𝖈𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗: 𝖘𝖊𝖛𝖊𝖓
Dokument w dłoniach brunetki jaśniał w świetle słońca, wpadającego przez wielkie okno. Zdjęcie uśmiechniętej czarnowłosej nastolatki przeszywało zniszczoną trzydziestolatkę na wskroś, jakby rzucając jej wyzwanie, pokazując swoją wyższość nad Asami. Ilustracja pełna młodzieńczej nie pokory, buntu i determinacji, próbowała wzbudzić w kobiecie poczucie winny, które jednak nie nadeszło. W końcu wszystko, co złe kiedyś musiało minąć. Rekonwalescencja psychicznej części kobiety mijała coraz lepiej, nie była całkowicie zakończona, ale leki i terapia pomagały, budowały ją na nowo, stawiały cegiełki w dziurach muru, który rósł coraz silniejszy i trwalszy niż wcześniej, gotowy na nowe wyzwania od życia.
- Asami Yumeka! - krzyknęła kobieta za szkiełkiem, brunetka wstała z krzesła w poczekalni, chowając uprzednio starą licencję, którą nadgryzł już ząb czasu, w kieszeń spodni. Jej dłonie minimalnie drżały, ale bardziej z ekscytacji niż stresu. - Bardzo proszę, podpis tutaj i tutaj - mruknęła urzędniczka, wskazując niebieskim długopisem rubryczki na dokumencie. Asami mało interesowało, że kobieta wyglądała na niezadowoloną ze swojego życia. Ona była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Potrzasnęła energicznie głową, składając parafkę. Markotna urzędniczka zabrała papier, dając Yumece w zamian plastikową kartę.
Kobieta dosłownie wybiegła z budynku, ściskając w palcach prostokąt, jakby chowając go przed światem, nie wierząc jeszcze, że to naprawdę się dzieje. Schowała się za schodami prowadzącymi do wejścia urzędu, zipiąc, bardziej przez adrenalinę, niż zadyszkę. Dopiero wtedy, po raz pierwszy spojrzała na nowe zdjęcie. Trzydziestolatka patrzyła wprost na nią jak nastoletnia Yumeka. Jednak wzrok brunetki nie był dobitny, ukazywał radość, życzliwości i nieskończone pokłady ekscytacji, dumy, płynącej z tego, że w końcu się jej udało. Malutka Asami ze zdjęcia wydawała się puszczać oczko do kobiety skrytej przy krzakach za schodami, zdejmując z jej barków ostatnie ciężary, stelaże, przysłaniające mur i odkryła malutką furtkę, która otworzyła przed nią nowy rozdział. W końcu mogła zacząć żyć tak, jak od zawsze pragnęła.
Yumeka schowała plastik do portfela, prostując się z kucka. Nie potrafiła powiedzieć Aizawie tak szybko, niecierpliwość zżerała ją od środka, jednak bardzo zależało jej na tym, żeby bohater nie dowiedział się od razu. Odwiedziła jeszcze skocznym krokiem agencję bohaterską, która przyjęła ją pod swoje skrzydła parę tygodni temu, odebrała swój nowy kostium, wszystko było tak, jak powinno być.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Czasem ciężko trafić na dogodny moment. Tak było w przypadku Yumeki i Shoty.
Dnia, w którym nauczyciel miał wrócić z obozu, brunetka wyczekiwała, gotowa oznajmić mężczyźnie szczęśliwe wieści. Nie była w stanie wysiedzieć w miejscu, chodziła po całym mieszkaniu, jakby napędzana przez motorek, a biała kulka biegała za nią, co jakiś czas miaucząc z frustracją na właścicielkę, której poczynań, nie rozumiała, aż nie nastąpił moment, na jaki obie czekały.
Zamek zazgrzytał ciężko, a drewniane wrota otworzyły się, nim nawet przybysz zdążył postawić nogę w mieszkaniu, Yumeka i Yumi już były w przedpokoju. Brunetka niewiele myśląc, rzuciła się na szyję Shoty, czując zbierające się w oczach łzy szczęścia. Mimo że nie był to długi okres rozstania, niesamowicie stęskniła się za marudnym przyjacielem. Na dodatek była niesamowicie ciekawa, co działo się na obozie. Wielka szkoda, że Yumeka nie śledziła w tym czasie wiadomości.
Miała już zadawać pierwsze pytania, kiedy brunet złapała jej ramiona, będąc przy tym bardzo mało delikatnym i odsunął kobietę od siebie. W geście Shoty było tyle stanowczości, że Yumeka czuła jak całe jej ciało spręża się i prostuje jak struna, pod naporem wzroku Aizawy. Niesamowicie chłodnego wzroku, od którego tak się ostatnimi czasy odzwyczaiła.
- Coś się stało? - zająkała cicho, tracąc resztki pewności siebie. Śledziła uważnie każdy skrawek ciała bruneta, widząc kilka nowych zadrapań i nietypową, jak dla niej, postawę trzydziestolatka.
- Proszę cię, daj mi spokój - warknął, odchodząc od niej i zamykając za sobą z trzaskiem drzwi swojego pokoju, zostawiając w przedpokoju skołowaną Yumekę, nierozumującą co właściwie się stało.
Zacisnęła pięści, boleśnie wbijając sobie w alabastrową skórę paznokcie. Przygryzła dolną wargę, która zaczęła lekko drgać, powstrzymując się przed płaczem. Była rozdarta, zdezorientowana i szczerze zawiedziona. Czuła jak sztylet przeszywa jej posklejane serce, przedzierając się prosto przez szwy, trzymające je jeszcze w ryzach. W ślady za Shotą i ona poszła do swojego pokoju, jednak kobieta przebrała się w swój nowy, bohaterski strój i ruszyła na patrol. I ona trzasnęła drzwiami, zostawiając w mieszkaniu biedną skołowaną poczynaniami właścicieli Yumi oraz Aizawę Shote, który siedział zgarbiony przy biurku, próbując powstrzymać drgania całego ciała, nieudolnie odganiającego myśli, krzyczące i przypominające mu, że zawiódł.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Samotne patrole, nie to, co były nudne, a bardziej dobijające i melancholijne, niż zakładała. Zdecydowanie pierwsze tygodnie pracy Yumeki nie należały do najszczęśliwszych, zwłaszcza teraz, parę dni po burzliwym powrocie Aizawy, potrzebowała zająć czymś natrętne myśli. Czymś ciekawszym niż nieudani uliczni rabusie, bojący się dziury w betonie. Nie ujmując szkodliwości ich działań, Asami czuła jednak, że stworzoną ją do większych czynów, ale wiedziała też, że wszystko, co dobre, przychodzi powoli. W jeden dzień nie stanie się prawdziwą bohaterką.
Dlatego teraz, siedziała zniecierpliwiona na ławce przed siedzibą agencji Edgeshot'a, wiercąc się z ekscytacji. Poprawiła czarną maskę, zakładając ją z powrotem, po zachłannym łyku kawy, która wykrzywiła jej twarz, zakryła kubek plastikową pokrywą i położyła go obok. Była zmuszona na zakup zwykłej czarnej, dla jej szefa, który miał za chwilę zabrać ją na jakąś ważną misję. Gdy tylko się o niej dowiedziała, czuła szalejące w jej brzuchu motyle, ale i nieodpartą chęć zwymiotowania zjedzoną na śniadanie jajecznicą. Racja, zwykli rabusie nie stanowili dla niej większego problemu, ale taka sprawa była niezwykle poważna, nie wiedziała, czy sobie poradzi. Stres sprawił, że w akcie desperacji pozwoliła sobie podpić napój szarowłosego, co ostatecznie niewiele pomogło.
- Dziękuję, Asami - podskoczyła, gdy jej szef znienacka położył swoją dłoń, na ramieniu brunetki. Odebrał od niej kubek z ciemnym napojem bogów, przekrzywiając delikatnie głowę w lewo. - Szybko, musimy omówić plan i twoją rolę. - jego głos był stłumiony przez czerwoną maskę na twarzy, jednak brunetka zdążyła się już przyzwyczaić i nauczyć rozumieć, co ninja do niej mówił.
- Właściwie co to za sprawa, panie Edgeshot? - zagaiła, pośpiesznie wstając i truchtem podbiegając do mężczyzny, pędzącego do przeszklonych drzwi. Szarowłosy podniósł nieznacznie brew, posyłając kobiecie niezrozumiałego spojrzenie.
- Nie słyszałaś? Cała Japonia o tym mówi - zlustrował brunetkę jeszcze raz, wyczekując jakiejś energicznej reakcji, gdy w końcu dociera do niej, o co tak właściwie chodzi. Nic takiego nie nastąpiło, wywołało to ciche, przygłuszone przez materiał westchniecie, gdy mężczyzna pchnął szklaną powłokę. - Będziemy odbijać dzieciaka porwanego na obozie U.A.
Yumeka poczuła w tamtej chwili, jak całe jej ciało zamiera, a po karku przebiegły nieprzyjemne dreszcze, którym akompaniował pojawiający się zimny pot. Wszystkie kropki zaczęły się łączyć w jej głowie, tworząc odpowiedź na wydarzenie, które spędzało jej sen z powiek przez kilka dni. Mimo ciągłego gniewu na zachowanie Aizawy, po części udało jej zrozumieć się jego irytację, będąca mechanizmem obronnym mężczyzny w tak ciężkich dla niego momentach.
- Nie sądzi pan, że to za dużo jak na początek dla mnie? Ja nie wiem, czy dam radę - mruknęła, czując z tyłu głowy natłok myśli i zawahania.
- Boisz się, że zawiedziesz? - zagaił, otwierając przed nią drzwi, nie pozwalając jej zatrzymać się na chodniku przed siedzibą. Brunetka skinęła delikatnie głową, wahając się, nawet nad każdym małym kroczkiem. - To dobrze - pod maską, pojawił się zarys delikatnego uśmiechu, zabijającego z tropu kobietę. - To znaczy, że dasz z siebie wszystko, by do tego nie doszło. Zresztą, mówiłem ci już, że masz nie zwracać się do mnie na „pan".
Odrobina optymizmu zagościła w Yumece. Może i nie pracowała z Edgeshot'em zbyt długo, ich współpraca miała lekko ponad tydzień, ale zdążyła zrozumieć sposób bycia bohatera. Nauczyła się też wyłapywać, jego nieudolne próby pocieszania czy podtrzymywania na duchu. Kiedy już przyzwyczaiło się do języka bohatera, pozornie suchego, stawał się on niesamowicie miły. Uśmiechnęła się lekko i przeszła przez próg agencji trochę pewniej, nie zdając sobie sprawy, że jej misja zaczęła się właśnie od tego. Bohaterowie sprawdzani są bowiem na każdym kroku, a ich prawdziwość poznajemy po tym, czy są w stanie poświęcić się dla ludzi, ale najpierw muszą ten krok zrobić.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
- Edgeshot, ja zaczynam wątpić, że to dobry pomysł - szepnęła, skubiąc nerwowo skórki przy paznokciach, stojąc na przeznaczonej jej pozycji. - W sensie moja obecność tutaj... To bardzo odpowiedzialne zadanie wyciągnąć tego dzieciaka stamtąd.
W głowie czarnowłosej szalały myśli, krzyczące, że jeśli nie podoła, Aizawa nigdy jej nie wybaczy. Obawiała się, że zawiedzie wszystkich dookoła, że chłopiec, który potrzebował jej ratunku, nie przeżyje przez jakiś jej głupi błąd.
Szarowłosy miał już coś odpowiedzieć, jednak znikąd, jak grzyby po deszczu za plecami skulonej za ścianą kobiety, wyrósł bohater numer jeden, napierając na nią całym swym jestestwem.
- Nie martw się młoda Asami-san! - zupełnie, zapominając o całej powadze sytuacji, wypowiadał wszystko z takimi decybelami, jakby nie istniało żadne zagrożenie. Oczywiście z wielkim uśmiechem na ustach, ściskając masywną dłoń na delikatnym, przy nim, ramieniu kobiety. - Jeśli Edgeshot cię tutaj wybrał, na pewno się nadajesz. Zresztą to była też moja decyzja, byś się tutaj znalazła - klepnął kobietę trochę za mocno w plecy, wyciągając tuż przed jej twarzą dłoń z kciukiem w górę.
Pokiwała energicznie głową. Czasem nie dowierzała w to, że All Might potrafił tak podnieść na duchu całe społeczeństwo Japonii. Przez jakiś czas uważała to za zwykłą manipulację mediów. Jednak teraz, gdy blondyn sam przemawiał do niej, twarzą w twarz, z kciukiem podniesionym w górę, wiedziała, czemu był inspiracją dla tak wielu.
- No dobrze, zaczynamy! Edgeshot gotowy? - ninja skinął głową na słowa herosa. - Asami wkraczasz za nami i uciekasz z młodym Bakugou, pamiętasz?
Było to bardziej pytanie retoryczne, gdyż omawiali plan już czwarty raz, jednak nawet tak głupi gest sprawił, że Yumeka trochę się uspokoiła. Ciągle czuła się jak dziecko, student U.A., który dopiero uczy się fachu, a nie jest bohaterem. Dłonie jej drżały, pociła się niemiłosiernie, a serce biło jak oszalałe. Strach mieszał się z ekscytacją, przyprawiając kobietę o młodości. Jednak gdzieś z tyłu jej głowy czuła, że jest we właściwym miejscu, ktoś musi pomóc temu chłopcu, a tym kimś jest właśnie ona.
Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, bohater numer jeden z rozpędu zburzył ceglaną ścianę, która runęła na ziemię, tworząc chmurę drapiącego w gardło kurzu. Szarowłosy ninja wpadł tuż za blondynem, ciągnąc za sobą brunetkę, w jeden ręce. Wpadli do kryjówki Ligii Złoczyńców, tworząc zamęt. Kobieta spanikowanym wzrokiem wodziła po pomieszczeniu, szukając blondwłosego ucznia. Rozmowy złoczyńców i bohaterów dochodziły do niej jak przez mgłę, podbiegła do chłopaka, krzyczącego jakieś niezrozumiałe dla niej słowa. Nóż delikatnie ślizgał się jej w dłoniach, ale szybko pozbyła się więzów z dłoni i nóg blondyna. Cała czynność zdawała jej się trwać wieki, jednak uporała się z tym kilka sekund. Złapała kręcącego się ucznia za rękę, ignorując jego protesty. Miała zadanie do wykonania, mało obchodziły ją jego pretensje. Biegła przed siebie, ciągnąć dzieciaka za sobą, wykorzystując na to połowę swojej siły.
- Czy ty masz owsiki jakieś? Jak masz jakiś problem, to możesz go potem zgłosić do działu skarg i zażaleń - warknęła, zatrzymując się tylko na chwilę. To wystarczyło, by przed obliczem kobiety wyskoczyła czarna czupryna. Nastolatek ze spaloną skórą odrzucił ją silnym kopnięciem od blondyna. Kobieta uderzyła plecami o ścianę, a z jej ust wydobył się syk. - Tego się nie spodziewałam - mruknęła, wycierając rękawem kącik ust, który minimalnie zaszedł krwią.
Nim brunet zdążył cokolwiek powiedzieć, czarnowłosa rzuciła się, jak myślał na niego, jednak ona chwyciła markotnego blondyna, który chciał szarżować na złoczyńcę. Ścisnęła jego rękę, ignorując krzyki członka ligi. Priorytetem było bezpieczeństwo chłopaka, który sam prosił się o śmierć, musiała najpierw wyprowadzić go z budynku, by nie zrobił sobie krzywdy, swoimi autodestrukcyjnymi zapędami. Gdy oszołomiony wróg chciał pędzić za nimi w pościgu, spod jego stóp wyrosła kamienna ściana. Kobieta bowiem przygotowywała się do ataku, już leżąc. Zyskali tym kilka sekund, przez co dwójce udało się wydostać z budynku Ligii. Nim blondyn zdążył cokolwiek zrobić, Asami przekazała go policjantom, będącym w pogotowiu od początku akcji.
Kobieta niewiele myśląc, wbiegła z powrotem do budynku, chcąc upewnić się, że nikt w nim nie został. Zaskoczył ją silny ścisk na ramieniu, po którym nastąpiło kolejne uderzenie, przez które Yumeka upadła na beton. Przeturlała się dobry metr po zimnej powierzchni. Wykrzywiła twarz, wstając z ziemi z wyskoku, w ostatniej chwili unikając ciężkiego buta mężczyzny, któremu wcześniej odcięła drogę ucieczki. Rzuciła mu harde spojrzenie, przyjmując pozycję, gotową do odbicia jego potencjalnego ataku. Powoli zaczęła skupiać się na mocy, by w razie wypadku ogłuszyć atakującego. Czuła, jak ziemia pod jej stopami delikatnie drży, przez pobudzenie właścicieli quirki. Brunet rzucił się na nią kolejny raz, jednak teraz Yumeka zablokowała atak. Zatrzymała pięść chłopaka tuż przed swoją twarzą, wykręcając jego rękę. Miała już odwdzięczyć mu się, za każdy ten cios, jednak nie zauważyła złowieszczego uśmiechu nastolatka. Błękitny płomień wystrzelił prosto na nią.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Chwiejnym krokiem udało jej się podejść pod drzwi mieszkania Aizawy. Drżącą dłonią wyciągnęła z kieszeni klucze, którymi otworzyła drewniane wrota, stękając przy tym, co chwila. Myślała, że da radę sama dojść do domu, dlatego, gdy tylko Edgeshot po odprowadzeniu jej pod klatkę wieżowca zapytał, czy pomóc jej wejść na odpowiednie piętro, kategorycznie odmówiła, czując zażenowanie, że bohater musiał prowadzić ją przez cały czas. Wystarczająco pomagał jej na konferencji z prasą, na której i tak oboje tylko podpierali ściany. Odchrząknęła gorzką wydzielinę, która zbierała się w jej gardle, siląc się z drzwiami, bardziej niż zazwyczaj. Po jednodniowej hospitalizacji była pozbawiona jakichkolwiek sił witalnych, jednak cichutkie miauczenie kotki, które było słychać przez drewnianą powłokę, dało jej odrobinę chęci, by wejść do mieszkania, z którego tydzień temu wyszła w gniewie.
Skrzywiła twarz w grymas, nie wiedziała, czy to bardziej z bólu, który pulsował od ramienia po brzuch, czy w obawie, co czeka ją po przekroczeniu framugi. Yumi na widok swojej ukochanej pani rzuciła się na nią, atakując nogawkę garniturowych spodni, zahaczając o nie pazurkami, byle tylko wspiąć się w uścisk właścicielki. Yumeka z delikatnym uśmiechem, powoli przykucnęła, łapiąc białą kuleczkę w zdrową rękę, przyciągając mruczącą istotkę do piersi. Przyjemny puszek łaskotał jej polika i szyję, gdy kotka ocierała się o czarnowłosą, wydając z siebie bliżej nieokreślone dźwięki radości.
- A gdzie twój marudny pan, co malutka? - zapytała, drapiąc kotkę po główce, na co ta wydała z siebie kilka długich mruków i jedno „meow", zupełnie jakby próbowała powiedzieć właścicielce, że nie wie. Yumeka jakby zrozumiała aluzje Yumi i po odłożeniu zwierzęcia z powrotem na panele udała się do kuchni, a kotka podążała za nią krok w krok, podskakując raz na jakiś czas.
Brunetka z westchnieniem wstawiła czajnik na palnik, spragniona kawy, jak niczego innego w życiu. Czuła swego rodzaju napięcie i niepewność, jak zareaguje właściciel mieszkania, gdy ją ujrzy po dwóch dniach nieobecności, zwłaszcza po ich małej sprzeczce. Gniew na Aizawe co prawda minął, jednak smutek? Wciąż na samą myśl czuła nieprzyjemne mrowienie w brzuchu i gorycz w ustach, chociaż to drugie mogło pojawiać się po prostu ze zmęczenia po małym wypadku. Kobieta łapała się co jakiś czas na tym, że próbowała zrobić coś zabandażowaną ręką, zapominając o poparzeniu drugiego stopnia. Wtedy piekący ból przeszywał nie tylko ramię, ale wręcz całe ciało. Lekarze mówili, że przestępca mocno ją załatwił, ale jej szef przyznał, że miała dużo szczęścia, bowiem Dabi, nie należał do tych złoczyńców, którzy pozwalali swoim ofiarom uciec ot, tak. Edgeshot wprost przyznał, że Yumeka powinna się cieszyć, że nie skończyła jako proch strzelniczy.
Pisk i bulgotanie wrzącej wody przeszyły mieszkanie. Asami z lekkim wysiłkiem podniosła metalowy przedmiot, czując drżenie zmęczonych mięśni, pragnienie kawy przygasło, gdy przepełniony bólem wzrok kobiety powędrował w stronę palnika, z którego buchały niebieskie płomienie. Zupełnie zastygła, z ręką i czajnikiem w powietrzu, jakby wpadła w trans. Wszystkie wydarzenia, które miały miejsce minęły jej przed oczami, jednak teraz szaleńczo tańczyły. Tańczyły w niebieskim ogniu, dziko, oddając się w zgliszcza. Wydawało jej się, że obserwuje swoją własną walkę z nastolatkiem ze spaloną skórą. Jak ogień bucha w jej stronę, niby delikatnie, atakuje, a ona w ostatniej chwili, gdy języki niebieskiego płomienia już muskają jej blade poliki, ochroniła się warstwą ziemi, odskakując w tył. Uratowała twarz, ale lewa ręka i część brzucha stały jeszcze w płomieniach. W panice strzepywała z siebie ogień, w ostateczności rzuciła się na ścianę ziemi, którą wcześniej stworzyła, gasząc płomienie. Krzyk bólu przeszył pomieszczenie w budynku Ligii, kobieta uderzyła w nią z dużą siłą, naruszając jeszcze bardziej spaloną skórę. Echem w głowie Yumeki powtarzały się przekleństwa, które wtedy rzucała w stronę śmiejącego się do rozpuchu chłopaka. Reszta obrazów krążyła przed jej oczami jak przez mgłę. Ledwo widziała to, jak to ona następnym razem, ignorując ból, rzuciła się na nastolatka, obaj tarzali się po zimnym betonie, rzucając w swoje strony wyzwiska i... I co było dalej?
Co dalej? Co dalej?
Głowę Yumeki zaatakowała nagła migrena. Kobieta aż syknęła z bólu, machinalnie łapiąc się za przegrodę nosa dwoma palcami lewej ręki, czego od razu pożałowała. Ruch był zdecydowanie za szybki. Czuła jak świeże strupy pękają, otwierając setki małych ranek i kilka większych, a świeży bandaż szybko zabrudził się krwią. Kobieta położyła z impetem czajnik na marmurkowy blat, kuląc się ze łzami w oczach. Czuła jak jej oddech staje się płytki, ale nie wiedziała, czy z bólu, czy przez nagłe myśli, które opanowały jej zmęczony umysł. Lawina czarnych scenariuszy atakowała ją ze wszystkich stron, ale najbardziej nurtujące były dwa pytania.
Co dalej się stało?
Co dalej z Aizawą?
Momentalnie przypomniała sobie o czarnowłosym, który nagle zniknął, bez jakiegokolwiek znaku życia. Ani on, ani Yamada nie dzwonili do niej przez te dwa dni. Nagły strach ją ogarnął, a trudności ze złapaniem oddechu tylko go pogłębiały. Gdzie do cholery był ten marudny stary dziad, który powinien teraz leżeć na kanapie z Yumi na klatce piersiowej? Czemu nie było go przy niej?
Może Yumeka to wymanifestowała? Może wszechświat ją kocha jak swoje najdroższe dziecko? A może to po prostu było przeznaczenie? Nie ważne co to było. Ważne, że w tamtej chwili, jak na zawołanie poczuła delikatny dotyk na prawym ramieniu, który w łagodny, ale stanowczy sposób przyciągnął ją do siebie. W pierwszych sekundach kobieta czuła się, jakby wpadła w pułapkę. Czuła się jak kanarek, którego właśnie zamknięto w złotej klatce i ten desperacko walczy o wolność, obijając się o kraty. Tak się czuła, dopóki nie usłyszała jego głosu.
- Spokojnie, wdech, wydech - komendy padały jak przez mgłę, jednak czuła, że powinna się nimi kierować. Z początku było ciężko, jednak gdy wyłapała rytm, który narzucił jej czarnowłosy, ściskający ją dalej od tyłu, ale kobieta nie odczuwała już tego dotyku jako złowrogi. Nie... Był zaskakująco kojący. Przyjemność tego uścisku można by było porównać do ciepłej kąpieli, która delikatnie otula każdy centymetr ciała i łagodzi napięcia. Yumeka czuła, jak każdy spięty mięsień powoli rozpręża się, a ona zatapia się w ramionach mężczyzny. - Jeśli dasz radę, policz ze mną do pięciu, powoli.
Jego głos docierał już do niej wyraźniej, jakby wskazując jej ścieżkę, która miała doprowadzić ją z powrotem na spokojną leśną dróżkę. Na dodatek las ten pachniał przepięknie.
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć - wyliczała powoli, powtarzając za nim. Kiedy skończyła, cały niepokój w końcu ją opuścił. Skołowany wzrok wędrował po kuchni, zatrzymując się na zegarze. Czuła jakby ta sytuacja trwała wieczność, a w rzeczywistości to były może maksymalnie cztery minuty.
- Witam wśród żywych - mruknął Aizawa, zwracając na siebie uwagę czarnowłosej, która nagle uznała, że podłoga jednak nie jest wygodna i chciała gwałtownie z niej wstać. - Czekaj, pomogę ci - rzucił, trochę zirytowany, jednak bardziej zmartwiony, że kobieta zemdleje, przez tak nagłe ruchy.
Pomógł jej stanąć na nogach, ale szybko zauważył, że Yumeka ledwo jest w stanie utrzymać tę pozycję. Przewrócił zmęczony oczami, zrzucając z siebie czarną marynarkę, którą wcześniej miał na sobie. Materiał upadł na podłogę, intrygując Yumi, która jeszcze przed chwilą miauczała przy swojej właścicielce, liżąc zapłakane policzki kobiety szorstkim językiem, chcąc wybudzić ją z transu. Mężczyzna obrócił brunetkę tak, by jej prawe ramię dotykało jego klatki piersiowej, po czym delikatnie przełożył pod jej plecami swoją dłoń, a drugą schylając się lekko, położył na zgięciu jej kolan. Wziął kobietę na ręce, uważnie sprawdzając jej reakcję, by nie dotknąć żadnego ze zranionych miejsc. Yumeka dopiero wtedy, gdy już zmierzali w stronę sypialni mężczyzny, zauważyła porozrzucane po przedpokoju niebieskie niezapominajki.
Yumi skakała dookoła nóg Aizawy, miaucząc w kółko, jakby chciała sprawdzić, jak ma się kobieta, która jeszcze niedawno sama uratowała jej życie przed wściekłym psem. Brunet musiał więc uważać nie tylko na swoją towarzyszkę, ale i kotkę, która ewidentnie nie rozumiała, jak bardzo utrudnia mu, przedostanie się do sypialni. W końcu jednak udało mu się doczłapać do drzwi. Położył już mniej zszokowana kobietę na swoim łóżku, lustrując ją poważnym wzrokiem.
- To teraz możesz mi wytłumaczyć, co się stało? I czemu nie powiedziałaś nic o tym, że pracujesz u Edgeshot'a? Zdajesz sobie sprawę z tego, ile zmartwień miałem z Bakugo, którego porwała Liga, nie wiem, gdzie jesteś, a potem All Might mówi mi o tym, że w akcji brałaś udział ty? - Aizawa nie krzyczał, ale jego głos nie był też już tak delikatny, jak w kuchni. Yumeka w pierwszej chwili pożałowała, że już odzyskała kontakt ze światem. Jeśli znów jest przytomna tylko po to, by dostać reprymendę od Shoty, to chyba jednak wolała nie kontaktować. Mężczyzna masował sobie skronie, rzucając jej co chwila ponaglające spojrzenie. - Ech, dobra nieważne. Pogadamy o tym jutro - mruknął, ściągając niezgrabnie buty.
Kobieta nie wiedziała z początku, co brunet zamierza, dlatego śledziła każdy jego ruch uważnie. Jak krzątał się po pokoju, daje jej piżamę do przebrania, a potem na chwilę gdzieś zniknął w kuchni, uciekając z jej pola widzenia. W końcu wrócił, przebrany w podkoszulek i krótkie spodenki, z dzbankiem wody, szklanką i listkiem jakichś tabletek.
- To są tabletki na uspokojenie, ale pomagają też na sen. Weź jedną i idziemy spać, bo nie wiem jak ty, ale ja mam dosyć na jakiś czas wrażeń - podsunął jej lek, który ona bez jakichkolwiek pytań wzięła i popiła wodą.
Brunet w koku rzucił w nią wtedy miękkim, szarym kocem i sam położył się na łóżku, tuż obok niej. Wybrał miejsce specjalnie tak, by kobieta, leżąc na lewym boku, była zwrócona w jego stronę, choć sam nie przyznałby tego przed nią. Gdy jego ciało dotknęło materacu, sam jęknął, zmęczony i wykończony stresem, jaki przez ostatnie kilka dni przeżywał. Kręgosłup chrupnął jak ścięty pień starego drzewa, który właśnie roztrzaskał się o ziemie. Porwanie ucznia, ale i strach przed ponowną utratą Yumeki, kto wie, czy nie na zawsze, bo nie miał do niej żadnego kontaktu, doprowadziły go do takiego stanu wymęczenia, że jedyne, o czym marzył to sen. Najlepiej kilkudniowy. Jeszcze to całe spotkanie z mediami, rodzicami, wykończyło go. Z rozkoszą zamknął oczy, wczuwając się w tę chwilę i zatapiając w materacu.
- Chociaż warto było? - mruknął, powoli usypiając. Przez chwilę nie otrzymywał od kobiety odpowiedzi, więc uchylił mozolnie jedno oko, chcąc skontrolować sytuację.
Yumeka jakby rozpromieniała, mimo całego bólu, jaki jej doskwierał, wydawała się szaleńczo szczęśliwa. Mimo tej sytuacji z kuchni nagle wręcz promieniała.
- Lepiej nie czułam się nigdy w życiu, Shota. W końcu czułam, że jestem komuś potrzebna.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy, na którą teraz wkradł się lekki rumieniec. Brunet jakby sam zaraził się tą radością i zupełnie niespodziewanie, dla ich obojga właściwie, chwycił prawą dłoń kobiety. Nie był przekonany, co nim kierowało, ale ścisnął ją delikatnie, zupełnie jakby chciał ochronić ją przed całym złem wszechświata, kreśląc na jej skórze szlaczki, przyjemnie łaskoczące Asami. Nagle mężczyzna ziewnął, a w kancikach jego oczu zaświeciły malutkie łezki.
- W takim razie, cieszę się razem z tobą Yumeka. Jestem z ciebie niesamowicie dumny - mlasnął, powoli usypiając, dalej trzymając dłoń kobiety, która nie wiedziała już, czy motylki w jej brzuchu szaleją z radości, czy miłości.
Aizawa Shota zasypiał, ciesząc się nie tylko ze szczęścia Yumeki, ale z samej jej obecności. Żałował jego oschłości względem niej, wiedział, że kobieta nie była niczemu winna w sytuacji z jego uczniem. Dostał karę, za swoje postępowanie. Przeżył nauczkę życia. Przez cały tydzień usychał z tęsknoty za trzydziestolatką, której obecności szukał w każdym kącie mieszkania, aż w końcu poczuł ją znowu teraz. Usychał, zupełnie jak te biedne niezapominajki, leżące smętnie w korytarzu, które kupił dla Yumeki.
Aizawa Shota zapragnąłby ta chwila trwała wiecznie. Nie chciał się budzić, byle mieć ją przy sobie.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Witam po trochę dłuższej przerwie! Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest aż tak tragiczny shshs.
Widzimy się w rozdziale finałowym, miejmy nadzieję, nie za kolejne kilka miesięcy! <333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro