Rozdział 45
~Alec~
Kiedy wróciliśmy do domu z siłowni, ospały powłóczyłem się do mojego pokoju. Podszedłem do łóżka i opadłem na nie brzuchem. Wypuściłem wstrzymane powietrze i otarłem pot z czoła. Wszystko mnie bolało. Nawet moje nerwy, bo zostały mocno naciągnięte przez tą trójcę z piekła.
Będę miał zakwasy.
Obróciłem głowę na bok i zobaczyłem ocelota. Chciałbym zostać już w łóżku do końca dnia, a nawet przez kilka dni, no ale... Trzeba się ogarnąć choć trochę.
Leniwie wstałem na nogi, wziąłem ubrania na przebranie i udałem się do łazienki, podpierając się co jakiś czas ściany, czy mebli. Naprawdę bolał mnie każdy mięsień. A potęgowało to to, jakim jestem leniem.
Wszedłem do łazienki, zakluczyłem drzwi i położyłem ręcznik i ubrania na klapie kibla. Podszedłem do lustra. Przydałoby się coś zrobić z włosami, bo nieco urosły. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej.
- Zimna... Gorąca... Zimna... Gorąca - na przemian wskazywałem na zawory wody. Zdecydowałem się ochlapać zimną, a potem gorącą. Zimna od razu mnie pobudziła. A gorąca rozluźniła wszystkie mięśnie, dając mi błogą ulgę. Wcierając szampon we włosy, zacząłem rozmyślać o Magnusie.
Gdzie chce mnie zabrać? Co powinienem włożyć? Ale w końcu będzie ciemno... Ale on na pewno się wystroi, a ja przyjdę jak jakiś dres. Muszę się poradzić Izzy. Czego mam się spodziewać? Zaśmiałem się pod nosem. Czego? Po nim można się spodziewać wszystkiego. W końcu to Pan Brokat, syn milionera i mój chłopak.
Mieszanka wybuchowa. Nie zapominajmy o jego obsesji na punkcie brokatu i mojego tyłka.
*****
- Hm... Może jakaś koszula? - spytała Izzy, szukając ubrań w mojej szafie.
- Dobrze wiesz, że nie lubię koszul. Są niewygodne.
- Chcesz być piękny? Musisz cierpieć.
- Dla Magnusa to mógłbym przyjść i bez koszulki - zaśmiałem się.
- Jasne - parsknęła śmiechem. - Opieprzył by cię, że łazisz po nocy wpół goły, zobaczysz.
- Dobra dobra, nie było tematu - usiadłem na łóżko i usłyszałem skrzypienie moich drzwi. - Czeko! - uśmiechnąłem się radośnie, a pies podreptał do mnie, a zaraz do Izzy. Zaczął niuchać w dole mojej szafy.
- Czekolada! - oburzyła się Izzy. - To ja pomagam Alecowi, nie ty!
- Pies ma na pewno lepszego nosa - uśmiechnąłem się niewinnie, a siostra spiorunowała mnie spojrzeniem. - Dobra... Szukajcie dalej - machnąłem ręką i położyłem się na plecy, wyciągając telefon przed twarzą.
Ja: Nudzi mi się troche 😛
Pan Brokat: Przeszkadzasz mi 💝💝
Ja: No bo mi się nudzi 😝
Pan Brokat: Ehh...wyobraź sobie nas razem w łóżku skaczących pod kołdrą.
Zamrugałem kilka razy. Serio to napisał?
Policzki! Nie pieczcie!
Ja: MAGNUS!!!!!!!!!!!
Pan Brokat: Bijących się na poduszki. Czyżbyś miał brudne myśli? 😏😏😏😏
Ja: Nienawidzę cię 😑
Pan Brokat: To nie pisz do mnie 😂
Ja: No ale mi się nudzi.
Ja: I tak łatwo się mnie nie pozbędziesz 💜
Ja: Nawet za cenę twoich zboczonych tekstów.
Pan Brokat: A chcesz poznać ciemne zakamarki mojego umysłu???
Ja: ....nie.
Pan Brokat: To dobrze 😘 skoro ci się nudzi, szykuj się na porwanie.
Ja: Izzy z Czeko szukają mi czegoś w szafie, bo ja się nie znam 😝
Pan Brokat: Szykujesz się dla mnie? Miło 💖💖💖
Ja: Porywasz mnie, muszę być miły by cię przechytrzyć i uciec 😝
Pan Brokat: 😟😒
Pan Brokat: Dobra, będę cię ignorować. Pa 💗
Ja: Zdajesz sobie sprawę, że będę ci spamować?
Pan Brokat: Jak zaczniesz srać mi SMSami, to cię zablokuje i tyle 😘
Ja: Miło 😑😘
- ALEC, NO!
- Nie drzyj się Izzy, jesteśmy w tym samym pokoju! - odłożyłem telefon i podniosłem się do siadu.
- Bo więcej nie będę ci pomagać - burknęła i rzuciła na mnie wybrane przez nią i Czeko ubrania.
- Za eleganckie - odpowiedziałem. - Już wiem! Nałożę koszulkę z Harrego Pottera.
***
~Magnus~
- Alec... - westchnąłem i położyłem kociaka z powrotem na ziemię.
Siedziałem na łóżku i starałem się poprawić nieco makijaż na porwanie Alexandra, ale tej białej kulce zaczęło się nudzić. Kotek fuknął i podreptał na korytarz.
Zbliżała się już 23, ale ja byłem ubrany, umalowany i miałem zapakowane w aucie potrzebne rzeczy. Wiecie, co wrzuciła mi babcia do kieszeni marynarki Prezerwatywy. Kochana staruszka... Co za jej czasów robiło się w środku nocy na klifie?! Nie zadałem tego pytania.
Na szczęście z zamyśleń, które zmierzały w złą stronę, wyrwał mnie dźwięk SMS-a.
Anioł 💙: Mam coś wziąć??
Ja: Nie, mam wszystko 😘😘
Anioł 💙: Nie jadłem kolacji tak jak kazałeś, i jestem w chuj głodny. A wiesz co powiedział mi tata? Że się dla Lydii odchudzam 😑😑😒
Ja: HAHAHAHH 😂😂😂😂😂
Ja: Już jesteś za chudy 😘😘 przytyj trochę, bo nie mam za co macać.
Anioł 💙: Skończ z tym macaniem, bo na serio ci tego zabronię.
Ja: O nie 😭😭
Anioł 💙: Żartowałem. Robisz wtedy głupie miny i mnie rozśmieszasz 😂😂
Ja: Chciałeś napisać "podniecam" 😏
Anioł 💙: Odrobinkę 😘
Ja: Przyznałeś to 😱😱😱
Anioł 💙: Zapomnij. Odwala mi bo głodny jestem.
Ja: Głodny mnie? 😏
Anioł 💙: Ty na serio masz tylko jedno w głowie.
Ja: No jasne że tak. Ciebie 😂💕💖💗💙💙💚💛💜💓💟💞💝❣💌💋
Ja: A tak serio, już wyjeżdżam po ciebie. Wyłaź z domu 😘😘
Anioł 💙: ❤👍
Zaśmiałem się, schowałem telefon i ruszyłem do auta. Mój Aniołek się na pewno stresuje. Słodziak.
~Alec~
Na serio się denerwowałem. Nawet nie wiem czego, przecież idę na spotkanie z Magnusem. A może dlatego? Nie chcę wyjść przed nim na głupka. Ale przecież ciągle to robiłem przez cały biwak, więc... No nie wiem. Po prostu zależy mi na nim.
Nałożyłem na siebie czarną bluzę i wyszedłem przez okno. Wcześniej podstawiłem sobie drabinę, by się nie zabić.
Usiadłem na krawędzi chodnika i próbowałem uspokoić szalejące serce. Na nic. Czułem się tak, jakbym za każdym razem, gdy widzę Magnusa, zakochiwał się w nim na nowo...
Zaraz potem usłyszałem dźwięk sportowego auta i światła zmierzające w moją stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro