Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Ciemność

Tylko to dałam radę usłyszeć...

Pojawiłam się w czarnej otchłani. Było tu... Czarno xD. Nie wiedziałam co zrobić i o czym myśleć... Ja umarłam? To.jest bardzo prawdopodobne, ponieważ dostałam w głowę z czegoś czegoś bardzo ciężkiego.
Warto byłoby coś zrobić? Przed sobą zobaczyłam mały korytarz, z którego dochodziło słabe światło. Postanowiłam tam się udać, bo nie będę tu tak bezczynnie stać czekając na ratunek.

A więc udałam się w tamtą stronę. I wiecie co tam było?
Nic. Tylko czarna, pusta ciemność. Szczerze za bardzo nic nie widzę. Poczekaj... Skoro mam jakieś dziwne moce, to może uda mi się wyczarować jakieś światło..

Skupiłam się na świetle. Zaczęłam sobie wyobrażać, że je trzymam i oświetla mi drogę.

Nagle patrzę na moją rękę i...
Udało się! Trzymam niebieski ogień, który bardzo dobrze oświetla otoczenie. No to teraz ruszamy dalej!

Time skip

Szłam już z jakieś 2 godziny, a tu nic! Po prostu pusto... No to idę dalej... Chociaż tracę już nadzieję, że gdzieś dojdę.

Nagle usłyszałam dziwny głos. Jakby ktoś wołał moje imię...

- AnNaBeTh... - podążyłam za tym głosem.

- PoMóŻ mI... - wołał dalej.

Nagle przede mną pojawiła się czarna postać owinięta łańcuchami. Miała czarny płaszcz i opuszczoną głowę, przez co nie mogłam mu się bliżej przyjrzeć. Podeszłam do niego.

- AnNaBeTh, DzIeCkO dRoGiE... pOdEjDź BlIżEj... muszę ci coś powiedzieć... - ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho. Mimo, że nie wolno podchodzić za bardzo do nieznajomych, to ja wykonałam jego polecenie. Miałam też bardzo dziwne uczucie... Jakbym go znała...

- Nic panu nie jest?... - nie wiedziałam co powiedzieć.

Nieznany mężczyzna podniósł głowę i strasznie się uśmiechnął.
To było straszne. Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Miał białą czaszkę, (czyli był szkieletem xD) a na niej widniały dwa zadrapania. Obydwa dosięgały do oczodołów.

- Mi NiC nIe JeSt? Ha Ha Ha.... - zaczął się śmiać... Ehm... Gdzie tu jest wyjście? Z niepewności zrobiłam krok do tyłu.

A mężczyzna uśmiechnął się jeszcze bardziej.

- BoIsZ sIę MnIe? NiE mA cZeGo SiĘ bAć... Nie pamiętasz mnie? To ja GaStEr. - nie wiem co mam myśleć... Gaster... Kojarzę te imię, ale nie wiem skąd. Może tylko mi się wydaje...

- Nie ja się pana nie boję... Tylko pana nie znam.

- Dobrze... Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął mówic normalnie, ale wydaje mi się, że trochę posmutniał.

- Wy wszyscy jesteście w niebezpieczeństwie. Powiem wam tylko jedno... StRzEż SiĘ dZiEwCzYnY z SzArĄ dUsZą. - z szarą duszą?

- Powodzenia Ann... Ko..... .i. ..j. ..i.... - nie usłyszałam ostatniego zdania...

Nagle znowu nastała ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #undertale