𝖈𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗: 𝖋𝖔𝖗
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Czarnowłosego mężczyzny obudził denerwujący dźwięk budzika. Jęknął, przewracając się w śpiworze. Wykaraskał się z niego powoli z niezadowoleniem na zmęczonej, bladej twarzy. Wyłączył wibrujące na szafce urządzenie i pokierował się w stronę łazienki. Kiedy wyszedł z pokoju, stanął twarzą w twarz z Yumeką, która prawie wypuściła doniczkę z jakąś (kolejną) rośliną, na jego widok. Złapała kwiata w ostatniej chwili, oblana rumieńcem, lekko zdębiała. Zaspany umysł nie zrozumiał, o co kobiecie chodzi, Aizawa postanowił to zignorować, uważając szatynkę za wariatkę, którą niejako była według jej psychiatry. Stanął przed lustrem w łazience i dopiero wtedy zrozumiał. Przecież on śpi tylko w bokserkach. Poliki lekko go zapiekły, więc obmył twarz chłodną wodą, próbując zmyć z siebie zażenowanie.
Asami postanowiła nie wypominać tego mężczyźnie, zapewne, kiedy do niego doszło, że objawił jej się w negliżu, poczuł się wystarczająco zdziwiony. Gdy w końcu sama Yumeka otrząsnęła się z szoku, obróciła się na pięcie i pokierowała swoje kroki w stronę salonu, kładąc małego starca na parapecie. Kiedy tylko się wprowadziła, zauważyła, że mieszkanie Shoty jest niezwykle puste, białe i sprawiało wrażenie jakiegoś psychiatryka, brakowało jeszcze tylko okien bez klamek. Dlatego kobieta postanowiła je przystroić, nie bardzo interesując się zdaniem mężczyzny. Przyjął ją pod swój dach, a raczej doskonale pamiętał, jak bardzo Yumeka kochała rośliny. W bardzo szybkim tempie całe jego mieszkanie zapełniło się różnego rodzaju „chwastami”, które kobieta kupowała prawie codziennie, a opiekowanie się kwiatami, dawało jej niejako spokój wewnętrzny. Z przyzwyczajenia wstawała bardzo wcześnie rano, dlatego szła na rynek, gdy zdawała sobie sprawę z tego, że u czarnowłosego nie ma nic do robienia. Jego mieszkanie dosłownie przypominało pustostan, nie licząc kilku podstawowych mebli. Dlatego chodziła po straganach, kupując od jakiś starszych pań kwiatki, umilając im tym dzień oraz życząc im zawsze wszystkiego, co najlepsze. Na odchodnę słyszła tylko, jak staruszki plotkują o niej między sobą, mówiąc jaką dobrą żoną by była i że mają wnuczka singla, bądź takiego, którego druga połówka jest tak leniwa i zarzucały losowi pomyłkę.
Yumeka nie ukrywała tego, że musiała włożyć w coś ręce, to samo zresztą polecił jej psychiatra i psycholog, którzy się nią zajęli. Kobieta poznała kilka ćwiczeń na odganianie natrętnych myśli, ale po prostu musiała coś robić. Inaczej by zwariowała. Dlatego zdecydowała się na rośliny, na których zresztą znała się, jak mało kto. Jej moc polegała nie tylko na manipulacji ziemią i głazami, mogła również poprawiać jakoś gleby, dzięki czemu wszystko dookoła niej rosło jak szalone.
Jednak nie mogła w nieskończoność kupować nowych roślin. Nie pozwalały na to ani brak środków, a tym bardziej mały metraż mieszkania Aizawy. Westchnęła cicho, biorąc jakąś szmatkę, zwilżyła ją lekko i przetarła nią liście monstery. Co z tego, że jeszcze się nie zakurzyły? Kiedy skończyła, zauważyła, że Shota dalej nie wyszedł z łazienki, spojrzała na zegar i uznała, iż zrobi mu kawę. Miał jeszcze sporo czasu, zanim wyjdzie do pracy, więc może napar postawi go na nogi.
Kiedy skończył się szykować, spojrzał dyskretnie, czy kobiety nie ma w pobliżu i wrócił do swojej sypialni, żeby się ubrać i nie wyjść do szatynki ponownie w negliżu. Przeczesał palcami niesforne czarne włosy, wyjmując jego ubranie do szkoły. Przebrał się i ruszył w stronę kuchni z zamiarem zrobienia sobie kawy, ale wtedy dostrzegł, że szatynka już go w tym wyręcza.
— Ty nie możesz spać, czy jak? — oparł się o framugę drzwi. Jego uwadze nie umknęło ani to, że kobieta wstaje o jakieś piątej rano, ani to, że często drgała na jego słowa, czy gesty blisko niej, jakby się go bała. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że to przez doświadczenia z Yasuo, szatynka nabyła taki mimowolny odruch.
— Nie potrzebuję dużo snu — uśmiechnęła się do niego zmieszana. — Zrobiłam ci kawę, bardzo proszę.
— Lekarze mówili co innego — mruknął, zabierając od niej czarny kubek, z którym zlewał się ciemny, parujący płyn. Wymamrotał ciche dzięki, ale posyłał jej ostrzegawcze spojrzenie, które onieśmieliło kobietę.
Faktycznie, lekarze zalecali jej odpoczynek, jako podstawę jej rekonwalescencji, ale czy ktokolwiek słuchał ich zaleceń? Nie czuła, żeby robiła coś niezwykle ciężkiego. Fakt faktem, szybko się męczyła i miała dużą ochotę leżeć całymi dniami, ale nie potrafiła. Czuła podświadomie, że ciągle musi być w ruchu. Za wszelką cenę nie chciała wracać myślami do czasów zmarnowanych u boku męża, dlatego oddawała się w wir czynności. Sprzątała czyste szafki, ścierała kurz, którego nie było, ponieważ nie zdążył się nawet osadzić. To również nie umknęło Aizawie, który mimo wszystko przez dłuższy czas nie ingerował w to, co Yumeka robi. Liczył na to, że kiedy zauważy, iż jej czynności nie mają najmniejszego sensu, to przestanie, ale nic takiego się nie działo. Również teraz patrzył na szatynkę, która uparcie czyściła blat w kuchni, jakby co najmniej ubrudził się burakiem, który się wżarł.
Jęknął, wstając od stołu. Zatrzymał się za Yumeką, łapiąc ją od tyłu za rękę i zabierając od niej niebiesko białą szmatkę kuchenną. Nie czuł się dobrze, kiedy usłyszał, jak kobieta ze świstem wciąga powietrze i dosłownie stała jak sparaliżowana, silnie ściskając powieki. Nienawidził tego, miał wrażenie, że się go boi, a przecież nie obawiała się jego, prawda?
— Jak nie masz czym się zająć, możesz zacząć ćwiczyć coś łatwego. Za niedługo zaczynasz trening — mruknął, odchodząc ponownie w stronę stołu, po drodze rzucając szmatkę do zlewu. — Ale coś łatwego, zacznij od jakiejś Yogi, czy ćwiczenia z ciężarem własnego ciała — wziął pierwszego łyka kawy, uprzednio dmuchając na nią lekko. Był w szoku, kiedy odkrył, że napój przygotowany przez szatynkę smakował tak różnie od wszystkich, jakie do tej pory pił.
Kobieta, kiedy już wybudziła się z transu, pokiwała lekko głową. To też go denerwowało. Mało co się odzywała, jakby miał jej coś za to zrobić. Zacisnął dłoń na kubku, czując palącą gorycz. Nie był w stanie tego nikomu przyznać, zwłaszcza samej zainteresowanej, ale cholernie tęsknił za dawną Yumeką. Beztroską, rozgadaną, której wiecznie zawsze było pełno, która przyprawiała go o ból głowy, kiedy buzia jej się nie zamykała. Kobieta, która stała przed nim teraz, tylko wyglądała jak jego dawna przyjaciółka. Podświadomie jednak obawiał się, że kobieta rzeczywiście się go boi, ponieważ Yamada opowiadał mu, jak to cudownie mu się rozmawiało z Asami, kiedy u niego pomieszkiwała. Miał dlatego teorię, że albo było to spowodowane ostatnimi wydarzeniami w parku, albo faktycznie wzbudzał w niej strach. Nie ważne co to było, gdzieś tam w głębi, krzywdziło go.
— Wychodzę.
Yumeka patrzyła na niego z lekkim smutkiem w oczach. Bała się, że go urazi. Musiała zrezygnować z pracy, a właściwie wyrzucili ją, kiedy na jaw wyszła cała ta sytuacja z parku, dlatego znowu była bezrobotna i na utrzymaniu dawnych przyjaciół. Czuła się jak pasożyt społeczny, dlatego chciała pomóc w utrzymaniu domu Aizawy, jednak ten zachowywał się tak, jakby jej obecność go po prostu irytowała. Nie zachęcało to kobiety do godzinnych pogawędek z nim, jednak jednocześnie doprowadzało ją do rozpaczy. Kiedy tylko wychodził, czuła się winna. To była jej wina, że ich straciła, nie zadzwoniła, nie napisała. Nie chciała już usprawiedliwiać się tym, co robił Yasuo, gdyby nie była tak naiwna, do niczego by nie doszło. Westchnęła cicho, zabierając niedopitą kawę.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Z jej ust wydobył się cichy syk, kiedy znowu uderzyła o ziemie. Zacisnęła pięści, wyrywając przy tym trawę. Aizawa Shota stał nad nią ze znudzonym i lekko rozczarowanym wyrazem twarzy, a jego czarne włosy opadły znów na barki. Podał jej rękę, chcąc skończyć trening, jednak ona ją odtrąciła. Ledwo stała na nogach, ale ustawiła się w pozycji obronnej, zachęcając mężczyznę do jeszcze jednej rundy.
— To nie ma sensu. Jesteś zmęczona i słaba. Kończymy — zaznaczył ostro. Masował zmęczony skronie. Jego nowa klasa wykończyła go tego dnia, a jeszcze musiał trenować z Asami, która średnio dawała sobie radę. Nie miał zamiaru ciągać jej do Recovery Girl, jeśli sobie coś zrobi, jednak w duchu jej hart go pocieszał. Może jednak Yamada miał rację i nie była spisana na straty?
— Ostatni raz — warknęła, poprawiając czarne kosmyki, które wypadły z jej kitki, kiedy dziesiąty raz jednego dnia zaryła o ziemię.
Spojrzał na nią uważnie. Cała była w kurzu, nawet znalazło się kilka liści w spiętych włosach, ale nie przejmowała się tym. Szare dresy miały brązowe i zielone plamy, prawdopodobnie już do niczego się nie nadawały. Rozwalona warga, z której lekko ciekła krew. To wszystko nie umknęło jego uwadze. Fizycznie wyglądała gorzej, niż wtedy kiedy spotkali ją w parku, ale jej postawa i harde spojrzenie, które rzucało mu wyzwanie, miało w sobie to, co ani on, ani ona dawno nie widzieli w Asami. Determinacja, która kiedyś jej przyświecała, uśpiona przez tyle lat, teraz powoli się wybudzała, przez co Yumeka czuła, jakby mogła podbić cały świat. Przypominała Yumekę z czasów UA, z którą walczył na festiwalu.
Aizawa uśmiechnął się w ten jego typowy, przerażający uczniów sposób, przeczesując zmierzwione, spocone włosy, zakurzonymi palcami. Zakroplił oczy, ciesząc się w duchu, że doszedł w tym do takiej wprawy, iż nie musiał dotykać dłońmi okolic oczu. Prawdopodobnie skończyłoby się to jakąś infekcją.
— Ostatni — zaznaczył niby groźnie, wymachując ostrzegawczo palcem.
Nie poczekała nawet na start. W życiu nikt nie powie ci, kiedy masz działać, a treningi z Aizawą, były najbardziej życiowe, jakie można było tylko sobie wyobrazić. Kobieta wyminęła lecący w jej stronę bandaż. Aizawa myślał, że biegnie, by go uderzyć, tak jak robiła to wcześniej. Jednak Yumeka schyliła się tak, jakby miała zamiar go podciąć. W ostatniej chwili odskoczył, cały czas używając na niej swojej indywidualności. Nie zauważył, że rundę wcześniej, rzuciła za niego jakiegoś badyla, którego teraz wzięła i nim czarnowłosy zdążył się obejrzeć, uderzyła go nim w zgięcie kolan. Upadł, a kobieta skoczyła na niego, przygwożdżając go do ziemi. Wygięła się, rozkładając ciało na leżącym mężczyźnie. Gimnastykowała się tak tylko po to, by spojrzeć w oczy wciąż zszokowanego Aizawy. Dopiero po chwili dostrzegł rozpromienione lica szatynki, której spojrzenie przepełniała radość, jakiej dawno u niej nie widział.
— Wygrałam! — zaśmiała się perliście.
— Tak, wygrałaś.
— Stawiasz mi żarcie!
Wstała, podając szatynowi rękę. Mimo tego, że gdyby walczyli naprawdę, to pewno by nie wygrała, ponieważ raczej nie udałoby jej się rzucić za przeciwnika jakiś kij, tym bardziej nie byłoby żadnych rund, ale i tak był z niej dumny. Zauważyła, że nie pokona go walką wprost, nie mogła użyć indywidualności, a siłowo nie dorównywała mu do pięt, dlatego zdecydowała się na podstęp. Do Aizawy dotarło wtedy, że trochę ją zlekceważył, nie patrząc za siebie. Robiła powolne postępy praktycznie we wszystkim. Minęło półtora miesiąca od sytuacji z parku, a kobieta odzyskiwała swój dawny blask. Aizawa był skłonny rzec, że cofa się w rozwoju, ponieważ zachowywała się znowu, jak nastolatka, ale wtedy przypominał sobie, że Yamada też wciąż zachowywał się tak samo.
Uśmiechnął się lekko, widząc, jak Asami biegnie w kierunku wyjścia z terenu treningowego, który dyrektor Nezu pozwolił im użytkować po lekcjach. Musieli najpierw wrócić do jego mieszkania i porządnie się wymyć, ponieważ podejrzewał, że nikt nie sprzedałby im jedzenia w takim stanie.
Kiedy już wrócili i się ogarnęli, kobieta stała przed drzwiami, podekscytowana jak pięciolatka w wigilię. Pierwszy raz od dawna będzie szła z Shotą na jedzenie na miasto. Mężczyzna był co prawda okropnie zmęczony, po całym dniu pracy i późniejszym treningu z Yumeką, ale wyjątkowo nie przeszkadzało mu to aż tak, kiedy widział ją taką uśmiechnięta. Zdjął z wieszaka płaszcz i stanął przed lustrem z zamiarem związania włosów w niedbałego koka.
— Dalej go robisz? — stanęła obok niego, jakby wyrosła spod ziemi.
— Mhm, wygodny jest, a co? — mruknął, z gumką w ustach, próbując uformować fryzurę.
— Nie nic, po prostu przypomniało mi się, jak ci je tak spięłam na naszym pierwszym nocowaniu.
Spojrzał na nią, przypominając sobie, że rzeczywiście, była taka sytuacja. Wtedy wzbraniał się rękami i nogami, próbując odgonić nachalną czarnowłosą, która czuła potrzebę urozmaicenia jego wyglądu. Wtedy nie miał też tak długich włosów. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Przypomniało mu się, że po tym, gdy oznajmił jej, że w sumie to mu się taka fryzura podoba, co tydzień męczyła go jakimś nowym upięciem.
— I czego rżysz? — szturchnęła go łokciem, kiedy skończył. Mężczyzna przewrócił jedynie ostentacyjnie oczami, zaciągając jej na twarz kaptur czarnej bluzy.
— Ubieraj się lepiej, bo ja już wychodzę. Jak nie będziesz gotowa za dwie minuty, to nigdzie nie idziemy — oparł się o ścianę, obserwując, jak szatynka z prędkością światła wkłada buty i wiatrówkę, a już po chwili stała obok niego, wciąż się szczerząc.
Zastanawiał się trochę czy to był prawdziwy uśmiech, czy wynik leków, które przepisał jej psychiatra. Nie ważne co to było, w duchu był zadowolony, że kobieta ma powoli lepszy humor.
Yumeka zastanawiała się, gdzie zmierza Aizawa. Obiecał jej, że jeśli wygra, postawi im jedzenie, ale nie zdradził gdzie. Próbowała to z niego wyciągnąć, irytując tym mężczyznę, który chyba z pięć razy w trakcie drogi zagroził, że jeśli się nie uspokoi, to wróci do domu, co nie poskutkowało. Był zmęczony, od trajkotania kobiety bolała go głowa, ale nie miał serca psuć jej humoru. Kiedy w końcu doszli do niedużej knajpy, Yumeka oniemiała.
— To ona jeszcze istnieje?
— Jak widać — mruknął, otwierając drzwi ich ulubionej burgerowni.
Kobieta skinęła mu głowa, rozpromieniona. Była w lekkim szoku, że Shota pamiętał jej ulubioną restaurację. Spojrzała po pomieszaniu, dostrzegając to, jak bardzo się zmieniło, ale to wciąż było to. Oniemiała oglądała restauracje, zupełnie jakby pierwszy raz w życiu była w takim miejscu. Shota nie przyznał, że jej reakcja była zabawna. Później oglądał, jak szatynka pochłania jednego z największych burgerów, jakie były dostępne w menu. Zaśmiał się lekko, przez co kobieta cała umorusana sosem, spojrzała na niego z rozdziawioną buzią.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Padła na podłogę, ziejąc. Pot lał się strużkami z jej czoła, kiedy skończyła ćwiczyć. Wzięła sobie do serca słowa Shoty, odnośnie do treningu. Opracowała z jego pomocą jakiś plan, który realizowała, gdy Aizawa był w pracy. Czuła się skrępowana, ćwicząc przy nim, kiedyś prawie wcale by się nie zmęczyła przy takich ćwiczeniach, a teraz, czuła jakby miała wypluć płuca. Ledwo podniosła się z podłogi, idąc na drżących nogach do kuchni, napić się wody.
Usiadła przy stole, rozkoszując się zimnym napojem, jakby była to co najmniej woda z lodowca. Przymknęła oczy zmęczona, masując głowę. Wtedy zadzwonił jej telefon. Na ekranie podświetlił się wizerunek Yamady.
— Hej, Hizashi. Jak tam? — uśmiechnęła się sama do siebie, licząc na jakąś pozytywną rozmowę, jak zazwyczaj.
— Yumeka, Shota jest w szpitalu.
Telefon wypadł jej z dłoni, uderzając o stół. Jak przez mgłę słyszała, jak Hizashi mówi o ciężkim stanie mężczyzny. Drżącą ręką podniosła powoli urządzenie.
— Hizashi, za ile możesz przyjechać?
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Patrzyła na zabandażowanego mężczyznę, nie dowierzając. Jak do tego doszło? Czuła nieprzyjemną gorycz roznoszącą się po całym jej organizmie. Niepewność i strach o życie przyjaciela. Drżącą dłonią odgarnęła czarne kosmyki z jego twarzy.
Wiedziała, że nie mogła temu zaradzić, ale mimo wszystko czuła się winna. Co, jeśli go wymęczyła? Był już wystarczająco padnięty przez swoją klasę, a musiał jeszcze szkolić ją. Z kontemplacji wybił ją Hizashi, który przyszedł z dwoma kubkami gorącej kawy. Podziękowała mu skinieniem głowy, odbierając napar od przyjaciela. Zawiesiła smutno głowę, zastanawiając się, czy dało się jakoś temu zapobiec?
Blondyn klepnął ją pocieszająco w ramię, chcąc rozchmurzyć przyjaciółkę, choć sam nie był w dobrym humorze i usiadł obok niej. Oboje byli pogrążeni w zadumie, co u Yamady było raczej rzadkością, jednak kiedy zauważył najlepszego przyjaciela w takim stanie, ogarnął go gniew i wyrzuty sumienia, że on i inni nauczyciele nie przybyli szybciej. Zacisnął wolną rękę na krześle. Przez tyle lat, mieli tylko siebie. W liceum stracili Oboro, później Yumekę i zostali sami. Yamada nie wiedział, co by zrobił, gdyby stracił i Shote.
— Jacyś złoczyńcy zaatakowali USJ, kiedy był tam z uczniami. Walczył z nimi prawie sam przez większość czasu i tak cud, że przeżył. All Might ledwo pokonał tego mutanta, który go tak urządził — powiedział przez zaciśnięte zęby.
— A co mówili lekarze? — zagadnęła słabo, czując, jak wszystkie kolory na jej twarzy bledną.
— Może mieć problemy z oczami, złamana ręka i kilka urazów wewnętrznych. Zniósł to dzielnie jak to Shota...
Spojrzała na przyjaciela, którego głos lekko zachrypł. Pojedyncza łza spłynęła mu po poliku, jednak szybko ją starł i uśmiechnął się do Yumeki, jak gdyby nigdy nic.
— Będzie dobrze, Hizashi. Wyjdzie z tego, zobaczysz — położyła ich napoje na stoliku, żeby móc przytulić blondyna, który postanowił wypuścić emocje, trzymane na wodzy, przez większość czasu. Oboje dali się im ponieść, chlipiąc cicho nad rannym Aizawą.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
𝑟𝑒𝑡𝑟𝑜𝑠𝑝𝑒𝑘𝑐𝑗𝑎
Szatynka nie tego się spodziewała, kiedy została wezwana do gabinetu pielęgniarki. Bała się, że zastanie przyjaciela w kawałkach, że nic już z niego nie będzie. Dlatego, gdy zobaczyła go żywego, tylko z kilkoma bandażami i opatrunkami, rzuciła mu się na szyję, przytulając go tak mocno, że ledwo mógł oddychać.
— Już, już, bo go udusisz narwańcu! — wrzasnął za nią Yamada, który gdyby nie to, że kobieta go wyprzedziła, sam zrobiłby to samo.
— Co się stało? — zignorowała blondyna, siadając obok Shoty.
— Oboro... On, on nie żyje — wymamrotał, patrząc ciągle w jeden punkt.
— Co? Jak to? — krzyczał Yamada, dobiegając do szatyna. Złapał go za ramiona, trzęsąc nim w przód i w tył. Chciał usłyszeć więcej informacji. Chciał wiedzieć, że się przesłyszał, że to głupi żart.
Yumeka nie była w stanie tego do siebie dopuścić. Jak to nie żyje? Zasłoniła drżącą dłonią usta. Nie mogli przecież mówić o tym samym uśmiechniętym Oboro, ich chmurce. Odtrąciła Yamade od Shoty, który wciąż siedział z pustką w oczach. Ponownie się do niego przytuliła, ale tym razem, wyrażając współczucie. Pogładziła go po włosach i plecach, pozwalając mu zanurzyć zakurzoną twarz w zagłębienie szyi szatynki, otulając go tym samym w jej czarnych, gęstych włosach. Obok nich usiadł blondyn, który również objął Aizawę ramieniem.
Dalej w pokoju pielęgniarki można było słyszeć tylko głuchy szloch szatyna, który ze wszystkich sił próbował go zagłuszyć. Nie zdawali sobie sprawy wówczas z tego, jak bardzo śmierć Oboro wpłynie na przyszłego Aizawę, który przez długi czas nie będzie w stanie rozliczyć się ze swoją przeszłością.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
Włożyła czerwoną różę do małego wazonu. Westchnęła, patrząc na śpiącego mężczyznę. Minął dopiero jeden dzień, a ona już tęskniła za jego marudzeniem. Usiadła na białym krzesełku obok jego łóżka, które było swoją drogą strasznie niewygodne. Niby lekarze mówili, że szybko wróci do zdrowia i wszystko będzie dobrze, ale w głowie Yumeki wciąż dudniła niepewność oraz strach o przyjaciela. Nie miała też co ze sobą robić, kiedy Shota leżał w szpitalu, dlatego obiecała sobie, że będzie go odwiedzać.
Jednak pobyty bywały żmudne, nudne i senne. Po kilku godzinach koczowania szatynka stwierdziła, że pójdzie sobie po kawę. Razem z Yamadą zauważyli, jak pielęgniarki śmieją się z nich, kiedy co chwila któreś z nich wraca do automatu i zaopatrzy się w kawę.
Jednak bywają momenty, kiedy nawet kawa nie pomaga. Yumeka zmęczona godzinnym wyczekiwaniem za pobudką przyjaciela, zaczęła przysypiać, ignorując ból tylnych części ciała, jakie powodowało niewygodne krzesło.
— A te róże to po co? Ktoś umarł, czy jak?
Cichy zachrypł głos przyjaciela, sprawił, że kobieta aż spadła z krzesła. Po szoku na jej twarzy nastąpiła nieopisana radość. Szatyn zauważył kilka łez spływających po policzkach kobiety, miał już skomentować to, jak słaba jest, kiedy ta rzuciła się na niego, gniotąc wszystkie jego kości. Zignorowała jęk, jaki wydobył z siebie szatyn, tuląc go jeszcze mocniej. Shota przymknął tylko oczy, musiał powstrzymać chęć odwzajemnienia czynności, przez zabandażowane ręce.
Aizawa Shota bowiem nie był w stanie tego przyznać, ale cieszył się, że nie obudził się w samotności. Cieszył się, że w ogóle się obudził, bo zanim zemdlał, czuł, że to jego koniec. Mimo wszystko z tyłu głowy stęsknił się za tym spokojem, który w końcu mógł zaznać, choć przez chwilę. Jednak przyjeciele nie musieli o tym wiedzieć, ani o tym, że gdy był nieptrzytomny miał lekką nadzieję, na to że w końcu będzie mógł spotkać starego przyjaciela. Dlatego blondyn, który przez tyle lat był oparciem dla szatyna, a Aizawa dla niego, nie powinien się o tym nigdy dowiedzieć.
⋆┈┈。゚❃ུ۪ ❀ུ۪ ❁ུ۪ ❃ུ۪ ❀ུ۪ ゚。┈┈⋆
꧁¡𝕨𝕒𝕣𝕟𝕚𝕟𝕘¡꧂
nie, to fcale nie tak, że przez moje trzecie w życiu podejście do genshina, wyciągnęłam się za bardzo i nie mam czasu na pisanie w nocy, bo w dzień robimy remont, wcale.
gorzkie żale na genshina, który zrobił jakąś przerwę tehcniczną, akurat jak sobie zrobiłam prawie całodniowy trip do Łodzi, a potem wnosiłam panele na 3 piętro i chciałam się odstresować i pograć znowu do trzeciej, pozachwycać się niebieskowłosą podróbą pirata, a tu nici z planów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro