Rozdział 38
~Alec~
Pan Brokat: Przyjdziesz do busa?
Ja: Po co?
Pan Brokat: Musimy pogadać.
Ja: Nie mam ochoty, Magnus.
Pan Brokat: ....jesteś zły.
Pan Brokat: Na mnie...więc muszę to odkręcić.
Pan Brokat: 💔
Ja: Nie jestem zły...uh, zaraz przyjdę.
Pan Brokat: Mam Kinder Mleczną Kanapkę...❤
Ja: Nie przekupisz mnie jakimś dennym kremem w biszkopcie.
Ja: I chociaż jest to zajebiście dobre - nie, nie przekupisz mnie.
Pan Brokat: Ale i tak to zjesz 😝
Ja: Jakby cię to dziwiło 😑 dobra, przestań mi spamować.
Pan Brokat: To po co odpisujesz? 😏😘😘
Ja: >,<
Schowałem telefon do kieszeni i poszedłem sprawdzić, czego ten idiota chce. Naprawdę nie byłem na niego zły, chciałem się po prostu do niego przytulić i zapomnieć o wszystkim, ale... Kłamstwo boli.
Wszedłem do busa i zastałem go siedzącego na kanapie, w rekach podrzucając dwie Kinder Mleczne Kanapki. Miał idealnie ułożone włosy do góry, a jego makijaż hipnotyzował. Zrobił to specjalnie...! Od wewnętrznych kącików oczu do zewnętrznych, na powiekach przechodziły kolory tęczy. Oczywiście nie obyło się bez brokatu, a kontur oka dopełniała dość gruba, czarna kreska. Był ubrany raczej w stylu goth, ale właśnie oczy i bransoletki na nadgarstkach były kolorowe. To chyba wygląda tak dobrze tylko na nim.
- Jestem - ustałem przed nim.
Magnus uniósł na mnie wzrok i podał jeden ze smakołyków. Wziąłem to w rękę i usiadłem obok azjaty, bawiąc się opakowaniem. Nie chciałem teraz tego jeść.
Magnus dobrze wiedział, że po słodyczach mi odwala. W pozytywny sposób, więc nie umiał bym się na niego gniewać, ani być obrażonym.
- Więc... - zaczął Magnus siadając na kanapie po turecku, w moją stronę. Też jeszcze nie jadł swojej mlecznej kanapki. - Przepraszam.
- Wiesz chociaż za co? - mruknąłem, nie patrząc na niego.
- Okłamałem cię.
Obróciłem głowę i spojrzałem na azjatę. Albo Izzy mu powiedziała, albo sam sobie przypomniał. W sumie, obojętne.
- Naprawdę przepraszam, Alexandrze... - dodał. W jego oczach widziałem skruchę, jednak nie dam się podejść.
- Nie chcę usłyszeć przeprosin, Magnus. Ja chcę wiedzieć, dlaczego.
- Bałem się...
- Że polecę na twoją kasę? - przerwałem mu i prychnąłem pod nosem.
- To też. Ale...
- Streszczaj się - znowu mu przerwałem, przybierając zimny i beznamiętny ton.
Chciałem ukryć tęsknotę i miłość pod obojętnością. Bo powoli czułem, jak zaczynałem się przełamywać. A nie mogłem od tak po prostu mu wybaczyć i udawać, że nic się nie stało.Chociaż... Miałem na to cholerną ochotę. Nienawidzę tego uczucia, kiedy ma się wrażenie, że serce jest rozrywane przez jakieś zimne szpony...
Magnus wstał z kanapy i ukucnął przede mną, podtrzymując się moich kolan. Spojrzał mi w oczy, ale ja zrobiłem to dopiero po pół minucie. Odezwał się po chwili:
- Odkąd pamiętam podstawówkę i część gimnazjum, kiedy jeszcze mieszkałem z ojcem w Hiszpanii, zawsze byłem oceniany po tym, kim jest mój ojciec. I były wokół mnie tylko dwa typy ludzi, czyli ci, którzy byli mili i lecieli na kasę, bo gdy mówiłem, że chwilowo jej nie mam, zapominali nagle o mnie, i byli ci, którzy mieli mnie za puste zero, które traktuje życie powierzchownie, bo nigdy nie będzie musiało pracować.
Zaczynałem otwierać Kinder Mleczną Kanapkę, patrząc na Magnusa i wschłuchując się w opowieść.
- No i... - kontynuował dalej. - Miałem tego dość. Czułem się po prostu samotnie. Zacząłem urządzać imprezy, które zyskiwały na popularności. Na żadnej się nie ujawniałem. Nosiłem maskę, jak jakiś idiota, ale dzięki temu ludzie po prostu przechodzili na imprezy "do gościa w masce" i mi to odpowiadało. Kiedy ojciec znalazł inną pracę i przeprowadziliśmy się z powrotem do Polski, a zaczynałem wtedy 2 klasę gimnazjum, natychmiast zmieniłem nazwisko. Starałem się robić wszystko, by nikt się nie dowiedział, że jestem z Believierów. Tata na szczęście miał to gdzieś i mi pomagał, skoro tak się uparłem. I kiedy wszyscy myśleli, że jestem normalny...
- Ty nie jesteś normalny - przerwałem, zanim ugryzłem się w język. - Przepraszam, kontynuuj - wgryzłem się w biszkopt z kremem i patrzyłem w hipnotyzujące oczy azjaty. Magnus zaśmiał się cicho i mówił dalej.
- Wtedy znalazłem w końcu przyjaciół, których byłem pewny, że nie lecą na kasę i tak jakoś się potoczyło przez 4 lata... Aż do teraz. Poznałem ciebie, zakochałem się. Alexandrze, naprawdę chciałem powiedzieć ci prawdę, na pewno to wiesz.
- Wiem - westchnąłem. - Co nie zmienia faktu, że... No... No zawiodłem się...
- Wiem wiem, Alexandrze - położył dłoń na moim policzku, a ja się w nią wtuliłem, przymykając oczy. - I teraz będę starał się to odkręcić. Za wszelką cenę. A... Wybaczysz mi..? - spytał cicho.
- Tak - mruknąłem. - Jeśli jakimś cudem mnie zapewnisz, że już nigdy mnie nie okłamiesz. I nie będziesz ukrywać prawdy przede mną.
- Aniele, zrobię dla ciebie wszystko - posłał mi łagodny uśmiech. - Obiecuję. Wiesz... Mamy teraz dil.
- Jaki dil? - uniosłem brew.
- Ty mówisz mi, jak się czujesz, a ja nie będę cię okłamywać.
- Czyli... Czyli po prostu jesteśmy ze sobą szczerzy.
- Tak... Czyli tak - jego uśmiech rozszerzył się. - To... Między nami... Wszystko okey?
Dotknąłem dłoni Magnusa na moim policzku, a on się wzdrygnął.
- Masz strasznie zimne ręce, Alexandrze - chwycił moją dłoń i pocałował jej wierzch.
Przygryzłem wargę i powiedziałem coś... Głupiego, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Skoro jesteśmy już w tym temacie... Usta też mam zimne.
********
Wyszliśmy z busa trzymając się za ręce.
Wybaczyłem Magnusowi i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. A poza tym, czułem też się jak po narkotykach (Kinder Mleczna Kanapka x 2, bo Magnus mnie rozpieścił. Albo jakimś cudem nie przepada za słodyczami) więc poprawiał mi się humor. Okey, azjata też się do tego przyczynił. Troszeczkę..!
Nagle przed nami jak spod ziemi wyrosła Izzy.
- Malec? - przejrzała nas badawczym spojrzeniem.
- Tak - odpowiedziałem jednocześnie z Magnusem, a azjata ścisnął mocniej moją dłoń.
- Super - uśmiechnęła się. - Wszyscy idziemy się kąpać na kładkę. Idziecie? Pf, jasne, że tak. Czekamy! - nie czekając na naszą odpowiedź, poszła sobie do reszty. Którzy z ręcznikami w rękach i strojach kąpielowych szli na kładkę.
- No super... - jęknął Magnus.
- Nauczę cię, już mówiłem - parsknąłem śmiechem i pociągnąłem go w stronę namiotów.
- A mam wybór?
- Oczywiście, że nie - prychnąłem. - Spoko, nie pozwolę ci się utopić.
- Pamiętasz, co mówiłem wcześniej?
- Że jakby co, uczepisz się Lydii.
- Dokładnie - wiedziałem, że się szczerzy jak głupi.
Poszedłem do swojego namiotu, a Magnus do swojego, by przebrać się w kąpielówki. Byłem ciekaw, jakie będzie miał. Bo po jego różowej torbie w jednorożce i namiocie w Minionki, spodziewam się naprawdę WSZYSTKIEGO. Wiedziałem, że Magnus za prędko nie wyjdzie. Wziąłem swój ręcznik, telefon, i już odziany w czarne kąpielówki, udałem się na kładkę w samotności.
Ja: Przyznaj się, malujesz się wodoodpornymi kosmetykami.
Pan Brokat: Skąd wiedziałeś 😱💝
Ja: "Wyjść bez makijażu to grzech, Alexandrze!"
Ja: "Bez makijażu czuję się goły, Alexandrze!"
Pan Brokat: DOBRA DOBRA, czaje 👌 zaraz przyjdę!!
Ja: Kłamca. Dobra, streszczaj tyłek.
Okey...mam prawie 40 rozdział, ale pisze najwyżej z tydzień a....ponad 700 wyświetleń i ponad 200 gwiazdek 😱😱 nie spodziewałam się po moich bazgrołach! 😭💕💕💕💕💕 Dziękuję wam! 😍😍💕💖💗💙💚💛
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro