Rozdział 25
~Alec~
- Co? Żart roku, mały - Jace się roześmiał.
Odetchnąłem z ulgą, że obrócił to w żart. Izzy spojrzała na mnie podejrzanie. Co prawda, zawsze bolały mnie tego typu teksty, ale... Teraz mam Magnusa. On mi wystarczy do szczęścia.
- Za dużo filmów - zmierzwiłem ze śmiechem włosy Maksowi, który się oburzył.
- Okey... - mama nie bardzo chyba wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. - Do stołu!
- Izzy... - spojrzałem na siostrę. - Masz przy sobie powerbanka?
********
Zmuszałem się do wzięcia do ust kawałka pieczeni, kiedy wybawił mnie dźwięk SMSa. Wziąłem swój telefon ze stołu, który leżał sobie, ładując się z powerbanka i odłączyłem go od tej żółtej cegły.Oczywiście, byłem niej wdzięczny. Nie zwracając uwagi na rodzinę przy stole, zgarbiłem się i odblokowałem urządzenie. Dostałem SMS-a od Magnusa.
Wcześniej zainstalowałem sobie jeszcze inną apkę do właśnie SMSów, czując, że mi się przyda. Obecna wyprowadzała mnie z równowagi. Bo się czasem zacina, no!
Wszedłem w ikonkę w kształcie serca.
Tak, jak taki gej jak ja mógłby powstrzymać się od apki do SMS-ów, która była w motywie miłości? Ale kierowała mną myśl, że dużo będę pisać teraz z Magnusem, jeśli nie będę obok niego. A nastrój na SMS-owanie z własnym chłopakiem musi być!
Pan Brokat: Alexander!!
Ja: Coo? O.o stało się coś, że musisz do mnie pisać?
Pan Brokat: Tak! Nie ma cię przy mnie.
Uśmiechnąłem się do ekranu telefonu.
Ja: byłem u ciebie z pół godziny temu, Mags.
Pan Brokat: Aż tyle?! Jezu 😱😥
Ja: 😂 jesteś niemożliwy.
Pan Brokat: Nie obrażaj mnie ty mały...
Ja: Małyy? Co? Co tam ci świta?
Pan Brokat: Mam to napisać? 😏😏😏
Ja: ....chyba jednak nie.
Pan Brokat: Wezmę to za tak.
Ja: NIE!
Ja: MAGNUS!!!
Ja: Siedzę z rodzinką przy stole, powstrzymaj się!
Pan Brokat: Jeśli mnie przeprosisz...
Ja: Kocham Cię.
Widząc, że jeszcze nie odpisuje, dodałem emotkę:
Ja: 😍
Pan Brokat: Wybaczam. Możemy wrócić do normalnej rozmowy....co tam, Aniele? 😘
Ja: Rodzina. Obiad. Stół. Pieczeń 😵brak twojej egzystencji😕 help.
Pan Brokat: Też tęsknie, ciołku! 💔💔💔
Pan Brokat: Czyżbyś nie był zadowolony z obiadku? 😂
Ja: To nie śmieszne. Bardziej wolałabym zjeść czekoladę. Jest zdrowsza.
Pan Brokat: Jakim cudem? O.o
Ja: ,,czekolada pochodzi z drzewa kakaowca...drzewo jest rośliną...a więc czekolada jest sałatka...koniec. Kropka."
Ja: Hallo?
Ja: Jesteś tam?!
Ja: Magnus!!!
Ja: Zaraz strzelę takiego focha, że se nie wyobrażasz 😑
Pan Brokat: Sry, próbowałem przestać się śmiać z twojej teorii 😂😂😂😂😂😘
Ja: Mhm. Mama na mnie patrzy. Kończę...😥musimy koniecznie niedługo sobie wyskoczyć na pizzę! Albo ciacho.
Pan Brokat: koniecznie!😂😃😎😍😘😍😘😍😜😝😵😈👌💓💜💛💚💙💕👅💙!! A może teraz? 😏
Parsknąłem stłumionym śmiechem z wysypu emotek. On tak serio?
Ja: Magnus.
Pan Brokat: Dobra dobra, ciołku 😑 pozdrów mamusie!! 😘😘😘😘😘😘😘😉😍😊
Schowałem telefon, wyprostowałem się i spojrzałem na mamę, siedząca naprzeciw mnie.
- Ee... Tak?
- Nie używaj telefonu przy stole, Alec.
- Pilna sprawa.
- Mhm - uśmiechnęła się do mnie Izzy. - Już ja wiem jaka pilna sprawa.
Zamiast odpowiedzieć, rzuciłem w nią groszkiem.
- Alec! - krzyknęła obruszona mama.
- Osz ty... - siostra nabrała na łyżkę ziemniaków, a ja, czując co się szykuje, schyliłem się szybko. Biała papka przeleciała nad moją głową, ropaćkując się na ścianie.
- Ha! - uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Bitwa na żarcie beze mnie?! Już się do was nie przyznaję! - oburzył się Jace.
Max tylko się śmiał. Blondyn sięgał ręką do miski z sałatką, ale mama uderzyła go w rękę i wstała gwałtownie od stołu.
- Dosyć! - zmierzyła każdego spojrzeniem.
Nawet Czekolada zaskomlał i wcisnął się pod moje krzesło. Mama westchnęła i... Wzięła kawałek pieczeni? I uśmiechnęła się złowrogo...? I rzuciła we mnie tym pasztetem?!
- Mamo! - pisnąłem jak jakaś tkliwa nastolatka, która zobaczyła mysz. Każdy z każdym wymienił się spojrzeniami i rozegrała się prawdziwą wojna...
*******
~Magnus~
- Hmm... Poproszę... O! To coś - uśmiechnąłem się i pokazałem palcem na jakąś fikuśną nazwę słodkiej kawy w menu, której nie szło wymówić. Kelnerka skinęła głową, zapisując mój wybór w notesiku. Wzięła zamówienie od mojej babci i odeszła od naszego stolika.
Siedziałem właśnie z babcią w bardzo przytulnej kafejce z napojami i deserami. Sweet & Caffe. Przyjemne beżowe i brązowe kolory na ścianach, na których były pozawieszane zdjęcia. Duży loft barowy w kącie sali, który zdobiły wokół wzorowe szklanki, kubki i inne szklane dzieła i tak samo ekspresy do kawy, bitej śmietany czy nawet lodów. A w sali poustawiane były pomarańczowe, okrągłe stoliki, i przy nich 2-3 fotele w białym kolorze. No, jest tu uroczo.
Muszę zabrać tu Alexandra. W domu tak mi się nudziło bez niego... A jeszcze bardziej, gdy jego mama przerwała nam w pisaniu SMS-ów. Więc namówiłem babcię, która wróciła od koleżanki, by wyjść na miasto. Musiałem użyć do tego czynu multum mojego uroku, który będzie się chyba teraz ładował przed kilka tygodni.
- No - odezwała się babcia, siedząca na wprost mnie. - Opowiadaj jak z tym chłopakiem, kochasiu.
- Babciu - uśmiechałem się leniwie. - To nic takiego - skłamałem.
Oczywiście, że Alexander to COŚ, ale nie wiedziałem, czy chłopak chciałby bym mówił o naszym związku.
- I tak ci nie wierzę, ale niech ci będzie.
Zaprzestaliśmy na chwilę rozmowy, gdy dostaliśmy nasze zamówienia. Przed babcią znalazła się zwykła, czarna kawa w różowej filiżance, a przede mną... Prezent od samego Boga miłości. Tęczowy kubek, z którego nad brzegami unosił się stos małych, śnieżnobiałych pianek. Posypane były jak mniemam jadalnym brokatem i innymi posypkami. Do tego oblane kremem z toffi. Wetknięty był w to mały wafelek w kształcie tęczy i kręcona, fioletowa słomka. Oczy mi zabłysły.
- Masz zamiar dostać cukrzycy, Magnus?
- Co? - spojrzałem na nią zdezorientowany.
- No, to - wskazała z niesmakiem na mój napój.
- To jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu, babciu. Nie psuj mi tego - przystawiłem usta do słomki i za chwilę poczułem błogi smak czekolady mlecznej i białej, plus toffi. Moje podniebienie oszalało. Babcia natomiast nie podzielała mojego entuzjazmu.
*****
Słomka leżała obok tęczowego kubka, pianek już nie było, po posypce został tylko pyłek. Wafelek dawno już wprowadził się do mojego brzucha. To było pyszne! Skoro Alexander to taki smakosz słodyczy, też by się w tym zakochał. Hym... Byłbym zazdrosny.
*******
Siedziałem z babcią na ławce przed Sweet&Caffe, czekając na taxi. Ani mi ani jej nie chciało się wracać pieszo z miasta do naszego osiedla. Babcia nagle zagadała się z jakąś inną staruszką, która się do nas przysiadła, a ja postanowiłem jak typowy nastolatek zanurzyć się w telefonie.
1 Nieodczytana wiadomość od: Anioł 💙.
Wszedłem w ikonkę SMS, by sprawdzić, co takiego wysłał mi Alexander. Myślałem, że zaraz zwalę się z tej ławki na widok zdjęcia, które mi wysłał.
Jego ryjek na pół zdjęcia, w drugiej połowie tło kuchni i jak mniemam, mogłem dostrzec tam Izzy i Jace'a. Uśmiechnięci i pobrudzeni różnymi substancjami po każdej części ciała. Spojrzałem na twarz Alexandra. Jego oczy się śmiały, na policzku miał jakąś plamę od chyba sosu, a we włosach... Sałatkę. Zachichotałem i ustawiłem sobie zdjęcie na tapetę telefonu.
******
- Padam z nóg! - skwitowała babcia, zrzucając ze stóp czarne pantofle, gdy przekroczyliśmy próg domu. - Idę spać! Dobranoc - i zniknęła w swojej sypialni.
Pokręciłem głową rozbawiony. Zdjąłem również swoje buty wraz z marynarką i udałem się do swojego pokoju.
Chciałbym się spotkać dziś z Alexandrem, ale... Jest chyba zajęty. I dochodzi już wieczór, więc chyba będzie czas na spotkanie jutro. A poza tym jestem zmęczony, a co za tym idzie - zrzędliwy, markotny i sarkastyczny. Alexander na pewno by ze mną teraz nie wytrzymał. Szkoda... Ale trzeba żyć!
Wziąłem potrzebne mi przybory do udanej kąpieli i zbiegłem po schodach, by za chwilę wlecieć do łazienki i oderwać się od rzeczywistości w kabinie prysznicowej.
*****
Gdy już po kolacji, czysty i pachnący leżałem pod kołdrą o godzinie 20, wystukałem SMS do mojego Anioła i zasnąłem z telefonem w ręce, wyobrażając sobie jutrzejsze spotkanie z Alexandrem...
~Alec~
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wygłupialiśmy się z rodziną, naprawdę. A co jeszcze dziwniejsze - czułem się beztrosko. Szczęśliwie. Jak dziecko. To na pewno dzięki Magnusowi. Gdy sobie przypomniałem o tym słodkim idiocie, zrobiło mi się ciepło na sercu... Cholernie się za nim stęskniłem przez te kilka godzin.
******
Ciepłe dreszcze zalewały moje ciało, wraz z gorącą wodą, która leciała na mnie ze słuchawki prysznica. Dzisiaj zaszalałem (no na pewno) i podkradłem żel pod prysznic Izzy. Bo miała o zapachu róż!
*****
W piżamie, wykapany i z parującymi kłębami pary wokół mnie, wróciłem do pokoju. Wziąłem telefon z szafki, by sprawdzić, czy nie dostałem żadnej wiadomości. Oczywiście liczyłem na wiadomość od Magnusa, bo inne mnie nie obchodziły. I akurat...
1 Nieodczytana wiadomość od: Pan Brokat.
Pan Brokat: Miłych Snów, Aniele! 💙 Jutro napewno cię gdzieś uprowadzę, więc nawet nie próbuj się chować, bo i tak moje 💓 cię znajdzie! 💓💙💕💚💛💜💜😈😍
Uśmiechnąłem się błogo i poczułem jeszcze większy spokój ogarniający moje ciało. Kocham tego idiotę...!
Odłożyłem telefon na szafkę i rzuciłem się na łóżko, tuląc do siebie pluszowego ocelota.
Rozdział beztroski i z licznymi przeskokami w czasie xD jak się podoba..? 🌻💙👌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro