Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51

~Alec~
Westchnąłem i obróciłem się na plecy. Słyszałem tylko tykanie zegara, który aktualnie wskazywał godzinę 03:32. Czyżbym nie spał drugą noc? Oczywiście, że tak. Jestem do tego zdolny.

I dochodzi do tego to, że Magnus nie daje żadnych znaków życia od dwóch dni. Żadnych SMS-ów. Żadnego telefonu. Jedno, wielkie, samotne... NIC.

Powieki zaczynały mi ciążyć, ale wiedziałem, że i tak nie zasnę... Nagle wpadł mi pomysł do głowy. Wstałem z łóżka i skierowałem się do przedpokoju na dole. Na wieszaku wisiała skórzana kurtka Magnusa. Ta, którą wcisnął na mnie, gdy wychodziłem z jego domu jakiś tydzień temu. Wziąłem ją z wieszaka, ziewając jednocześnie i wróciłem do siebie. Przynajmniej pachniała jeszcze perfumami azjaty... Nie zaszkodzi spróbować.

Nałożyłem na siebie kurtkę i z powrotem położyłem się do łóżka, ściskając dodatkowo pluszowego ocelota. Zacisnąłem mocno powieki i modliłem się chociaż o godzinę snu.

No ale niestety. Moje myśli krążyły wokół Magnusa. Dwa dni do nie aż tak dużo... Prawda? Może po prostu musiał doładować hajs na telefonie. Albo pomóc w czymś babci. Albo ktoś go odwiedził. Ta... Jego ojciec.

Mam tylko nadzieję, że jest cały i zdrowy, niezależnie gdzie jest i co robi. Nie może mu się coś stać. Nie pozwolił bym na to. Ale jak mogę mu pomóc, skoro nie wiem nawet, gdzie jest...? Cholerna bezczynność!

Ale cholernie nie mogłem wyrzucić z głowy jednej myśli... Że... Że mnie zostawił. Zapomniał o mnie. Wyjechał gdzieś z ojcem, by nie musieć się ze mną użerać. Wiem, że przesadzam, ale... Zawsze biorę na pierwszy plan najgorsze. Zawsze tak miałem.I będę mieć. Myśl, że Magnus może mnie nie kochać, bolała bardziej niż cokolwiek innego, co spotkało mnie w całym moim życiu... Poczułem, jak jedna łza spływa po mojej twarzy i osadza się na tkaninie kurtki, w którą się wtuliłem.

Stop. Nie mogę się nad sobą użalać. Magnus mnie kocha. Ja kocham jego.

OGARNIJ SIĘ, TY CIOTO...

Westchnąłem. Wyobraziłem sobie naszą noc w hotelu, przytulając się bardziej do kurtki...

****
Przetarłem oczy i zasłoniłem je rękoma. Durne słońce wpadało na mnie przez durne okno. Przeciągnąłem się w Magnusowej kurtce i spojrzałem na zegarek. 08:12. Spałem z 5 godzin. Dzięki Bogu!

Wstałem z łóżka i zdjąłem z siebie kurtkę, którą położyłem na łóżku. Chyba ona będzie zastępować mi swojego właściciela. Udałem się do łazienki.

*****
Po prysznicu i innych czynnościach zszedłem na 9 na śniadanie. Wszedłem do kuchni. Wszyscy siedzieli jeszcze przy stole i na szczęście jedzenie nie zniknęło w całości. Usiadłem na moje wolne krzesło i wziąłem się za kanapki.

- Alec? - usłyszałem głos mamy.

- Co? - spytałem i nie patrząc na nią, wygłodniały wgryzłem się w jedzenie.

- Chyba nie spałeś za dobrze, co?

- Czemu?

- Wyglądasz blado...

- I masz wory pod oczami - dodała Izzy.
Wywróciłem oczami i spojrzałam na nich. Każdy prócz Maksa i ojca patrzył się na mnie.

- Miałem zły sen - wzruszyłem ramionami, popijając herbatę, którą zabrałem Izzy z ręki. No bo nie piła jej! Zmarnowała by się.

- Tato? - zwróciłem się do ojca.

- Słucham.

- Mogę dziś spędzić cały dzień w łóżku? Nie mam siły na nic.

- Pozwól mu - spojrzała na ojca mama. - Dwa dni temu był z tobą na siłowni,  przedwczoraj na rybach, wczoraj na korcie tenisowym. Daj mu odetchnąć.

- Dobrze - zgodził się.

- Jeej! - wziąłem w rękę kilka kanapek i wstałem od stołu. Z górnej szafki nad zlewem wyciągnąłem paczkę ciastek i tak spakowany udałem się do swojego pokoju, dziękując wcześniej mamie za śniadanie.

Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko, kładąc jedzenie obok mnie. Położyłem się na brzuchu, a przed sobą ułożyłem laptopa, włączając go. Mam ochotę na całodniowy maraton filmowy w kołdrze z jedzeniem. Choć nawet wolałbym, gdyby zamiast jedzenia był tu Magnus...

Usłyszałem dzwonienie telefonu. Pan Brokat...? Jakby porażony piorunem, zerwałem się z łóżka i podbiegłem do kąta pokoju, gdzie lądował się telefon. Odłączyłem go od gniazdka i spojrzałem na niego.

Numer zastrzeżony.
Odrzuć połączenie.

Ehh... A już się cieszyłem... Wsadziłem telefon do kieszeni i wróciłem na łóżko, zaczynając maraton.

~Magnus~
Odsunąłem od siebie słuchawkę, gdy usłyszałem pipczenie przerwanego połączenia. Spróbuję jeszcze raz. Wrzuciłem monetę i wykręciłem numer.

- No odbierz... Alexander - mówiłem sam do siebie.

Jeden sygnał... Dwa... I połączenie odrzucone.

- FUCK - zdenerwowany odłożyłem słuchawkę i wyszedłem z budki telefonicznej.

Musiałem tu przyjść, bo ojciec nie chciał oddać mi telefonu! Bo jak twierdził "jestem uzależniony". Oczywiście, że jestem! Ale od Alexandra!

Wsadziłem ręce w kieszenie i skierowałem się do naszego apartamentu, w którym zamieszkiwaliśmy w Hiszpanii. Nie odzywałem się do mojego Anioła od dwóch dni... Jak sobie radzi? Co sobie o mnie pomyślał? Nie wiem... Ale mam nadzieję, że żadne bzdury typu "zostawiłem go" nie przyjdą mu do głowy. A jeśli już, to nie będzie w to wierzył... Proszę.

Z zamyśleń wyrwał mnie znajomy głos. Uniosłem głowę i zobaczyłem rudowłosą. Stęskniłem się.

- Magnus! - z szerokim uśmiechem podbiegła do mnie i przytuliła mocno.

- Hej, Clary - roześmiany odwzajemniłem uścisk.

Szkoda, że nie było tak, jakbym tulił Alexandra.

- Co tu robisz? - odsunęła się.

- Jestem tu tylko na tydzień, bo ojciec mnie zmusił - westchnąłem.

- Opowiesz mi wszystko, a raczej NAM, bo idziemy się spotkać z paczką w kawiarni. Są ze mną. Ale będą mieli miny jak cię zobaczą! - rozpogodzona zaczęła ciągnąć mnie w stronę kafejki, w której spędzałem dużo czasu z przyjaciółmi, gdy tu mieszkałem.

****
- Serio? - spytał Simon. - To musisz wrócić do tego Aleca!

- Przecież wiem. Wrócę - mruknąłem i napiłem się zamówionej kawy na słodko.

- Namawiaj ojca dalej - zaproponował Raphael. - W końcu ulegnie.

- Dokładnie - poparła go Cat.

- Przecież wiem, ludzie, nie daję mu żyć. Ale i tak będę tu jeszcze kilka dni... Oh, Alexander mnie znienawidzi! - sfrustrowany opadłem czołem na stolik.

- No, już - Clary poklepała mnie po plecach. - Zrozumie, że nie mogłeś go poinformować.

- Jest wrażliwy - odpowiedziałem, unosząc lekko głowę. - Na pewno teraz wmawia sobie, że go zostawiłem...

*****
Siedziałem z przyjaciółmi w kafejce jeszcze z godzinę, aż rozeszliśmy się do domów.
Chociaż tyle mam z tego wyjazdu, że się z nimi zobaczyłem.

****
- Tato! - wszedłem do apartamentu. - Kiedy wracamy?! - darłem się.

- ZAMKNIJ SIĘ, ALBO ZOSTANIEMY TU NA DŁUŻEJ! - wkurwiony pojawił się przede mną.

Uniosłem ręce w obronnym geście, a on westchnął teatralnie i przymknął oczy.

- Magnus, wrócimy za kilka dni. Wytrzymasz. Nie jęcz więcej, bo naprawdę zamknę cię w piwnicy albo utopię w basenie.

- Nie będę jojczył, jeśli oddasz mi telefon - wyciągnąłem rękę w jego stronę.

- Co ty masz z tym chłopakiem? Nigdy ci jeszcze tak nie odbijało - odwrócił się i udał się do kuchni, a ja za nim.

- No bo go kocham, mówiłem ci już.

- Mówiłeś tak samo o wcześniejszych partnerach i partnerkach, a po kilku tygodniach się rozstawałeś. Z tym nawet trzy tygodnie nie jesteś, a masz wrażenie, że go kochasz? - podszedł do ekspresu do kawy. Ja usiadłem na blat po drugiej stronie kuchni.

- Wiem, co czuję, okey? Z nim nie jestem tylko dlatego, że chcę go przelecieć.

- Czyli nie zrobiłeś tego jeszcze? - zerknął na mnie.

- Nie - wywróciłem oczami. - Oddasz mi telefon...? Proszę! Nie chcę, żeby mnie znienawidził, tato! Naprawdę mi na nim zależy! Błagam! Zaraz zacznę prosić na kolanach! - zeskoczyłem z blatu.

Naprawdę mogłem oficjalnie przed nim klęknąć i błagać o ten durny telefon, który zależał od mojego związku z Alexandrem.
Ojciec pokręcił głową rozbawiony, wziął kubek z gotową kawą do ręki i spojrzał na mnie.

- Nadajesz się na szefa korporacji. Jesteś uparty, to dobrze.

- Dzięki. To... Dostanę ten telefon...?

- Jutro - upił łyk czarnego napoju.

- TATO!

- Magnus.

- Teraz.

- Jutro.

- Dziś wieczorem.

- Jutro rano.

- OKEY! DZIĘKUJĘ!

Teraz wystarczy tylko wytrzymać dzisiejszy dzień i noc... I znowu usłyszę głos mojego Anioła...!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro