Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

                           ~Magnus~
Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy wpatrywałem się w Alexandra. Izzy z Jacem kłócili się o to, na jaką atrakcję idziemy najpierw, a czarnowłosy stał, jakby świat się zatrzymał wokół niego i patrzył gdzieś w dal przed siebie.

Ale to, co najbardziej przykuło moją uwagę i nie powiem, zdziwiło, to jego uśmiech. Szeroki, duży, szczęśliwy. Uroczo krzywy, jakby nie uśmiechał się tak od dawna.

- Błyszczy... - powiedziałem cicho sam do siebie, co było prawdą.

Chłopak niewątpliwie błyszczał jak gwiazda, gdy się uśmiechał. Zapragnąłem widzieć ten uśmiech już zawsze. I zrobię wszystko co w mojej mocy, by pojawiał się u Alexandra częściej.

Jego rodzeństwo zauważyło nieobecność duchową Aleca, i siostra szturchnęła go w ramię.

- Alec? - spojrzała na niego.

- Hm? - otrząśnięty chłopak przestał się uśmiechać... Szkoda... I spojrzał na siostrę.

- Co ci? Szczerzyłeś się jak głupi.

- No, bo patrz - wskazał palcem gdzieś przed siebie.

Wszyscy tam spojrzeliśmy. Było tam stoisko, gdzie rzuca się piłeczkami lub czymś innym i wygrywa się pluszaki, które wisiały na ścianach w środku stoiska.

- Ee... - odezwał się Jace. - Zabawki. I co?

- Pluszowy ocelot! - Alexander ponownie się rozpromienił i biegiem ruszył do stoiska.

Wybuchłem głośnym śmiechem, bo naprawdę trudno było się powstrzymać.

- No co tak stoicie? - spytałem rozbawiony rodzeństwo. - Chodźcie - poszedłem w ślady Aleca.

- Ocelot? To jakiś dziki kot, prawda? - spytałem Alexandra, który stał przed stoiskiem i wpatrywał się tępo w jednego pluszaka na środku ściany. Średniej wielkości, puchaty dziki kot w plamki.

- Mhm. Jest obłędny - stwierdził z iskierkami w oczach. Za chwilę podeszli do nas Jace z Isabelle​.

- Pluszaki nie są dla mężczyzn - uśmiechnął się głupio Jace, a ja miałem ochotę go zdzielić. I to porządnie. Moje glany się nadają?

- Shut up - burknął Alexander.

- Słodkie pluszaczki - wtrąciła się Izzy. - Ale są tu owiele lepsze atrakcje, braciszku.

- Mhm...

- Piłeczki dla pana? - podszedł do Alexandra właściciel budki, który właśnie kończył obsługiwać innego klienta.

- Um... N-nie, dziękuję - czarnowłosy odsunął się nieco od stoiska zawiedziony i spojrzał na rodzeństwo. - To chodźcie na te wasze atrakcje.

- Nie chcesz spróbować? - spytałem Alexandra.

Ten odwrócił wzrok. Widziałem ten cholerny zawód w jego oczach. Choć miał 18 lat, pragnął tego pluszaka jak coś, dzięki czemu mógł oddychać.

Cóż... Urocze.

Wiem że się powtarzam, ale jak można inaczej, kiedy on jest BARDZO słodki? Ciekaw jestem, czy ma jakąś ostrą stronę... ?

Muszę to sprawdzić. I w ogóle, ciekawe, czy on wie, że jestem biseksualny i czy on wie, że ja wiem, że jest gejem. Z tego co mówiła Izzy, wie o tym tylko ona.

Biedny chłopak... Musi mu być ciężko. Na pewno się z tym wstydzi i ukrywa, ale dlaczego?

Potrząsnąłem głową. Nie czas na rozmyślania.

- Nie mam cela po prostu - powiedział cicho.

- Pff, poważnie mówisz? - spojrzała na niego Izzy z niedowierzaniem. - Masz srebrny krajowy medal w łucznictwie! A dla tego sportu trzeba chyba mieć cela, cnie?

- Krajowe? Medal? Łucznictwo? - spojrzałem zaciekawiony na Alexandra.

Czyżbym znalazł ostrą krawędź? Muszę się o tym dowiedzieć wszystkiego. Ale... Mam dwa miesiące na zapoznanie tego tajemniczego anioła. Nie muszę się spieszyć.

- Nic wielkiego - wzruszył ramionami Alec.

Nic wielkiego?! Ten chłopak musi być bardziej pewny siebie. Musi zdawać sobie sprawę, że przecież może osiągnąć wszystko, co chce. Bo chyba czuje się gorszy od reszty.

Nie dobrze.

Chciałem dalej namawiać go, by spróbował z tymi piłeczkami, ale Alexander przerwał mi.

- Dobra, idziemy - powiedział przybity do rodzeństwa.

- W końcu mówisz z sensem - stwierdził Jace. - Puścisz pawia jak pójdziemy na Młota! - trójka zaczęła iść w innym kierunku, ale Izzy odwróciła głowę w moją stronę.

- Idziesz?

- Zaraz was dogonię - puściłem jej oczko.
Alexander również spojrzał na mnie krótko, a potem pytająco na Izzy. Siostra uśmiechnęła się niewinnie i pociągnęła go i Jace'a dalej, a ja odwróciłem się do właściciela stoiska.

- Poproszę piłeczkę.

°°°°°°
- Zaczekajcie! - krzyknąłem, by dogonić trójkę, która szła w stronę Młota.

Czyli dużej karuzeli właśnie w kształcie młota, który kręcił się w koło, a w dużych wagonikach po obu końcach trzonu siedzieli ludzie, którzy raz byli na dole, a raz na górze do góry nogami.

Rodzeństwo odwróciło się w moją stronę, a w oczach Alexandra dostrzegłem iskierki, gdy zobaczył co trzymam w rękach.

- Proszę - z szerokim uśmiechem wyciągnąłem w jego stronę jego upatrzonego, pluszowego ocelota.

Jace skrzywił się na ten gest. Pewnie uznał go za taki, jaki jest w kiepskich romansach, za to Izzy rozpromieniła się i popchała Aleca w moją stronę. Czarnowłosy spalił buraka na twarzy i spojrzał na siostrę karcącym spojrzeniem, ale zaraz wrócił nim na moją osobę.

- N-nie musiałeś...

- Cicho - przerwałem mu. - Spodobał ci się, prawda? Teraz czeka aż go weźmiesz do rąk - pokręciłem pluszakiem przed nosem chłopaka.

Alexander zaśmiał się cichutko i wziął pluszaka ode mnie. Robiło mi się ciepło na sercu, kiedy widziałem szczęście na jego twarzy, jak i rozszerzający się coraz bardziej uśmiech. Jak u anioła.

- Nie wiem, jak ci się odwdzięcze, Magnusie - chłopak spojrzał na mnie nieśmiało, znad włochatego łebka pluszaka.

- Oj tam, Alexandrze, wystarczająco mi się odwdzięczyłeś swoim uśmiechem.

Alec parsknął śmiechem.

- Jesteś niemożliwy.

- Dziękuję za komplement.

- Ależ proszę bardzo. Pluszak t-też ci dzi-dziękuje - zarumienił się lekko, spoglądając na pluszaka w swoich rękach.

- Wyglądacie razem uroczo - skomentowałem z błogim uśmiechem.

- Magnus! - Alec zmarszczył brwi, patrząc na mnie.

- Hmm?

- Nie jestem uroczy.

Roześmiałem się.

- Oczywiście, że nie, cholernie uroczy aniołku - puściłem mu oczko, a chłopak spalił jeszcze większego buraka i nieudolnie próbował zakryć się ocelotem.

Dostrzegłem jego drżące lekko dłonie,
zaciskające się na zabawce. Na prawdę aż tak denerwuje się na komplement? Muszę to zmienić.

- Dobra, panienki! - wtrącił się zirytowany Jace, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko, widząc jego minę. - Chodźcie w końcu na tego Młota.

- Ja podziękuję - pokręciłem głową z uśmiechem.

- Czemu? - spojrzał na mnie niewinnym wzrokiem Alexander.

Boże, jaki on słodki... Niewinny, słodki, uroczy.

- Lęk wysokości - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- To nie jest wysoko - parsknął Jace, patrząc na mnie.

- Ty się boisz odrzucania przez podrywaną przez ciebie laske, ja mogę bać się niewysokich wysokości.

Alec z Izzy parsknęli śmiechem na mój komentarz. Ja tylko uśmiechnąłem się wyzywająco do blondyna. Zaczynał mnie irytować. Na prawdę.

- Nie pozwalaj sobie, Magnus - powiedział blondyn, patrząc na mnie z niesmakiem.

- Uhh, przecież ja nic nie robię.

- Jasne - wywrócił oczami.

- Też chcesz pluszaka? Wystarczyło powiedzieć, wygrałbym drugiego.

Alexander roześmiał się już na dobre, zasłaniając twarz ocelotem, gdy Jace na niego spojrzał, a Izzy nadęła policzki, powstrzymując śmiech.

Cóż... Chyba denerwowanie Jace'a stało się jedną z moich ulubionych czynności. I dostaje kolejne punkty, jeśli dzięki temu mogę wywołać uśmiech na twarzy Alexandra.

- Idźcie na Młota, a ja mogę zrobić wam zdjęcia - skwitowałem, gdy widziałem, że zdenerwowany Jace już otwierał usta, by coś powiedzieć w moim kierunku.

- Chwila... - zamyślił się Alexander. Spojrzeliśmy na niego. - Siedzenia są dwuosobowe. Skoro ty, Izzy, siedzisz z Jacem, to ja wątpię, bym mógł siedzieć sam z pluszakiem, a napewno nie będę siedzieć z jakimś obcym ludziem - skrzywił się. - Więc porobię wam zdjęcia razem z Magnusem.

Uśmiechnąłem się na tą propozycje. Czyżby chłopak chciał spędzić ze mną trochę czasu?
Albo robię sobie nadzieję, bo po prostu jak mówił, nie chce siedzieć sam w wagoniku.

Izzy się uśmiechnęła.

- Świetny pomysł.

Jace zmierzył mnie spojrzeniem, a potem powiedział coś na ucho do brata. Wywróciłem oczami.

Po chwili Jace z Izzy poszli do gościa od Młota, dali bileciki i wsiedli do wagonika, a facet zapinał im pasy i inne zabezpieczenia. Izzy pomachała nam z uśmiechem. Odmachałem jej razem z Alekiem.

- Więc narazie będą czekać na innych - przerwałem ciszę między nami, bo widziałem, że przeszkadza jemu tak samo jak mi. A skoro on się wstydzi, choć nie ma czego, mogę do niego zagadywać ciągle.

- Najwyraźniej.

Spojrzałem na niego kątem oka. Wpatrywał się z lekkim uśmiechem w zabawkę w swoich rękach, którą zawzięcie tarmosił, jakby chciał sprawdzić jej wytrzymałość.

- Co tak znęcasz się nad tym pluszakiem? - zaśmiałem się i odwróciłem wzrok na Młota, bo Alexander wydaje się bardzo spięty gdy się na niego patrzy. A ja nie chcę, by czuł się niekomfortowo w moim czy jakimkolwiek towarzystwie.

- Jest mięciutk. Nie czepiaj się - mruknął, ale słychać było rozbawienie w jego głosie.

Czyżby zaczął się otwierać? Albo po prostu przyzwyczajać do mojego natręctwa.
Heh... Wierzę w siebie, ale druga opcja jest bardziej prawdopodobna.

- To jest...?

- Ocelot - odpowiedział szybko.

- Lubisz je? Dlaczego?

- A czy to ważne? Po prostu mi się podobają.

- Musi być powód, Alexandrze.

- Nie mam powodów do życia, a ty się mnie pytasz, czy mam powód dlaczego lubię oceloty?

Poczułem się jakbym dostał w twarz.

Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzałem na niego zaniepokojony.
Alexander skulił się w sobie, mocno gryząc dolną wargę. Zobaczyłem w tym miejscu szkarłat krwi. Ścisnął pluszaka, a jego dłonie drżały.

Napewno żałuje, że to mi powiedział.
Czyżby ten chłopak miał aż takie problemy?
Czyżby myślał czasami o samobójstwie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro