Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 82

~Magnus~
Ze zniecierpliwieniem jechałem w stronę domu Lightwoodów. Tęskniłem za Alexandrem... Odkąd odwiozłem go do domu po lekcjach, nie widziałem się z nim tylko kilka godzin, ale jak widać, przez ten czas cholernie można zatęsknić za osobą, którą się kocha. Naprawdę powinien się do mnie wprowadzić. Inaczej siłą go do siebie zaciągnę.

Ominąłem zakręt i wyjechałem na prostą drogę prowadzącą przez osiedle. Pod domem, do którego jechałem, zauważyłem mojego Anioła, siedzącego na chodniku z plecakiem na plecach. Zaparkowałem przed nim, a gdy tylko usłyszałem, jak wsiadł, ruszyłem z powrotem do swojego mieszkania.

- Co ci tak spieszno? - spytał rozbawiony Alexander.

- Żeby się z tobą pod kołdrą położyć, Aniele, dlatego mi spieszno - odpowiedziałem, patrząc na drogę.

Naprawdę chciałem znaleźć się już u siebie. Nie miałem ochoty na jakieś czułości w aucie, bo wszystko by nam przeszkadzało.

- Rozumiem - parsknął śmiechem.

- Masz dobry humor - oznajmiłem z lekkim uśmiechem.

- Bo jestem z tobą. Wtedy nie można nie mieć humoru.

- Jesteś kurewsko uroczy, szczurku.

- Sam jesteś szczur!

*****
Przekręcałem klucze w drzwiach mojego mieszkania, ale przez trzęsące się dłonie, kilka razy zaliczyły pocałunek z podłogą. W końcu weszliśmy do mieszkania. Alexander odstawił plecak pod ścianą, podczas gdy ja zamykałem drzwi. Odłożyłem klucze z bryloczkiem czarnego jednorożca na szafkę obok i ruszyłem w stronę Alexandra.

- To co będziemy robić? - spytał, ale ja odpowiedziałem mu w inny sposób niż słownie.

Zacząłem go całować, ciągle poruszając się do przodu, przez co on szedł do tyłu. Czułem, jak Alexander uśmiecha się zadowolony, więc pogłębiłem pocałunek. Doszliśmy do otwartych drzwi mojej sypialni, ale szedłem dalej, aż nie wylądowałem z nim na łóżku, leżąc na nim.

- Idiota - zaśmiał się chłopak, kiedy nasze usta oderwały się od siebie.

- Co ja poradzę?

- Na co?

- Że Cię Kocham - wyznałem, wpatrując się w te błękitne tęczówki, w których głębi mógłbym chętnie utonąć, zapominając, w jaki sposób się wynurza.

- Nic nie poradzisz, bo nie chcesz. Też Cię Kocham.

Nie spiesząc się, ponownie złączyłem nasze usta. Muskałem delikatnie te ciepłe wargi, chcąc się nimi nacieszyć, zanim przeniosę je w inne miejsce. Alexander przygryzł dolną część mych ust, kiedy moja dłoń powędrowała na jego brzuch pod koszulkę. Napiął się jeszcze bardziej, gdy zacząłem jechać nią w dół.

Zatopił swoje palce w moich włosach, a do żywego pocałunku przyłączyły się nasze języki. Uwielbiam tego typu pieszczoty...

Za chwilę poczułem, jak coś o czterech, miękkich łapach wskoczyło mi na plecy. Zignorowałem zaczepkę i rękę, która dotarła nieświadomie do rozporka chłopaka, przeniosłem na jego biodro.

- Magnus?

- Tak? - szepnąłem, odsuwając lekko głowę.  Na czole Alexandra kręcił się puszysty ogon Prezesa. Serio dzieci, serio? W takim momencie?

Westchnąłem bezradny, kiedy z moich pleców zeskoczył Alec Jr. Alexander rozszerzył nogi, więc położyłem się na niego całym ciałem. W takiej pozycji mógłbym zostać...

- Mówiłem ci już, że czasem chciałbym ich zamordować? - mruknąłem, obniżając się i kładąc brodę na klatce piersiowej Alexandra.

- Coś wspomniałeś - odparł podnosząc głowę, by mnie widzieć.

Uniosłem się ponownie, by moje usta zagościły na tych Alexandra. Przy tym ruchu docisnąłem mocniej biodra pomiędzy jego nogami. Usłyszałem, jak wstrzymał oddech, ale nie przestawał oddawać mojego pocałunku. No ale, komuś najwyraźniej sie to nie spodobało, bo małe i ostre pazurki zacisnęły się na moim karku.

- Ehh, poczekaj chwilę - oderwałem się od chłopaka i podniosłem, zrzucając z siebie Aleca Jr. na łóżko. Zauważyłem, jak Prezes Miau patrzy się na mnie zza głowy czarnowłosego. Jego wzrok wyrażał co najwyżej obrzydzenie, ale często widziałem taki wzrok w jego wydaniu, więc to jak najbardziej normalne.

Wziąłem kotecki w ręce i wyniosłem z mojej sypialni. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się w stronę łóżka, gdzie Alexander leżał jak leżał, tylko że patrząc w sufit. Ponownie wcisnąłem się między jego nogi, łokciami podpierając się po bokach głowy chłopaka. Wbił się spojrzeniem w moje oczy, a ja zaprzestałem mrugać. Oplótł ręce wokół mojego pasa, więc docisnąłem go do miękkiego łóżka całym swoim ciałem.

- Jak tam pode mną? - szepnąłem z uśmiechem, ocierając się nosem o czubek jego nosa.

- No wiesz... Ciasno - odpowiedział z szerokim uśmiechem, na co się zaśmiałem.

- Seriooo? - zamruczałem zalotnie, muskając delikatnie jego usta.

- Tak. Przytyłeś chyba.

Odsunąłem głowę, by spojrzeć na jego teraz rozbawiony wyraz twarzy.

- Wpieprzasz więcej słodyczy niż ktokolwiek i mówisz, że ja przytyłem?

- Właśnie tak mówię.

- Pożałujesz tego.

- W jaki sposób?

- Pozwól, że zademonstruję - powiedziałem ze zwycięskim uśmiechem pod nosem, widząc niepewność na jego twarzy. Poruszyłem biodrami, ocierając się o niego. Kątem oka dostrzegłem, jak zaciska jedną pięść na pościeli. Mówiłem, że wygram.

- Oceniam na...

- 10/10? - spytałem.

- Sędzia zamilknie na wieki, by wyprowadzić z równowagi prowokanta - zachichotał.

- Ja nie chcę wiedzieć, jak będzie wyglądał nasz seks, jeśli teraz bawimy się w jakieś sędziowskie podchody - parsknąłem rozbawiony.

- Ty zacząłeś.

- Ja?!

- Twoje koty - nadymał policzki, by powstrzymać się od śmiechu, zapewne z mojej obrażonej miny.

- Możemy wrócić do gry wstępnej?

- To czemu gadasz zamiast to zrobić?

- Bo się śmiejesz, a to jest jak zaraza.

- Ja się nie śmieję.

- Wcale - prychnąłem. Jednak westchnąłem zrezygnowany, kiedy tym tylko bardziej go rozbawiłem.

- Dobra, dobra - parsknął śmiechem, ale za chwilę przybrał normalny wyraz twarzy, całując mnie. Odwzajemniłem czułość, kiedy tym razem przerwało nam burczenie brzucha Alexandra. Mój odezwał się zaraz potem.

- Kurwa... - jęknąłem.

- Kurwa do kwadratu.

~Alec~
- Dobra, złaź - powiedziałem i cmoknąłem go krótko w usta.

- Nie mam ochoty - zamruczał, dociskając mocniej biodra do mojego krocza. No kurwa...

Próbowałem podsunąć się do tyłu, by odzyskać jakąkolwiek przestrzeń między naszymi rozporkami, ale nic z tego. Pozostało mi tylko leżeć bezradnie i podniecać się wbrew mojemu jeszcze rozsądnemu umysłowi...

- Magnus... - odchyliłem głowę z westchnieniem, które wyrwało się z moich ust, kiedy azjata zaczął składać pocałunki na mojej szyi.

- Mamy całą noc na jedzenie, teraz możemy sobie poleżeć - wymamrotał, kiedy poczułem, jak robi mi malinkę.

Westchnąłem zrezygnowany, wsuwając palce jednej dłoni w jego włosy. Ale tak naprawdę to mogłem tu tak leżeć nawet do rana.

Przymknąłem oczy zadowolony, kiedy Magnus przejechał językiem po mojej szyi.
Usłyszałem... otwieranie drzwi? Nie... Niemożliwe. Albo możliwe, bo za chwilę drzwi od sypialni Magnusa otwarły się...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro