Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

~Alec~
Nienawidzę, gdy Magnus mnie zawstydza.
I nienawidzę swojego ciała w jaki sposób na to reaguje. I nienawidzę Magnusa, gdy ma rację! Ale kocham go za to, że zbytnio mnie nie męczy. Kiedy zobaczy mojego pomidora na twarzy, odpuszcza. Na szczęście.

Kiedy w końcu wszedł do wody, zacząłem uczyć go pływać. Naprawdę ledwo powstrzymałem się od śmiechu, kiedy azjata krzyczał do mnie, że ma zepsute ręce, bo się topi. I do tego ten grymas zmęczonego robotnika na jego twarzy. Bezcenne.

Ale, po 20 minutach zaciętej walki o lepsze życie... Udało mu się. Nauczył się pływać pieskiem. Efekt był taki, że za nic nie chciał wracać na kładkę. Tylko ciągle "Alexander, patrz!" lub "Alexander! Umiem!" a w bardziej ekstremalnych przypadkach "Alexander! Idę na zawody pływackie!". O tak. Ale wyglądał uroczo. Taki szczęśliwy.

Potem, gdy już byłem pewny, że się nie utopi, popłynęliśmy na głębszą wodę do reszty ludu. Bliźniaki zaczęli się przyczepiać, że chcieliśmy uprawiać seks na kładce, zamiast iść do wody i chyba kompletnie mnie nie słyszeli, gdy mówiłem, że uczyłem Magnusa pływać i dlatego tak długo zeszło. Magnus mnie nie popierał, bo chwalił się Izzy, że jest najlepszym pływakiem ze wszystkich.

Zaczęliśmy się wszyscy śmiać z niego, a za chwilę on z nami. Przez następne chyba dwie godziny w wodzie, (ale przy kładce na gruncie) chlapaliśmy się, żartowaliśmy, (większość żartów dotyczyła Maleca. Moja siostra fangirl, eh...) i po prostu - spedziliśmy zajebiście czas w wodzie. Oczywiście Magnus wykorzystał moją wcześniejszą propozycję i co 2 minuty mój tyłek stawał się dla niego całym światem. Ale nie przeszkadzało mi to zbytnio.

Nawet Lydia nie była taka nieznośna jak zwykle, a to dlatego, że ciągle sobie szeptali coś na ucho z Jacem. Boże... Współczuję mu.

W końcu słońce zaczynało zachodzić, a nam brzuchy podpowiadały o głodzie i porze kolacji. Tak więc wróciliśmy na kładkę, powycieraliśmy się ręcznikami i każdy udał się do swojego namiotu, by się ubrać. Z tego, co mówił Jace, on i Lydia pojadą do sklepu zająć się kolacją. Kiedy się ubierałem, dostałem SMS-a.

Jace: Czeeeeeeeeeeeeeeeeeść.

Jace: ,,Wiesz, że im więcej "e" człowiek pisze w "cześć" tym bardziej cię lubi?

Ja: Czść."

Jace: ....aha.

Ja: Ubieram się 😝

Jace: A po co. Ja z Lydią do sklepu w strojach pojechaliśmy 👙

Ja: Idioci 👌

Jace: Ale miły jesteś 😑

Ja: Bo wiem, że nie piszesz bez powodu. I wiem, co zapewne chcesz mi przekazać przez SMS na odległość, bo nie chcesz widzieć mojej reakcji.

Jace: Mhm? To niby co takiego? 😏👌

Ja: Jesteś z Lydią.

Ja: W związku.

Ja: Nie tylko w busie.

Ten głąb już mi nie odpisał. A nie mówiłem?E tam. Kontynuowałem ubieranie się.

~Magnus~
Siedziałem u siebie w namiocie i się malowałem, kiedy usłyszałem dźwięk SMS-a. No ciekawe, kto poraz kolejny przeszkadza mi w makijażu. Na pewno nie moje kochanie. No co wy.

Anioł 💙: Kochaaaam cieeee! 💖💖💖💖💖

Ja: Nie mam słodyczy.... niestety

Anioł 💙: ....💔

Ja: 😂 A mówiłem żebyś ich tyle nie jadł? Nie płacz 💖💖

Anioł 💙: Będę! Bo to moja wina 😭😭💔💖

Ja: Jeśli chcesz, po kolacji możemy się przejść na spacerek do sklepu, i uzupełnić zapasy. Bo mam hajsik 💎💸💲

Anioł 💙: A to nie problem...? 💖

Ja: OCZYWIŚCIE ŻE NIE.

Ja: Kocham patrzeć na ciebie gdy po słodyczach zachowujesz się jak dziecko z downem 💖💖💖💖

Anioł 💙: 😑👌

Ja: I kocham ciebie uszczęśliwiać 😏💖😍

Anioł 💙: Okey 💕 a...ten...no...

Ja: Hm? 💖

Anioł 💙: Nie możemy iść...tera? 💖💖💖💖

Ja: Nie.

Anioł 💙: Why 😭😭😭😭😭😭😭😭

Ja: Nie zjesz potem kolacji, kochanie.

Anioł 💙: I tak jemy same fastfoody, to bez różnicy 😑

Ja: Tym razem nie. Poprosiłem Lydie, by mi i tobie kupiła sałatkę i bułeczki. A reszta niech żre te śmieci.

Anioł 💙: Bułeczki mniam 💖 ale sałatka? 😑

Ja: Grecka, cioto

Anioł 💙: W greckiej jest feta 😲 nie tknę tego.

Ja: Dasz mi. NIE JOJCZ.

Anioł 💙: Czemu? 💗💝

Ja: Bo nie pójdziemy do sklepu po słodkie?

Anioł 💙: A no tak...😝 💝 Ale i tak uważam że jesteś wredny, bo mnie szantażujesz.

Ja: Należało ci się. Nie dałeś mi się dziś spokojnie opalać. I teraz nie dajesz mi się malować 😑👌

Anioł 💙: To się nie maluj 💕💖💖

Ja: A ty nie jedz słodyczy 👌👌👌 dil?

Anioł 💙: NIE 😲 no coś ty.

Ja: To dobrze, nie mam zamiaru wychodzić z namiotu bez makijażu 😂😂

Anioł 💙: A skończyłeś już się malować? 💝

Ja: Niby jak skoro muszę ci odpisywać? 😕

Anioł 💙: A no tak. Idę do ciebie. Popatrzę 💝😊

Ja: To chodź 😘

*****
Wiecie, ile czasu zajął mi makijaż? Nie, nie godzinę. Nie dwie. Pół godziny.

Byłem 100% pewny, że Alexander będzie mi przeszkadzał, bo się tulił albo pytał, do czego co jest. Ale tak nie było. Siedział sobie cicho obok mnie i patrzył uważnie na mój każdy ruch. Wyglądał fascynująco, gdy tak siedział sam zafascynowany, bo widziałem, że robię na nim wrażenie. W końcu kto maluje się lepiej ode mnie?

Ale nie mogłem skupić się na nim, tylko na makijażu, by go w końcu skończyć. Alexander mi nawet jeszcze pomógł, bo trzymał mi lusterko i świecił na mnie latarką, bym lepiej widział i co za tym idzie - makijaż wyszedł precyzyjnie i perfekcyjnie. Jeśli z niego taki pomocnik, zawsze, gdy będę się malował, będę go ściągał do siebie.

******
Chwilę później przyjechali Lydia z Jace'm (co oni tam tak długo robili, to nie wiem) i wszyscy usiedliśmy wokół palącego się ogniska, by zjeść kolację. Ludki jedli hot-dogi, a ja z Alexandrem to, co pisałem mu wcześniej, czyli sałatkę grecką i świeże, miękkie bułeczki. Aż mi się przypomniały bułeczki Alexandra. To wcale nie było zboczone...!

Siedziałem na ziemi, a Alexander między moimi nogami, opierając się plecami o moją klatkę piersiową. Na jego brzuchu mieliśmy swoją kolację i tak sobie jedliśmy, zapominając o ludziach wokół.

Kocham to uczucie. Gdy jestem z Alexandrem, nie liczy się nic innego. Nawet nic nie słyszę, prócz mojego Anioła.
Ciekawe, czy on ma tak samo...

Na początku trochę mi jojczył, że "fuu, feta", "fuu, pomidor", ale dzielnie zjadł całość. Oczywiście fetę oddał mi.

Po kolacji trochę posiedzieliśmy jeszcze ze wszystkimi i zatraciliśmy się w rozmowie, ale w końcu Alexander zaczął się upominać o to, na co czekał cierpliwie od godziny i chyba cierpliwość mu się skończyła.

- Magnus... - odchylił głowę, opierając policzek o moją szyję.

- Tak, skarbie? - objąłem go w pasie i przyciągnąłem bardziej do siebie.

- Słodycze...

- Słodycze? - spojrzała na nas Izzy. - Alec! Zaraz będzie 23!

- Sklep jest całodobowy! - odparł z frustracją mój Aniołek.

- Ktoś tu jest uzależniony od czegoś jeszcze niż Magnusa? - zaśmiał się Jackson.

- A żebyś wiedział - odpowiedziałem ze śmiechem i pocałowałem Alexandra w policzek.

- Ja nie będę was wozić - wtrąciła Lydia.

- Nie każe ci tego robić. Idziemy na spacer.

- Alec i spacer koło północy? - zdziwił się Jace. - Co ty mu zrobiłeś, Magnus?

- Zepsuł mnie - uśmiechnął się Alexander.

******
~Alec~
- Co bierzemy? - spytał Magnus, kiedy szliśmy już sobie do sklepu. Ja miałem ręce w kieszeniach bluzy, którą wcisnął na mnie azjata, a on obejmował mnie jedną ręką w pasie.

- Nie wiem... Możemy wszystko z Kindera?

- Przesadzasz - zaśmiał się.

- Too... Z Milki?

- A co byś chciał z Milki?

- No, wszystko.

- To jeszcze gorzej. Milka to największa trutka - wystawił język.

- Ale za to dobra - machnąłem ręką beznamiętnie.

Magnus pokręcił głową rozbawiony moim jojczeniem (w najlżejszym wydaniu) i szliśmy dalej w ciszy. Ja myślałem intensywnie o tym, co mam wybrać, a Magnus... No nie wiem, nie czytam mu w myślach. Jeszcze.

Czasami, gdy było słychać jakieś auto albo szelest, przyciągał mnie do siebie jeszcze bardziej. Sweet. Zawsze po czymś takim uśmiechałem się pod nosem i rumieniłem, ale on tego nie widział, bo dalej był zamyślony. Chyba robił to odruchowo. Jeszcze większe SWEET.

*****
Doszliśmy pod sklep. Cieszyłem się, że zaraz dorwę się do słodyczy, ale...

- Alec! - usłyszałem głos, po którym przeszły mnie ciarki. Odwróciłem się w stronę nawoływacza i miałem ochotę wrócić do obozu... Albo wejść do trumny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro