Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII

Usiadłem przy stoliku na stołówce, czekając na Louisa. Poszedł do toalety i kazał mi na siebie czekać.

Po chwili przyszedł do mnie Niall. Zajął miejsce obok i zmierzył spojrzeniem.

– Co się tak patrzysz? – zapytałem.

– To niespotykane – odparł cicho.

– Co jest niespotykane, Ni?

– Ty i Tomlinson razem – westchnął cicho.

– Tak jakoś wyszło. – Wzruszyłem ramionami. – Wiedziałeś, że on uwielbia sie przytulać?

– Nie. – Zaśmiał się, patrząc na mnie.

– Co chcesz, Horan? – spytałem.

– Porozmawiać. To dziwne, że nagle z Tomlinsonem nie skaczecie sobie do gardeł. Co gorsza, obściskujecie się i całujecie na korytarzach. Nikt nie wie, co się dzieje... Dosypał ci coś?

– Okazało się, że mamy dużo... – zacząłem, lecz cmoknięcie w usta przerwało moją wypowiedź.

– Cześć, Hazz – powiedział Louis.

– Tak szybko się stęskniłeś? – Zaśmiałem się cicho, ignorując zaskoczonego Irlandczyka.

– Za tobą? Tymi ustami? Zawsze – odparł cicho, patrząc na nas.

– Okey... to nie jest normalne – odezwał się blondyn. – To jakiś zakład, tak? Założyliście się z kimś i teraz odgrywacie te scenki.

– Nie, Blondi, nie założyliśmy się. – Zaśmiał się Louis.

– To wytłumaczcie mi, dlaczego nagle się do siebie kleicie? Kiedyś za chociażby krzywe spojrzenie rzucilibyście się na siebie – stwierdził Niall.

– Hmmm, Hazz? – Spojrzał na mnie Lewis.

– Czemu to ja mam to tłumaczyć... – westchnąłem. – Tak po prostu się stało, frytko.

– Ale to jest podejrzane – prychnął blondyn.

– Podejrzane to jest to, że tyle jesz, a nie tyjesz. – Zaśmiałem się.

– Oj, zamknij się. – Także się roześmiał.

– Po prostu ludzie się zmieniają, Ni – wytłumaczyłem. – Okazało się, że Lou nie jest taki zły, na jakiego się kreował. Udawał dupka, chociaż naprawdę jest uroczy i uwielbia się ciągle przytulać. – Jak na potwierdzenie tych słów, szatyn objął mnie i mocno do siebie przyciągnął.

– Widzisz? – Zaśmiałem się.

– Nie wkręcacie mnie? Naprawdę? – Popatrzył to na mnie, to na Lou.

– Napraaawdę.

– Więc koniec z awaturami, bójkami, wyzwiskami? – zapytał, chcąc się upewnić.

– Chyba tak... – zacząłem, patrzac na Lou.

– Teraz będę atakował go pocałunkami. – Zaśmiał się szatyn, wpijając się w moje usta, aż jęknąłem zaskoczony.

– Bleh – usłyszałem, jednak miałem to gdzieś, teraz liczył się Lou. – Przestańcie, bo się zaraz porzygam – mruknął Niall.

Kiedy miałem się odsunąć, Tomlinson przyciągnął mnie do siebie, łapiąc mnie za tyłek.

Wplątałem ręce w jego włosy, pociągając delikatnie za karmelowe kosmyki.

Poczułem, jak się uśmiecha pod nosem. Po chwili trafiłem na jego kolana, dalej się z nim całując. A nasi znajomi klaskali i gwiazdali na nasze poczynania.

Uśmiechnąłem się lekko i oddawałem jego pocałunki. Dlaczego wcześniej nie smakowałem tych warg? Były stworzone idealnie dla mnie.

W końcu oderwaliśmy się od siebie z głośnym mlaśnięciem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro