Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 76

Uwaga uwaga 😂
Ten rozdział nie ma nic wspólnego z książką, jest dla beki bo pomysł podsunęła mi @XInnaXnizXwszyscyX
Dziękuję 👌😘
I życzę miłego czytania 😊


- Magnus, musimy coś robić z Ryżem - westchnął bezradny Alexander.

- Mówisz o tym nadufanym w sobie jednorożcu? Właśnie lecę wyrwać mu te loczki, kochanie! - wykrzyknął azjata zdeterminowany, podchodząc do swojego męża.

- Ale armia miała zrobić to za nas - jęknął niezadowolony. Chyba bardziej wolał zostać z Magnusem tu, w ich wymiarze, niż latać po kosmosie i strzelać do złowrogo nastawionych lamorożców, będących pod rozkazami Ryża - ich przywódcy i ostatniego jednorożca w galaktyce. A Magnus był za to innego zdania. Ryż nadzwyczaj go obraził, gdy skomentował podle jego projekt na nowe nożyce międzywymiarowe. Powiedział, że mają za dużo brokatu! I to do Magnusa, człowieka, który ma brokatową karnację!

- Chodź ze mną - azjata chwycił swojego męża w pasie i przyciągnął do siebie. - No będzie fajna zabawa. Zabijesz kilkanaście lamorożców, a z ich wnętrzności weźmiesz sobie biżuterię jak ostatnio.

- W sumie... - zamyślił się szatyn, a za chwilę rozpromienił radośnie. - Lećmy!

Małżeństwo udało się do jaskini pod drzewem wróżek, na którym te małe istoty pozwolili im mieszkać. Oczywiście od kilkunastu lat nie zorientowały się, że Magnus wraz z Alexandrem podkradają im magiczny pyłek, by się nim odurzać. Wtedy głównie przenosili się od wymiaru do wymiaru, odwiedzając przyjaciół.

- Ej, Magnus! A pamiętasz, że narwale obiecały nam taco? Bo ja pamiętam i to bardzo dobrze - stwierdził Alexander.

Obaj usiedli na małych kółkach, które robiły im za lotnie, na których poruszali się po galaktyce. Małżeństwo używało do zwalczania lamorożców mocy, którą czerpali od swojej miłości, więc jakiś wypasiony i uzbrojony statek nie był im potrzebny.

- Pamiętam - przytaknął Magnus. - I masz teraz ochotę na taco?

- Pokocham cię jeszcze bardziej dzięki temu. No, i będziemy mieli więcej przewagi nad lamorożcami i Ryżem.

- W sumie... Ahh, jakiego ja mam mądrego męża - człowiek-brokat posłał szeroki uśmiech w stronę szatyna, który odwzajemnił gest.

- Naprawdę zgłodniałem - powiedział Alec.

- Tak tak, nie jojcz - Magnus uniósł się w powietrze na swojej lotni, a po chwili Alexander zrobił to samo.

- Jojczyłem ci aż przedwczoraj!

- I tylko dlatego, że z jaja wykluł się pomarańczowy smok, a nie różowy - wywrócił oczami.

- Różowy pasował by do moich oczu, no!

- Chciałeś powiedzieć "jednego oka" - zażartował, puszczając oczko do swojego męża.

- Tak tak - zaśmiał się, przecierając jedno oko, które miało różową tęczówkę.

Małżeństwo właśnie miało ruszać w drogę do wymiaru narwali na taco, kiedy miedzywymiarowy zegarek na nadgarstku Aleca zaczął dzwonić.

- Kto to może być? - spytał zaskoczony szatyn.

- Nie wiem. Odbierz. Może ten gościu, co złapał nam ostatnio czekoladowe żaby?

- No, ale przecież mu zapłaciłeś.

- Em... - Magnus się zakłopotał.

- MAGNUS! - wykrzyknął zirytowany Alec.

- To potem, teraz odbierz - Bane szybko zmienił temat, uśmiechając się uroczo. Szatyn pokręcił głową z niedowierzaniem i kliknął w przycisk swojego zegarka. W hologramie przed nimi pojawił się król narwali.

- Nudess? - spytał zdezorientowany Magnus. - Właśnie mieliśmy do ciebie lecieć.

- Tak - poparł go szatyn. - Czy coś się stało?

- Słuchajcie - zaczął niespokojny narwal. - Ryż zaatakował mój wymiar, chciałem was prosić o pomoc, proszę!

Małżeństwo wymieniło się porozumiewawczymi spojrzeniami.

- Nudess - odezwał się Magnus, wracając spojrzeniem na narwala. - Wyślij nam nudessa, szybciej to ciebie dotrzemy.

- Oh! Dobrze dobrze, dziękuję! - ucieszył się narwal i przerwał połączenie, znikając razem z hologramem.

A przed małżeństwem pojawił się mały narwal, który miał wskazać im szybszy sposób na dotarcie do wymiaru Nudessa.

- Gotowy? - spytał z uśmiechem Magnus, wystawiając dłoń w stronę Alexandra.

- Z tobą zawsze - szatyn również się uśmiechnął, ujmując dłoń swojego męża.

Chwilę potem, nudess przeteleportował parę pod samą planetę narwali. Dosłownie wszędzie latały spodki z lamorożcami w środku, które atakowały niewinne narwale. Nad tym całym zamieszaniem górował sobie Ryż, patrząc się ze swojego spodku na terror, który sam zaczął.

- Zabiję Ryża - odezwał się Magnus, patrząc na Aleca. - A ty zajmiesz sie lamorożcami. Poradzisz sobie, prawda, kochanie?

- Ja? - prychnął. - Dotrę do ciebie po wszystkim jak nawet jeszcze nie zaczniesz robić mu zdjęć, by zginął!

- Zakładzik? - brokatowy człowiek przybliżył się do swojego męża, z dwuznaczną miną.

- Tak. O dziesięć czekoladowych żab - oznajmił z uśmiechem Alec, po czym na jego ustach znalazły się wargi Magnusa.
Jednak nie mogli sobie pozwolić na dezorientację, gdyż właśnie rozległ się huk, gdy jeden z lamorożców zniszczył swoim laserem knajpę na planecie narwali.

- Kajpa taco! - zaskomlał Alexander. - Idę ich pozabijać! Powodzenia z Ryżem! - wykrzyknął w stronę Magnusa, po czym poleciał na swoim spodku w stronę zniszczeń, po drodze strzelając laserami z logiem Batmana w lamorożce. Magnus spojrzał ostatni raz na swojego męża i skierował się ku górze, gdzie był pan tej wojny.

Ryż leżał sobie na brzuchu na swoim spodku, podziwiając masakrę rozgrywającą się pod nim.

- Ryż - warknął Magnus, kiedy byli na równi. - Masz to natychmiast przerwać!

- Dlaczego? - jednorożec przekręcił głowę w jego stronę. - Przecież mogę teraz bez problemu zabić Alexandra, a ty stracisz bez niego całą moc.

- Nie zabijesz go - prychnął, niedowierzając. - Twoje lamorożce są zbyt słabe na niego.

- Ale ja chyba mam tyle mocy, co? - jednorożec wycelował kopytem w stronę Aleca, który niczego nieświadomy zabijał kolejne lamorożce.

Magnus zdążył tylko wytrzeszczyć oczy, zanim czerwony laser przebił na wylot jego ukochanego. Człowiek-brokat poczuł, jak rozkrusza mu się serce, a jego skrawki osadzają się w nogawkach jego spodni.

- ALEXANDER! - natychmiast poleciał do Aleca, zostawiając w tyle Ryża, który śmiał się zwycięsko.

Szatyn spadł ze swojego spodka na piaszczystą ziemię planety narwali. Oddychał ciężko, a powieki mu ciążyły. Pragnął teraz tylko swojego ukochanego, który umili mu ostatnie chwile życia, którego pozostawało coraz mniej.

- Alexandrze! - Magnus w mgnieniu oka znalazł się przy szatynie, ujmując w ramiona jego rozkruszające się ciało.

- Magnus... Hej - wyszeptał Alec, uśmiechając się lekko.

- Poczekaj, zaraz coś zrobię, chwileczkę - Magnus w panice próbował użyć swoich mocy na otwartej ranie w piersi Aleca, ale jego moce nie pomagały. - Zaczekaj! - zaniósł się płaczem, kiedy Alexander zaczął znikać z jego objęć.

- Hej... Nie płacz, kochanie. Przecież wisisz mi czekoladowe żaby, mimo, że nie wygrałem zakładu... - zaśmiał się cichutko.

Cały Alexander. Może się wszystko walić, może umierać, jak w tej chwili, ale zawsze ma ochotę na słodycze.

- Alexandrze! - zaszlochał bezradny Magnus. - Proszę cię! Nie możesz mnie zostawić! Błagam! Błagam... Jesteś dla mnie całym światem... - zapłakał, patrząc przez łzy na znikającą twarz jego ukochanego.

- Też jesteś dla mnie wszystkim, Magnus.

Bane nie mógł pogodzić się z tym, że jego ukochany zaraz zniknie i nigdy do niego nie wróci. Nie mógł! Musiał coś zrobić.

Spojrzał już na ledwo widoczny cień Aleca i odnalazł jego usta. Smakowały zawsze tak samo.

Zapłakał cichutko, pogłębiając pocałunek i mając głupią nadzieję, że to pomoże w jakiś sposób.

Poczuł, że znikające ciało zaczyna robić się ciężkie... Mógł je poczuć. Dotknąć. Oderwał się zszokowany od ust Alexandra i patrzył teraz na szeroko uśmiechniętą twarz szatyna.

- Ty mendo! Uratowałeś mnie! - Alec przytulił swojego męża, a Magnus zaczął płakać ze szczęścia.

Uratował swój mały świat.

Odsunęli się od siebie, by za chwilę złączyć usta w tak silnym pocałunku, że energia od nich wybiła wokół, zabijając homofobicznego Ryża, jak i jego armię lamorożców...

Ło 😆😆 aż sama się sobie dziwię że na poczekaniu to wymyśliłam!
Dziękuję XInnaXnizXwszyscyX miałaś genialny pomysł 😆👌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro