Rozdział 79
Środa
~Magnus~
Ja: Zaraz będę pod twoim domem 😘😎
Anioł 💙: Mógłbyś zajechać do sklepu po drodze?
Ja: No w końcu zacząłeś korzystać z mojej forsy! Trzymaj tak dalej! 💸
Ja: Mógłbym, po cio? 💗
Anioł 💙: Po prezerwatywy 😝 i karmę dla psów.
Ja: Prezerwatywy? O.o
Ja: Czyżbyś był gotowy na nasz first time? 💗
Zaśmiałem się do telefonu, parkując pod sklepem.
Anioł 💙: 😓😆⁉
Anioł 💙: Dla Izzy to, bo chciała.
Ja: Ok ok 😏😏😏😏😏😏
Anioł 💙: Za dużo lenny face 👌
Anioł 💙: I pamiętaj o tej karmie dla Czeko!
*****
Zapukałem w drzwi Lightwoodów, z psią karmą w ręce i pączka Durexów. Ciekawe połączenie.
Drzwi się otwarły i zauważyłem Izzy.
- Dziękuję! Nie pytaj! - z uśmiechem wyrwała z mojej dłoni prezerwatywy i ominęła mnie, kierując się w stronę chłopaka na motorze, który akurat podjechał pod dom, przed moim Porshe. Zaśmiałem się i wszedłem do środka.
- Honey? - spytałem, zaglądając do kuchni, ale była pusta. Zostawiłem karmę na stole i wróciłem do przedpokoju. Usłyszałem huki na schodach, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę. Szybko schodził z nich Alexander, a te dźwięki były od plecaka, który ciągnął za sobą, obijając go o stopnie.
To się nazywa szanowanie swoich rzeczy.
- Alexandrze. Twój plecak też ma uczucia, wiesz?
- Kojarzy mi się ze szkołą. Dlatego go nienawidzę - oznajmił, podchodząc do mnie. Cmoknęliśmy się czule w usta na powitanie i wyszliśmy z domu.
******
Zaparkowałem pod szkołą i odpiąłem razem z Alexandrem pasy. Przed budynkiem siedzieli prawie wszyscy uczniowie. No cóż, trzeba cieszyć się słońcem. Albo czekać, aż podjedzie pod szkołę sportowy wóz, bo wszystkie pary oczu wylądowały na moim Porshe. Uwielbiam to.
- Nie chcę tam wchodzić - westchnął mój Anioł.
- Cóż, a ja tak. Myślę, że dziś będzie dobry dzień - posłałem mu ciepły uśmiech, który niepewnie ale ufnie odwzajemnił.
Wyszliśmy w końcu z auta, zakładając plecaki na plecy i ruszając w stronę bramy liceum, kiedy już zakluczyłem swoje cudeńko.
Kiedy szedłem z nim ramię w ramię, wsadziłem dłoń do tylnej kieszeni spodni Alexandra. Musiałem to zrobić. Bo chciałem, i poza tym kocham na każdym kroku pokazywać każdemu, że Alexander Lightwood jest mój i nikogo innego.
Uśmiechnąłem się dumnie, zdając sobie sprawę z tych spojrzeń utkwionych w naszej parze, kiedy szliśmy przez ten tłum do drzwi wejściowych liceum.
- Mogę tak trzymać rękę? - spytałem na ucho Alexandra, bo nie chciałem, by wyszło tak, że ja się cieszę, a on wręcz przeciwnie.
- Możesz - odparł, choć widziałem, że był zestresowany. - Wkurwiają mnie te jebane gały, które nie mają patrzeć na co innego, ale wytrzymam.
- Pokazuję, że jesteś mój. A ja twój - pocałowałem go w policzek i za chwilę skierowałem oczy na drzwi przed nami.
Weszliśmy do budynku, kierując się do korkowej tablicy na korytarzu, gdzie był plan lekcji, gdyż nauczyciele zdążyli już ułożyć go dla klas.
3-b
Środa
1. Historia
2. Biologia
3. Angielski
4. Matematyka
5. Niemiecki
6. Polski
7. Polski
Hym... Dobra, za dużo luzu to tu nie ma.
- Uh... - jęknął Alexander. - Niemiecki to jest język dla Umarłych z Gry o Tron. Tak jazgoczą, że udałby się im ten niby akcent.
- Czy ty wszystko porównujesz do jakichś seriali? - roześmiałem się.
- Większość życia spędziłem przy laptopie, Mags - uśmiechnął się delikatnie.
- Nawet jako dziecko? - prychnąłem rozbawiony.
- Dobra, cicho. Co robimy?
- Biblioteka? Szatnia? A może składzik na szczotki? - poruszyłem znacząco brwiami, zbliżając się do Alexandra.
- Powodzenia w obrobieniu sprzątaczki - uśmiechnął się wrednie. Ale przestał, gdy ścisnąłem jego pośladek.
- Bane - usłyszałem głos Jasona, który przechodził obok nas wraz z elitą szkolną. Dostrzegłem tam Jace'a. - Co robisz przy takim prawiczku? W budzie są bardziej doświadczeni dla ciebie - prychnął, spoglądając na Alexandra.
~Alec~
Nienawidzę tego idioty. Całym sercem.
Spuściłem wzrok, bo co miałem zrobić? Odszczekać? Ja? Może w innym wymiarze...
- Jason... - odezwał się Magnus, wzdychając teatralnie. Zabrał dłoń z mojego tyłka, by ustać przodem do grupki uczniów. - Ja wiem, że zazdrościsz, no ale co ja ci poradzę?
- Słucham? - spytał zdezorientowany Jason.
Będziemy mieć przejebane przez Magnusa...
Ale warto, by zobaczyć, jak każdego wprawia w osłupienie swoimi tekstami. Tylko muszę się pilnować, żeby się nie zaśmiać... Bo będzie gorzej.
- No co? - zaśmiał się mój chłopak.
Jason chrząknął, przybierając wcześniejszy, pewny siebie wyraz twarzy.
- Wiesz, Bane, wątpię, by te Porshe było twoje.
- To sobie wątp? - azjata uniósł brwi. - Co mnie obchodzi twoje zdanie?
Oho... Kilku uczniów na korytarzu skierowało głowy w naszą stronę.
- Nie szczekaj tak, Bane - warknął Jason.
- Bądź miły, Wolter - uśmiechnął się niewinnie i wyraźnie znudzony tą konwersacją i spojrzał na mnie. - Idziemy, honey?
- T-tak - kurwa, no! Durny język...
Magnus splótł nasze dłonie i ruszył korytarzem, ciągnąc mnie za sobą. Za chwilę dorównałem mu kroku.
- Idioci - prychnął zirytowany. - Do tego był tam Jace. Serio on się tak lampi jak stara lampa, gdy ktoś cię wyzywa, zamiast coś powiedzieć? Nie myliłem się co do niego, "brat" od siedmiu boleści - wywrócił oczami. Serio się zgotował.
- Przyzwyczaiłem się.
- Nie możesz się przyzwyczajać, Alexandrze - powiedział dalej poddenerwowany i ustał przede mną. - Odszczekaj się. Za każdym razem widzę, że chcesz, a tylko spuszczasz wzrok. Tak nie można, rozumiesz?
- Spróbuję następnym razem, okey? A teraz się uspokój, Magnus, bo wyglądasz jak czajnik, w którym woda się zagotowała.
Azjata przez chwilę przyglądał się mi z przymrużeniem oczu, ale na szczęście uśmiechnął się lekko.
- Ehh, ty i twoje porównania - westchnął, poprawiając rączki od mojego plecaka.
Dopiero teraz zorientowałem się, że stoimy na środku korytarza, w tłumie mijających nas ludzi. Gdybym nadal był tym Alekiem sprzed wakacji, zaszył bym się w jakimś kącie. A teraz? Teraz to ja myślę, co mógłbym odszczekać następnym razem elicie, jak kazał Magnus.
- To co mamy pierwsze? - spytałem.
- Historia. Która sala?
- 23. Nauczyciel znośny, ale po prostu nudny.
- Dobrze - posłał mi łagodny uśmiech. - A może popiszemy liściki? Nie chce mi się szeptać.
- Wolisz szczekać? - zaśmiałem się, przypominając sobie słowa Jasona.
- Dokładnie - uśmiechnął się szeroko, a chwilę po tym zadzwonił dzwonek, rozpoczynający lekcję. Pocałowaliśmy się krótko i poszliśmy korytarzem w stronę klasy.
*****
"Będziemy się bawić w szpiegów po szkole, okey?"
Napisałem na małej karteczce, którą za chwilę zgniotłem. Kiedy nauczyciel nie patrzył akurat w moją stronę, wysunąłem rękę w bok i położyłem zwinięty papierek na ławce Magnusa, i zaraz po tym wróciłem na swoje miejsce. Patrzyłem na niego, kiedy odczytywał tajną wiadomość. Kiedy to zrobił, kąciki jego ust powędrowały do góry, razem z głową, którą pokręcił, wyraźnie rozbawiony. Wziął długopis ze swojego plecaka i zaczął mi odpisywać.
Chwilę potem dostałem w nos zwiniętą kartką, która spadła po tym na moją ławkę.
Spojrzałem z wyrzutem na azjatę, który zatkał sobie usta ręką, a jego barki drżały lekko, co wskazywało, że się śmiał bezdźwięcznie. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i rozwinąłem papier.
"Sherlock? Serio? Ty i twoje życie przepełnione serialami XD kogo chcesz przyłapać na "złym uczynku" ?"
Wywróciłem oczami i odpisałem.
"Po prostu się zgódź, czajniku"
Uniosłem wzrok na nauczyciela, który zerknął na mnie, więc ukryłem liścik pod dłonią. Przyglądał mi się przez chwilę, ale zwrócił uwagę na jakiegoś ucznia, który zapewne coś skomentował, bo klasa się zaśmiała. Wykorzystując moment nieuwagi facia, dałem liścik Magnusowi.
Kiedy otrzymałem go z powrotem, napisał, że się zgadza. I dodał do tego kilka wyzwisk na to, że nazwałem go "czajnikiem". Położyłem czoło na zimny blat stolika, zajmując się... Niczym. Czekałem na dzwonek...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro