Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXV

– Było pyszne – powiedziałem, oblizując usta. Byłem nażarty jak świnia.

– Ciesze się, kwiatuszku – szepnął. – Na co masz teraz ochotę?

– Na odpoczynek – zachichotałem cicho, patrząc na niego.

– Jedziemy do mnie? – zaproponował. – Możemy bardzo miło spędzić razem czas.

– Możemy – uśmiechnąłem się do mojego chłopaka podnosząc się.

Szybko wstał, aby odsunąć mi krzesło, ale zrobił się z niego dżentelmen.

Zachichotałem cicho, idąc do wyjścia.

Zrównał ze mną kroki i złączył nasze dłonie razem.

– Widzisz, nawet nasze ręce pasują do siebie jak ulał – zaśmiał się.

– I nasze usta – dodał, złączając niespodziewanie nasze wargi.

Zamruczałem cicho, oddając pocałunek. W dupie mam, że jest w jakimś gagu. Ważne, że jest mój.

I tylko mój – dodałem w myślach.

Kiedy weszliśmy do mieszkania, wpiłem się w jego wargi. Kocham go. Kocham go.

– Ale jesteś zachłanny – zaśmiał się, a następnie, wznowił pocałunek.

– Uwielbiam cię całować – Wymruczałem cicho, kładąc ręce za głowę szatyna.

– A ja uwielbiam coś jeszcze. – Szepnął, kierując nas w stronę sypialni.

– Też to kocham – zachichotałem, kiedy rzucił mnie na łóżko.

Zawisnął nade mną, wkradając się dłońmi pod bluzkę.

– Uwielbiam twoją delikatność – szarpnąłem mu do ucha, gdy zaczął całować mnie po szyi.

– Nie chce zrobić ci krzywdy, kochanie. – Odparł.

– Wiem – zachichotałem, kładąc ręce na jego ramiona.

Szybko pozbyliśmy się swoich ubrań. Nie mieliśmy co z tym zwlekać. Chciałem go w końcu w sobie poczuć.

– Kochanie na pewno? – usłyszałem przy uchu, gdy zaczął zjeżdżać rękoma w dół.

– Jestem pewny tak samo, jak do tego, że cię kocham. Działaj już, Loueh. – zaśmiałem się.

– Kocham cię żabo – szepnął, robiąc mi malinkę na szyi i wkładając we mnie dwa palce.

Jęknąłem cicho na to uczucie.

– Cierpliwości kochanie – powiedział cicho, zderzając nasze biodra ze sobą.

– Tatusiu, proszę...

– Uwielbiam jak tak na mnie mówisz – wymruczał cicho, uśmiechając się chytrze i wyjmując palce. Ustawił się przy moim wejściu. Wszedł we mnie powoli. O boże... Tydzień bez seksu nie posłużył dobrze.

Starałem się rozluźnić, co szło mi z marnym skutkiem. Louis próbował odwrócić moją uwagę pocałunkami.

– Harreh... Może jednak skończymy to – powiedział, wycofując się.

– Nie – złapałem go za przedramię. – Daj mi tylko chwilkę – poprosiłem.

- Jesteś tego pewien? – spytał, patrząc się na mnie.

– Absolutnie pewny – odparłem. – ale pocałuj mnie głupku.

Louis zaśmiał się cicho, wchodząc we mnie mocniej i wpił się w moje wargi.

Oddawałem pocałunki, wplątując swoje dłonie w jego karmelowe kosmyki włosów.

– Harreh – szepnął, gdy poczułem, że jest już cały we mnie.

Chwilę zaczekał, aż się przyzwyczaję. Przez ten czas zaczął robić malinki przy krawędzi mojej szczęki. Po chwili przeniósł się na szyję, zostawiając po sobie krwiste ślady.

– J-już Loueh – wymamrotałem, kładąc nogi na jego plecy.

Uśmiechnął się lekko i zaczął wykonywać pierwsze pchnięcie. Naprawdę zbyt długo tego nie robiliśmy.

Jęknąłem głośno, odchylając głowę do tyłu. Słyszałem każde małe sapnięcia.

Sam cicho pojękiwałem, czerwieniąc się przy tym. Czułem się zawstydzony swoimi odgłosami, lecz Louis zawsze chciał je słyszeć. Nie pozwalał mi zatykać ust ręką, czy chować głowę w poduszkę.

– Chce słyszeć jak ci dobrze – powiedział jakby czytając mi w myślach.

– P-pamiętam – wysapałem, łapiąc go za ramiona i przytulając się bardziej do niego.

Z czasem ruchy Louisa były coraz szybsze. Myślałem, że zaraz oszaleję, to było wspaniałe uczucie.

Jakie było zdziwienie, gdy przełożył moje nogi na swoje ramiona, przez co czułem go głębiej.

Nie wiedziałem, że to ogóle możliwe. Swoje dłonie przeniosłem na jego plecy, zostawiając podłużne, czerwone pręgi od paznokci. W końcu on też musi mieć po mnie pamiątkę, prawda? Skoro mnie będzie bolał tyłek, niech jego bolą plecy. Uśmiechnąłem się, lecz po chwili głośno jęknąłem, gdy trafił w tej jeden, szczególny punkt.

– Mam cię – wysapał przyspieszając ruchy i trafiając w moją prostatę. Boże co on wyprawiał tymi biodrami! Jakby przez tydzień nabrał wprawy!

Chociaż mam nadzieję, że nie. Nie chciałbym dowiedzieć się, że pieprzył kogoś innego. Louis był tylko mój!

•••
Jest tu ktoś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro