Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

~Alec~
Obudziłem się, i... Czułem się jakbym miał kaca. Dosłownie...

Otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem ciemność wokół siebie. No, może troche światła, które wpadało przez uchylone rolety, ale nic poza tym. Ale to nie było słoneczne światło, tylko nocne. Podniosłem się lekko i przeszukałem pokój spojrzeniem. Sięgnąłem po telefon, który leżał na szafce nocnej obok łóżka i spojrzałem na godzinę.
Zmrużyłem lekko oczy od jego blasku i z jednym zamkniętym zmniejszyłem jasność.
Ała.

02:48

Westchnąłem. Pomlaskałem językiem z otwartymi ustami i aż słyszałem błaganie moich kubków smakowych o coś słodkiego.
Wstałem leniwie z łóżka, kładąc na poduszkę mojego ocelota, który był... Wilgotny? Dotknąłem poduszek. Też mokre.
Spociłem się? Dotknąłem mojej koszulki i karku. Nie...

To w takim razie płakałem? Ale dlaczego?
ALEC, NIE ZAMYŚLAJ SIĘ!

Pokręciłem głową i wstałem na nogi. Poczułem, jak mi drętwieją i odmawiają posłuszeństwa. Cóż... W końcu dawno nie ćwiczyłem, więc trochę je zmuliło.
Poskakałem trochę od niechcenia i pewnie wyglądało to jakbym udawał, że się cieszę z tego, że Justin Bieber złamał nogę, i podszedłem do drzwi. Chciałem je otworzyć, ale były zakluczone.

No kurwa, co wczoraj się stało?! Albo raczej, co wczoraj się ZE MNĄ stało. Odkluczyłem te durne drzwi i otworzyłem je, a pod moje nogi na plecy upadła moja siostrzyczka.

W.T.F?

- Eee... Izzy? - szturchnąłem ją nogą. Ta momentalnie otworzyła szeroko oczy, jakby obudzona z transu i wstała na nogi.

- Alec! Tak się martwiłam! - rzuciła mi się na szyję.

Okey... Teraz to KOMPLETNIE nic nie rozumiem.

Zdziwiony, lekko objąłem siostre.

- Ee... Wszystko okey, mała?

- Ty się pytasz, czy ze mną wszystko okey?! - oderwała się ode mnie i zmierzyła wzrokiem.

- Ta... Bo nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru - podrapałem się po karku.

- Ooo... - złagodniała nagle. - Nic a nic? Magnus? Lydia? Mycie auta? I chyba pokłóciłeś się z ojcem, ale nie wiem o...

Nie słyszałem dalej jej wypowiedzi, bo zalała mnie fala wspomnień. Zacisnąłem powieki a moje ciało drgnęło w niekontrolowany sposób.

Lydia...
Mycie auta...
Magnus...
Piękny Magnus...
Seksowny Magnus...
Ojciec...

Jeszcze powiedz, że jesteś pieprzonym gejem, to będzie coś.

Pokręciłem głową. Już wszystko pamiętam.
I to boli...

- Alec? Przypomniałeś sobie? - spytała Izzy zatroskanym tonem.

- Mhm...

- Wczoraj jak pobiegłeś do pokoju, too... Słyszałam, jak płaczesz. Pewnie dostałeś ataku paniki i albo zemdlałeś albo zasnąłeś... I było już cicho. Zakluczyłeś drzwi i nie miałam jak wejść.

- Oh... A pod moimi drzwiami to tyy...?

- Ee... - zaśmiała się nerwowo. - Siedziałam i czekałam, aż w końcu pewnie zasnęłam - wzruszyła ramionami. - Chodź na dół, pogadamy. Tylko cicho... Wszyscy śpią, nocny marku - zachichotała. Posłałem jej słaby usmiech i udaliśmy się do kuchni.

°°°°°°
- Boże... To jest jakaś krowa na sterydach! A nie ojciec! - oburzyła się Izzy na moją odpowiedź, gdy zapytała, co powiedział mi ojciec.

Jeszcze powiedz, że jesteś pieprzonym gejem, to będzie coś - dalej to cholerstwo siedziało mi w głowie... I to powtarzane tonem najgorszego z najgorszych diabłów.

Rozmawialiśmy w kuchni, bo stamtąd nie słychać za bardzo rozmów. Co bardzo przydaje się, kiedy Izzy zaczęła piszczeć podniesionym głosem. Siedzieliśmy na tyłkach obok siebie oparci plecami o szafki, w rękach trzymając kubki z gorącą czekoladą. Opieraliśmy nogi na rozłożonym przed nami Czekoladzie. Jak dobrze, że te szkolenie, na które wysłał go ojciec, nie zmieniło tego sierściucha ani trochę.

- Przykro mi, Alec... Te słowa musiały cię zaboleć - spojrzała na mnie ze współczuciem w oczach.

- Tiaa... Nie gadajmy już o tym, sis - mruknąłem i zatopiłem wargi w ciepłym napoju bogów.

- Okey... To może coś przyjemniejszego... Jak tam z Magnusem?

- Błagam cię - zaskomlałem z nosem w kubku. Brzmiało to jakbym się topił, więc Izzy parsknęła na to śmiechem, a Czekolada aż uniósł łeb.

- No weś, powiedz coś. Widzę jak na siebie patrzycie - oparła głowę na moim ramieniu, odstawiając swój pusty już kubek na blat nad nami.

Jakim cudem ona szybko wypiła te kakao? Ja całym sercem preferowałem delektowanie się słodyczami. I to robiłem w tej chwili.

- A co mam powiedzieć... Było... Fajnie - wbrew mojej woli uśmiechnąłem się lekko, a policzki zaczęły mnie piec. Izzy odsunęła się nieco i spojrzała na mnie badawczym spojrzeniem, a z jej ust wydobył się nieukrywany okrzyk radości.

- Alec! Ty się rumienisz! Jak myślisz o Magnusie! Aww!

- Cicho! - szepnąłem głośno i skarciłem ją wzrokiem.

- Okey, okey - ściszyła ton, jednak dalej szczerzyła się jak głupia do sera. - Opowiadaj!

- Noooo....

Czułem, że policzki zaczynają mnie mocniej piec, uśmiech się rozszerza a w środku... Jakby moje serce tańczyło macarenę. Aż zacząłem machać nogą w rytm tej irytującej ale jakże zajebistej piosenki! Zrobiło mi się błogo na duszy, ale co mnie najbardziej zdziwiło, to to, że każda kolejna myśl o Magnusie zaklejała różowym plasterkiem w serduszka moje popękany i podrapany narząd, robiący za pompę do krwi.

I choć tych plasterków nie wystarczyłoby na całe moje serce, to nadrabiał je fakt, że są od Magnusa...

Nawet nie zorientowałem się, kiedy słowa zaczęły wylatywać ze mnie jak naboje z karabinu maszynowego. Aż Czekolada na mnie spojrzał.

- Oj Izzy... Nawet nie wiesz jak serce mi szaleje, gdy go widzę. A wczoraj to myślałem, że zemdleje! - roześmiałem się. - No bo jak zdjął koszulę, to... Kurwa... Aż mi stanął. Prawie, bo ten kretyn zaczął zachwycać się moimi laczkami w kaczki! Potem tak się fajnie mi z nim gadało, urządziliśmy sobie bitwę na szlaucha. Żałuj, że nie słyszałaś jak błagał o litość - zachichotałem. - Potem była chwila zabawy z Harrym Potterem... Wiem, że jesteśmy już za starzy ale to on zaczął! Ahhh... Chcę więcej... - ostatnie dwa słowa cichutko wymruczałem w swój kubek, którym nieudolnie starałem się zakryć twarz. Cała mnie piekła! Czułem wręcz rozżarzone węgle na mojej skórze.

- O kurwa... - Izzy wpatrywała się we mnie z wytrzeszczem oczu. - Kurewsko mocno się zakochałeś. Oj, bracie...

- Eee... Idziemy już spać?

°°°°°°
Po tej rozmowie, od której ciśnienie mi podskoczyło ale w pozytywny, Magnusowy sposób, udaliśmy się do swoich pokoi.  I nie mogłem zasnąć.

Leżałem z ocelotem na brzuchu i patrzyłem głupio w sufit. Oczywiście, że myślałem o Magnusie. Jedno pytanie mi się zagnieździło w głowie...

Czy... Magnus czuje do mnie to samo, co ja do niego?

°°°°°°°
- Alec! Alec! - ktoś małymi stópkami zaczął po mnie chodzić. Zgiąłem się natychmiast w pół, gdy jedna ze stópek nadepnęła tam, gdzie nie trzeba...

- Max... Co chcesz, ty pomiocie szatana? - rzuciłem poduszką w mojego młodszego brata. On złapał poduszkę i usiadł po turecku na moich wyprostowanych pod kołdrą nogach.

- Jest południe już! A ty dalej chrapałeś! - naburmuszył się.

A, no tak... Zasnąłem wczoraj około 5 nad ranem. Magnus, wypad z mojej głowy!
Pan Brokat zagnieździł się tam jak kleszcz. Nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało ale... Litości. Potrzebuje snu.

- Yhy - ziewnąłem długo. - Tata w pracy, tak? - spytałem z nadzieją.

- Noo, a coo?

- Jajko z dziurką - rozpromieniłem się. - Było już śniadanie?

- Oczywiście, że tak. Mama zostawiła ci trochę naleśników i pojechała przed chwilą z Izzy na zakupy.

- A ty już jadłeś, muchomorku? - złapałem go za końcówkę nosa.

- Tak! - pacnął mnie w rękę. - I nie jestem jakimś grzybem!

- Pff... Jesteś uroczym... - sięgnąłem po poduszkę za mną. - Małym... Grzybem! - uderzyłem go w twarz, przez co on padł na bok.

- Ej! Powiem mamie!

- Skarżypyta!

°°°°°
Po jakże emocjonującej walce na poduszki, mały grzyb poszedł z Czekoladą do ogródka, a ja poszedłem w końcu coś zjeść. W kuchni zastałem Jace'a. Siedział przy stole i jadł naleśnika z nutellą, niemiłosiernie przy tym pobrudzony czekoladą na połowie twarzy. Większej połowie twarzy.

- Hej, bro - w dobrym humorze wyjąłem talerz z szafki i nakładałem sobie na niego placki, które leżały na talerzu na blacie.

- Hej. Co taki dobry humor? Podobno podarłeś się wczoraj z ojcem - ponownie zatkał sobie usta jedzeniem.

- Plotki szybko się rozchodzą - parsknąłem rozbawiony. - Nie ma o czym mówić. Było minęło. A dobry humor, booo pogadałem z Izzy i już jest okey - skłamałem, siadając na przeciwko niego przy stole.

Oczywiście, że pomogły mi myśli o Magnusie! Ale Izzy się do nich przyczyniła, więc... Chyba go nie okłamałem za bardzo.

Wyciągnąłem rękę po słoik czekolady, który stał przy talerzu Jace'a, i po chwili smarowałem już swoje śniadanko tym brązowym rozpuszczonym... Czymś.

°°°°°
Gadałem z Jacem o głupotach, popijając już teraz moje naleśniki szklanką mleka, kiedy na tyłku poczułem wibracje. Wyjąłem więc telefon z kieszeni i po odłożeniu szklanki na stół, rozsiadłem się wygodniej na krześle. Odblokowałem urządzenie, by sprawdzić, kto się do mnie dobija. Hmm... Nie znam tego numeru.

Od: numer nieznany
Hej aniołku! Tu Magnus, nie pytaj skąd, dostałem twój numer od Izzy, podziękuj jej 😀👌

Wytrzeszczyłem oczy. By za chwilę nimi pomrugać kilka razyz by upewnić się, że to nie jest sen. Nie jest! I czy on nazwał mnie "aniołku" ? Boże... Co tak nagle gorąco się zrobiło? Natychmiast wziąłem się za odpisanie.

Do: Pan Brokat (bo już zapisałem numer w kontaktach)
No hej. Podziękuję jej gdy będzie leżeć w rowie 👌

Od: Pan Brokat
Oj tam oj tam, ciesz się. Cio tam? 💖

Wstrzymałem oddech. Wysłał do mnie serudszko? Wysłał do mnie serduszko.
OMfG. Zaraz dostane krwotoku z nosa.

- Alec? Wszystko okey? - usłyszałem głos Jace'a. Uniosłem na niego spojrzenie znad telefonu.

- Tak? W jak najlepszym, czemu pytasz?

- Booo... uśmiechasz się do telefonu jak opętany.

- Oo...

Serio się uśmiechałem? Nawet nie poczułem. Tia, bo bardziej czułem moje tańczące ze szczęścia, popękane serce, sklejone plasterkami firmy "Magnus".

- A to problem? Mam dobry humor - wzruszyłem ramionami.

- Ty nigdy nie masz dobrego humo...

- Skończ - machnąłem ręką by go uciszyć. - Piszę z Magnusem, okey? No. Idę na taras - wstałem i wyszedłem z domu.

Usiadłem na hamak na tarasie, zerkając wcześniej na Maksa, który bawił się z Czekoladą na trawniku. Wróciłem spojrzeniem do telefonu i zaśmiałem się.

6 nieodczytanych wiadomości od: Pan Brokat.

"Hallo?"

"Alexandrze?"

"Dostałeś zawału?"

"No ej"

"Porwali cię kosmici?! 😱"

"Idę tobie na ratunek! Moja księżniczko uwięziona w wieży!"

Roześmiałem się.

Do: Pan Brokat
Żyje, zagadałem się z bratem. Nie musisz mnie ratować.

Od: Pan Brokat
Oooo....za późno.

Do: Pan Brokat
Co? Jak to?

Od: Pan Brokat
Ee bo stoję przed tobą, aniołku?
Podnieś łaskawie ten łeb.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro