Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 47

~Magnus~
Alexander podjadał sobie Kinder Bueno, a ja sprzątałem resztki jedzenia do koszyka. Potem go zamknąłem i zsunąłem po przedniej szybie na maskę, byśmy mieli na kocu więcej miejsca.

- Tuli tuli - oznajmiłem. Alexander podsunął się do przodu, a ja usiadłem za nim, rozkładając nogi. Chłopak usiadł między nie, opierając się plecami o moją klatkę piersiową. Ja objąłem go w pasie, opierając policzek na jego głowie i czekałem, aż zacznie się show.

- Zabrałem cię tutaj, bo jest noc spadających gwiazd.

- Żartujesz. Serio? - obrócił głowę w bok, by na mnie spojrzeć.

- Spójrz - złapałem za jego podbródek i nakierowałem głowę w stronę nieba, i sam też spojrzałem w górę. Zaczęło się.

Najpierw przez czarną otchłań przeleciało kilka jasnych stróżek światła. I za chwilę całe niebo pokryło się świecącymi, spadającymi gwiazdami. Widok był magiczny. Mógłbym rzec, że zapierał dech w piersiach. Ale ja obejmowałem teraz coś owiele lepszego - mój cały świat.

Odchyliłem się trochę w bok, by spojrzeć na twarz Alexandra. Podobało mu się. Usta były rozszerzone w szerokim uśmiechu, odsłaniającym białe zęby. Spadające gwiazdy na niebie, w które był wpatrzony, odbijały się w jego pięknych oczach. Będę go chyba zaskakiwał codziennie, byleby widzieć go takiego... Jeszcze bardziej niesamowitego, niż jest.

Chłopak dalej zahipnotyzowany gwiazdami, obniżył się i odsunął chyba nieświadomie do tyłu, by cały zniknąć w moich ramionach. Urocze... Naprawdę miałem żywe wrażenie, jakbym trzymał cały świat.
Mój cały świat. I nie mam zamiaru go wypuścić.

Objąłem Alexandra mocniej, przymykając oczy. Naraz zalała mnie fala przyjemnych dreszczy i uczucia błogości. Uśmiechnąłem się sam do siebie i oparłem brodę na czubku głowy mojego Anioła, wracając wzrokiem na widowisko.

- Już koniec - Alexander wydął wargę, udawając smutnego, wraz gdy po kilku minutach zakończyło się przedstawienie spadających gwiazd.

- Wiem - pocałowałem go w czubek głowy. - Podobało się?

- Ty się jeszcze pytasz?! - obrócił tułów, by być twarzą do mnie i złączył nasze usta.

To lepsze niż wszystkie możliwe podziękowania. Szczęśliwy, odwzajemiłem pocałunek. Nasze wargi tańczyły w wolnym, czułym i subtelnym całusie.

- Kocham Cię. Cholernie mocno - zamruczałem w jego usta.

- Ja ciebie też Kocham. Cholernie mocno - uśmiechnął się.

Pisnął nagle, gdy bez ostrzeżenia ścisnąłem jego pośladek, który był odklejony akurat od koca. Wyszczerzyłem zęby, widząc jego naburmuszoną minę.

- Idiota - ziewnął i położył bokiem głowę na mojej klatce piersiowej.

- Lulu się chce? - pogłaskałem wierzchem dłoni jego policzek.

- Mhm... Ale z tobą.

- Wiedziałem, dlatego zarezerwowałem nam pokój w hotelu.

- Słucham? - uniósł nagle głowę.

- W czterogwiazdkowym - zachichotałem. - Bo w tym waszym dennym mieście nie ma pięciogwiazdkowego, rozumiesz ty to?

- Rozpieszczasz mnie - mruknął.

- A przeszkadza ci to? - szeptałem, zmniejszając odległość między naszymi twarzami.

- Nie. Mógłbyś bardziej mnie rozpieszczać - zażartował i uśmiechnął się szeroko.

- Co za sknera - prychnąłem pod nosem. - Ma żarcie, hotel, jeździ Porsche i dalej mu mało!

- Ciebie mi mało, idioto!

- Aa... To okey.

- Odszczekaj tamte słowa.

- Że jesteś sknera? Nie zamierzam - uśmiechnąłem się zadziornie.

- Ty...

- Ja?

- Pizdokleszczu, podgatunku... Hm...

- Hm?

- Podgatunku brokatowego... A chuj tam! Chcę spać, a nie myśleć, kurwa - wywrócił oczami.

- To jeźdźmy do tego hotelu, cioto.

- Sam jesteś ciota.

- Ale za to twój - uśmiechnąłem się niewinnie i gdy się od siebie odkleiliśmy, pozbieraliśmy koc, kosz i wrzuciliśmy to na tył auta. Sami zapakowaliśmy się w moje Porsche i po chwili odjechałem.

*****
~Alec~
- Rezerwacja na nazwisko Bane - Magnus rozmawiał z recepcjonistką w hotelu, a ja tylko stałem i podziwiałem wszystko dookoła. Wszędzie biel, żółć lub beż i lśniące kafelki podłogowe. Na środku kanapy i pufy, a wokół jeszcze inne stanowiska recepcji.

- Kochanie? Chodź - azjata złapał mnie za rękę i ruszył w stronę windy.

- Wiesz, jak wygląda nasz pokój?

- Pokój? - zaśmiał się. - Raczej mieszkanie. To hotel z czterema gwiazdkami, skarbie.

- Nie moja wina, że w hotelu nigdy nie byłem.

- No to już zaliczysz pierwszy raz.

- Ta, z tobą - zakpiłem z głupim uśmiechem.

Magnus odwrócił głowę w moją stronę i poruszył znacząco brwiami, a ja skapnąłem się, co właśnie powiedziałem... Jęknąłem zażenowany i schowałem twarz w dłoniach, czując, jak cała zaczyna mnie intensywnie piec, kiedy Magnus puścił moją rękę, by wcisnąć zapewne guzik od windy.

- Tak tak, spokojnie - zachichotał i zabrał moje dłonie z twarzy.

- No weź - spuściłem więc głowę. - Pewnie wyglądam jak pomidor...

- Lubię pomidory - oznajmił i uniósł moją głowę za podbródek. Kiedy przeskanował moją twarz, uśmiechnął się i pocałował w policzek. Za chwilę usłyszałem charakterystyczne pipnięcie i drzwi windy otworzyły się. Wszedłem szybko do małego pomieszczenia i spojrzałem w lustro. Wyglądałem jakbym się ketchupem posmarował!

Poczułem, jak winda rusza i jak podchodzi do mnie Magnus. Ustałem przodem do niego z twardą miną i cofałem się do tyłu.

- Gdzie mi uciekasz, Alexandrze? - spytał seksownym tonem.

- N-nie wiem - przełknąłem ślinę.

Starałem się zapanować nad pożądaniem, które zaczęło władać moim ciałem. Zrobiłem jeszcze kilka kroków w tył, aż poczułem ścianę windy. Przykleiłem się do niej plecami, świdrując wzrokiem złote oczy mojego faceta, które robiły się coraz większe. Kiedy Magnus znalazł się zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy, oparł ręce na windzie po moich bokach, zagradzając mi drogę ucieczki.

- I co tam? - spytał jakby nigdy nic. A moje serce w tym momencie skakało salta.

- N-normalnie.

- Tak? Właśnie widzę - uśmiechnął się ciepło i przywarł swoim ciałem do mojego, wciskając nogę między moje uda, a ja wstrzymałem powietrze.

Ale nie powiem, że mi się to nie podobało, bo bym skłamał. Wysunąłem ręce przed siebie, splatając je na jego karku. Nagle uczucie jakiegoś dennego zestresowania minęło, a na jego miejsce przyszło pożądanie i chęć czułości. Magnus przybliżył twarz do mojej, byśmy stykali się nosami.

- Alexandrze... - szepnął.

- Tak? - również szeptałem.

- Zaraz winda się otworzy, a ty się opierasz na jej drzwiach.

- Co?! - usłyszałem kliknięcie i zanim któryś z nas zdążył zareagować, drzwi się rozsunęły, a my padliśmy na korytarz...

Parsknąłem śmiechem tak samo jak Magnus, ale usłyszałem jakieś chichoty lub szepty. Oboje się rozejrzeliśmy i okazało się, że nie byliśmy sami na tym korytarzu. Kilkoro ludzi, którzy właśnie sobie szli, patrzyło na nas z uśmiechami. No tak. Chyba nie często widuje się parę gejów, leżących na sobie na podłodze w hotelu.

Chrząknąłem, a Magnus zrozumiał o co mi chodzi i ze mnie zszedł. Wstał i podał mi rękę.

****
- Otwieraj to szybciej! - zacząłem się śmiać, kiedy Magnus próbował odkluczyć drzwi do naszego mieszkania.

- Zamknij sie, farfoclu - parsknął śmiechem.

Żeby go jeszcze bardziej wkurzyć, objąłem go od tyłu, ściskając w pasie.

- Udusisz mnie - mruknął.

- Taki mam zamiar - zachichotałem.

- Już! - otworzył w końcu te drzwi i wszedł do środka, a ja za nim...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro