10. ✔
Obudził ją dźwięk pukania do drzwi. Uniosła się na łokciach i zaprosiła do środka. Wtedy do pokoju wszedł rekiniasty. Uśmiechnęła się, a w rękach trzymał tacę. Shishi spojrzała na jej wierzch i zdziwiła, gdy zobaczyła Dango oraz herbatę.
- Śniadanie do łóżka? Co to za okazja? - zapytała z pytającym uśmiechem.
- Nie było Cię na śniadaniu, więc schowałem to, by Ci tego nie zjedli. - odpowiedział.
Położył tacę na jej kolana. Ta kiwnęła na podziękowanie i wzięła do ręki kubek z herbatą, biorąc łyk naparu.
- Lider mówił kiedy mam przyjść?
- Popołudniu, ale teraz chciał przedstawić Cię reszcie. - odpowiedział.
- Już idę. - oznajmiła i dojadając Dango, wyszła z pościeli.
- Nie przebierasz się?
- Jestem już ubrana, poza tym nie mam przecież nic na zmianę. - rzekła i złapała Kisame za rękę.
Mężczyzna zarumienił się dość mocno, a dziewczyna ciągnęła go za sobą.
Pięć metrów przed salonem, puściła rekina i pobiegła tam sama, a gdy weszła do pomieszczenia, zamarła...
- Dobrze, że już jesteś. - powiedział Pain widząc swoją córkę.- Zacznij. - oznajmił po chwili.
- Sasori... - odezwała się marionetka.
Był znudzony...
- Deidara, hm! - następnie odezwał się blond włosy chłopak.
Uśmiechał się dość szeroko...
- Kakuzu. - przedstawił się mężczyzna o ciekawym wyglądzie.
Jednak był przerażający...
- Hidan, suko! - krzyknął koleś z fajnym wisiorkiem.
Jednak był dziwny...
- Zetsu. - powiedział roślina.
Była w dwóch kolorach...
- Tobi~! - krzyknął lizak.
Miał śmieszną maskę...
- Tą dwójkę z pewnością już znasz, więc mogą darować sobie przedstawianie. - powiedział Pain, gdy spojrzała na rekina i Uchihę.
Uśmiechnęła się jednak, tylko do niebiesko skórego. Bardzo go lubiła co nawet było odwzajemnione.
- Popołudniu Sasori zaprowadzi Cię na salę treningową, a tam stoczysz walkę z Kakuzu. - oznajmił Pain i wyszedł z salonu.
Wszystkie oczy momentalnie skierowały się w stronę dziewczyny. Odsunęła się od nich wszystkich obawiając tego o czym myślą.
Wyciągnęła kunai i poprawiła okulary. Szaro włosy zaczął podchodzić do Shishi, a ta rzuciła broń, którą trzymała.
- Ciekawy kolor oka. Skąd jesteś? - spytał, nachylając się nad twarzą czerwono-rudej dziewczyny.
- Konohagakure... - powiedziała niepewnie. Chłopak był zdecydowanie za blisko.
Gdy Hidan miał podejść jeszcze bliżej i chwycić jej podbródek, między dziewczyną, a kolesiem stanął człowiek-roślina.
Westchnęła wyluzowana. W duszy dziękowała Zetsu za takie wtargnięcie.
- Słodko wyglądasz. - oznajmiła biała połowa.
- Smakowicie pachnie... - dodała czarna strona.
Wzdrygnęła się wystraszona, gdy usłyszała te słowa. Teraz musiała zakodować, że i tej rośliny powinna unikać jak ognia.
- To oko jest prawdziwe czy zamontowane? - spytał znudzony Sasori.
- To jest MOJE oko i chciałabym byście się od niego odczepili! - krzyknęła.
Oko wrogo zaświeciło, a dziewczyna wyszła. Jednak Kisame pobiegł za nią, by spędzić z nią czas. Dużo ze sobą rozmawiali, ale w końcu musieli skończyć, ponieważ był już czas na walkę. Oboje, a raczej we troje - razem z Sasorim - weszli do sali treningowej. Byli już tam wszyscy.
- Dobrze, że już jesteś.
- Nie przegapiłabym takiej okazji! - uśmiechnęła się.
- Jeśli mam przyjąć cię do organizacji, muszę zobaczyć twoje umiejętność, więc walkę stoczyć z Kakuzu. - powiedział, jak postanowił.
Zdziwiła się. Ten koleś wydawał się jej dziwny, trochę creepy...
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro