𝖈𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗: 𝖙𝖍𝖗𝖊𝖊
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Szatynka usiadła na ławce w parku, czekając na Yamade, który zadzwonił do niej, gdy wychodziła z pracy, krzycząc, że ma iść niezwłocznie w miejsce ich dziecięcych spotkań. Wtedy się nad tym nie zastanawiała, wzruszyła ramionami i poszła, ale po chwili niepokój zaczął zjadać kobietę od środka. Była zestresowana, ponieważ mężczyzna brzmiał niezwykłe poważnie, ona zaś wciąż wspominała w myślach wiadomością od Yasuo, który zaprzysiągł jej, że ją znajdzie i zabije.
Skubała nerwowo skórkę przy paznokciach, czekają na jakiekolwiek wieści od przyjaciela. Ciemność nie sprzyjała jej ani nie zachęcała do relaksacyjnego podejścia do całej sytuacji, wręcz pogłębiał jej niepokój. Jej telefon za wibrował cicho w kieszeni. Wyjeła go, drżącą dłonią, czując nieprzyjemne uczucie, które skręcało ją od środka. Miała bardzo złe przeczucia.
„Będę za 5 minut. Jesteś już?”
Weszła w dymek chatu, z zamiarem odpisania, ale wtedy poczuła silny uścisk na swoim prawym barku. Odwróciła powoli głowę w stronę osoby, która ją trzymała i zamarła, widząc czarne oczy, pogrążone w obłędnej wściekłości.
— Myślałaś, że mi uciekniesz?
Otworzyła usta, ale uniemożliwił jej odezwanie się, kiedy uderzył ją z całej siły, zaciśniętą pięścią w brzuch. Syknęła cicho, łapiąc się ręką w tym miejscu, ledwo mogła oddychać. Mężczyzna nie dał jej wiele czasu na regenerację. Jedną ręką zakrył jej usta, a drugą złapał za szyję, przyciągając kobietę do swojej klatki piersiowej.
Spanikowana zaczęła kopać nogami w ziemię, wbijała paznokcie w jego ramię, kiedy ten ciągnął ją za sobą. Rzucił nią o ziemię i kopnął w to samo miejsce, w które przed chwilą uderzył. Telefon wypadł jej z ręki, kaszlnęła, nie zauważając, że na ziemię poleciały kropelki jej krwi.
— Wracamy do domu, tam się tobą zajmę — warknął, podnosząc urządzenie, otrzepując je z piasku.
Czuła strach, który przyprawiał ją o mdłości. Pociągnął ją do góry, przyciskając rękę do jej twarzy. Łzy spływały po jej polikach, zatrzymywane o ramie mężczyzny. W tym momencie adrenalina i desperacka chęć przeżycia zmusiły ją do głupich decyzji, ale nie miała innych opcji.
Z całej siły ugryzła ramię mężczyzny, czując, jak wbija się w mięsień. Syknął, puszczając ją z uścisku. Złapała łapczywie powietrze, upadając na kolana. Niewiele myśląc, rzuciła się w ucieczkę, próbując, przy tym podnieście się z kolan, ale wtedy brunet złapał ją za związane w kucyka, długie czarne włosy, ciągnąc w tył. Nie krzyczała, oduczyła się tego po tylu latach, to i tak nic nie dawało, ale nie znaczył to, że się poddała. Próbowała się wyrwać, ale mężczyzna szarpnął ją jeszcze mocniej. Czuła wstyd, który rozdzierał jej pierś. Była taka żałosna. Wtedy usłyszała krzyk Yamady, którego dostrzegła kilkadziesiąt metrów dalej. Yasuo zaciągnął ją w ciemną część parku, ale wciąż liczyła na to, że jakoś się uda.
— Hizashi, tu... — krzyknęła z całych sił, jednak wtedy mężczyzna znowu zakrył jej twarz dłonią, po której płynęła stożka krwi.
Nienawiść w jego oczach wypalała jej dziurę w głowie, ale kobieta odpowiadała mu tym samym. Zaczęła się zastanawiać, czy przyjaciel da radę jej pomóc, ale wtedy do niej dotarło. Była w parku. Dom Yasuo miał ściany z płytą ołowianą w środku, przez które jej dar nie działał. Teraz dosłownie leżała na ziemi. W tej chwili postanowiła zawalczyć sama o swój los, tak jak kiedyś chciała.
Posłała mężczyźnie harde spojrzenie, które wybiło go z rytmu, nie zauważył, że w jego stronę leci zbita gruda ziemi, która odepchnęła go od kobiety, puszczając ją w szoku. Rzuciła się do ucieczki, w stronę ławki, ignorując telefon i modląc się, żeby zyskała, choć kilka dodatkowych sekund. Biegła ile sił w nogach, ignorując ból, zmęczenie i kłócie w płucach, w które ledwo mogła złapać dech, aż w końcu wyskoczyła na usypaną główną ścieżkę, prawie się przewracają. Kurz ją osłonił, wstała, zatrzymując się na chwilę. Zobaczyła Yamade i drugiego mężczyznę przy nim. Z prawej słyszała rozwścieczonego Yasuo, który rzucił się za nią w pościg. Ignorując zmęczenie, biegła dalej, do przyjaciela, co chwila, zostawiając za sobą kamienną ścianę, która spowalniała bruneta.
— Yumeko? — krzyknął wystraszony Yamada, widząc szatynkę, która ledwo przed nim zahamowała, stała roztrzęsiona, cała w ziemi, z rozwaloną fryzurą, zapłakana i w krwi na twarzy.
— To.. To on — wyzipała ledwo, gdy mężczyzna miał zapytać kto, zza kamiennej ściany wybiegł Yasuo, który złapał kobietę z zaskoczenia, odciągając ją od przyjaciela i zszokowanego Shoty.
— Mam cię — wycedził, zakrywając jej ponownie usta. Kobieta zastanawiała się przez chwilę, czy nie mógł wymyślić czegoś lepszego. Posyłała wystraszone spojrzenie dwóm znajomym, którzy stanęli, jak wryci. — Panowie, będę delikatny, to nie wasza sprawa, dlatego radzę wam się nie wtrącać. To tylko mała kłótnia małżeńska, prawda, Yumeka?
Zacisnął dłoń mocniej, przyciskając ramię do jej szyi, dusząc ją. Kobieta wbijała paznokcie w ramię brunet, powodując grymas na jego twarzy.
— Lepiej ją puść — powiedział niespodziewanie Shota, cedząc powoli słowa.
— Cóż, chciałem po dobroci, ale jak widzę, będę musiał pozbyć się i was.
Szatyn dostrzegł, jak mężczyzna zaczyna wykonywać jakieś dziwne ruchy. Nie zwracał uwagi na krzyczącego Yamade, użył swojej indywidualności, co wywołało szok na twarzy bruneta. Yumeko dostrzegła, że przyjaciel uaktywnił swoją moc, co znaczyło, że... Otworzyła szerzej oczy. Nie... To niemożliwe. Zamarła. Nim się zorientowała, znowu była w ramionach Shoty, który kopnął Yasuo. Brunet uderzył o kamienną ścianę, stękając z bólu. Kobieta patrzyła na niego z szokiem. Miał indywidualność. Przez te wszystkie lata. Znów poczuła wzmagający w niej gniew. Nie słuchała przejętych przyjaciół, uwolniła się z uścisku Shoty i chwiejnie stanęła na nogach.
— Przez ten cały czas, byłeś obdarzony — wycedziła. Zaczynała się wszystkiego domyślać, ale jakaś część jej nie mogła w to uwierzyć. — Kiedy ten pierdolony sznurek zniknął, myślałam, że to los się pomylił... Ale to przez cały czas była twoja moc, prawda?
Drwiący śmiech wydobył się z ust mężczyzny, który powolnie podniósł się z ziemi.
— Byłaś taka naiwna. — Kobieta zacisnęła pięści na te słowa, odtrącając dłoń Yamady z ramienia.
— Zmarnowałeś tyle lat mojego życia... Jak?
— Proste, mogę stworzyć w umyśle ludzi, to co zechcę. Im bardziej uzależniam kogoś od siebie, tym silniejsze stają się wizję, w twoim przypadku był to tylko głupi sznurek. Wystarczył, żeby trzymać cię przy sobie przez tyle lat, idiotko.
Miał rację, była idiotką, ale w tamtej chwili, jej umysł opanował gniew, jakiego nigdy przedtem nie czuła. To, co najmocniej trzymało ją przy mężczyźnie, było tylko badziewną wizją, która trwała tak długo, bo ona jak skończona kretynka, dawała się sobą manipulować. W imię czego? Nie istniejącej miłości? Osłabiał ją, by zabić jej ducha walki, chęć ucieczki i poczucie własnej wartości.
Cyniczny śmiech z jego ust wywiercał dziurę w jej głowie, czuła jak wszystko się w niej gotowało, krew szumiała jej w uszach, zagłuszając wszystko dookoła. Zacisnęła pięści, była gotowa zniszczyć mężczyznę wielkim głazem, ale nic się nie stało. Spojrzała na Aizawę, którego włosy były w górze, a oczy świeciły czerwonym blaskiem. Spostrzegła, że jego usta powtarzają coś w kółko, ale ona nic nie słyszała, była tak otumaniona, że nie wiedziała, co się działo. Nie docierało do niej nic, prócz tego, że została tak oszukana. Uspokoiła się powoli, ciężko dysząc, dopiero po chwili, będąc w stanie usłyszeć uspokajający głos Shoty.
— Yumeka, daj spokój. Zabierzemy cię w bezpieczne miejsce, wszystko będzie dobrze. Nie warto, uwierz mi.
Ciężki oddech ustał, a ramiona kobiety opadły powoli. Spojrzała na leżącego Yasuo, którego Yamada przytrzymywał. Dotarło do niej, że Aizawa musiał skupić się na uspokojeniu jej, żeby dopiero po tym splatać bruneta. Skinęła mu lekko głową, jego włosy momentalnie opadły, a bandaże wystrzeliły w kierunku bruneta. Yamada położył delikatnie dłoń na ramieniu kobiety, jednak wtedy dostrzegł płynącą z jej ust świeżą strużkę krwi.
Kiedy adrenalina powoli przestała działać, poczuła rozdzierający ból w miejscu, gdzie wcześniej uderzył ją mężczyzna i metaliczny posmak w ustach. Drżącą dłonią, która nagle stała się strasznie ciężka, podwinęła lekko koszulkę, a jej oczom ukazał się wielki krwiak, rozchodzący się na połowę brzucha. Splunęła krwią. Ostatnim co słyszała, był śmiech Yasuo oraz krzyk blondyna i Aizawy, a potem nastała ciemność.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
𝑟𝑒𝑡𝑟𝑜𝑠𝑝𝑒𝑘𝑐𝑗𝑎
— Shota... — mruknęła, przeciągając imię szatyna.
— Hm?
Czarnowłosy burknął, patrząc na leżącą obok niego długowłosą. Nastolatka rozciągnęła się na kocu i obróciła na brzuch, żeby móc spojrzeć w oczy chłopaka. Jej matka nie lubiła, kiedy chodziła do przyjaciół. Zwłaszcza że jedynymi przyjaciółmi Yumeki byli chłopcy. Rodzice Asami byli strasznie konserwatywni, uważali, że najlepiej, jeśli nie miałaby kontaktów z żadnymi mężczyznami, co dopiero, żeby przychodziła do ich domów i rozwalała się na ich łóżkach.
— Jak myślisz, kim jest twoja druga połówka?
Chłopak jęknął, odwracając od niej wzrok. Patrzył w sufit, zastanawiając się przez chwilę, co jej powiedzieć. Zmrużył oczy, udając, że przysypia. Dziewczyna jednak nie zamierzała odpuścić. Uderzyła go jego własną poduszką z zaskoczenia, przez co aż podskoczył. Otworzył oczy z chęcią posłania jej pełnego pretensji spojrzenia, ale wtedy dostrzegł ją, tuż nad jego twarzą. Wstrzymał na chwilę oddech, obserwując uważnie każdy szczegół jej twarzy. Pieprzyki na polikach, malinowe, wąskie usta, czarne włosy, które niesfornie opadały na jej czoło oraz na jego poliki. Skupił się na lekko podkrążonych, niebieskich oczach, w których wydawał się tonąć.
— Shota! Zapytałam cię o coś — powiedziała stanowczo, chichocząc lekko, na widok wyrazu twarzy Aizawy, który, jak myślała, był spowodowany uderzeniem.
— Nie wiem Yumeka, jak dla mnie, całe to przeznaczenie jest głupie.
— Czemu? — przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie. Aizawa nie był w stanie stwierdzić, czemu jego serce biło jak szalone, przecież odstawił kawę na tydzień.
— Nie widzi mi się biegać za kimś, z kim potem musiałbym siedzieć i się męczyć.
Zwłaszcza że ten ktoś nigdy nie będzie tobą... Dodał w myślach, nie będąc w stanie powiedzieć tego na głos. Dziewczyna przewróciła oczami, kładąc się z powrotem na kocu, rozłożonym na podłodze w pokoju Shoty. Nim się zorientował, szatynka zasnęła, wiercąc się co chwila, aż w końcu wylądowała na jego klatce piersiowej. Chłopak nie był w stanie zmrużyć oka, bojąc się, że ta chwila już nigdy się nie powtórzy. Położył delikatnie dłoń na jej głowie, głaszcząc lekko jej włosy. Do jego nosa docierał słodki zapach granatów. Uśmiechnął się lekko. Nie był w stanie powiedzieć jej, że codziennie marzył o tym, żeby to ona była jego bratnią duszą, w przeciwnym razie, nie wierzył w żadne głupie przeznaczenie.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Białe światło ją oślepiło. Czuła suchość w ustach i obezwładniające zmęczenie. Próbowała podnieść się powoli z łóżka, ale wszystkie próby zakończyły się niepowodzeniem.
— Yamada.... Zakryj to cholerne okno — jej zachrypły głos odbił się echem po sali. Zakryła oczy dłońmi, dopiero po chwili zauważyła, że coś jest nie tak.
Jej oczy powoli przyzwyczaiły się do jasnego, białego światła. Omiotło salę niepewnym wzrokiem, dotarło do niej, że to zdecydowanie nie było mieszkanie blondyna. Była w szpitalu? Złapała się za skronie, czując otępiający ból głowy. Powoli zaczęło do niej docierać, co się stało. Podniosła kołdrę, nawet ta czynność wywołała u niej niezwykła trudność, ale w końcu się udało. Podwinęła szpitalną piżamę. Na jej twarzy zagościł grymas bólu, za każdym razem, gdy się ruszała. Zobaczyła, że cały jej tors był owinięty szczelnie bandażem. Drzwi sali otworzyły się, weszła do nich młoda pielęgniarka z kroplówką, którą zamierzała założyć kobiecie.
— Och, obudziła się pani! To cudownie, zaraz zawiadomię lekarza prowadzącego — uśmiechnęła się do niej. — Spokojnie, on pani wszystko powie — dodała, widząc skołowany wzrok Yumeki. — Właśnie, pewien blondyn powiedział, że jeśli się pani obudzi, to czeka na telefon.
Szatynka skinęła lekko głową, rozglądając się za urządzeniem. Pielęgniarka pomogła jej, otwierając szafeczkę obok łóżka Asami. Podziękowała jej cicho i poprosiła o szklankę wody, ponieważ w jej ustach była Sahara. Dziewczyna poszła, a trzydziestolatka postanowiła ponowić próbę podniesienia się z pozycji leżącej. Po chwili jej się udało, wzięła telefon i wybrała numer Hizashiego.
— Yumeka! Obudziłaś się? Halo! — uśmiechnęła się na dźwięk głosu mężczyzny, mimo tego, że od jego krzyku bolała ją głowa, to nie przeszkadzało jej to teraz aż tak.
— Cześć Yamada, jak tam? — jej głos był ochrypnięty i cichy, ledwo wypowiadała każde słowa, ale mężczyzna wszystko zrozumiał.
— Nigdzie się nie ruszaj, zaraz do ciebie przyjadę!
Kobieta uśmiechnęła się słabo do telefonu, kiedy blondyn się rozłączył. Chwilę przeglądała telefon, widząc wiele nieodczytanych wiadomości od Hizashiego, a nawet jej matki i o dziwo, Aizawy. Bała się w nie wejść, już miała kliknąć numer czarnowłosego, który tydzień temu wpisał jej sam Yamada, ale wtedy do sali wszedł lekarz, w towarzystwie tej samej pielęgniarki. Odłożyła telefon, patrząc wyczekująco na wyjaśnienia.
— Dzień dobry, jestem pani lekarzem prowadzącym, Nakahara Arata — wybębnił regułkę, w czasie gdy dziewczyna podała Asami szklankę wody, która ta przyjęła ze skinieniem głowy. Mężczyzna zaczął robić z nią wywiad, a gdy uzyskał wszystkie odpowiedzi, postanowił przejść do meritum. — Doznała pani poważnych urazów organów wewnętrznych, prawdopodobnie, gdyby nie pani osłabienie i niska zawartość tkanki tłuszczowej oraz mięśniowej, nie skończyłoby się to tak źle. Na szczęście udało się zatamować krwotok i obeszło się bez groźniejszych urazów narządów, będzie pani tylko obolała przez najbliższe parę tygodni rekonwalescencji. Myślę, że jeszcze jakieś dwa, wybudziła się pani po najgorszym tygodniu, tak naprawdę. Niektórzy uznaliby to za szczęśliwym zbieg wydarzeń — uśmiechnął się do niej, jakby ta informacja miała ją pocieszyć. Kobieta jednak nie wydawała się zadowolona z wiadomości o śpiączce farmakologicznej, czy obrażeniach wewnętrznych, wbrew oczekiwaniom lekarza. Mężczyzna westchnął, zapisując coś w formularzu. — Ach, właśnie. Policjanci będą chcieli z panią porozmawiać, odnośnie do całego zajścia — mruknął, przygryzając długopis. — To by było na tyle, za jakiś tydzień, maksymalnie dwa, zostanie pani prawdopodobnie wypisana ze szpitala, jeśli będzie pani utrzymywać stan stabilny oraz nie pojawią się żadne powikłania. Widzimy się jutro — uśmiechnął się i wyszedł.
Pielęgniarka poinformowała ją o godzinach posiłków, o jakie tym leki będzie przyjmowała, kroplówki i poinstruowała ją odnośnie do działania łóżka, po czym wyszła, zapewniając, że wróci za niedługo z jej pierwszym po przebudzeniu posiłkiem i dzbankiem wody, ponieważ kobieta była niezwykle spragniona. Niedługo po wyjściu dziewczyny, do pokoju niczym burza wpadł Hizashi, krzycząc wniebogłosy i rzucając się na Yumeke, ignorując jej jęki bólu. Szatynka ledwo odwzajemniła uścisk, ale ucieszyła się na widok bohatera. Dopiero kiedy ją puścił, dostrzegła stojącego za nim Aizawę, który wydawał się nie wiedzieć zbytnio, co ma zrobić. Kobieta niewiele myśląc, uśmiechnęła się do niego, pesząc go tym lekko. Mężczyzna bowiem przez cały tydzień zżerany był przez wyrzuty sumienia.
Kiedy spotkali po raz pierwszy Yumeke, myślał, że jej mąż może umarł, a ona wpadła w jakieś kłopoty, dlatego wróciła i specjalnie ich odszukała. Jednak po sytuacji w parku Yamada opowiedział szatynowi wszystko, co Asami mu przekazała, wyjaśniając tym samym, czemu przez te wszystkie lata, nie była w stanie się odezwać. Na domiar wszystkiego, Hizashi w końcu pękł, po tylu latach i opowiedział Shocie o tym, że Yumeka przez tyle lat darzyła go uczuciami, których on wówczas nie odwzajemniał. Aizawa miał sobie wiele do zarzucenia po rozmowie z Present Mic'iem, między innymi zarzucając nastoletniemu sobie głupotę i ignorancję. Przez cały tydzień zastanawiał się, jak by to wyglądało, gdyby nie ignorował znaków, jakie dawała mu dziewczyna. Czy ich losy potoczyłyby się trochę inaczej?
— Pytałem Yamady, kiedy wyjdziesz ze szpitala, chciałbym, żebyś zamieszkała u mnie — mruknął, nie patrząc na kobietę, czuł wypalający go od środka wstyd.
— Czemu? — spojrzała pytająco na Hizashiego. Czyżby nie chciał już z nią mieszkać?
— Jak tylko wyzdrowiejesz, przyda ci się nasza pomoc, a Shota obiecał, że pomoże ci wrócić do formy. Będziecie trenować razem, jak za dawnych lat! — wykrzyczał, wyrzucając radośnie ręce ku górze. — No i przyda ci się też wsparcie w sprawie...
— W sprawie? — powtórzyła tępo, czując, jak serce jej staje. Oczywiście. Oczywiście, że jeszcze teraz miałaby przechodzić przez jakieś sprawy sądowe.
— Policja wszczęła postępowanie w sprawie Yasuo, raczej zostaniesz ułaskawiona za zburzenie mu domu, patrząc na to, co robił. Kiedy spałaś, zrobili obdukcję, przeszukali wasze telefony, wszystko wskazuje na jego winę — mruknął Aizawa, opierający się o ścianę.
— No i razem z Shotą, mamy nadzieję, że ty wystąpisz o sprawę rozwodową — powiedział stanowczo, wymachując jej palcem przed twarzą. Skinęła lekko głową. — Masz na coś ochotę? — zapytał po chwili, z głosem pełnym troski.
— Właściwe to oddam duszę za kawę.
— Nie wiem, czy możesz, ale trudno. Shota, kupisz jej coś? — wykrzyczał, ale nie musiał nawet powtarzać prośby, ponieważ czarnowłosy już wybył z pomieszczenia. Blondyn uśmiechnął się złowieszczo — Specjalnie go spławiłem, muszę ci coś opowiedzieć! Uwierzysz, że przychodził tu dzień w dzień! — piszczał, jak mała dziewczynka. — Nawet kupił ci kwiaty!
Dopiero wtedy kobieta dostrzegła bukiecik błękitnych niezapominajek, stojący na stoliku z jej prawej. Trudno było jaj uwierzyć w to, co opowiadał Hizashi, który co chwila dodawał kolejne szczegóły. Słuchała z przejęciem wszystkiego, co miał jej do powiedzenia. Sama rzadko kiedy się odzywała, wciąż ją suszyło, dlatego wolała oszczędzać gardło na wizytę policji. Historię Yamady przerwał szatyn, który wrócił do pokoju z papierowym kubkiem w dłoni. Kobieta wzięła parujący napój, dmuchając w niego delikatnie. Kiedy spróbowała, na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Pamiętał, że uwielbiała moccacino. Posłała radosne spojrzenie Shocie, który odwracał wzrok. Była zmęczona, ale jednocześnie rozpierała ją wdzięczność za ratunek i to, co dla niej zrobili.
— Bardzo wam dziękuję... Gdyby nie wy... — mruknąła, spuszczając wzrok. Była na siebie wściekła, za swoją nieporadność i słabość. Gdyby tylko nie była tak głupia.
— Nie przejmuj się tym! Zresztą to dla nas drobiazg!
Yamada nie zauważył nagłej zmiany nastroju kobiety, tak zaczęła rozpierać go duma za ich ostatni wyczyn. Jednak Aizawa przyglądał się przybitej szatynce, widząc smutny wzrok Yumeki. Pukanie do drzwi wyrwało Asami z zadumy. Do pokoju weszło dwóch funkcjonariuszy oraz prokurator prowadzący sprawę, bohaterowie musieli opuścić pomieszczenie.
Westchnęła ciężko, nie była na to gotowa mentalnie. Każde pytanie odnośnie do jej relacji z Yasuo wzbudzało w niej falę wspomnień i gniewu. Opowiedziała im całe swoje dotychczasowe życie, niechętnie, ale musiała. Czuła wyrzuty sumienia, mimo że nienawidziła męża, wciąż czuła emocjonalne przywiązanie, zależność, które u niej wytworzył, ale wiedziała, że to była jedyna słuszna opcja. Kiedy funkcjonariusze uzyskali odpowiedzi na wszystkie pytania, została sam na sam z prokuratorem.
— Czy mam problemy? — mruknęła, patrząc się w na wpół pusty kubek.
— Raczej nie, droga sądowa jest głównie wymierzona przeciwko pani mężu, który przez tyle lat używał mocy dla swoich korzyści, manipulował panią oraz znęcał się fizycznie i psychicznie. Nie wiemy, jaką musiałby mieć linię obrony, żeby się z tego uniewinnić, wszystko przemawia przeciw niemu, na dodatek na pierwszym przesłuchaniu sam się przyznał do wszystkiego. Zostanie pani jeszcze poddana badaniu przez psychologów, żeby ocenić, jak te lata wpłynęły na pani psychikę. Kobiety żyjące w przemocowych związkach często przejawiają objawy PTSD, czyli stresu pourazowego, to również działałoby jako dodatkowy czynnik oskarżający. Będzie pani również mogła starać się o odszkodowanie, jeśli oczywiście zostanie ukarany. Radzę też pani wziąć rozwód, będzie to lepsze wizerunkowo, jeśli zamierza pani wrócić do bohaterstwa.
Kobieta podziękowała za wszystkie informacje i znowu została sama. Powrót do bohaterstwa? Spojrzała na wątłe ramiona, co prawda powoli przybierała na wadzę, mieszkając u Yamady, ale zanim znowu zbuduje tkankę mięśniową, zanim ponownie zacznie panować w całości nad swoją indywidualnością... Minie tak wiele czasu. Nie wiedziała, czy miało to w ogóle jakikolwiek sens.
Kobieta miała ledwo trzydzieści lat, ale jej życie tak ją wymęczyło, że nie widziała przyszłości, czuła się przy tym niezwykle staro, tak jakby jej los miał się skończyć tu i teraz. Nie czuła się tak, jakby miała przeżyć kolejne pół wieku, bardziej tak, jak gdyby śmierć czekała na nią u drzwi. Oczywiście, że tęskniła za tym, czego nigdy tak naprawdę nie miała, chciałaby to przeżyć, ale czy się na to nadawała? Co z tego, że coś chciała, skoro nie jest w stanie tego dokonać. Westchnęła cicho, kładąc się na łóżku z powrotem. Miała już dość tego wszystkiego. Czy kiedykolwiek zazna w końcu szczęścia i spokoju? Czy o tak wiele prosiła? Nim się zorientowała, zasnęła, czując wzmożone zmęczenie.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
— Następna para, Aizawa Shota kontra Asami Yumeka! — rozległ się krzyk w głośnikach.
Niebieskowłosy chłopak klepnął dziewczynę w ramię, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. Jego relacje z dziewczyną były trochę słabsze, niż z Yamadą, czy Shotą, ale wciąż byli jego przyjaciółmi, dlatego wbrew wszystkiemu, kibicował im obojgu.
— Dacie radę — uśmiechnął się, wystawiając kciuki w górę.
— Dzięki, Shirakumo — zaśmiała się, Oboro był zdecydowanie jedną z najbardziej beztroskich osób, jakie znała, zawsze potrafił poprawić jej humor swoim nietuzinkowym zachowaniem. Często rozmawiała z nim o relacjach z matką, trochę rzadziej o tym, co czuła do Shoty, a on zawsze jej wysłuchiwał, po czym dawał tak nietypowe rady, że nie mogła nie wybuchnąć śmiechem, nawet przez łzy. Dziewczyna nie wiedziała, co by bez niego zrobiła.
Przełknęła gulę w gardle i weszła powoli na ring. Nie zastanawiała się nad tym, czy ma jakieś szanse. Jakie to miało znaczenie? Musiała dać z siebie wszystko, w końcu walczyła o swoje marzenie. Zacisnęła pięści, hardo patrząc w oczy szatyna. Czy wtedy liczyła się dla niej miłość? Nie do końca. Gdyby w przyszłości spotkali się po przeciwnych stronach, walczyłaby do upadłego i wygrałaby.
Gdyby tylko ta nastoletnia Yumeka dalej żyła.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
꧁¡𝕨𝕒𝕣𝕟𝕚𝕟𝕘¡꧂
nie mówiłam, że kocham patos i tragizm? może być to dla niektórych męczące, ale znowu się uczę pisać, więc wracam do korzeni i jakieś takie dziwne jazdy powstają.
plus mam takie przemyślenia, czy tam przekonania odnośnie całego tego świata stworzonego w bnha, że to jest w cholerę brutalny świat i że te moce wywołały w wielu ludziach syndrom boga. złoczyńcy czy bohaterowie, tam się każdy napierdala, a przemoc między parterami wydaje mi się być rzeczą, która w takim świecie może wychodzić na zupełnie inny poziom.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro