Rozdział 80
~Alec~
Naprawdę się nudziłem. Jest dopiero po trzeciej lekcji. A już mam dość. Magnus, szykuj się na moje jojczenie...
Kiedy wszliśmy z Magnusem z klasy od Angielskiego, azjata zaczął mnie ciągnąć w jakąś stronę.
- Gdzie ty mnie porywasz? - spytałem. - Teraz jest przerwa obiadowa.
- O, to dobrze. Więcej czasu. Musimy coś zrobić.
- Yhm... O co ci chodzi?
- Wyluzuj, honey - zaśmiał się. - Spodoba ci się. Naładujesz baterię na resztę dnia.
Uniosłem w brwi w zastanowieniu, o co mu chodzi, ale... Już chyba mogę to przewidzieć. W końcu to Magnus.
Zauważyłem przed nami drzwi do kantorka na szczotki i inne przybory sprzątaczek. Magnus szedł ze mną w tamtą stronę. Boję się, ale jestem podekscytowany. Co jest ze mną nie tak?
Zauważyłem, jak część tłumu na korytarzu, który szedł w stronę stołówki, zwrócił swoją uwagę na nas. Super... Magnus puścił moją rękę, podchodząc do drzwi i zaczął je otwierać kluczami.
- Skąd ty klucze wziąłeś?! - wykrzyknąłem zszokowany, jednak od razu przystawiłem sobie dłoń do mordy, bo przez mój pisk kilku uczniów aż zatrzymało się, by na nas spojrzeć... Magnus zaczął się ze mnie cicho śmiać i otworzył za chwilę drzwi do małego pomieszczenia. - Magnus, no c... - uciąłem, gdyż zostałem stanowczo wepchnięty do środka. Żeby dżentelmeni tak wpuszczali kobiety za drzwi. To byłby świat. - Magnus? - spytałem zdezorientowany kiedy azjata wszedł za mną i zamknął drzwi.
Kantorek był mniejszy od sauny, w której byliśmy, kiedy pojechaliśmy na basen. Na ścianach były półki wypełnione przyborami do sprzątania i też piłkami na WF. Spokojnie oprzeć się można było tylko o drzwi. I co? I jak pomyślałem, tak zostałem na nie pchnięty.
Magnus przywarł do mnie swoim ciałem, wciskając jedną nogę między moje uda, jak zwykł to robić, bym zaraz zaczął szybciej oddychać. Swoje ręce oparł o drzwi przy mojej głowie... Ja ze swoimi nie miałem co zrobić, więc dalej wprawiony w osłupienie, ułożyłem je na jego talii.
- Podoba się? - spytał z uśmiechem Magnus.
- C-co? - potrząsnąłem głową, by zacząć racjonalnie myśleć.
- Widzę, że tak - mruknął i przyssał się do moich ust.
Kiedy w końcu ogarnąłem, co się dzieje, odwzajemniłem pocałunek, czując, jak Magnus stara się dominować. Przygryzł moją wargę, a ja jęknąłem w jego usta z podniecenia, które zaczynałem odczuwać coraz bardziej.
Azjata uniósł kolano, ocierając je o moje kroczę, a ja poczułem, jak serce mi się zatrzymuje... Uniosłem ręce do góry i wtopiłem je w jego sztywne od lakieru włosy, ułożone dziś na bok.
Jego jedna dłoń nagle wylądowała na moim biodrze i jechała ku górze, podnosząc tym samym koszulkę. Wraz z tym dotykiem, pocałunek zamienił się w zachłanną walkę o dominację. Przygryzanie nawzajem warg stało się częstsze, a westchnienia i jęki coraz głośniejsze.
Nie zdziwił bym się, gdyby ktoś zapytał nas "jak po seksie?" gdybyśmy wyszli z kantorka...
- Magnus... - wypowiedziałem jego imię wytrzeszczając oczy, gdy jego dłoń z mojego boku powędrowała na moje kroczę, gdy biodra Magnusa odsunęły się nieco od moich. Zacisnąłem mocno powieki, czując, jak jego dłoń się lekko zaciska.
Azjata przeniósł pocałunki na moją szczękę, potem na skroń, przygryzając płatek mojego ucha. Odchyliłem nieświadomie głowę, by miał więcej miejsca na swoje czyny. Zacisnął rękę jeszcze mocniej, a nabuzowana krew w moich żyłach pobudziła mojego penisa, który nabrzmiał dodatkowo pod dotykiem azjaty...
- M-Magnus - zacisnąłem dłonie w pięści na jego koszulce na plecach.
Azjata przejechał językiem po mojej szyi w górę i za chwilę znalazł moje usta, kiedy zaczął dzwonić dzwonek. Zaskoczony azjata odskoczył ode mnie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że nie tylko mi coś stwardniało...
- Chyba muszę do łazienki - oznajmił z uśmiechem.
- Ja t-też - przełknąłem ślinę.
Odskoczyłem gwałtownie od drzwi, kiedy te zaczęły się otwierać. Przerażony odwróciłem się i w drzwiach zobaczyłem woźnego. Starszy mężczyzna patrzał się na nas, a jego twarz wyrażała kompletne zdziwienie. Nieźle... Otwiera sobie składzik, by wziąć mopa do sprzątania, a tam dwójka chłopaków z namiotami w spodniach...
Kiedy mężczyzna w końcu zrozumiał, o co chodzi i chciał się odezwać, Magnus zrobił to pierwszy.
- Przepraszamy, już znikamy - wziął mnie za rękę i ominął woźnego. Jak dobrze, że na korytarzu nikogo nie było...
Zaciągnął mnie do łazienki i bez słowa szybko wszedł do jednej z kabin. Ja zrobiłem to samo, tylko poszedłem na drugi koniec.
Oparłem się dłońmi o zimne kafelki na ścianie i starałem się przestać tak sapać. Potrząsnąłem głową i zacząłem odpinać pasek od spodni, by poradzić sobie z moim problemem...
****
Wyszedłem z kabiny razem z Magnusem. Podeszliśmy do umywalek obok siebie i myliśmy ręce.
- Dlaczego nie mają tutaj zapachowego mydła? - zirytował się Magnus, a ja cieszyłem się w duchu, że przerwał tą niezręczną ciszę.
- Żeby wkurzać takich jak ty.
- Jasne - prychnął rozbawiony.
- Teraz jest... Matma - powiedziałem przerażony.
- Oh... Zły nauczyciel?
- Żyleta. Do tego jeszcze dochodzą żarty klasy. Wczoraj się spóźniliśmy, dziś się spóźniliśmy. Super.
- Pf, jesteśmy hardkorami, Aniele - oznajmił ze śmiechem. Dołączyłem do niego, bo ten śmiech był zaraźliwy.
*****
~Magnus~
Postanowiliśmy nie iść na matematykę. Po pierwsze - byliśmy spóźnieni 10 minut, po drugie - skoro nauczyciel to żyleta, to nie ma po co słuchać jego krzyków, po trzecie - ominęła nas przerwa obiadowa i byliśmy głodni. Usiedliśmy pod schodami dla ostrożności, by żaden nauczyciel lub woźny nas nie zobaczył. A nie zauważył by nas, bo z lewej strony jest ściana z szafkami, a z prawej kilka wysokich kwiatów i drzewek.
Nie dziwię się, dlaczego Alexander przesiadywał tu przez 2 lata liceum, jak mi mówił.
- I co jemy? - spytał Alexander. - Nie chce mi się iść do sklepu - westchnął.
- Zrobiłem nam obiad. Myślałeś, że pójdę na stołówkę po wczorajszym jedzeniu, które zapewne w więzieniu byłoby lepsze?
Wziąłem na kolana swój plecak i go otworzyłem. Wyciągnąłem z niego dwa pudełeczka. Ozdobione brokatem. Podałem jedno Alexandrowi, który od razu je otworzył, a ja za chwilę swoje też.
Wsadziłem nam do pudełek po jabłku, garści malin, winogron i po dwie kanapki z serem. Alexandrowi dorzuciłem jeszcze Kinder Bueno. Mogłem się spodziewać, że zacznie jedzenie od batona.
*****
Zadzwonił dzwonek i po szkole rozległ się szum otwieranych drzwi, rozmów i kroków. Wyszliśmy z Alexandrem spod schodów i ktoś na mnie wpadł. Jakiś mały, skośnooki brunecik.
- Hej, Nino - Alexander uśmiechnął się do chłopaka. - Jak było na matmie?
- Obaj macie uwagi - chłopak pokręcił głową ze śmiechem. Już go lubię. - Co wy robiliście? I gdzie? - spytał.
- Starałem się wykorzystać Alexandra, ale przerwał mi dzwonek - odezwałem się i posłałem dwuznaczny uśmiech brunetowi, ignorując zapewne zirytowaną minę mojego chłopaka.
- Nie słuchaj go - oznajmił Alexander.
- Oh... - rozbawiony spojrzałem na niego. - Nie nastawiaj ludzi przeciwko mnie.
- A co, jeśli będę? - spytał, uśmiechając się wyzywająco.
- Wykorzystam cię po raz drugi - zacząłem szeptać i przybliżać do niego. - I tym razem nic nam nie przeszkodzi.
- Jesteście uroczy - wtrącił się nagle Nino, a my zwróciliśmy na niego naszą uwagę.
- Wiem - przyznałem z dumą w głosie, obejmując Alexandra ramieniem.
- Nino Chan - chłopak wystawił do mnie dłoń, uśmiechając się przyjaźnie.
- Magnus Bane - ścisnąłem wątłą dłoń i odwzajemniłem uśmiech.
- Nino? - odezwał się Alexander. - Gdzie mamy teraz lekcje?
- 67.
- Niemiecki?! - wykrzyknął Alexander, po czym wydał z siebie gorzki jęk niezadowolenia.
- Tak - odezwałem się. - Ten dobry dla jakiś tam zombie z Gry o Tron.
- Umarłych - poprawili mnie chłopcy jednocześnie.
- Ta, jedno i to samo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro