: „Cały twój.". Z lekkim rechotem puszczam i klepię lekko środkiem dłoni policzek.

—Wstajemy — mówię, a on, jakoby morska bryza go unosiła, z gracją wstaje.

— Czy my... — próbował zapytać, lecz nie pozwoliłem mu dokończyć.

— Nie, umowa się skończyła — odpowiadam szorstko.

Widzę obojętność w jego wzroku, lecz wiem, że jest złamany.

— Czyli... — znów próbuje podjąć temat, ale nie chcę by mówił o tym.

— To koniec. Wrócisz do Nowego Jorku i dostaniesz umowę od SliceWoodArt, a ja wydam pismo o oficjalnym zerwaniu do kadr. Ty zrobisz międzynarodową karierę, a ja pojadę do Danii i oficjalnie otworzę budowę kolejnego hotelu. Wszystko będzie tak, jak się umawialiśmy.

Nie spoglądam na niego kiedy to mówię.

— Nie mów, że to co między nami się wydarzyło nic nie znaczyło.

Wciąż na niego nie patrzę. Nie trudno poznać w nim to, że jest na mnie zły. Nie dziwię mu się.

— Zrozum. To była umowa, która gwarantowała mi zabawę, a tobie lepszą przyszłość.

Zamierzam od niego odejść, ale on zachodzi mi drogę. Taki nagi i bezbronny stara się mnie przekonać.

— Nie wierzę, że to tylko tyle dla ciebie znaczyło. Nie rzuciliśmy wszystkiego i nie przyjechaliśmy na te cholerne Hawaje tylko dlatego, że zobowiązywała nas umowa. Nie zostawiłbym rodziny na dwa lata tylko dlatego, że chciałeś się pieprzyć na hawajskiej plaży. Nie wierzę, że nic dla ciebie nie znaczę, że to co robiliśmy było tylko na pokaz i że mnie nie kochasz, Harry. Może z początku chodziło mi tylko o dostanie się na SWA, ale teraz? Wiesz, że mi na tobie zależy. A ja też nie jestem ci obojętny.

Chciałbym móc powiedzieć coś więcej.

— Dla ciebie pan Potter, małolacie. Wylot jutro o piętnastej.

I Dracon zamilkł. A ja wróciłem do hotelu, chcąc pamiętać go tylko jako zabawkę, a nie jako kogoś więcej.

słów;487

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro