11 || Ile masz w sobie z jaskiniowca
Następnego ranka, po burzliwym wieczorze, słońce wstało jakby na nowo, rozświetlając okolice domku nad jeziorem.
Otoczenie było nasycone świeżością po deszczu. Zielone drzewa lśniły w blasku porannego słońca, a jezioro lśniło jak płynne złoto.
Dotarłem na plażę, gdzie Chanel już leżała na leżaku, rozłożona jak obrazek z letniego katalogu.
Jej strój kąpielowy, koloru delikatnego błękitu, idealnie komponował się z jej skórą, a falbanki na biuście dodawały jej wdzięku.
Dolna część stroju, z wysoko osadzonymi bokami, podkreślała jej zgrabną sylwetkę, ale nie była zbyt wyzywająca.
Jej włosy były lekko rozwiane przez letni wiatr, a słońce delikatnie muskało jej twarz, nadając jej skórze złocisty blask.
Leżała tam, z zamkniętymi oczami, ciesząc się każdą chwilą słońca.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
Wyglądała zjawiskowo – pomyślałem, a gdy zdałem sobie z tego sprawę, przełknąłem nerwowo ślinę.
Podszedłem bliżej, nawet nie orientując się, że to robię.
– Podglądasz, czy po prostu stoisz jak słup soli? – zapytała brunetka, nawet nie otwierając oczu, a na jej twarzy pojawił się delikatny, sarkastyczny uśmiech.
– Ani jedno, ani drugie – odparłem pewnym siebie głosem, starając się nie uśmiechnąć za szeroko. – Po prostu przyciąga mnie to, co piękne. A tak się składa, że to ty.
Chanel przewróciła oczami, po czym ponownie zamknęła oczy, oddając się słońcu.
Mógłbym przysiąc, że na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
A ja? Leżałem tam obok, patrząc na nią kątem oka, i myślałem, że mógłbym tak spędzić całe lato.
***
W ciszy tego słonecznego poranka zaczynałem już myśleć, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Ale nagle zza drzew dobiegł nas znajomy, wesoły głos.
– Hej, słoneczka! A co tu tak cicho, jak na pogrzebie?
Justin wyszedł zza rogu domku z szerokim uśmiechem na twarzy.
Jego beztroska aura wprowadzała w miejsce dodatkową dawkę energii.
Na ramieniu miał ręcznik plażowy, a w ręce trzymał parę zimnych napojów.
Chanel uchyliła jedno oko i spojrzała na Justina z uniesioną brwią.
– Może dlatego, że ktoś wreszcie docenia ciszę – odpowiedziała z nutą ironii. – Ale skoro już jesteś, nie mam wątpliwości, że cisza to przeszłość.
– Och, proszę cię, Chanel – Justin parsknął śmiechem. – Cisza nie jest dla takich ludzi jak my. A co powiecie na kąpiel? Woda wygląda idealnie - zaproponował po chwili.
Chanel przeciągnęła się leniwie na leżaku, jakby zastanawiając się nad tą propozycją.
– Hm, może później. Na razie jest mi tu całkiem wygodnie – powiedziała, poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
Justin spojrzał na mnie z uśmiechem, jakby szukał potwierdzenia.
– Carlos, a ty?
Zastanowiłem się przez chwilę, ale prawda była taka, że nigdzie mi się nie spieszyło.
– Myślę, że się przyłączę później. Na razie jest zbyt leniwie, żeby coś robić – odpowiedziałem, uśmiechając się do Justina.
– Dobra, dobra, wasza wola. Ale nie zapominajcie, że jestem tutaj, żeby pilnować, żebyście się nie zmarnowali na tym urlopie. A teraz, kto chce zimny napój?
Chanel wyciągnęła rękę bez słowa, a Justin wręczył jej jeden z napojów, podając mi drugi.
Przez chwilę piliśmy w milczeniu, a
Justin rzucał co jakiś czas krótkie komentarze o pogodzie i planach na resztę dnia.
Chanel zdawała się być zrelaksowana, ale zauważyłem, jak co chwilę rzuca ukradkowe spojrzenia w moją stronę.
***
Gdy słońce zaczęło jeszcze bardziej przygrzewać, a atmosfera zrobiła się leniwa, Justin nagle zerknął na mnie z błyskiem w oku.
W jego spojrzeniu od razu dostrzegłem jakiś plan.
Znałem go na tyle dobrze, że wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie – przynajmniej dla Chanel.
– Wiesz, Carlos... – zaczął Justin, przeciągając się teatralnie. – Chanel mówiła coś o wrzucaniu ludzi do jeziora… Może by tak sprawdzić, kto pierwszy wyląduje w wodzie?
Uśmiechnąłem się pod nosem, odstawiając swój napój.
– Myślisz o tym samym, co ja? – zapytałem, udając niewinność.
Chanel, która do tej pory leżała spokojnie na leżaku, uniosła głowę i spojrzała na nas spod okularów przeciwsłonecznych.
– Chłopcy, co kombinujecie? – zapytała, unosząc brew.
– Nic, słońce – odpowiedział Justin z anielskim uśmiechem. – Tylko chcemy cię trochę ochłodzić. Przydałoby się, co?
Chanel zaczęła powoli się podnosić, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Justin skoczył do niej z jednej strony, a ja z drugiej.
Złapaliśmy ją pod ramiona, a ona od razu zaczęła się wyrywać, śmiejąc się jednocześnie.
– Nie ważycie się! – zawołała, próbując się wyswobodzić.
– O, ważą się, ważą! – odpowiedział Justin, kiedy zaczęliśmy ją ciągnąć w stronę jeziora.
Chanel próbowała się bronić, kopiąc lekko nogami, ale zanim zdołała cokolwiek wymyślić, już byliśmy na brzegu.
Zatrzymała się na sekundę, próbując złapać równowagę, a my wymieniliśmy spojrzenia.
– Ostatnia szansa, Chanel – powiedziałem, starając się zachować poważny ton, choć trudno było mi ukryć rozbawienie. – Poddajesz się?
– Nigdy! – zawołała, udając stanowczość, ale jej uśmiech zdradzał, że cieszy się tą zabawą
– No to lecimy! – zawołał Justin.
Razem rzuciliśmy Chanel prosto w chłodną wodę.
Wrzask, który wydobył się z jej ust, był mieszanką szoku i śmiechu.
Woda rozbryzgała się dookoła, kiedy Chanel wpadła z głośnym pluskiem.
Przez moment widać było tylko jej rozrzucone ręce i nogi, ale zaraz potem wynurzyła się, śmiejąc się, choć z widocznym błyskiem zemsty w oczach.
– Wy… – wykrzyknęła, zerkając na nas, gdy woda spływała jej po twarzy. – Jeszcze pożałujecie!
Justin i ja zaśmialiśmy się głośno, patrząc na siebie z zadowoleniem.
– Chanel, to tylko mała chłodna kąpiel – powiedział Justin, wycofując się na kilka kroków, by uniknąć ewentualnego odwetu. – Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Zresztą, jak sami widzicie, słońce też potrzebuje czasem ochłody.
Chanel, stojąc po pas w wodzie, obrzuciła nas jednym ze swoich pełnych dezaprobaty spojrzeń, ale nawet to nie mogło ukryć rozbawienia, które było wyraźne w jej uśmiechu.
– Lepiej, żebyście nie spali zbyt mocno tej nocy – powiedziała z groźbą w głosie, ale było jasne, że cała sytuacja ją bawi.
– A kto powiedział, że śpimy? – dodałem, próbując przybrać poważną minę, choć moje usta same układały się w uśmiech.
Chanel przewróciła oczami, ale ostatecznie też się zaśmiała, robiąc kilka kroków w stronę brzegu.
Justin podbiegł do niej z ręcznikiem, udając ratownika, co tylko wywołało kolejny wybuch śmiechu.
– Jesteście niemożliwi – powiedziała, wyciągając ręce po ręcznik. – Ale muszę przyznać, że dawno się tak nie uśmiałam.
– To był dopiero początek – stwierdził Justin, puszczając do mnie oko. – Jeszcze nie wiemy, co przyniesie reszta dnia.
Patrząc na Chanel, która zaczęła wykręcać wodę z włosów, nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.
Jej oczy błyszczały, a na twarzy malowało się zadowolenie.
Niezależnie od tego, jak mocno próbowała nas zbyć swoim sarkazmem, widziałem, że tak naprawdę dobrze się bawiła.
Kiedy Chanel owinęła się ręcznikiem, Justin zerknął w stronę jeziora, jakby rozważał kolejną akcję.
Szybko jednak zmienił zdanie i z szerokim uśmiechem zwrócił się do mnie:
– Carlos, nie wydaje ci się, że woda jest całkiem przyjemna? Może tym razem ty wskoczysz?
– Nie, nie, dziękuję. Wolę pozostać suchy – odpowiedziałem z półuśmiechem, obserwując, jak jego oczy pełne są figlarnych pomysłów.
Podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy, podnosząc brew.
– Może on po prostu boi się wody – stwierdziła, celując w moje ramię palcem i uśmiechając się do Justina..
– Może. A może po prostu czekam na odpowiedni moment – odparłem, rzucając jej wyzywające spojrzenie.
Jej śmiech był dźwięczny, a ja nie mogłem się oprzeć myśli, że te słoneczne dni nad jeziorem zaczynają mieć w sobie coś więcej niż tylko wakacyjną beztroskę.
W tym momencie Justin, śmiejąc się pod nosem, rzucił do nas:
– No dobra, koniec gadania. Co robimy dalej? Woda zaliczona, słońce też. Może jakieś ognisko w późniejszym planie?
Chanel odwróciła się z błyskiem w oczach.
– To brzmi jak plan – stwierdziła, po czym spojrzała na mnie. – Co ty na to, Carlos? Sprawdzimy ile masz w sobie z jaskiniowca, który rozpalił ognisko kamieniem.
Zarówno ja jak i Justin parskneliśmy śmiechem.
– Jasne, z wielką chęcią – odpowiedziałem, wstając i ruszając za nimi w stronę domku.
Czekałem na to, co przyniesie reszta dnia.
------------------------------------------------------------
A oto kolejny rozdział!
Jak się wam podoba?
Jak zauważyliście jakieś błędy, proszę dajcie znać.
Przepraszam za przerwę od publikacji :<
Kolejny rozdział już piszę, niedługo powinien się pojawić :>
Adíos, kochani 👋🏻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro