Rozdział 61
~Alec~
Podjechaliśmy już pod basen. Ogromny, z wystającymi rurami ze ścian. Nie mogę się doczekać, aż tam wejdziemy. Magnus na pewno będzie chciał wypróbować wszystkie rury, czy strome czy nie i będzie na pewno namawiał mnie... Ale ja na ekstremalności nie wejdę. Nie chce się utopić. I... No i boję się po prostu!
- Wow... - skomentował Magnus, stając obok mnie i jedną ręką obejmując mnie w pasie. Staliśmy w piątkę przed autem, patrząc właśnie na basen. Zamiast do niego wchodzić. Ludzie! Hallo!
- Pójdziemy na wszystkie atrakcje - szepnął w moje ucho uwodzicielsko Magnus. A nie mówiłem?!
- Nie - pokręciłem przecząco głową.
- Dlaczego? - odwrócił usta w smutną podkówkę.
- Jestem tchórz... - przerwałem, widząc srogi wyraz twarzy Magnusa, kiedy chciałem siebie obrazić. - Rz... Rzodkiewką.
- Kocham rzodkiewki - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek.
- Dobra, cnotliwe panienki! - odezwał się Samuel. - Idziemy! - zaczął iść w stronę wejścia, a za nim Patryk i mój ojciec. I za chwilę ja z Magnusem, trzymając się za ręce.
Fajnie było mieć kogoś po naszej stronie. Samuel nie jest taki jak mój stary. Chciałbym zamienić się z Patrykiem... Ale nie... Przecież kocham swoją matkę i rodzeństwo. I nie zapominajmy o Czeko.
Weszliśmy do hali i od razu skierowaliśmy się w stronę recepcji. Otrzymaliśmy swoje bransoletki służące za kluczyki do szafek i poszliśmy do przebieralni.
- Jaki masz numerek? - spytał mnie Magnus, gdy z resztą weszliśmy do pomieszczenia wypełnionego szafkami, kabinami na przebranie, no i ludzi też tu nie brakło. Spojrzałem na swoją bransoletke na ręce.
- 122, a ty?
- 123 - odpowiedział i pocałował mnie w nos, a ja poczułem jak sie rumienie, czując przyjemne ciepło na sercu.
Jakże mały gest, ale jakże czuły, uroczy i wysyłający przyjemne wibracje w głąb serca.
- Chodź - rozbawiony moim transem, azjata wziął mnie za rękę i poprowadził na przód. I wszyscy rozeszliśmy się do swoich szafek.
*****
~Magnus~
- Alexander? - spytałem, kiedy stałem już z nim przy naszych szafkach, kładąc tam rzeczy i biorąc kąpielówki na przebranie.
- Hm?
- Dawaj, wciśniemy się przebrać do jednej kabiny - zaproponowałem z szerokim uśmiechem. Ale mówiłem serio. Alexander zesztywniał i spojrzał na mnie.
- Zwariowałeś, skarbie.
Uśmiechnąłem się na zdrobnienie z jego ust.
- Nie. Jestem całkowicie poważny.
- Ja też.
- Oh, no dobra, ty moja cnotko - ze swoimi kąpielówkami w ręku ruszyłem do kabiny. Ale oczywiście kiedy mijałem mojego chłopaka, szczypnąłem go w ten jego pociągający tyłeczek.
- MAGNUS! PROSZĘ CIĘ!
Zachichotałem niewinnie i zniknąłem w kabinie.
****
W piątkę przekroczyliśmy małe wgłębienie wypełnione zimną wodą i weszliśmy na basen. Basen? Pierdolony aquapark, a nie pierdolony basen. Multum ludzi, ale to akurat było nasze ostatnie zmartwienie. Gdzie spojrzeć, to wszędzie były jakieś atrakcję. Różnorodność rur, kręte, proste, długie, krótkie, były przed nami. Z lewej strony hali znajdowały się jakby falowane zjeżdżalnie, jakieś inne przypominające odwrócone wulkany, w których ludzie kręcili się w wodzie wokół ich ścian i w końcu przez mały otwór na dole wpadali do wody basenu, który rozciągał się na całej hali. Muszę pójść na ten wulkan.
Spojrzałem na prawo. Tą część hali zajmowały jaccuzi, małe zjeżdżalnie i brodziki dla dzieci, drzwi z napisami "sauna" i inne relaksujące atrakcje. A my będziemy tu tylko dwie godziny... Płacz... Ale najpierw zabawa!
Spojrzałem w bok i zauważyłem, że nie tylko ja jak głupi zagapiłem się na aquapark. Alexander stał obok mnie, podziwiając wszystko wokół i ściskając moją rękę, którą trzymał, a jego i Patryka ojciec, z również Patrykiem, już się rozeszli. Widziałem tylko tego idiotę idącego w stronę rur i głowę Samueala znikającą w jednych z wielu drzwi z napisami "sauna".
- Gdzie idziemy? - spytał Alexander i spojrzał na mnie równie podniecony i podekscytowany, co ja.
****
~Alec~
- Nie chcę - jęknąłem. Staliśmy w kolejce ludzi, którzy szli na najwyższą zjeżdżalnię, a ja dopiero teraz zacząłem się bać. I trząść.
Jak się tu znalazłem? Magnus zrobił maślane oczęta. I mnie poprosił. I nazwał swoim Kinderkiem.
- Aniele, zjeżdżamy razem, nic ci nie grozi - zaśmiał się z mojego dygoczącego z przerażenia ciała. Stał przede mną w kolejce, a teraz odwrócił się do mnie przodem. Jak kolejka ruszała, on robił krok w tył.
- Magnus, o ile robię rok do przodu to mam ochotę zwymiotować - wyznałem zgodnie z prawdą.
- Czego się boisz? - przekręcił odrobinę głowę, przyglądając mi się. Jest uroczy, gdy tak robi.
- Nie wiem... Wszystkiego? - spytałem cicho. Kolejka się ruszyła.
- Cóż... Za późno, skarbie - pocałował mnie krótko w usta i się odwrócił.
JESTEŚMY JUZ NA POCZĄTKU?!
~Magnus~
Usiadłem na tyłku na początku zjeżdżalni, trzymając się barierki z boku. Spojrzałem przez ramię na mojego Anioła, który wyglądał, jakby miał zemdleć ze strachu. Biedak.
- Spokojnie - zacząłem mówić ciepłym i łagodnym tonem, który zawsze na niego działał. - Chcesz usiąść z przodu czy z tyłu?
- Z-z przodu - przełknął ślinę. Wiedziałem, że wybrał to dlatego, że czuje się bezpiecznie w moich ramionach. Ahh... Kocham.
Niepewnie zrobił krok w moją stronę i usiadł ostrożnie między moimi nogami, które rozszerzyłem. Oparł się plecami o moją klatkę piersiową, a ja aż czułem jego serce, które waliło tak, jakby dosłownie obijało się o jego skórę i kości. Muszę coś zrobić.
- Hej, spokojnie - szepnąłem, obejmując go mocno. - Pomyśl o mnie w stroju Kindera.
Pozdrowienia od autorki do XInnaXnizXwszyscyX 😘
Dziękuję za pomysł Magsa w stroju kindra 👌💗
Usłyszałem cichy i pięknie brzmiący śmiech mojego Anioła i poczułem jego rozluźniające się mięśnie. Byłem z siebie cholernie dumny, że zdołałem go choć trochę uspokoić. Od tego jestem, Alexandrze.
- Gotowy? - spytałem z szerokim uśmiechem, puszczając się barierki.
- Chyba.
- Chyba? - zniżyłem rękę i uszczypnąłem go w pośladek.
- JEDŹ JUŻ!
Roześmiałem się i słysząc komentarze ludzi z tyłu, byśmy się pospieszyli, odepchnąłem się rękami od małego oparcia z tyłu i za chwilę objąłem mocno Alexaandra w pasie.
Na początku jechaliśmy na tyłkach na wodzie przytuleni do siebie, powoli w czerwonej rurze.
- I co? Tak strasznie, Aniołku? - pocałowałem Alexandra w policzek. Jednak wiedziałem, że zaraz rura zrobi się stroma, kręcona i zacznie się jazda. Alexander wypuścił wstrzymywane powietrze i obrócił głowę w bok.
- Romantycznie tu - powiedział, muskając moje usta swoimi.
- Bo czerwono? - zamruczałem z przyjemnością, przymykając oczy.
- Też. Ale głównie dlatego, że ty tu jesteś.
Otworzyłem oczy, by spojrzeć na twarz Alexandra. Jego duże oczy wpatrywały się we mnie z miłością, a policzki przybrały czerwonej barwy. Chociaż nie wiedziałem, czy to nie od czerwonej poświaty panującej w środku rury.
- Kocham Cię - powiedziałem i zerknąłem w bok, gdzie rura zaczynała zjeżdżać w dół. - I dlatego będę cię mocno trzymać - uśmiechnąłem się szeroko, czując przypływ adrenaliny i strach, mieszający się z podekscytowaniem u Alexandra. Ruszyliśmy w dół...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro