Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXVII

Louis

Siedziałem z Zaynem, kłócąc się o to, co bierzemy. Nie mógł się zdecydować od kilku minut. Co chwila padało imię blondyna: ,,Niall lubi frytki'', ,,może kupię mu ten zestaw powiększony?" ,,Nie wiem, czy Niall lubi colę, czy woli inny napój''.

Zaczynałem mieć go powoli dość. Na szczęście uratował mnie mój chłopak, który przyszedł tu z Horanem.

– Cześć, chłopaku – zachichotał, cmokając mnie w usta i siadając obok mnie.

– Cześć, robaku – odpowiedziałem mu, śmiejąc się na widok jego wyrazu twarzy. Objąłem go ramieniem, pokazując kupony. – Na co masz ochotę? – zapytałem.

– Chyba na wodę. Nie mam portfela, więc sobie nie pojem – jęknął.

– Nie żartuj, Curly. – Przewróciłem oczami. – Powiedz, na co masz ochotę, nie będziesz za nic płacił.

– To kto? – spytał zdziowny, patrząc na mnie.

– Oczywiście, że ja! – zawoałałem. – Przecież jestem twoim chłopakiem i mam prawo rozpieszczać mojego chłopca.

Zarumienił się, pokazując mi co chce, bym mu zamówił.

– To zaczekaj chwilkę, skarbie, zaraz wracam. – Pocałowałem go szybko i wstałem od stolika.

Ruszyłem do kasy z zamówieniem Zialla. Czekałem chwilę na jedzenie. Wróciłem do stolika z dwiema tacami. Niall zamówił sporo jedzenia...

– Ile ty jesz... – westchnąłem, kładąc przed nim zamówienie.

– Jem jak kazdy normalny czlowiek – mruknął blondyn. – To wy jecie tak mało...

Zasmialiśmy się wszyscy, zaczynając posiłek. Podkradłem Harry'emu frytkę, za co spojrzał na mnie z wyrzutem. Cmoknąłem go w usta, jedząc swojego wrapa. Na ten gest nieco się rozchmurzył.

– Jakieś plany? – spytał Zayn Nialla i Harry'ego.

– Właściwie mielismy w planach tylko zjeść – odparł blondyn.

– Planujemy z Lou poćwiczyć przed wielkim wyścigiem, chcecie popatrzeć?

– Tak! – zawołał Harry. – Jeszcze nigdy nie widziałem, jak ktoś się ścigał – dodał entuzjastycznie. – Boo jest najlepszy ze wszystkich – powiedział.

– Przestań. – Zaśmiałem się. – Ne jestem wcale taki dobry.

– Pochwał się, ile razy przegrałeś – powiedział.

– Zayn też jest dobry – zmieniłem temat. – Może po treningu gdzieś pójdziemy?

– Dobry pomysł – westchnął Malik.

– Może do jakiegoś klubu? – zaproponował blondyn.

– Możemy – powiedziałem w tym samym czasie co Harry.

Zaśmiałem sie cicho i kciukiem starłem odrobinę keczupu, którym się pobrudził.

Zarumienił się delikatnie. Ale nie przestawał jeść swojego zamówienia.

– Jestes słodki, Hazz – szepnąłem mu na ucho.

– Zamknij się. – Zachichotał.

– Taka prawda. – Wzruszyłem ramionami. – Nie wstydź się.

– Z tobą to trudne – westchnął. Boże, jaki on uroczy.

Rozczuliłem się na ten widok. Wciąż nie pojmowałem, jak to się stało, że ten zielonooki chłopiec chciał ze mną być. Zasługiwał na wszystko, co najlepsze, więc czemu wybrał akurat mnie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro