1 || Nieznajoma z książką
- Simon, słyszałem, że zacząłeś chodzić z Vivien - powiedziałem ze śmiechem, rzucając mu przelotne spojrzenie.
- To nic poważnego - odparł chłopak, wzruszając ramionami.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale znałem go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że czuje się trochę niezręcznie.
Simon zawsze starał się zachowywać obojętne, nawet, gdy coś go trapiło.
- Zanim się obejrzymy, będzie miał inną - stwierdziłem, puszczając oko do Nathana, który stał obok mnie i trzymał telefon, jakby czekał na coś bardziej interesującego niż nasza rozmowa.
Dźwięk powiadomień, co jakiś czas przychodzących na jego telefon, wybijał naszą rozmowę z rytmu.
- A ty, co? Lepszy? - zapytał Simon ze śmiechem, przerywając ciszę.
Jego oczy lśniły z wyzwaniem, jakby chciał sprawdzić, jak daleko jestem gotów się posunąć.
- We mnie może zakochać się każda - odparłem pewnym siebie tonem. - O ile już to nie nastąpiło.
W tle słychać było krzyk pani Jonson, która beształa kilkoro drugoklasistów, którzy najwyraźniej narazili się czymś na jej gniew.
Nathan, który do tej pory był cicho, uniósł brew i uśmiechnął się z politowaniem.
- Kolego, masz trochę wielkie ego - powiedział, a pozostali parsknęli śmiechem. Ich śmiech odbijał się echem po korytarzu, dodając mu życia.
To było typowe dla naszej paczki - docinki i śmiech były na początku dziennym.
Harry, stojąc nieco z tyłu, przyglądał mi się uważnie. Jego wyraz twarzy był trudny do odczytania, ale wiedziałem, że coś kombinuje.
- Każda, mówisz? - powtórzył, mrużąc oczy. - Co powiesz na zakład?
Uniosłem jedną brew, czując, jak adrenalina zaczyna płynąć szybciej w moich żyłach.
- Jaki zakład? - zawsze lubiłem wyzwania, a zakłady były naszą ulubioną formą rywalizacji.
Harry rozejrzał się po korytarzu, jakby szukał idealnej ofiary. W końcu jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie siedzącej pod ścianą z książką.
- Masz dziesięć dni, aby twoją dziewczyną została... - przerwał, wskazując ją. - Ona.
Podążyłem za jego wzrokiem.
Dziewczyna wyglądała na całkowicie pochłoniętą lekturą, ignorując świat wokół niej. Była ubrana w czarne spodnie i dopasowaną bluzkę, jej długie włosy zasłaniały część twarzy.
Nie znałem jej. Może jedynie kojarzyłem z widzenia, ale nawet to było wątpliwe.
- I co? Podejmujesz się temu wyzwaniu, Carlos? - zapytał Harry, z pyszczałkowatym uśmiechem, który zawsze oznaczał kłopoty. - Jak ci się uda, od każdego z nas dostaniesz siedem dolarów. Jak nie... ty płacisz każdemu z nas taką sumę. Tchórzysz?
Carlos Lusen nigdy nie tchórzył. I teraz też nie miał zamiaru.
- Nigdy - odpowiedziałem bez wahania. - Dziesięć dni? Nie ma problemu.
Harry uśmiechnął się do mnie, po czym wykonaliśmy uścisk rąk, jak przy każdym z zakładów naszej paczki.
***
Już chwilę później szedłem pewnym siebie krokiem w stronę dziewczyny siedzącej pod jedną ze ścian. Wokół nas uczniowie spieszyli się na lekcje, ale dla mnie czas jakby zwolnił.
To będzie proste - pomyślałem.
Albo mnie nie zauważyła, albo po prostu nic sobie nie robiła z mojej obecności.
Efekt był ten sam, więc na jedno wychodzi.
Dopiero, gdy ustałem obok niej i nachyliłem się nad nią, przemówiła:
- Lusen? Czym sobie zasłużyłam na wdychanie smrodu twojej wody kolońskiej?
Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Ani na chwilę nie oderwała wzroku od książki, przez co nie mogłem dobrze dostrzec wyrazu jej twarzy.
- To nie smród, tylko orzeźwiający zapach...
- Kto pytał? - przerwała mi, jej głos był zimny i obojętny. - Czego chcesz?
- Dlaczego myślisz, że coś chcę? - zapytałem urażony i zaskoczony jej bezpośredniością.
- Carlos Lusen nigdy nie przychodzi bezinteresownie - odparła, wstając z gracją. Jej ruchy były płynne i pełne pewności siebie.
Po raz pierwszy od początku rozmowy zaszczyciła mnie spojrzeniem.
Jej zielone oczy świeciły niepokojącym blaskiem, gdy obserwowała mnie od stóp do głów, a ja poczułem się jak pod lupą.
Następnie przewróciła oczami i ruszyła w głąb korytarza, zostawiając mnie samego.
Musiałem przyznać, że to była dla mnie nowość.
Zazwyczaj dziewczyny same przychodziły do mnie i przymilały się, abym zwrócił na nie uwagę.
W tym wypadku to chyba ja musiałem przymilić się do niej.
Czyż to nie ironia, aby największy podrywacz szkoły musiał zabiegać o względy jakiejś szarej myszki?
Dla mnie ta myśl, jest aż komiczna.
W międzyczasie, gdy próbowałem poderwać tę dziewczynę, w tle rozgrywała się inna akcja. Grupa uczniów walczyła o ostatnią porcję frytek w szkolnej stołówce, tworząc komiczny spektakl, który rozpraszał uwagę innych uczniów. Nie myślcie, że zachowujemy się jak jakieś zwierzęta... Frytki w stołówce to rarytas, który nie zdarza się tak często. Do tego, te frytki smakują naprawdę dobrze.
Spojrzałem w stronę stołówki i dostrzegłem Harry'ego, Nathana i Simona walczących o frytki. Przewróciłem oczami, widząc jak Nathan wskoczył na plecy Simona, a następnie obydwoje ruszyli jak taran na typa z frytkami... Kojarzycie jak mówiłem, że nie zachowujemy się jak zwierzęta... cofam to, oni to zoo wcielone.
Spojrzałem w głąb korytarza, którym odeszła dziewczyna, a niedostrzegając jej, ruszyłem w stronę sali lekcyjnej. Cóż, z tą dziewczyną może być trudniej niż myślałem...
***
Po lekcjach postanowiłem ją odnaleźć. Może biblioteka? Czytała książkę, więc może właśnie tam powinienem zajrzeć?
Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, moje przypuszczenia okazały się trafne.
Brunetka siedziała przy jednym ze stołów.
W rękach trzymała tę samą książkę, co na korytarzu, jednak tym razem byłem w stanie odczytać tytuł.
"Gwiazd naszych wina" - znałem tę książkę, chodź jej nigdy nie czytałem.
Przypomniałem sobie o niej dzięki cytatom, które atakowały mnie na pintereście: "Kiedy patrzysz w gwiazdy, nie widzisz tylko ich blasku, ale i ich tajemnice".
Słowa te, co prawda zachęcały mnie do przeczytania tej książki, jednak nigdy nie złożyło się, abym to zrobił.
Może teraz nadszedł na to czas?
Zamiast podejść do dziewczyny, postanowiłem najpierw dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
W jednej chwili przypomniałem sobie profilowanie, które poznałem czytając "The Naturals".
Mimowolnie uśmiechnąłem się na tę myśl.
Brunetka była ubrana w czarne, welurowe spodnie z wysokim stanem i rozkloszowanymi nogawkami, które subtelnie podkreślały jej smukłą sylwetkę.
Do tego miała na sobie jednokolorową bluzkę oraz pasek w kształcie łańcucha z motylami, który dodawał jej stylizacji wyjątkowego charakteru.
Jej styl mógł być uznawany jednocześnie za elegancki, jak i swobody, o nieformalnym charakterze.
Jej ciemne, długie włosy opadały na ramiona w naturalnych, lekko zmierzwionych falach, które nadawały jej wyglądowi nieco tajemniczy, ale autentyczny urok.
Każdy detal jej stroju wydawał się starannie przemyślany, jakby mówił coś o jej osobowości - nietuzinkowość, połączona z prostotą, oraz subtelntymi akcentami naturalności.
To wzbudziło moją ciekawość jeszcze bardziej.
Niestety na tym moje umiejętności profilowania się kończyły.
Tak samo jak i przerwa, bo zaledwie dwie minuty później rozległ się dzwonek.
Ponowną rozmowę z tą dziewczyną, musiałem odłożyć więc na później.
------------------------------------------------------------
A oto pierwszy rozdział "Zakładu o miłość".
Jak wam się podoba?
Warto kontynuować?
Co sądzicie o bohaterach książki? Macie już jakiegoś ulubieńca?
Miłego dnia wszystkim ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro