5. Mamy gości! (kości :D)
-Proszę bardzo.- uśmiechnęła się do mnie.
Nie no serio XD. Ten pokój jest wspaniały! Zawsze chciałam taki mieć. Chociaż szczerze... To pozmieniałabym tu trochę.. Ale tylko troszkę rzeczy. Pokój był różowy, a ja nie przepadam za tym kolorem... Niebieski byłby idealny. Podczas gdy ja rozglądałm się po pomieszczeniu, Toriel powiedziała, że musi pozałtwiać kilka spraw. Zostałam sama.
-Witaj śliczna =)
Jednak nie jestem sama... W oknie stał Flowey. (dop.a: Nie będzie tu shipu Flowey x Ann xD)
-No witam... Czego tu chcesz?- odpowiedziałam mu szybko, bo nie chciałam aby tu był.
-Od kiedy tak się wita gości?- krótko się zaśmiał
-Hm... Innych tak nie witam, ale ciebie trzeba wyróżnić- odpowiedziałam mu z lekko złowieszczym uśmieszkiem.
- O ho ho... Paniusia pokazuje pazurki. Heh. Dobra dojde do sedna bo zaraz przyjdzie ta stara koza...
-NIE NAZYWAJ JEJ TAK!- przerwałam mu. Nikt nie będzie nazywał tak osoby, która jako jedyna się o mnie troszczy.
-Dobra, dobra... A więc.. Masz ogromną moc. Ja to czuję. Chciałem zaofiarować ci moją pomoc.
-Nie potrzebuję twojej pomocy!
-Nie? Bo wiesz... Z twoją mocą możesz zniszczyć nawet całe miasteczko Snowdin... Dobra..koza już idzie... Jeszczę cię odwiedzę.. Ale pamiętaj... Jak powiesz komuś, że tu byłem to wtedy będzie źle...- zniknął. Znowu... Czy on mi zagroził? Dobra nieważne...
I tak jak mówił ten paskudny kwiatek, przyszła Tori.
-Witaj moja droga!- przytuliła mnie, a ja się do niej niepewnie uśmiechnęłam, ponieważ przypomniałam sobie co powiedział Flowey... Niestety, Tori zauważyła to.
-Coś się stało kochana?- słyszałam w jej głosie nutkę zaniepokojenia...
-Wszystko w porządku. Nic mi nie jest... Tylko się zamyśliłam
-Dobrze.. A więc mam niespodziankę. Mamy gości! Chodź na dół. Przedstawię ci ich!
Zeszłam na dół i zobaczyłam dziewczynę i dwóch.. Szkieletów? Rozmawiali o czymś, ale gdy mnie zobaczyli to od razu przestali. Patrzyli się na mnie... Dosyć dziwnie... Czułam się niezręcznie.
-Oh! To musi być Annabeth? Tori opowiadała nam o tobie!- powiedział dziewczyna podchodząc do mnie i przytulając.
-Tak... To ja Annabeth... Ale inni mówią na mnie Ann.
-Oj kochana nie wstydź się! To nasi przyjaciele- miło powiedziała Toriel i po tym od razu zrobiło mi się lepiej.
-A zapomniałam ci się przedstawić. Ja jestem Frisk- oznajmiła dziewczyna.
-A za mną stoją dwa szkielety. Ten niższy to Sans, a drugi to Papyrus. Są braćmi.- przedstawiła mi ich Frisk.
-Cześć Annabeth.- powiedział.. Sans? Chyba tak się nazywał (dop.a: Ah.. Ann... Skleroza.. XD)
-WITAJ CZŁOWIEKU!- to był chyba Papyrus.... XD
-No hej.- cicho odpowiedziałam.
Zaczęliśmy rozmowę. Gadaliśmy i gadaliśmy... Zeszło już chyba nam na tym gadaniu z jakieś 3 godziny. Najbardziej to polubiłam chyba Frisk. Była miła, fajna, wesoła i była człowiekiem! Tak jak ja :D
Sans jest wesoły i fajny... Podoba mi się słuchanie, kiedy Sans zaczyna żartować, a Papyrus wtedy się wścieka i wszyscy potem się śmieją. Szkoda, że w szkole tak nie miałam...
Teraz może powiem co sądze o Papyrusie... On.. No też jest fajny i zabawny... Ale gdy zrobił nam spaghetti to... Eh.. Wole tego.nie opisywać xD.
Wkońu wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia.
-Ej kiddo. Musimy kiedyś to powtórzyć. Fajnie się gada w twoim towarzystwie. No i wkońcu ktoś lubi opowiadać żarty i przy okazji śmiać się z moich.- zaczęliśmy się śmiać.
-Tak, musimy. Dobra to pa!- pożegnałam się z Sansem i resztą. Wszyscy już szli, a ja jeszcze przy okazji powymieniałam się numerami z Frisk.
-Ann, będe do ciebie dzwonić i odwiedzać CAAAŁYY czas :D
-Okej, okej. Tylko daj mi trochę czasem odpocząć. - znowu było słychać nasz śmiech.
Wkońcu wszyscy wyszli, a ja poszłam do swojego pokoju i padłam na łóżko. To był wspaniały dzień.
--------------------------------------------------
Wow, wow, wow! 588 słów! :D
Dla mnie to dosyć sporo, bo w dodatku rodzina u mnie jest i nie mogę pisać heh.
Do zobaczenia! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro