Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ii; 혼자



Chciałbym

móc wrócić do czasu,

gdy klient,

który zamówił pizze z ananasem,

był moim największym problemem.

ii;

혼자

// wietrznie. //

Jimin lubi pizze.

Uważa, że to świetny wynalazek. Prosty, łatwy do przygotowania, ale popularny we wszystkich regionach świata. Pizza jednoczy. Lubi tę myśl.

Wydaje mu się, że dobrym pomysłem jest złożenie wniosku na dostawcę w pizzerii. Zgodziłby się z ludźmi, związanymi z pizzą. Przynajmniej tak to sobie wyobrażał.

Aż do pierwszego dnia spędzonego na wszystkich krańcach miasta, ledwo usłyszał przyjazne słowo, potem zwinął się wieczorem w domu w nieszczęśliwą kulę na swoim łóżku, aby uśmierzyć palenie w ciele.

Drugi dzień jest taki sam. Pizza nagle wydaje być się jak plaster na jego dłoni, do tego ciężki i jakoś zatruty.

Jimin potrzebuje czułości i życzliwości, w przeciwnym razie jest jak roślina, ale nie zbiera tego zbyt wiele.

Nie potrafi poradzić sobie z pyłem mąki i szybko wykrzykiwanymi prośbami. Nienawidzi ścigania po mieście na tym starym rowerze, tak szybko, że nawet jego wysportowane ciało nie może tego znieść.

Po tygodniu Jimin jest gotowy, chce złożyć rezygnacje.

Córka szefa będzie smutna. Lubi wpatrywać się w niego, kiedy parkuje rower przed pizzerią i śpieszy do sklepu, by odebrać następną porcję i adres.

Jimin mrugał do niej od czasu do czasu, co wywołało nieśmiały uśmiech. Jedyna pozytywna reakcja, którą zbiera.

Kiedy wraca do pizzerii we wtorek, szefa nigdzie nie widać, ale na ladzie czeka kolejny pakunek.

- Chłopcze! - krzyczy bezcielesny głos z kuchni – Soojang utknął w mieście, jakaś akcja policyjna, musisz przejąć jego zamówienie.

Jimin odchrząkuje. – Czy jest szef, chciałbym pogadać. To ważne.

- Najpierw zamówienie, kolego.

Nawet nie pamięta jego imienia. On pamięta wszystkie.

Zrezygnowany podchodzi do blatu i zdaje sobie sprawę, że notatka z adresem na górze to ulica oddalona o dwie przecznice dalej.

Jeśli ktoś zamówił Hawajską, nie weźmie jej. W przeciwnym razie...

Otwiera pudełko. Margherita. W porządku. Ostatni raz.

Jimin podnosi pudełko, zerka na adres, po czym wybiega ze sklepu, kieruje się na rower i umieszcza pizzę na swoje miejsce.

Wiatr wieje cały dzień, ale kiedy zaczyna się poruszać, jest jeszcze silniejszy.

Tymczasem Jimin zastanawia się, w jaki sposób usprawiedliwić swoją rezygnację, by nie wyszedł na mięczaka ani lekkomyślnego dupka. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie lubi ludzi, do których zanosi pizze.

Może zasłoni się zdrowiem. Potrzebuje energii na inne swoje rzeczy.

Jimin w końcu zatrzymuje się przed brzydkim kompleksem budynków, przypina rower do latarni, a potem otwiera główne drzwi, które na szczęście są uchylone.

Wkrótce napotyka przeszkodę. Winda nie działa, prawdopodobnie od lat, jeśli spojrzeć na pajęczyny, które zdobią ramy.

Wzdycha z rezygnacją, wspinając się po schodach. Ostatni raz.

Musi wspiąć się trzy piętra i chociaż naprawdę uprawia wiele sportów, w końcu zwalnia, bo ma lekkie zawroty głowy.

Naprawdę potrzebuje nowej pracy.

Kiedy w końcu dociera do właściwych drzwi, trzy i pół pięter, nie trzy jak myślał, waha się przez chwilę w drzwiach.

Dzwonek wydaje się zepsuty. Co za nora.

Kostkami palców puka w plastikowe drzwi i czeka. Zajmuje to komuś dziesięć sekund, odczepia suwak, a między drzwiami a ścianą powstaje luka.

Przed nim stoi zombie. Przynajmniej tak wygląda chłopak, który otworzył drzwi i patrzy na niego z lekko otwartymi ustami.

Jego blond włosy otulają go jak chmurę; sprawia, że wygląda na roztrzęsionego, a niepewne spojrzenie z jego czarnych oczu spogląda na Jimina tak, że jest lekko zirytowany. Wygląda jakoś znajomo.

- Min Yoongi? – rzuca okiem na adres, aby upewnić się, że dobrze pamięta.

-Tak – odpowiada chłopak chrapliwie, Jimin jest zafascynowany tym, jak szorstko brzmi jego głos. Jakby nie używał go często.

- W-wszystko w porządku? – Sympatia Jimina może po raz kolejny sprowadzić go na manowce, powinno być mu to obojętnie, czy chłopak zamknie drzwi tak szybko, jak je otworzył. Najważniejsze, żeby zapłacił.

Jednak Jimin nie może tak myśleć. Głęboki, nieskończony niepokój atakuje go, gdy patrzy na bladego, prawie martwego chłopaka naprzeciwko.

On potrzebuje czegoś więcej niż pizzy. Potrzebuje spaceru. Warzywnego jedzenia, takiego, jakie zawsze robi jego Eomma. Chciałby wyciągnąć chłopca z mieszkania w jego ogromnej kurtce i zabrać do swojej Eommy, by przywróciła kolor jego policzkom.

Jednak nie ma odwagi, zwłaszcza dlatego, że nagle dociera do niego, gdzie widział po raz ostatni tę bladą twarz i puste czarne oczy.

Minęły już dwa miesiące, a tamtejszy płomień wydawał się wesoło tlić, Jimin był na swojej pierwszej randce, na podziemnej raperskiej bitwie.

Wieczór jest nie wyraźny, ale Jimin pamięta jego twarz. Jasne blond włosy i kurtkę, która jest za duża. Rymy, które utkwiły w jego pamięci.

- Przepraszam za pytanie, ale czy ty... czy ty... jesteś Agust D?

Drugi chłopak patrzy na niego, jego usta są lekko otwarte, gdy spogląda na Jimina.

- Czasem – mówi i zatrzaskuje drzwi.

Kiedy Jimin wraca do pizzerii dziesięć minut później, jego myśli są tak pełne tym chłopakiem, że całkowicie zapomina o swojej rezygnacji.


Następny:  27.09.2018

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro