🄽🄸🄶🄷🅃🄼🄰🅁🄴🅂 🄾🄵 🅃🅁🅄🅃🄷 -🅃🅆🄴🄽🅃🅈🅂🄴🅅🄴🄽
《Obietnica Joachima stała się zapłonem w całej dotychczasowej historii Alexandra. Błądzący ślepiec odzyskał wzrok, a głuchy usłyszał. Życie zmieniło się, a cała akcja nabrała tempa. Alec rozwijał się i zyskiwał nowe umiejętności w zastraszająco szybkim tempie. Zdawało się, że wszelkie przeszkody, które dotychczas zdawał się nie do przejścia, można pokonać.》
Tak można by napisać, gdyby rzeczywiście obietnica Joachima była magiczną przysięgą, działającą jak zaklęcie, dzięki której wszelkie problemy się rozwiążą. Tak niestety się nie zdarzyło.
Bracia musieli obmyślić plan, dzięki któremu:
1) Inferis nie dowie się, że Alec poznał prawdę i potajemnie przygotowuje się do walki przeciwko niemu;
2) nikt z Akademii nie dowie się o tym samym;
3)Joachim wytrenuje Aleca na prawdziwego mistrza energii.
Ale zanim przeszli do obrad nad tym, jak to zrobią, Joachim musiał doprowadzić Aleca do stanu użyteczności.
— Nie zabijesz mnie? — upewnił się chłopak, gdy jego brat kazał mu zdjąć koszulkę i położyć się na łóżku.
Joachim miał ochotę przewrócić oczami, ale jedynie pokręcił głową na boki.
Alec z obawami położył się na łóżku,a wtedy Joachim poruszył dziwnie dłonią, w czego skutek całą jej powierzchnię pokryła szara mgła. Ostrożnie dotknął lewego ramienia Alexandra i zaczął ściągać palce ku nadgarstkowi. Uniósł powoli dłoń nad ramię aż zacisnął pięść.
— Czujesz coś? — zapytał skonsternowany Joachim, gdy Alec nawet się nie skrzywił. — Coś się zmieniło?
— Nie za bardzo — stwierdził chłopak. — Boli tak samo, jakbyś nic nie zrobił.
Joachim od razu zabrał dłoń i wyszeptał coś pod nosem, czego Alec nie zrozumiał.
— Coś nie tak? — Alec zapytał, siadając.
— Zasklepienie nie działa, a to oznacza, że sam musisz zasklepić sobie złamanie.
Alec naprawdę próbował zrozumieć, co Joachim ma przez to na myśli.
Głośne westchnienie wypełniło pokój.
— Czy oni naprawdę niczego cię jeszcze nie nauczyli? — zapytał oskarżycielsko, ale po chwili dodał neutralnym tonem: — Zasklepianie to forma energetycznego leczenia. Działa jak opatrunek i wypełnia ubytki w tkankach i kościach energią, zanim realnie się nie zregenerują.
Joachim podszedł do biurka i zaczął przerzucać książki. Gdy znalazł to, czego szukał począł prężnie kartkować podręcznik.
— Żeby zrobić to umiejętnie i nie zrobić komuś krzywdy, trzeba pamiętać, jak przepływa energia w ciele.
Alec westchnął, podejrzewając, że to co zaraz powie rozwścieczy Joachima.
— Nie chcę cię przestraszyć, ale ja niewiele umiem zrobić swoją energią. Widziałem, jak niektórzy ją kontrolują. Nie jestem pewien, czy potrafię uzewnętrznić swoją siłę, a co dopiero wykonać sobie jakiś energetyczny opatrunek.
Wbrew obawom Aleca, Joachim nie wybuchł.
— Podejrzewam, że po części to wina ojca. Możesz czuć się przez niego osaczony i po prostu boisz się używać energii, aby nie stało się coś złego. — Joachim usiadł obok brata. — Ale tutaj go nie ma.
— To nie tylko on. Gdy jest w pobliżu... on mąci we mnie. Sprawia, że nie kontroluję tego co robię. To on wtedy decyduje co zrobić z moją energią. Ale nawet gdy jestem sam...
— Coś cię blokuje? Słuchaj...
— Nie, nie blokuje... Ja... dzisiaj, gdy wyskoczyłem z okna i biegłem... Czułem w sobie wielkość tej energii i gdybym nie spadł może wyzwoliłbym w sobie coś większego...
— Alec — przerwał mu Joachim. — Nie rozumiem do czego zmierzasz.
Ale oparł zdrową rękę na kolanie i potarł je.
— To nie ja chcę używać tej energii. Gdy moje emocje biorą górę jestem agresywny i...
— Poczekaj.
Joachim wstał i chwycił za zdjęcie rodzinne Aleca z pikniku.
— Jeśli emocje tobą kierują to musisz to wykorzystać...
Alec ujął w dłonie zdjęcie i spojrzał na nie. Nie wiedział, co powinien czuć. Świadomość, że stracił swoją rodzinę napawała go wcześniej niepokojem, smutkiem i obawami. Mieszało się to z ulgą, gdyż będąc w Piekielnym Mieście nie krzywdził ich; a także dawało mu siłę do podjęcia walki o siebie i zmiany. Obecnie czuł pustkę i niepewność, bo gdyby wizje nadesłane przez ojca okazały się prawdą i jego rodzina rzeczywiście nie żyje, to czy istniał powód, dla którego miałby wracać do ludzkiego świata?
Zanim jednak podzielił się tym przemyśleniem z Joachimem w drzwi pokoju ktoś zapukał.
Joachim zerknął na Aleca.
— Spław go — wysyczał oschle przez zęby.
Alec położy zdjęcie na łóżku i podszedł do drzwi.
— Alexandrze... — usłyszał głos Magnusa. — Możemy porozmawiać?
Alec odruchowo wyciągnął dłoń, aby otworzyć, ale niespodziewanie został szarpnięty za lewe ramię. Syknął z bólu i z pretensjami spojrzał na Joachima, który kręcił głową na znak dezaprobaty.
—Schowaj się — warknął Alec i wbrew niemym protestom brata otworzył drzwi.
— Hej, ja... — zaczął Magnus, niskim i niemrawym, jak na niego tonem, lecz urwał widząc chłopaka. — Co ci się stało? — zapytał wyraźnie.
Alexander uzmysłowił sobie, że stał przed Magnusem w samych spodniach eksponując swoje sine ramię.
— Nic. O czym chciałeś pogadać?
Magnus zmarszczył brwi.
— Alec, co ci się stało? Czy... to przez Logana?
Alec spiął się na myśl o tym mężczyźnie, który przypomniał mu czasy, gdy chodził z Sethem. Zaaferowany sprawą z ojcem i bratem nie dopuszczał do siebie tej myśli.
— Nie to nie przez niego. Ja... — Alec zawahał się.
— Mogę wejść? — niespodziewanie zapytał Magnus. — Nie rozmawiajmy o tym w drzwiach.
Alexander nie chciał, aby Magnus zauważył Joachima, lecz wiedział, że nie wpuszczenie Magnusa może tylko wzbudzić większe podejrzenia.
— Nie wiem, czy powinieneś — starał się rozegrać to ostrożnie. — Muszę po tym pobyć sam.
I gdyby się nad tym zastanowić, Alec czuł, że tego potrzebuje. Bez Magnusa, Joachima, ojca - słodka cisza i samotność.
— Więc pozwól mi sobie pomóc — nalegał Magnus. — Nie będę potem naciskał. Dam ci spokój.
Alec opuścił prawą dłoń z klamki, a Magnus odbierając to jako znak zgody wszedł do pomieszczenia.
Lightwood chciał go zatrzymać, ale gdy zauważył, że Magnus nie zachowuje się tak, jakby ktoś jeszcze był w pokoju odpuścił. Zamiast tego zamknął drzwi i podążył w głąb pomieszczenia za Banem.
— Pokaż, proszę. — Alec stanął pośrodku pokoju, a Magnus podszedł i ostrożnie dotykając przyjrzał się uszkodzonej ręce.
Alec skrzywił się z bólu i uniósł głowę, poszukując punktu, na którym mógłby zawiesić swój wzrok. W rogu pokoju dostrzegł nienaturalny cień. Wpatrując się w niego ujrzał parę znajomych oczu, które należały do jego brata.
— Złamana— stwierdził Magnus, wyrywając Aleca z transu, w jaki wpadł wpatrując się w cień.
— Co? — zapytał nieprzytomnie, zwracając głowę w kierunku chłopaka.
— Złamałeś bark — powtórzył Magnus. — Jak to się stało?
Alec przez chwilę wpatrywał się w chłopaka, nie wiedząc, co może powiedzieć.
— Pomożesz mi? — zapytał w końcu.
Magnus westchnął i wykonał dokładnie to samo co kilka minut temu Joachim.
Na powrót nic się nie wydarzyło.
— Nie działa. — Alec stwierdził, nie odczuwając żadnej zmiany.
Chłopak zerknął na Magnusa i wtedy ich spojrzenia się skrzyżowały.
— Podaj mi swoją prawą rękę — poprosił Bane, a widząc brak reakcji dodał: — Wiem, że źle się zachowałem. Mówiłem, że jestem twoim przyjacielem, a gdy mnie potrzebowałeś zbeształem cię, jak jakiegoś uczniaka. Nie jestem dumny, że zamiast cię pocieszyć i wesprzeć zachowałem się, jak kretyn i odszedłem zostawiając cię w rozsypce. I wiem, że nie zasłużyłem, ale, proszę, zaufaj mi. Chcę ci pomóc.
Aleca zszokowały słowa Magnusa. Czy on tak mocno przeżywał fakt, że kazał Alecowi wziąć się w garść i nie rozczulać się nad własnym losem? Alec musiał przyznać, że to była jedna z lepszych rad, jaką mógł w tamtym momencie otrzymać.
— Proszę — ponowił swoją prośbę Magnus i wystawił swoją lewą dłoń tak, jakby prosił Aleca do tańca.
Alec podał mu dłoń , a Magnus chwycił ją i przyłożył w miejsce złamania. Na dłoń Aleca docisnął swoją w taki sposób, aby jego palce znajdowały się między palcami Lightwooda. Takie ułożenie zmuszało chłopaków do bliskości.
— Zamknij oczy i przypomnij sobie bieg — powiedział Magnus, a Alec wykonał polecenie. — Nieważne jaki. Przypomnij sobie ten moment, kiedy chciałeś przyspieszyć, być szybszy. Co czułeś?
— Złość, frustrację... — zaczął Alec, ale Magnus mu przerwał.
— Skup się na fizycznych odczuciach.
Alec na chwilę otworzył oczy i spojrzał na chłopaka z niepokojem. Ale po chwili ponownie zamknął oczy i starał się skupić, co czuł podczas biegu. Dekoncentrowało go ciepło, bijące od dłoni Magnusa i ból, który coraz silniej promieniował. Wziął głębszy oddech i starał się przypomnieć, co czuł podczas biegu.
Wolność, przemknęło mu przez myśl.
Zbeształ się w myślach i szukał dalej.
— Nie wiem coś ciepłego i zbitego w brzuchu. Przyjemne, ale niespokojne. Jakby żyło... Nie wiem, Magnusie — wybuchł chłopak, otwierając oczy. — To brzmi jak jakaś niestrawność.
— Alec, spokojnie. Skup się na tym odczuciu i staraj się wrócić do tamtego momentu. Przywołaj to wspomnienie, tak, jakbyś biegł teraz i poczuj to.
Alec ponownie zamknął oczy i wypuścił ciężkie powietrze.
— Mhm — wymruczał, gdy skupiając się udało mu się wykrzesać uczucie, podobne to tego,kiedy biegł. — Już.
Magnus przycisnął mocnej dłoń i zaczął spokojnie tłumaczyć:
— Dobrze, więc teraz uważnie wykonuj moje polecenia. Energia musi przepłynąć w odpowiednim kierunku, żebyś nie zrobił sobie większej krzywdy. Skup się i stwierdź, gdzie dokładnie czujesz, że kumuluje się energia.
Alec jedynym, co czuł i potrafił określić było dziwnego rodzaju oszołomienie, które powodował szum w uszach. Wiedział jednak, że jeśli nie wyleczy złamanej ręki, prawda może wyjść na jaw.
Zebrał w sobie resztki skupienia i uświadomił sobie, co naprawdę czuje i nagle doznał olśnienia.
— Trzeba przeprowadzić energię z podbrzusza tak, aby dotarła do mojej zdrowej dłoni prawda? — zapytał mocniej zaciskając oczy.
— Dokładnie... — odpowiedział Magnus. — Ale spokojnie poprowadzę cię. Zaufaj mi.
Alec chciał zapytać, co to oznacza, ale chłopak ubiegł go w tłumaczeniu.
— Nie mogę przeniknąć swojej energii do ciebie i użyć jej, jako opatrunku, ale mogę umieścić na twojej skórze wiązki energii. Poczujesz je i będziesz mógł wzdłuż nich podążać. W ten sposób sam na sobie wykonasz opatrunek.
Alec uważał ten plan za genialny, chociaż w innych okolicznościach mógłby uznać, że to czyste szaleństwo.
— Teraz poczujesz moją energię, gdy dotrę do brzucha powiedz mi, gdzie dokładnie czujesz kosmyk energii.
Alec czuł jak ciepło dłoni Magnusa rozprzestrzenia się po jego skórze. Płonące wiązki oplotły jego ramię i kierując się w dół przez obojczyk i klatkę piersiową połączyły się w jedną płomienną mackę. Dążyła ona niżej póki nie zatrzymała się przy pępku.
Alec mógłby przysiąc, że poczuł ciężkie westchnienie Magnusa, gdy ten to zrobił.
— Alexander — szepnął tak niewinnie i cicho, że musiał to powtórzyć, aby Alec zdołał go usłyszeć. — Alexander, czujesz to?
Cichy pomruk aprobaty musiał wystarczyć Bane'owi.
— Spróbuj poruszyć się wyznaczoną przeze mnie ścieżką... Jesteś w stanie poruszyć energią?— dopytał, gdy Alec milczał.
Lightwood'owi wydawało się, że cały płonie. Nie pomagało mu to się skupić na powierzonym zadaniu.
— Musisz mi dać chwilę... Ja...
I w tym momencie chłopak prawie upadł. Wszechogarniające go ciepło i stale przybierający na sile szum sprawił, że chłopak stracił poczucie stabilności w nogach. Magnus wyczuwając sytuację przerwał używanie energii i objął Aleca w pasie. Pociągnął go do tyłu i ułożył na łóżku. Z początku usadził go na brzegu materaca, ale po chwili zdecydował, że rozsądniej będzie go położyć. Z obawą dotknął jego twarzy. Rozpalony brunet nie pojmował, co się wokół niego dzieje.
Magnus szybkim krokiem udał się do łazienki z zamiarem zrobienia chłodnego okładu. Gdy tylko zniknął za drzwiami, przy Alecu pojawił się Joachim.
— Alec, wiem, że to trudne, ale spróbuj sam. Teraz!
Alexander przytłoczony przepływem energii przyłożył dłoń do ramienia i skupił się na promieniującym bólu. Nie byłe pewny co robi, ale koncentrując się ramieniu poczuł, że ciepło go opuszcza. Domniemana gorączka mijała, a szumienie w uszach ustało. Nowe warunki pozwoliły Alecowi trzeźwo spojrzeć na sytuację. Z większą determinacją skoncentrował się na sinej części ciała i obserwował jakby przez mgłę, że granatowe i fioletowe przebarwienia znikają. Ból z sekundy na sekundę ustępował coraz bardziej. Alec był na tyle świadomy, że usiadł i zerknął na Joachima.
— Czy ja...?
— Skup się — przerwał mu Joachim. — Musisz zamknąć przepływ energetyczny. Alec nie odpływaj...
Alexander drżąc opadł bezwładnie na łóżko. Mimo tego, że jego ciało nie chciało się w żaden sposób poruszyć świadomość w nim pozostała. Chciał, aby płynąca w nim energia zwolniła i była mu posłuszna. Zwolnił bicie serca, zwolnił przepływ energii, zwolnił swój oddech...
— Alec! — usłyszał Alexander przy uchu głos Magnus. — Proszę otwórz oczy...
Alec ostrożnie uniósł powieki, jakby w obawie, że to wszystko co się zdarzyło było jednym z jego koszmarów.
Widząc piękne, lecz zmartwione oczy Magnusa, otrzeźwiał. Powoli usiadł i nie przerywając kontaktu wzrokowego chciał coś powiedzieć, ale nie był pewien, co powinien powiedzieć.
— Twoje ramię... udało ci się... — szepnął Magnus. Alexander nie potrafił określić, czy przemawiała przez niego duma, obawa czy szczęście.
— Sam nie wierzę że to zrobiłem...
— Jak się czujesz? — Magnus całkowicie skupiał się na Alecu.
— Potrzebuję snu... Muszę odpocząć... — stwierdził chłopak, uświadamiając sobie, jak niebezpieczna może okazać się dla Magnusa zaistniała sytuacja.
— Nie zostawię cię... Ja...
Alec potrzebował tej chwili z Magnusem. Walczył ze swoimi emocjami, gdyż rozsądek nakazywał mu coś zupełnie odmiennego niż serce. Nie mógł narażać Joachima. Musiał pobyć z bratem sam na sam i wymyślić plan powstrzymania ojca.
— Magnusie, wiem, ale teraz potrzebuję żebyś stąd wyszedł. Mimo tego, że nie chcę. Musisz . Bo ja muszę być teraz sam... Zrozumiesz to kiedyś, a ja ci wytłumaczę, ale teraz musisz wyjść.
Dziwnym trafem ta nieelegancka wypowiedź dotarła do Magnus, który wyszeptał tylko Alecowi, że ma rację. Zanim jednak wyszedł zbliżył się szybko do Lightwooda i musnął ustami jego policzek.
— Tani romans dla nastolatek — skomentował Joachim, pojawiając się dosłownie znikąd, gdy Magnus zniknął za drzwiami.
Alec pojął, że ta sztuczka ze znikaniem była niemal popisowa u Joachima.
— A teraz zabierzmy się za poważniejsze sprawy. — odparł jego brat.
— Racja — odparł Alec, który w osłupieniu wpatrywał się w drzwi. — Poważniejsze sprawy.
słów:2214
data publikacji:31.08.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro