Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 59

~Alec~
Kiedy już wstaliśmy z naszego "łoża" udaliśmy się do łazienki. Magnus nawet wybrał sobie z mojej szafy jakieś ubrania na dzisiaj.

A mówił, że mam fatalny gust!

Gdy on wskoczył do kabiny prysznicowej, ja stałem przy zlewie i myłem zęby, bo on potem użyje oczywiście mojej szczoteczki, bo swojej nie ma, bo w końcu nie przewidział, że zostanie na noc.
Fajnie, że szyba od prysznica jest zamazana i mglista, a nie przezroczysta jak szkło, i dzięki temu możemy bez obaw siedzieć razem w łazience.

- Alexandrze! - usłyszałem krzyk Magnusa, który starał się przekrzyczeć strumień wody lecący ze słuchawki prysznicowej.

- Co? - spytałem, wyjmując na chwilę szczoteczkę z ust i patrząc na siebie w lustrze.

- Musisz mieć lepsze szampony do włosów!

- Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!

- Dobrze wiesz, że to powiedzenie kłamie!

- A niby dlaczego? - spytałem rozbawiony.

- Bo gdyby skończyły ci się słodycze, nie tknął byś śliwki w czekoladzie!

- Fuj! - obrzydziłem się na wspomnienie wspomnianego słodycza, które występuje zazwyczaj w bombonierkach.

- Właśnie!

- Ale obgryzł bym czekoladę, a śliwkę zostawił!

- Ta?! A ja co mam zrobić z szamponem?! Udawać, że ma inną etykietę?!

Jęknąłem sfrustrowany i szybko dokończyłem mycie zębów. Opłukałem usta i kucnąłem, otwierając szafkę z kosmetykami. Zauważyłem kilka szamponów Jace'a.

- Wolisz od blasku, czy objętości?! - spytałem głośno.

- Dwa w jednym, Aniele!

- To masz! - wziąłem w rękę dwa szampony. Ustałem tyłem do kabiny prysznicowej i wysunąłem wyprostowane ramię w bok. Usłyszałem otwieranie zasłony, i poczułem mokrą dłoń na mojej, która brała szampony.

- Dziękuję - Magnus pocałował mnie w policzek i zniknął spowrotem w kabinie. Otarłem dłonią mokrą połowę twarzy i spojrzałem w lustro.

Dlaczego ja się tak czerwienie?!
To zwykły całus w policzek!
Ta, od Magnusa.
Gołego Magnusa.
I mokrego.

Parsknąłem śmiechem na moje myśli i wróciłem do umywalki.

~Magnus~
Jak dobrze, że w tym domu mieszka Jace, który ma choć trochę tyle kosmetyków co ja, lub może Izzy.

Kiedy byłem już wykapany i czyściutki, zakręciłem wodę i zgarnąłem ręcznik, który wisiał na ścianie kabiny. Owinąłem się nim wokół bioder i wyszedłem spod prysznica. Zastałem Alexandra przed lustrem, który schylał się i przemywał twarz wodą i nie zorientował się, że wyszedłem...

Klepnąłem go w wypięty w moją stronę tyłek i z głupim uśmieszkiem ustałem obok niego, biorąc w rękę jego szczoteczkę i kątem oka widziałem, jak podskoczył wystraszony moim czynem.

Spojrzałem na niego w lustrze i zauważyłem, że wgapił się w mój nagi i jeszcze mokry tors. Kiedy uśmiechnąłem się do niego, ten zakłopotany odwrócił wzrok, rumieniąc się po całej twarzy.

- T-to teraz ja idę - chrząknął i odsunął się od umywalki. Zaczął się pospiesznie rozbierać, a moje oko oczywiście wymykało się, by na niego popatrzeć. Niestety, za sekundę zniknął w kabinie i po odkręceniu wody zajął się prysznicem.

Pokręciłem głową rozbawiony i zająłem się myciem zębów, układaniem włosów z pomocą ZNOWU kosmetyków Jace'a, a potem wycieraniem i ubraniem się. I jeszcze makijaż. Dzięki ci Izzy za kosmetyki w łazience!

Kiedy usłyszałem, że Alexander zakręca już wodę, chciałem powiedzieć, że idę zrobić śniadanie i zniknąć z łazienki, by dać mu prywatności, no ale... Muszę popatrzeć na jego kaloryferek, okey?

Wyszedł z kabiny z owiniętym ręcznikiem wokół bioder, podczas gdy ja poprawiałem włosy. Spojrzałem na niego w odbiciu lustra i chciałbym już tak zostać. Stać i patrzeć się na to piękne ciało, niczym z mitologii greckiej. Mokry, lekko wyrzeźbiony kaloryfer aż błagał, bym go dotknął, a długa szyja prosiła o pocałunki. Aż poczułem ciasnotę w swoich spodniach. Eh! Cóż, ale muszę zaczekać zanim będę mógł się tym cieszyć i korzystać z Alexandra. A on ze mnie.

Ocknąłem się w końcu, gdy chłopak podszedł do swoich ubrań wiszących na wieszaku.

- Idę zrobić śniadanie - podszedłem do niego i skradłem szybkiego całusa z ust, ale przy tym nie mogłem się powstrzymać i przejechałem delikatnie po jego brzuchu, którego mięśnie spięły się natychmiastowo. Odwróciłem się i wyszedłem z łazienki, zostawiając go samego i zaczerwienioniego po cebulki włosów.

Z satysfakcjonującym uśmiechem na ustach zszedłem do kuchni, by przygotować nam śniadanie. A raczej obiad, bo było już po 13.

*****
Smażyłem właśnie naleśniki, kiedy poczułem ręce mojego Anioła oplatające mnie w pasie i jego samego, przytulającego mnie od tyłu.

- Co tak pachnie? - spytał, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, czując jego oddech na mojej szyi.

- Naleśniki, kotku.

- Z czym? - zapytał zaciekawiony niczym dziecko, które dostało Kinder Jajko.

- No właśnie trzeba będzie skoczyć do sklepu po jakaś czekoladę lub bitą śmietanę. I owoce.

- I zapas słodyczy - dodał.

- Tak - zaśmiałem się. - I zapas słodyczy.

Tak jak powiedzieliśmy, udaliśmy się do sklepu. Oczywiście gdy skończyłem smażyć naleśniki. Inaczej wywołał bym pożar. O którym wspominała Maryse.

Kiedy wróciliśmy, schowałem pod nieuwagę Alexandra, który ozdabiał naleśniki czekoladą i truskawkami, torbę zakupionych słodyczy do szafki nad lodówką. Narazie był zapatrzony w śniadanie, więc nie jojczał mi o słodkie. Z talerzami z jedzeniem udaliśmy się do salonu.

****
~Alec~
Pochłonęliśmy pyszne śniadanie, które zaserwował nam mój facet. Już wiem z kim będę mieszkał. Dla takich śniadań... Będę go do tego wykorzystywał.

Potem postanowiliśmy na leni pooglądać telewizję. Tuliłem się do Magnusa prawie na niego wchodząc, a on klikał w guziki na pilocie, szukając jakiegoś programu godnego naszej uwagi.

Zaczęło mi trochę odwalać po czekoladzie, której nie było mało w naleśnikach, więc... Zachowywałem się jak kot. Mruczałem, wtulając głowę w szyję Magnusa, lub wieszałem się rękoma na jego szerokich ramionach. I nieustannie się kręciłem, rozciągając się jak owe mruczące zwierzęta. Nie zaprzestawałem moich czynności, gdyż widziałem zadowolony uśmiech na twarzy azjaty, ilekroć na niego wchodziłem lub mruczałem do ucha. Uparcie patrzył w telewizor.

Chyba zdał sobie sprawę, że odwala mi po cukrze i nie kontaktuje ze światem, ale ja mam tu swoje wyczulone zmysły. Nie odpływam całkowicie. Ale dobrze, że tak myśli. Mogę robić wszystko co chcę, a on nie będzie mi potem tego wypominał i zostawi dla siebie, bo "byłem na haju". Muszę wykorzystać okazję...

- Magnus... - zamruczałem i przerzuciłem zgiętą nogę przez jego biodro, ocierając kolanem o jego kroczę. Zauważyłem, jak wstrzymał powietrze i zacisnął dłoń na pilocie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie oceniajcie.

- Hm, Alexandrze na haju? - uśmiechnął się do mnie.

A nie mówiłem?! Nie odpowiedziałem, tylko ułożyłem usta w dziubek. Magnus się zaśmiał i wpił się w nie, chwytając dłonią moją szyję. Obaj zaczęliśmy pogłębiać pieszczotę, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Magnus odsunął się ode mnie z grymasem na twarzy.

- Otworzę - oznajmił i po całusie w czoło, wstał z kanapy i poszedł do drzwi.

Rozciągnąłem się z uśmiechem na ustach wzdłuż kanapy, no ale też byłem ciekaw kogo do nas niesie. Wstałem i wychyliłem głowę zza ściany, by sprawdzić kto przyszedł. I takie... NA SERIO?!

W drzwiach stał Patryk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro