Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 67

~Magnus~
Pomogłem Maryse zanieść jej torby po zakupach do domu. Weszliśmy do środka, odkładając siatki pod ścianą.

- Herbaty? - spytała kobieta, kierując się do kuchni.

- Chętnie - chciałem pójść za nią, ale z wejścia do salonu wyłoniła się głową Alexandra.

- Magnus! - ucieszony chłopak podreptał w moją stronę.

- Tuli - uśmiechnąłem się szeroko, otwierając ramiona i za chwilę zamykając w nich moją kruszynkę. On ma zostać taki uroczy na zawsze. A jeśli nie... Dam mu słodycze.

- Tęskniłeś? - spytałem rozbawiony, gdy Alexander chyba nie miał zamiaru mnie puszczać.

- Mhm...

- Nie było mnie... - spojrzałem zza ramienia chłopaka na zegarek na ręce, którą uniosłem na wysokość swojej twarzy. - Trzy godziny.

- Przecież wiem. Patrzyłem na zegarek.

- Czyli nie denerwowałeś Izzy? - zaśmiałem się.

- Poszła na randkę z Andrewem. Albo Jacksonem, nie mam pojęcia - chłopak uniósł lekko głowę, przez co musnął ustami moją szyję. Przymknąłem oczy, czując przyjemne dreszcze na swoim karku.

- Alec! - krzyknęła z kuchni Maryse. - Daj Magnusowi chociaż herbatę wypić! A nie! Ty przylepo!

- Ja jestem przylepą? - spytał Alexander, odsuwając głowę by na mnie spojrzeć.

- Oczywiście, że tak - pocałowałem go krótko w usta. - A w ogóle, zabieram ciebie do auta po herbacie.

- Nie jesteś zmęczony po zakupach? Odpocznij chociaż - mruknął, odwracając wzrok na kołnierz mojej koszuli, którym zaczął bawić się jedną ręką.

- Nie jestem zmęczony. Może troszeczkę, ale...

- Właśnie - przerwał mi i zaczął się szczerzyć, wracając wzrokiem do moich oczu. - Więc wypijecie sobie z mamą herbatę i pogadacie o ciuchach, a ja w tym czasie ciebie wykorzystam.

- Co? - spytałem ze śmiechem. - W jaki sposób mnie wykorzystasz? - poruszyłem sugestywnie brwiami, a Alexander zarumienił się odrobinę.

- W przytulaniu, ty idioto - wymamrotał.

- ALEC!

- NO JUŻ GO PUSZCZAM, MAMO, NO!

*****
Siedziałem na kanapie z Maryse, pijąc herbatę, a na stoliku przed nami siedziała Izzy. Zatraciłem się z nimi w rozmowie o ubraniach z obecnego sezonu. Alexander jak mówił wcześniej - zaczął mnie  wykorzystywać. A w taki sposób, że siedział okrakiem na moich kolanach, bawiąc się moimi włosami, koszulą i wolną dłonią, w której nie miałem herbaty.

Maryse i Izzy nie protestowały, bo się nie odzywał i nie przeszkadzał w rozmowie, a ja nie protestowałem, bo najzwyczajniej w świecie było mi przyjemnie. Uwielbiałem, gdy siedział na moich kolanach. Szczególnie okrakiem. I było mi jeszcze milej, gdy usiadł na nie sam z siebie, nie wstydząc się. Czułem jego bliskość i satysfakcjonujące mnie drżenie ciała, gdy czasem przejeżdżałem dłonią po jego udzie lub obejmowałem w pasie.

- Dobrze... - odezwała się Maryse. - Magnus, przepraszam cię - powiedziała ze śmiechem.

- Za co? - spytałem zdezorientowany.

- Miałeś gdzieś zabrać Aleca, a ja z Izzy zatrzymałyśmy cię na herbatce - pokręciła beznamiętnie głową.

- Spokojnie - zaśmiałem się. - Plaża jest dostępna przez cały dzień - powiedziałem, po czym zaniepokojony zatkałem sobie usta.

Miała to być niespodzianka! Ehh...

- Plaża? - spytał mój Anioł.

- To miała być niespodzianka - westchnąłem, całując go krótko w usta.

- Zdecydowanie za krótko mnie całujesz - przyznał nieśmiało, rumieniąc się. Sweet!

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, Maryse i Izzy zniknęły z salonu. Dziękuję!

- Już nie będę taki okropny, Alexandrze... - zamruczałem seksownym tonem, a chłopak uśmiechnął się lekko.

Zabrał z mojej ręki szklankę po herbacie i odstawił za sobą na stolik. Kiedy już był przodem do mnie, chwyciłem go za biodra, przyciskając do siebie i przyssałem się do jego przyciągających warg. Alexander jęknął podniecony w moje usta i zatopił swoje palce w moje sztywne od lakieru włosy.

Zaczęliśmy szybciej oddychać, tym samym czyniąc pieszczotę bardziej zmysłową. Wjechałem dłońmi na jego brzuch pod koszulką, który zadrżał od mojego dotyku. Alexander pociągnął mnie lekko za włosy, a ja poczułem falę podniecenia ogarniającą moje ciało.

Chciałbym, by zrobił tak, gdyby leżał pode mną w łóżku...

- EKHEM! - usłyszałem chrząknięcie Jace'a.

Alexander oderwał się od moich ust, próbując uspokoić oddech. Jego policzki zmieniły się w czerwone pomidorki. Wyciągnąłem dłonie spod jego koszulki, starając sie zapanować nad podnieceniem, przez które ODROBINĘ zrobiło mi się ciasno w spodniach. Na szczęście Alexander tego nie wyczuł.

Spojrzeliśmy w bok na blondyna, który stał w wejściu do salonu z założonymi rękoma. Dajcie mi jakąś poduszkę. W której jest kowadło. I jakąś dobrą procę.

- Czego chcesz? - westchnął Alexander.

- Spokoju.

- Jace - wtrąciłem się. - Nie uprawiam seksu z twoim bratem, tylko się całujemy.

Spojrzałem ukradkiem na Alexandra, który wgapił się w ścianę, zapewne myśląc o tym, co powiedziałem. Jace wywrócił oczami i poszedł do kuchni.

- Idziemy na tą plażę? - spytał Alexander, wracając wzrokiem na moją osobę.

- Idziemy. Ale za chwilę - ponownie wpiłem się w jego usta.

No co! Prosiły o mnie.

****
~Alec~
Kiedy już nawet Izzy zaczęła nas wyganiać, bo siedzieliśmy na kanapie i się lizaliśmy, postanowiliśmy w końcu udać się na tą plażę. Wziąłem ręcznik, zamieniłem jeansy na szorty i wyszliśmy z domu, by zajść jeszcze do Magnusa. Ten wziął jeszcze koc, dmuchany materac i krem z filtrem. No tak, uwielbia się opalać.

Musiałem mu jeszcze pomóc przy wodoodpornym makijażu, ale na szczęście nie trwało to długo. Bo nie pomalował się jakoś bardzo abstrakcyjnie, tylko postawił na czarną kreskę, którą zaznaczył oczy.

****
- Dużo ludzi - jęknąłem, kiedy już w samych szortach, w rękach trzymając koc, ręczniki, krem z filtrem i już nadmuchany, granatowy materac, ustaliśmy gołymi stopami na ciepłym piasku. Plaża naprawdę była zatłoczona. Cóż, było około godziny 13, więc słońce grzało najbardziej.

- A co ci ludzie przeszkadzają? - spytał Magnus i zaczął szukać wolnego miejsca, a ja szedłem za nim.

- Patrzą się. Chodzą. Zajmują miejsca. Oddychają?

- Muszę pochwalić się moim chłopakiem.

- Mówiłem ci coś o publicznym całowaniu.

- Moja wina, że nie możesz ogarnąć swojego kolegi w spodniach? - spojrzał na mnie przez ramię z głupim uśmiechem pod nosem, a ja odwróciłem wzrok.

- A moja wina, żeee...

- Żee...? - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Zaciekawiony czekał, aż dokończę zdanie.

- N-no... No ż-że mam t-takiego... - urwałem, myśląc intensywnie, czy mam to powiedzieć czy nie. - T-takiego p-podniecającego chłopaka - odetchnąłem, kiedy to z siebie wyrzuciłem.

Czułem ogień na policzkach, ale nie odwracałem wzroku od oczu Magnusa, które zabłysły niezrozumiale dla mnie. Powiedział mi w końcu, że nie lubi, gdy odwracam wzrok za każdym razem, gdy powiem coś "odważniejszego". A ja nie chcę, żeby był mną rozczarowany.

Magnus otworzył usta, by coś powiedzieć, ale odezwałem się pierwszy.

- Widzę wolne miejsce - oznajmiłem i ominąłem go. Z przyśpieszonym rytmem serca szedłem w stronę wolnego miejsca, gdzie mogliśmy rozłożyć nasz koc.

Chyba nigdy nie przestanę się zawstydzać w towarzystwie Magnusa. Naprawdę...

*****
Leżeliśmy na brzuchach obok siebie na kocu, opalając się. Po chwili jednak poczułem coś na moich plecach, przez co się wzdrygnąłem. Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem mojego chłopaka.

- Nie mów mi, że boisz się kremu z filtrem - parsknął śmiechem, wyciskając krem na dłoń i za chwilę smarując mi nim plecy. A raczej masując mnie jak profesjonalny masażysta, bo poczułem niewyobrażalną rozkosz.

Uśmiechnąłem się błogo i położyłem głowę z powrotem na kocu, czując ciepłe dłonie Magnusa, które jeździły teraz po moich barkach.

*****
Leżałem sobie na materacu z zamkniętymi oczami, rozkoszując się słońcem, które grzało moje plecy i nogi. Jednak uczucie błogości zostało przerwane przez zimną wodę, która jakimś cudem wpłynęła na materac pod moje ręce...

- Zimna - oznajmiłem stanowczo, otwierając oczy. Podsunąłem się na bok, ale nie mogłem pozwolić sobie na więcej, bo materac za duży nie był.

Woda musnęła moją skórę, bo Magnus się z niej wynurzył i podparł się łokciami o krawędź materaca, która się ugięła.

- Nie wymyślaj - uśmiechnął się. - Chodź do wody.

- Tu mi wygodnie - puściłem do niego oczko i z powrotem zamknąłem oczy.

I po co ja to robiłem, skoro za chwilę zostałem wrzucony do wody?

Dziś dopiero drugi rozdział, bo niestety nie mogłam spędzić większości dnia w łóżku 💔💔❣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro