Rozdział 81
~Alec~
Przetrwałem Niemiecki. Przetrwałem Polak. I teraz czekałem na dzwonek, który zacznie dzwonić za kilka minut. Czy te wskazówki zegara nie mogą szybciej się poruszać? Zgrzytniałe dziadki z domu starców... Albo z hospicjum.
Kiedy zadzwonił w końcu ten upragniony przeze mnie, ale i napewno innych uczniów, dzwonek, zerwałem się z krzesła, zakładając plecak na ramię.
- Gotowy na szpiegowanie? - spytałem Magnusa, kiedy wychodziliśmy z klasy wraz z innymi.
- Kogo ty chcesz śledzić?
- Jace'a.
- Yy... Po co?
- Bo coś się z nim dzieje, a nie powie co. Więc sam się dowiem.
- Nie rozumiem, dlaczego się o niego martwisz, ale jak chcesz - wzruszył ramionami, kiedy wychodziliśmy z budynku.
- Słyszałem, jak gada przez telefon i się spotyka z kimś po lekcjach za szkołą. To chodź - kiwnąłem głową w stronę rogu szkoły i po odwróceniu się, zacząłem tam iść.
Ominęliśmy budynek, zatrzymując się przy bocznej ścianie. Wyjrzałem głową na teren za szkołą, gdzie dostrzegłem Jace, który na coś czekał. Albo raczej na kogoś. Magnus ukucnął przy moich nogach, również patrząc na blondyna.
- Chyba wiem, na co on czeka - odezwał się.
- Niby na co? - spojrzałem na niego, ale ten patrzył się na mojego brata beznamiętnym wzrokiem.
- Narkotyki.
- Nie żartuj, Magnus - zmarszczyłem brwi, powracając spojrzeniem na Jace'a.
- Wiem, co mówię - westchnął. Ponownie chciałem spojrzeć na niego, ale zwróciłem uwagę na jakiegoś chłopaka, który podszedł właśnie do Jace'a.
Porozmawiali chwilę, a potem ten ktoś dał blondynowi jakieś małe pudełeczko, które ten schował do swojego plecaka.
- Co do cholery... - szepnąłem sam do siebie i zmrużyłem oczy, by lepiej przyjrzeć się dwójce, ale na nic.
Po chwili rozeszli się w obie strony. W kierunku moim i Magnusa szedł ten chłopak. Kojarzyłem go z klasy niżej, ale nie znam.
Pociągnąłem azjatę za ramię, by się podniósł i oparł razem ze mną plecami o ścianę. Kiedy chłopak wyszedł zza rogu, ustałem przed nim.
- Co? - uniósł na mnie przekrwiony wzrok.
Ćpun? Z Jacem? I tajemnicze pudełeczko. Już nie takie tajemnicze, niestety...
- Co dałeś Jace'owi? - spytałem.
- Nie twój interes - warknął i chciał mnie ominąć, ale natrafił na Magnusa, który ustał obok mnie.
- Słuchaj, koleś - zacząłem, tracąc cierpliwość. - Mam cię w dupie i sprzedawaj sobie te prochy, jasne? Mi chodzi tylko o Jace'a.
- Czemu miałbym gadać? - uniósł pytająco jedną brew.
- Booo... - zaczął Magnus. - Sprzedamy cię nauczycielom?
- Nie macie dowodów - fuknął.
- Jak chcesz, możemy przeszukać twój plecak - azjata wyciągnął rękę w stronę chłopaka, a ten cofnął się, nerwowo chwytając za rączkę plecaka. Za chwilę zaczął mówić.
- Sprzedałem mu zwykle dopalacze, pasi?
- Mhm - mruknąłem. - Spadaj.
- Nie wchodźcie mi w drogę - przejrzał nas wrogim spojrzeniem, po czym nas ominął.
- A nie mówiłem? - odezwał się Magnus, stając przede mną.
- Ehh, w co ten Jace się wpakował...
****
- Na pewno chcesz zająć się Jacem? - spytał Magnus, kiedy zaparkował pod moim domem.
- Tia - westchnąłem bezradny i spojrzałem na niego. - Przeszukam jego pokój. Może coś znajdę. Mam nadzieję, że nie...
- Może ci pomóc? - spytał, ciekaw odpowiedzi z mojej strony.
- Zagłodzisz swoje koty, Magnus - zaśmiałem się.
- Moje dzieci? Wątpisz, że jestem dobrym ojcem?
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami, uśmiechając się uroczo.
- Ojj, Alexandrze - pokręcił głową niewzruszony i przysunął się do mnie. - W takim razie, dozobaczenia - powiedział, po czym pocałował mnie delikatnie i subtelnie, a ja w taki sam sposób to odwzajemniłem.
Dotknąłem jego policzka, a on swoją rękę położył na moje udo, jadąc nią w górę. Zaśmiałem się w jego usta, rozbawiony jego niewyżyciem i położyłem moją dłoń na jego, tym samym przerywając jej wędrówkę do mojego rozporka. Magnus jęknął, nie ukrywając niezadowolenia moim czynem, a ja tylko pocałowałem go krótko i za chwilę wysiadłem z auta wraz ze swoim plecakiem, idąc do domu.
****
Przewertowałem chyba wszystkie szafki, zakamarki i mroczne kąty w pokoju Jace'a, i nic! Z ciekawszych rzeczy znalazłem tylko koronkowy biustonosz w pościeli jego łóżka, oczywiste prezerwatywy i niedopałki papierosów. Noi poza tym, rozłożony po całym pokoju syf.
Westchnąłem ciężko, rozkładając bezradnie ręce i przelatując jeszcze raz spojrzeniem po pomieszczeniu, wyszedłem z jego pokoju. Zbiegłem ze schodów, pogłaskałem po drodze Czekoladę po głowie i wszedłem do kuchni, gdzie była mama.
- Co na kolację? - spytałem, siadając na stole, przez co na mojej osobie wylądowało żywiące urazę spojrzenie mamy. Uniosłem ręce w obronnym geście i zaskoczyłem na ziemię. Rodzicielka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wróciła do mieszania czegoś w garnku, który był na kuchence, podgrzewany przez ogień.
- Makaron z serem - odpowiedziała.
- Mniam - odparłem z uśmiechem na ustach. Korzystając z okazji, że matka jest zajęta garnkiem i na mnie nie patrzy, z powrotem usiadłem na stół. No bo wygodny.
- A w ogóle, jak tam w szkole? - spytała.
- Jak zawsze.
- Z Magnusem ujawniliście się ze swoim związkiem?
- No...
- Noo, więc nie jest jak zawsze - zaśmiała się.
- Tia... Zdecydowanie - parsknąłem śmiechem, kiedy w mojej głowie pojawiło się wspomnienie z kantorka.
- Oho, znam ten ton - rozpogodzona kobieta odwróciła się do mnie z drewnianą łyżką w ręce, a ja szybko zeskoczyłem ze stołu.
- Chyba nie rozumiem - odparłem i usiadłem na krześle, patrząc na nią.
- Dużo było dziś pocałunków?
- A... Ten... - zaśmiałem się nerwowo.
- Co? - spytała, marszcząc brwi w pojawiającej się u niej złości.
- No... Dostałem uwagę. Za spóźnienie...
- Trzeciego dnia szkoły?! Alec!
- Przepraszam! - jęknąłem zdesperowany.
- Powiedz chociaż, że masz dobry powód dla tego swojego spóźnienia - warknęła, machając impulsywnie drewnianą łyżką, a ja zaniepokoiłem się, że zaraz dostane nią po głowie. Dziękuję, Mags...
- Więc? - ponagliła mnie.
- Zagadałem się z kolegą - wymamrotałem szybko.
- Spóźniłeś się przez Magnusa? - uniosła brew do góry, a jej ton złagodniał. Łyżka też zatrzymała się w miejscu zamiast latać przed mamą.
- No... Wybacz.
- Ehh... Kto da radę was odkleić od siebie, to dostanie moją słynną zapiekankę za darmo - westchnęła już w lepszym humorze i wróciła do makaronu w garnku.
- To chyba dobrze, że nie można nas odkleić? - zaśmiałem się.
Poczułem wibracje w tylnej kieszeni spodni, i miałem wrażenie, jak Magnus mnie tam chwyta. Mama coś do mnie mówiła, ale odciąłem się od rzeczywistości, gdy wyjąłem urządzenie i odblokowałem je.
Pan Brokat: Alec Jr. zbił mi szklaną kulę z półki -_-
Ja: 😂😂 mam życzyć szczęścia kuli czy kotu?
Pan Brokat: Mi, bym go nie zabił.
Ja: Nie zrobił byś tego.
Pan Brokat: Ale czasem bym chciał 😛 wiesz coo...?
Ja: Hm? 💗💗
Pan Brokat: Bo leżę na kanapie i chciałbym ciebie obok 😔💔
Ja: Ehh ja też chciałbym z tobą siedzieć 💔
Pan Brokat: Moge...po ciebie przyjechać? 💔
Pan Brokat: Przenocował byś u mnie.
Pan Brokat: Tylko jedną noc.
Pan Brokat: Proszę.
Uśmiechnąłem się do ekranu telefonu, czując pieczenie policzków. To było w chuj urocze... Magnus jest w chuj uroczy.
- Alec! - usłyszałem krzyk mamy, która znalazła się przy mnie, niewiadomym dla mnie sposobem.
- Przepraszam, co mówiłaś? - spojrzałem na nią.
- Pisałeś z Magnusem? - spytała, wzdychając teatralnie.
- Mhm... Mamo... Mogę do niego jechać na noc? Wiem, że to w tygodniu szkoły, ale nie mamy nic zadane.
- Czy wy uprawiacie już seks?
- CO?! - zaszokowany jej pytaniem, które brzmiało dziwnie normalnie, aż podskoczyłem na krześle.
- No co? - wzruszyła ramionami. Uśmiechnęła się pod nosem na moją reakcję.
- Nie! - zaprzeczyłem. - Jezu...
- Spokojnie - zaśmiała się. - Po coś chcesz z nim noc spędzić.
- By posiedzieć z nim. Pogadać. I się poprzytulać, a nie uprawiać seks - oznajmiłem i odwróciłem zażenowany wzrok na magnesy na lodówce.
- Tia. I co, nie zjesz twojego ulubionego makaronu z serem?
- Zostanie więcej dla Jace'a.
- Racja - poparła mnie z rozbawieniem.
- To jak? - spytałem z nadzieją w głosie.
- Możesz - wzruszyła ramionami. - Masz osiemnaście lat - wróciła do garnka z makaronem w środku.
- I lubisz Magnusa - uśmiechnąłem się szeroko, szczęśliwy, że będę mógł spędzić z nim noc, wykorzystując go jako idealną poduszkę.
- Tak tak, idź już.
- Wyganiasz mnie.
- Noi co? - zaśmiała się... Nerwowo?
- Em... Okey - pokiwałem lekko głową w zastanowieniu nad jej tonem, ale odpuściłem sobie i odpisałem Magnusowi, który odziwo nie nasrał mi spamem SMS-ów.
Ja: Przyjedź po mnie! 💖💖💖💖
Pan Brokat: AAAAAAAAAAAAAAAAAA.
Pan Brokat: JADĘ!
Zaśmiałem się pod nosem i pobiegłem w podskokach do swojego pokoju, by spakować książki i ubrania na jutro. Zgarnąłem jeszcze z łazienki szczoteczkę, dezodorant, psiknąłem się perfumą Jace'a po szyi i pobiegłem przed dom, by czekać na Magnusa...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro