Rozdział 59
~Alec~
Kiedy już wstaliśmy z naszego "łoża" udaliśmy się do łazienki. Magnus nawet wybrał sobie z mojej szafy jakieś ubrania na dzisiaj.
A mówił, że mam fatalny gust!
Gdy on wskoczył do kabiny prysznicowej, ja stałem przy zlewie i myłem zęby, bo on potem użyje oczywiście mojej szczoteczki, bo swojej nie ma, bo w końcu nie przewidział, że zostanie na noc.
Fajnie, że szyba od prysznica jest zamazana i mglista, a nie przezroczysta jak szkło, i dzięki temu możemy bez obaw siedzieć razem w łazience.
- Alexandrze! - usłyszałem krzyk Magnusa, który starał się przekrzyczeć strumień wody lecący ze słuchawki prysznicowej.
- Co? - spytałem, wyjmując na chwilę szczoteczkę z ust i patrząc na siebie w lustrze.
- Musisz mieć lepsze szampony do włosów!
- Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!
- Dobrze wiesz, że to powiedzenie kłamie!
- A niby dlaczego? - spytałem rozbawiony.
- Bo gdyby skończyły ci się słodycze, nie tknął byś śliwki w czekoladzie!
- Fuj! - obrzydziłem się na wspomnienie wspomnianego słodycza, które występuje zazwyczaj w bombonierkach.
- Właśnie!
- Ale obgryzł bym czekoladę, a śliwkę zostawił!
- Ta?! A ja co mam zrobić z szamponem?! Udawać, że ma inną etykietę?!
Jęknąłem sfrustrowany i szybko dokończyłem mycie zębów. Opłukałem usta i kucnąłem, otwierając szafkę z kosmetykami. Zauważyłem kilka szamponów Jace'a.
- Wolisz od blasku, czy objętości?! - spytałem głośno.
- Dwa w jednym, Aniele!
- To masz! - wziąłem w rękę dwa szampony. Ustałem tyłem do kabiny prysznicowej i wysunąłem wyprostowane ramię w bok. Usłyszałem otwieranie zasłony, i poczułem mokrą dłoń na mojej, która brała szampony.
- Dziękuję - Magnus pocałował mnie w policzek i zniknął spowrotem w kabinie. Otarłem dłonią mokrą połowę twarzy i spojrzałem w lustro.
Dlaczego ja się tak czerwienie?!
To zwykły całus w policzek!
Ta, od Magnusa.
Gołego Magnusa.
I mokrego.
Parsknąłem śmiechem na moje myśli i wróciłem do umywalki.
~Magnus~
Jak dobrze, że w tym domu mieszka Jace, który ma choć trochę tyle kosmetyków co ja, lub może Izzy.
Kiedy byłem już wykapany i czyściutki, zakręciłem wodę i zgarnąłem ręcznik, który wisiał na ścianie kabiny. Owinąłem się nim wokół bioder i wyszedłem spod prysznica. Zastałem Alexandra przed lustrem, który schylał się i przemywał twarz wodą i nie zorientował się, że wyszedłem...
Klepnąłem go w wypięty w moją stronę tyłek i z głupim uśmieszkiem ustałem obok niego, biorąc w rękę jego szczoteczkę i kątem oka widziałem, jak podskoczył wystraszony moim czynem.
Spojrzałem na niego w lustrze i zauważyłem, że wgapił się w mój nagi i jeszcze mokry tors. Kiedy uśmiechnąłem się do niego, ten zakłopotany odwrócił wzrok, rumieniąc się po całej twarzy.
- T-to teraz ja idę - chrząknął i odsunął się od umywalki. Zaczął się pospiesznie rozbierać, a moje oko oczywiście wymykało się, by na niego popatrzeć. Niestety, za sekundę zniknął w kabinie i po odkręceniu wody zajął się prysznicem.
Pokręciłem głową rozbawiony i zająłem się myciem zębów, układaniem włosów z pomocą ZNOWU kosmetyków Jace'a, a potem wycieraniem i ubraniem się. I jeszcze makijaż. Dzięki ci Izzy za kosmetyki w łazience!
Kiedy usłyszałem, że Alexander zakręca już wodę, chciałem powiedzieć, że idę zrobić śniadanie i zniknąć z łazienki, by dać mu prywatności, no ale... Muszę popatrzeć na jego kaloryferek, okey?
Wyszedł z kabiny z owiniętym ręcznikiem wokół bioder, podczas gdy ja poprawiałem włosy. Spojrzałem na niego w odbiciu lustra i chciałbym już tak zostać. Stać i patrzeć się na to piękne ciało, niczym z mitologii greckiej. Mokry, lekko wyrzeźbiony kaloryfer aż błagał, bym go dotknął, a długa szyja prosiła o pocałunki. Aż poczułem ciasnotę w swoich spodniach. Eh! Cóż, ale muszę zaczekać zanim będę mógł się tym cieszyć i korzystać z Alexandra. A on ze mnie.
Ocknąłem się w końcu, gdy chłopak podszedł do swoich ubrań wiszących na wieszaku.
- Idę zrobić śniadanie - podszedłem do niego i skradłem szybkiego całusa z ust, ale przy tym nie mogłem się powstrzymać i przejechałem delikatnie po jego brzuchu, którego mięśnie spięły się natychmiastowo. Odwróciłem się i wyszedłem z łazienki, zostawiając go samego i zaczerwienioniego po cebulki włosów.
Z satysfakcjonującym uśmiechem na ustach zszedłem do kuchni, by przygotować nam śniadanie. A raczej obiad, bo było już po 13.
*****
Smażyłem właśnie naleśniki, kiedy poczułem ręce mojego Anioła oplatające mnie w pasie i jego samego, przytulającego mnie od tyłu.
- Co tak pachnie? - spytał, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, czując jego oddech na mojej szyi.
- Naleśniki, kotku.
- Z czym? - zapytał zaciekawiony niczym dziecko, które dostało Kinder Jajko.
- No właśnie trzeba będzie skoczyć do sklepu po jakaś czekoladę lub bitą śmietanę. I owoce.
- I zapas słodyczy - dodał.
- Tak - zaśmiałem się. - I zapas słodyczy.
Tak jak powiedzieliśmy, udaliśmy się do sklepu. Oczywiście gdy skończyłem smażyć naleśniki. Inaczej wywołał bym pożar. O którym wspominała Maryse.
Kiedy wróciliśmy, schowałem pod nieuwagę Alexandra, który ozdabiał naleśniki czekoladą i truskawkami, torbę zakupionych słodyczy do szafki nad lodówką. Narazie był zapatrzony w śniadanie, więc nie jojczał mi o słodkie. Z talerzami z jedzeniem udaliśmy się do salonu.
****
~Alec~
Pochłonęliśmy pyszne śniadanie, które zaserwował nam mój facet. Już wiem z kim będę mieszkał. Dla takich śniadań... Będę go do tego wykorzystywał.
Potem postanowiliśmy na leni pooglądać telewizję. Tuliłem się do Magnusa prawie na niego wchodząc, a on klikał w guziki na pilocie, szukając jakiegoś programu godnego naszej uwagi.
Zaczęło mi trochę odwalać po czekoladzie, której nie było mało w naleśnikach, więc... Zachowywałem się jak kot. Mruczałem, wtulając głowę w szyję Magnusa, lub wieszałem się rękoma na jego szerokich ramionach. I nieustannie się kręciłem, rozciągając się jak owe mruczące zwierzęta. Nie zaprzestawałem moich czynności, gdyż widziałem zadowolony uśmiech na twarzy azjaty, ilekroć na niego wchodziłem lub mruczałem do ucha. Uparcie patrzył w telewizor.
Chyba zdał sobie sprawę, że odwala mi po cukrze i nie kontaktuje ze światem, ale ja mam tu swoje wyczulone zmysły. Nie odpływam całkowicie. Ale dobrze, że tak myśli. Mogę robić wszystko co chcę, a on nie będzie mi potem tego wypominał i zostawi dla siebie, bo "byłem na haju". Muszę wykorzystać okazję...
- Magnus... - zamruczałem i przerzuciłem zgiętą nogę przez jego biodro, ocierając kolanem o jego kroczę. Zauważyłem, jak wstrzymał powietrze i zacisnął dłoń na pilocie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie oceniajcie.
- Hm, Alexandrze na haju? - uśmiechnął się do mnie.
A nie mówiłem?! Nie odpowiedziałem, tylko ułożyłem usta w dziubek. Magnus się zaśmiał i wpił się w nie, chwytając dłonią moją szyję. Obaj zaczęliśmy pogłębiać pieszczotę, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Magnus odsunął się ode mnie z grymasem na twarzy.
- Otworzę - oznajmił i po całusie w czoło, wstał z kanapy i poszedł do drzwi.
Rozciągnąłem się z uśmiechem na ustach wzdłuż kanapy, no ale też byłem ciekaw kogo do nas niesie. Wstałem i wychyliłem głowę zza ściany, by sprawdzić kto przyszedł. I takie... NA SERIO?!
W drzwiach stał Patryk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro